Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2018, 13:10   #457
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Na zakupy wyprawiła się sama, ale zaczęła tego żałować jak tylko przekroczyła próg sklepu z bronią. Na mieczach znała się doskonale i potrafiła ocenić ich przydatność. Z młotami miała tyle wspólnego co wbicie gwoździ w ścianę by mieć na czym wieszać płasz. Po kwadransie bezowocnego przebierania w tym co oferował jej sklepikarz, zdecydowała ostatecznie, że jednak przyśle tu Dundeina. Zostawiła mały magiczny młot i umówiła się z właścicielem sklepu, że wkrótce pojawi się u niego kapłan Moradina i jemu miał wydać albo złoto za mały młot, albo wybrany przez niego młot. Następnie odwiedziła płatnerza i chwilę dyskutowała o sprzedaniu magicznej kolczugi. Odwiedziła jeszcze dwa inne sklepy by w końcu stwierdzić, że ma już dość i więcej jej nie potrzeba
Od razu z górnego miasta poszła na targ. Odnalazła tam polecanego handlarza i wytłumaczyła mu jakich zwierząt potrzebuje. Na koniach Venora znała się całkiem dobrze, więc nie miała z tym już problemu. Panna Oakenfold wpłaciła zaliczkę za wierzchowce, które miały zostać przyprowadzone do świątyni jeszcze tego samego dnia.
Ta cała bieganina po mieście zmęczyła Venorę nie mniej niż walka w pełnym pancerzu, w słoneczny dzień. Pogoda była bardzo jesienna: wiał zimny wiatr z rzęsistym deszczem, który czasem słabł by po chwili się nasilić. Panna Oakenfold wstąpiła do jednego z szynków by ogrzać się i wypić coś ciepłego.
Sącząc tak sobie napar z ziół, przez okno karczmy przyglądała się przechodniom, którzy przemykali przez plac targowy.

~ Dornowi wydawało się, że widział tu Pavla… ~ choć to stwierdzenie było niewiarygodne i do tego poczynione było już po wypiciu wina to jednak Venora nie potrafiła zapomnieć o nim. Czarnowłosa nawet łapała się na tym, że mijając żebraków przypatrywała się uważnie ich twarzom. Dzisiejszego dnia tak właśnie było.
~ Muszę odwiedzić koszary Purpurowych Smoków… ~ w ferworze walki z zakupami i ogólnego przeładowania zmartwieniami i planami na przyszłość, Venorze dopiero teraz wspomniało się, że nie rozmawiała z braćmi tak bardzo długo.
Wychodząc z karczmy wpadł jej nagle do głowy pomysł by udać się do świątyni Waukeen sprawdzić czy może jakieś drobne uda jej się odzyskać ze straconych weksli. Ale wpierw udała się po Dundeina. Ponownie spotykając się z towarzyszami powiedziała im na czym stoją przygotowania i poinstruowała krasnoluda gdzie ma się udać po broń. Agness nie była szczęśliwa, że musi zostać sama i po kilku wymownych westchnięciach Venora zmieniła w końcu zdanie, proponując by dołączyła do niej.
Ex kultystka prędko mogła pożałować, że jednak nie została. Gdy Venora w świątyni bogini bogactwa wyjaśniła kapłanowi z jakim problemem przychodzi, ten kazał im czekać na jednej z granitowych ław wyciosanych z jednego kawałka i wypolerowanych na wysoki połysk. I czekały.

Panna Oakenfold dwukrotnie przypominała o swojej sprawie, w odpowiedzi otrzymując suche “proszę czekać”, a kapłana który miał zająć się jej problemem nigdzie nie było widać. Po półtorej godziny obie kobiety już miały obolałe tyłki od siedzenia na twardych ławach. Venora była zła, że tyle czasu straciła, a podszepty Agness, że trzeba by siłą wziąć złoto, nic a nic nie pomagały w poprawie nastroju paladynki.
Aż się doczekały. Kapłan zaczął tłumaczyć zawiłości związane z jej problemem, lecz Venora niewiele z tego rozumiała i to pomimo faktu, że kapłan Waukeen mówił nienagannym wspólnym. Finanse i działania jakie związane były z wydawaniem i przyjmowaniem weksli w świątyni były zawiłe i mało zrozumiałe nawet dla nienajgorzej wyedukowanej służki Helma.
- Czyli nic z tego? - skomentowała zmęczona Venora, którą głowa już bolała od słuchania o tym.
- Nie - odparł kapłan. - Możesz lady odzyskać zdeponowane złoto, po opłaceniu stu sztuk złota
Paladynka uniosła brew.
- W tej chwili nawet nie mam tyle - odparła zrezygnowanym tonem panna Oakenfold, mając wrażenie, że już mu o tym wspominała.
- Odliczymy od wpłaconej sumy - stwierdził kapłan Waukeen.
- Dobrze... - westchnęła Venora, choć nadal nie wiedziała ile tego złota było, bo kapłan twierdził, że nie może podać tej informacji na ten moment.

~***~

- Ha, a wy co takie smętne? - przywitał ich w karczmie Dundein, kiedy dosiadły się do jego stolika. - Nie udało się? - krasnolud, w przeciwieństwie do Venory i Agness, był w wybornym nastroju. Przed nim, na stole leżał duży młot, co jednoznacznie świadczyło, że jemu zakupy się udały.
- Udało udało, nawet jest tego więcej niż mogłam sądzić - odparła Venora, która oparła się łokciami o blat i podparła na rękach głowę. - Ale myślałam, że spędziłyśmy tam wieczność
- Żałuję, że tam z tobą poszłam - fuknęła z rozgoryczeniem Agness. - Patrzenie jak szczury się ganiają po piwnicy byłoby ciekawsze...
- Widzę, że znalazłeś sobie broń - uśmiechnęła się Venora ignorując jęki wojowniczki.
- Ano znalazło się - odparł brodacz i poklepał dłonią po młocie. - Lepiej w rękach leży niż to maleństwo co to je sprzedałaś
- Cieszę się. To mamy wszystko gotowe do drogi - odetchnęła z ulgą panna Oakenfold. - Konie doprowadzą mi do świątynnej stajni, może nawet już to zrobili. Będą to dwa ciężkie wierzchowce, żeby nie miały problemu unieść zakutego w ciężką zbroję jeźdźca - paladynka zdecydowała, że konieczne będzie by konie jej towarzyszy dorównywały siłą Młotowi, ani nie spłoszyły się gdy coś ich napadnie. - Zabierzcie jutro prowiant na drogę dla siebie. To do zobaczenia - wstała i szybkim krokiem opuściła karczmę.

~***~


Stajenny przyprowadził do budynku stajni z zagrody dwa masywne konie, które Venorze wydawały się wzrostem i masą dorównywać Młotowi. Siwa klacz i kasztanowy wałach były rozdrażnione obcym miejscem, przez co nerwowo przestępowły z nogi na nogę.
- Oswoją się, to się uspokoją - zawyrokował mężczyzna.
- Handlarz dostarczył siodła, ladry i ogłowię? - dopytała Venora przyglądając się uważnie klaczy. Podeszła do niej i wyciągnęła rękę by powąchała. Zwierzę pochyliło głowę i czarnowłosa pogłaskała ją po nosie.
- Ta to Kama, a ten to Bułat - stajenny przedstawił jak zwą się zwierzęta. - Wszystko jest, wisi przy boksach - skinął jej głową w głąb stajni.
- Dziękuję za pomoc. Jutro przed świtem wyruszam, mogę liczyć na osiodłanie wszystkich trzech? - poprosiła paladynka.
- Niech się lady nie martwi, będą gotowe - pokiwał głową.
Panna Oakenfold podziękowała mu jeszcze raz i poszła zobaczyć się z własnym wierzchowcem. Młot niecierpliwił się odkąd usłyszał głos swojej właścicielki i stukał kopytem o drzwi boksu, chcąc się z niego wydostać. Venora spędziła z nim godzinę, nim wróciła do swojej celi. Musiała się jeszcze spakować do drogi.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 12-01-2018 o 13:18.
Nefarius jest offline