Karl warknął z niechęcią, stwierdziwszy, iż do pozbycia się bransolet potrzebne mu będą kowalskie narzędzia. Zdobycie rzeczonych pewnie nie byłoby problemem, ale już ich użycie na pewno zaalarmuje wszystkich w pobliżu i w zależności od rzemieślniczego talentu Karla, może mu nie starczyć czasu na rozkucie kajdan i ucieczkę.
Uznawszy to za plan awaryjny, Karl postanowił przejąć inicjatywę.
Na przemian klnąc i obiecując w myślach Ranaldowi złote góry, ruszył naprzeciw wracającym żołnierzom. - Ty! - opryskliwie rzucił już z daleka do jednego z nich. - Dość, kurwa, tego! Prowadź do porucznika, ale na-ten-kurwa-tychmiast!
- Że jak? Ki chuj...? - popisał się bystrością trep, zaskoczony ofensywą Karla. - Do porucznika, bucu jeden! To ten, kto wydaje rozkazy twojemu sierżantowi, a ten wydaje je tobie, gdy już zdołasz wyciągnąć głowę z dupy! Minęły już całe godziny, a on nadal czeka na informacje o zdrajcach, które zdobyłem z narażeniem życia! Po czyjej stronie wy stoicie, żołnierzu!? Wissenlandu czy tych jebanych sprzedawczyków!? - nacierał nieustępliwie.
Zawodowi żołnierze, co do zasady, napotkawszy problem radzili sobie z nim dwojako: bili, a jeśli problemowi nie dało się bądź nie było można obić mordy, zrzucali go na przełożonego.
Pozostawało liczyć, że ten konkretny problem zaliczą do tej drugiej kategorii.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |