Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2018, 07:28   #93
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tropem Najeźdźcy


Wiele godzin upłynęło od chwili opuszczenia Hutaatep, kiedy oczom awanturników ukazała się chmara ptactwa unosząca się ponad polem bitwy, która została stoczona na wydmach bezkresnej pustyni. Rozbita karawana była olbrzymia, mogąca liczyć ponad setkę ludzi i zwierząt, wśród których były kolosalnych rozmiarów zauropody, wykorzystywane przez tragarzy do przenoszenia większych towarów. Niestety, wszystko wskazywało na to, że nikt nie przeżył, zaś śladów stoczonej walki (poza samymi ranami i wszechobecną śmiercią) było zaskakująco niewiele, albowiem najeźdźca dołożył starań, aby posprzątać po sobie. Co więcej, wydawał się nie być zainteresowany transportowanymi dobrami, albowiem nie zadał sobie trudu, aby skraść cenne towary, do których zaliczano jedwabne tkaniny, egzotyczne przyprawy, czy nawet biżuterię. Karawana była wyjątkowo dobrze chroniona i choć trudno było określić stopień wyszkolenia gwardzistów, to mieli oni najwyższej klasy sprzęt bojowy dostępny w krainach. Mimo to polegli, jakby w walce z niewidzialnym wrogiem, albowiem po jego obecności nie zostało wiele śladów.

Rudi widząc pobojowisko zeskoczył z wielkiego automatycznego pająka i zaczął przyglądać się ofiarom mordu.
- Nie znam się na prowadzeniu wojen, ale oddział z którym walczyli musiał być duży - skwitował gnom w poszukiwaniu ciała które mogło okazać się dowódcą ochroniarzy karawany.
Taled zeskoczywszy z gryfa teraz przechodził po pobojowisku z wolna rozglądając się wokół. Szukał tropów na piasku. Może komuś udało się ujść z pogromu i była szansa go wyśledzić. Po krótkiej chwili znalazł ślady, które nie pasowały do tych zastawionych przez członków karawany. Z całą pewnością walczyli z humanoidami ludzkiej postury, albowiem zostawili po sobie ślady butów. Wszystko jednak wskazywało na to, że rozpłynęli się na wietrze, albowiem żaden ze śladów nie prowadził w stronę wydm.
- Czy domyślasz się kto mógł to zrobić? - Rudi zapytał Bast, która przybyła tu razem z nimi.
Zwiadowca, który podróż spędził wraz z Rudim na mechanicznym pająku, zszedł śladem gnoma i nim ludzie zaczęli rozdeptywać własne ścieżki odezwał się, lekko świszczącym głosem.
- Nie rozchodźcie się za daleko i pamiętajcie by nie roztrącić czegokolwiek co może naprowadzić nas na… - mężczyzna w dość zaawansowanym jak na żołnierza wieku nie dokończył swojej myśli. Spoglądał na olbrzymie zauropody. Martwe. Podszedł nieco bliżej, chcąc ocenić jak zginęły. Po głębszych oględzinach, stwierdził, że otrzymały niezwykle precyzyjne rany kłute w okolicach szyi. Najwyraźniej były to ślady po strzałach, jednakże te zgrabnie sprzątnięto z miejsca zbrodni. Nieliczne zauropody musiały być potraktowane ogniem lub magią, albowiem ich skóra była spopielona.
Laran poczekał, aż siedzący za jego plecami łucznik zsiądzie, po czym ponownie poderwał pterusia do lotu. Chciał zatoczyć większe koło i sprawdzić, czy w pewnej odległości od pobojowiska znajdzie jakieś ślady.
Łucznikiem owym był człowiek, który polecił mówić na siebie “Diabeł” idąc śladem Świszczącego Grota dołączył doń, by wymienić ze sobą kilka słów. Również z pozostałych Pteranodonów zsiedli żołnierze Aiszy z wyjątkiem Sito, który pozostał w powietrzu.
Podczas gdy Rudi rozglądał się po pobojowisku w poszukiwaniu ciała dowódcy ochroniarzy karawany, Laran krążył wysoko ponad polem bitwy. Wtedy właśnie spostrzegł czarny słup dymu na południowy-wschód od ich pozycji. Po wylądowaniu i przekazaniu nowych informacji reszcie, doradca Otesh, którego Kaedwynn odprawił z resztą awanturników, stwierdził:
- To musi być wioska Farifa, tego chłopca, który przybył do nas z ponurymi wieściami - powiedział gniewnie. - Ktoś tu sobie z nami pogrywa!
Wędrujący Taled wrócił gdy Laran wylądował i usłyszał nowiny. Na słowa Otesha rycerz spojrzał we wskazanym kierunku.
- Chyba nie ma na co czekać? - przemówił milczący od dłuższego czasu Gryf. Ostatnio jakoś małomówny teraz wietrząc walkę widać ponownie się ożywił.
- Lećmy sprawdzić bo i tam znikną jak dżin w kamforze - dodał i ruszył ku czekającemu gryfowi.
Postawny mężczyzna o Heptańskich rysach twarzy i ubiorze wyróżniającym się od reszty owiódł pole bitwy szerokim ramieniem.
- Blisko setka ludzi, a może i więcej. Uzbrojeni, nawet jeśli nie wyszkoleni, to wciąż setka ludzi. Nas jest dziesięciu? Jedenastu? Pochwalam taką odwagę, ale radzę ostrożność. Co zamierzasz? - Heptańczyk zwrócił się do Taleda, jednocześnie szykując się do powrotu na grzbiet latającego gada. Zauważywszy jednak, że Świszczący Grot chce coś powiedział skinął nań.
- Idą na zachód. Co znajduje się w tamtych stronach? - zapytał zwiadowca, ostatnie pytanie kierując głównie do Otesha.
- Hutaatep i reszta królestwa - odparł wyraźnie zatroskany doradca. - Pewnie karawana chciała się u nas zatrzymać, uzupełnić zapasy i coś sprzedać przed dalszą podróżą. Teraz to my częściowo odpowiadamy za ich niebyt, ale myślę, że faraon zrozumie naszą aktualną niemożność chronienia tak wielkiego obszaru.
- Powinniśmy zostać uprzedzeni o tym, że ta karawana nadciąga - stwierdził Laran. - Ale skoro ruszyli na zachód, to trochę dziwne, żeśmy ich nie widzieli po drodze.
Khargar rozglądał się dookoła z grzbietu ogromnego, mechanicznego pająka. Podobał mu się taki budzący respekt wierzchowiec.
Z fascynacją wpatrywał się w trupy monstrualnych zauropodów, które widział pierwszy raz. Jednak nie były to chyba bojowe stworzenia skoro tak łatwo dały się zabić. Niepokoiło to, że napastnicy tak łatwo rozbili potężną karawanę:
- Może to ci nomadzi? Za bardzo się tu skurwiele panoszą... - zaklął wyjątkowo paskudnie kiedy zobaczył dym z okolic wioski.
- Trzeba ruszać zanim nam naszych poddanych wymordują, z powietrza możemy ich zaskoczyć! Zobaczymy, na co stać chłopaków Aiszy! - Zaśmiał się wyzywająco.
Świszczący Grot podzielił się jeszcze jedną uwagą. Z ułożenia ciał można było przypuszczać, że część osób próbowała uciec, a więc komuś mogło się to udać.
W czasie gdy zwiadowca szukał śladów w zwykły sposób, druid oglądał rany trupów i zdał się na swój nos, by znaleźć jakiś inny zapach.
Rudi podszedł do oglądającego trupy druida.
- Wyczuwasz coś? - zapytał trochę w obawie o odpowiedź. Jak dotąd Rudi nie miał za dużo styczności z Wilkiem. - Może to były szare elfy, z którymi mieliśmy już przyjemność walczyć? - zastanawiał się na głos.
Bast w milczeniu patrzyła na pobojowisko. Sprowadzało ono nieprzyjemnie wspomnienia. Jako istota mimo wszystko wywodząca się od zwierzęcia nie rozumiała i nie lubiła masowego mordu. To było nienaturalnie i niepotrzebne. Jak atakował ktoś - należało się bronić. Jak było się głodnym - należało upolować. Będąc w pałacu faraona nauczyła się akceptować zadawanie śmierci tym, którzy zawinili, podnieśli rękę na faraona. Trochę jak ustalanie hierarchii pomiędzy samcami - tylko, że tam mogło skończyć się okaleczeniem, ale śmierć… wskazywała, że osobnik był i tak za słaby aby przeżyć. Tutaj zaś…
Awanturnicy zrobili już co mogli, teraz trzeba było zająć się kolejnym polem bitwy - takim, na którym walka wciąż trwała.
- Nie musimy ich pokonać, musimy uratować ludzi, albo chociaż dowiedzieć się jaka jest przyczyna tych ataków. Taledzie, pozwól mi lecieć ze sobą.
Rycerz przystanął przy majestatycznym wierzchowcu i odwrócił się do Bast.
- Oczywiście. Zapraszam - powiedział i stanął by pomóc wsiąść kobiecie na gryfa.
- Musimy sprawdzić, co z wioską, a potem jak najszybciej wrócić do twierdzy - powiedział Laran, gestem przynaglając Diabła do zajęcia miejsca na grzbiecie pterusia. - Jeśli ci, co napadli na karawanę, zaatakują Hutaatep, to mogą być kłopoty. A napad na wioskę to zapewne inna grupa, lub zwykli bandyci.
- Jak wzbijemy się w przestworza może zobaczymy jakiś ruch i zdecydujemy
- dodał Gryf czekając na Bast.
- To zróbcie szybki zwiad powietrzny, a ja podążę za wami na moim Pająku z pozostałymi - zgodził się Khargar. Po tych słowach awanturnicy ruszyli w stronę wznoszącego się w oddali smoliście czarnego słupa dymu.
 
Kerm jest offline