Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2018, 00:32   #30
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Szósty zmysł czarnoksiężnika, ten który pielęgnował tak długo i z takim namaszczeniem, ostrzegł go zawczasu o nadciągających z góry demonach. Nie było zaskakujące że były w stanie go wyprzedzić - wszak były szybsze od każdego marine - ale że spośród kilkudziesięciu Ogarów prawie dziesiątka przygotowała na niego zasadzkę we właściwym miejscu. Spośród całego okrętu, wszystkich możliwych dróg ucieczki...czekały dokładnie na piętrze na którym miał wysiąść.

Żeby tu zdążyć musiały ruszyć nawet jeszcze zanim podjął decyzję. Może nawet zanim pokonał pierwszego Miażdżyciela. Czy to ciągle można było przypisać ich bestialskiemu sprytowi, czy był to kolejny ruch w wielkiej grze Pana Zmian w którym wykrwawiał hordy Khorna?

Zatrzymanie windy i zmiana trasy nie wchodziło w grę; tylko ciągła jazda w górę kupowała mu czas potrzebny na ucieczkę przed potężniejszymi demonami na dole. A wszelakie inne plany odeszły w niebyt, kiedy potwory zaczęły skakać na dach windy i rozerwały właz na suficie.

Kiedy szponiaste łapy przemknęły koło rogatego hełmu, czarnoksiężnik z wielowiekową wprawą dobył Płomienia, jednocześnie rzucając się na plecy by zwiększyć dystans. Fioletowy płomień Immaterium zionął raz po raz z lufy boltera, podczas gdy zwodnicze błyski utrzymały przeciwników na dystans pierwsze kilka chwil. Czworonogie stworzenia nie potrafił sięgnąć czarnoksiężnika dwa metry niżej, a każde wychylenie się przez właz oznaczało narażenie się na trafienie demoniczną energią lub telekinetyczne wypchnięcie wysoko w górę szybu - dość wysoko by przez chwilę nie stanowić zagrożenia, nawet jeżeli upadek miał małe szanse być śmiertelny.
Ale nacisk nie malał - gdyby istniała potrzeba wymiany magazynka, gdyby ciała zabitych spadały na marine, wreszcie gdyby winda jechała szybciej i nie zdążyłby wykończyć ogarów nad sobą zanim pojawiły się te które czuł że wciąż czekały na korytarzu - byłoby źle. Nie tak źle jak gdyby dopadły go oba demony pięć pokładów niżej, ale potencjalnie bardzo źle.

A tak, pierwsze dwa z przyczajonych do ataku stworzeń zdążyły jedynie zarejestrować jak przez zamknięty właz windy wylatuje w ich stronę fioletowy impuls demonicznej amunicji.

Nie odmawiając sobie próżnej satysfakcji rozdeptania czaszki już znikającego demona Khorna, Beshan ruszył truchtem do kolejki która miała go zawieźć w miejsce które Mab znalazła według jego wskazówek. Punkt gdzie poszycie było rozerwane przez spaczniową rafę - i gdzie jego ludzkie powinni już skończyć szykować pułapkę.


Ledwie kilkanaście minut później, marine dryfował za burtą okrętu, oddalając się od Ostatniej Nadziei. Z wyrwy którą przed chwilą wypadł chaotycznie wychylali się właśnie okuci w kombinezony członkowie załogi.
Plan został wykonany niemalże perfekcyjnie - dwa demony szarżujące na jednego ze znienawidzonych przez Khorna psioników nie zwróciły uwagi na fakt że w pomieszczeniu praktycznie nie było atmosfery, ani nawet na gigantyczną kałużę oleju pod jego nogami, a gdzie dopiero na zamaskowaną wyrwę w kadłubie. Kiedy było już pewne że nie będą w stanie zmieć kierunku ataku, Beshan uruchomił wyciągarkę która miała ewakuować go w górę, poza zasięg ataku potworów.
Ale sprzęt - tak jak większość urządzeń na okręcie - miał już swoją długą historię i kiedy miał poderwać w górę ponad pół tony opancerzonego space marine, zwyczajnie zrobił to odrobinę za wolno. Miał go sprawdzić. Planował go sprawdzić. Ale demony były za blisko za jego plecami i nie starczyło na to czasu. A przy impecie Miażdżyciela, nawet to muśnięcie sprawiło że stalowa lina została zerwana i czarnoksiężnik poleciał w miniaturową supernovą eksplodującej pułapki i dalej - razem z demonami za burtę.

Tyle że one oddalały się od statku z prędkością torped okrętowych i koziołkując niczym wzorowo podkręcony granat, a czarnoksiężnik leniwie dryfował, telekinetycznie stabilizując lot i podziwiając fregatę od zewnątrz.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 13-01-2018 o 14:20.
TomBurgle jest offline