Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-01-2018, 21:34   #451
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Paladynka skierowała więc swoje kroki prosto do katedry, tam gdzie urzędował przeor. Choćby miała tam czekać na niego pod zamkniętymi drzwiami.
Wielki przeor czekał na Venorę od samego rana. Teraz był głową całej świątyni i musiał mieć jeszcze większy obieg informacji. Nie zdziwił się, gdy w progu do jego celi pojawiła się czarnowłosa paladynka z bladym uśmiechem na twarzy. On zaś nie krył radości i przywitał ją szczerym, ciepłym, uśmiechem dobrego wujka.
-Wchodź dziecko!- zaprosił ją wartko gestem ręki.
- Chciałam się przywitać jak tylko dotarłam tu, ale August nalegał bym poczekał do rana - powiedziała od progu panna Oakenfold, zamykając za sobą drzwi. Wkroczyła w głąb pomieszczenia i zatrzymała się przy swoim mentorze, który teraz pełnił najwyższe stanowisko w zakonie. - Przepraszam, że tyle mnie nie było. August już mi przekazał te ważniejsze informacje i jestem gotowa spotkać się z Królową Regentką - dodała. - Przynajmniej tak mi się wydaje - wzruszyła ramionami.

-Moje serce… Od kiedy zaczynamy rozmowę od takich formalności. Jak się czujesz? Jak ci minęła podróż? Co wyszło z twojej wyprawy?- spytał ucieszony widokiem młodej kobiety.
-Przepraszam, że ja tak... Eh, od czego by tu zacząć... - Venora poczuła się głupio, że tak oficjalnie zaczęła rozmowę. Rozejrzała się za krzesłem, bo przecież nie była to krótka opowieść. Podstawiła sobie jedno i usiadła na nim. - Jak widać jestem w jednym kawałku - uśmiechnęła się lekko do Aleksandra. -I choć koniec drogi był... Bardzo dla mnie trudny, to jednak w ogólnym rozrachunku był to sukces - zaczęła tytułem wstępu, a następnie zaczęła przeorowi opowiadać wszystko, po kolei tak jak to mówiła w nocy Augustowi. Jedyna różnica była taka, że dziś już była wypoczęta i łatwiej jej było panować nad emocjami. Nie chciała też martwić Aleksandra, który przecież miał tyle teraz na głowie.

-To były tylko formalności- skomentował informację, że przeszła rytuał oczyszczenia. Wstał z miejsca i podszedł do niej. -Od zawsze wiedziałem, że jesteś kimś naprawdę ważnym. Nie była mi potrzebna żadna przepowiednia, ani opinia wiekowego rycerza.- położył dłoń na jej ramieniu -Przykro mi z powodu twojego towarzysza… Oraz Albrechta. Codziennie modlę się aby jego umysł odzyskał siłę chociaż na chwilę i wrócił do naszego kleru- oznajmił z nadzieją.
Venora pokiwała głową.
- Też na to liczę. Jednak jeśli jest tak jak się obawiam i opętał go demon, to on sam temu nie podoła. Potrzebuje naszej pomocy - westchnęła. - Mam nadzieję, że uda mi się ich obu odnaleźć, bo choć wydaje się, że szanse na to są znikome, czy też żadne... To przecież już udawało mi się dokonać niemożliwego - skomentowała, ale niepewność była wyraźna w jej głosie. - Dziękuję za wiarę we mnie. Mi jej czasem brakuje w chwilach gdy coś idzie zupełnie źle. Do tej pory nie rozumiem czemu łupieżcy mnie zostawili - pokręciła głową.

-Nie myśl o tym. Najpierw udaj się na twoje ważne spotkanie. To wielki honor dla ciebie i całej świątyni Helma, nie tylko w Suzail ale i całym Cormyrze.- poklepał Venorę po ramieniu, siadając na rogu masywnego stołu. Aleksander miał na blacie otwartą, starą księgę.
-Kiedy wrócisz pomówimy o poszukiwaniach smoczydła. Myślę, że znam pewien sposób jak się dowiedzieć, gdzie się znajduje- powiedział ze spokojem.
Paladynka aż otworzyła usta z wrażenia.
- Naprawdę?! - dopytała, a na jej twarzy natychmiast pojawił się szczery, szeroki uśmiech. -To... - Już chciała dopytać o szczegóły, ale powstrzymała się. -... Wspaniała wiadomość - stwierdziła w końcu uradowana prawie tak bardzo jak wtedy gdy Gritta odkryła kto porwał jej bratanków. - Teraz będę zdecydowanie spokojniejsza rozmawiając z Królową - odetchnęła. - A skoro już o niej mowa... Czego mogę się spodziewać?Ja pamiętam, że jak byłam uwięziona w lochu to pojawił się pomysł, żeby ją prosić o ułaskawienie mnie... Ale mam nadzieję, że nie będzie chodziło o ten cały incydent ze smokiem, który latał nad stolicą - powiedziała. - Sir August co prawda wspominał mi o wyprawie na orki, ale ja już sama nie wiem...

-Królowa Regentka ma na swojej głowie problemy równie wielkiej wagi jak i twoje- odparł starzec. -Ale jeśli twój los ma krzyżować się z armią smoków, to Alusair powinna być na szczycie listy potencjalnych sojuszników- mówił szczerze, głęboko wierząc we wszystkie znaki mówiące o przeznaczeniu Venory.
-Bądź grzeczna. To regentka, ale to ona włada królestwem. Miałem okazję pomówić z nią kilka razy i myślę, że uda wam się znaleźć wspólny język- uśmiechnął się ciepło.
-Kiedy chcesz się tam udać?- spytał stary kapłan.
Czarnowłosa zamyśliła się nad tym co powiedział jej przełożony. Teraz dla Venory jasnym stało się czemu Aleksander umówił ją na to spotkanie. Mając poparcie zakonu Helma dawało jej duże wsparcie w działaniu. Ale jeśli uda jej się zaskarbić sobie sympatię pełniącej władzę w całym królestwie to jej możliwości były znacznie większe.
- Rozumiem, to faktycznie jest niezwykle ważne - powiedziała z powagą w głosie i pokiwała głową. - Ja mogę iść już teraz. Po prawdzie specjalnie po to się wystroiłam - dodała poprawiając sobie rękawy by dobrze zakrywały jej nadgarstki. - Tylko, że bez zbroi to ja mało poważnie wyglądam, ale wiem że nie godzi się w rynsztunku stawać przed królową. Nie wiem czy choćby miecz mogę mieć przy sobie, w końcu to mój symbol rycerstwa - wyraziła swoje wątpliwości.

-No właśnie… Chciałbym coś ci pokazać.- rzekł tajemniczo, po czym ruszył w kierunku drzwi prowadzących na korytarz. Aleksander nie czekał na Venorę i jako pierwszy opuścił izbę, czekając przy otwartych szeroko drzwiach.
Panna Oakenfold nie pozwoliła na siebie czekać i błyskawicznie opuściła komnatę. Starzec zamknął drzwi i posłał jej dziwne jak na niego spojrzenie, po czym ruszył chłodnym korytarzem, aż po kilku chwilach energicznego marszu dotarli do podziemnego poziomu, gdzie trzeba było użyć oliwnej lampy, zawieszonej na ścianie przy drzwiach do katakumb.
-Kiedy rzemieślnicy pracowali nad naprawą dachu zwiedziłem krypty oraz bibliotekę. Za starym pomnikiem Helma, który moi poprzednicy kazali schować pod ziemię lata temu, udało mi się odnaleźć wejście do ukrytej komnaty…- wyjaśnił stając na krótką chwilę na kamiennych schodach, po czym ruszył w dół.
-Natrafiłem na wzmiankę o ukrytych segmentach tego budynku w bardzo starym manuskrypcie, który traktował to bardziej jako opis mapy do ukrytego skarbu…- kontynuował.

Venora zaintrygowana, wręcz zaczarowana opowieścią, maszerowała dziarsko pochylając głowę, krok w krok za Aleksandrem. Ten zdawał się doskonale wiedzieć dokąd powinien kierować kroki. Powietrze robiło się ciężkie, ale było to nic w porównaniu z wędrówką pod górami.
-Kilka nocy spędziłem na próbie odczytania tego napisu na ścianie, aż w końcu mi się udało…- zamilknął wskazując Venorze wejście do wielkiego lochu, na końcu którego znajdowało się spowite w mroku wejście do innego pomieszczenia.
Aleksander puścił przodem rycerkę, która ostrożnie przeszła przez chłodną komnatę, aż dotarła do wejścia, do małego pomieszczenia, gdzie znajdowała się ukryta zbroja. Na pozór wyglądała jak zwyczajny napierśnik, ale Venora od razu poczuła pulsującą z pancerza moc.
-To legendarna zbroja, którą według legend nazywano Napierśnikiem dowodzenia…- Mężczyzna dał się napatrzeć rycerce na zbroję.
Faktycznie była piękna, a na manekin założono w komplecie cudowny, garnkowy hełm.
-I wiesz co w tym wszystkim jest najlepsze?- spytał uśmiechając się tajemniczo -Została stworzona dla kobiety…- dodał na koniec.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 04-01-2018 o 04:56.
Nefarius jest offline  
Stary 03-01-2018, 21:08   #452
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora wpatrywała się zafascynowana w zbroję. Była pod takim wrażeniem, że nie potrafiła wykrztusić z siebie nawet jednego słowa. Pancerz był piękny i czarnowłosa nawet nie była w stanie znaleźć słów dla opisania go.
- Ja... Naprawdę nie wiem co powiedzieć... - odezwała się w końcu i spojrzała na Aleksandra. - Tym bardziej, że wygląda jakby był zrobiony specjalnie dla mnie... - panna Oakenfold mówiąc to poczuła ciarki na plecach. Znów skierowała wzrok na przedmiot jej zachwytu. Wiele czasu mogło upłynąć jak zbroja tu siedziała, zapomniana przez wszystkich. Była ona dla Venory namacalnym dowodem na to, że jej los spisany był bardzo dawno temu. -I ona tak tu przez ten cały czas była... - pokręciła głową z niedowierzaniem.
-To własność świątyni Helma i oficjalnie nie mogę ci jej podarować… Ale możesz ją nosić w imieniu reprezentanta naszego kleru…- skinął głową rycerce -Przymierzysz ją, czy jaki będziesz się na nią tylko gapić?- spytał z uśmiechem.
Venora energicznie pokiwała głową.
- Oczywiście że ją przymierzę - dodała z wypiekami na twarzy, jeszcze raz dokładnie oglądając zbroję z każdej strony. - Pomożesz mi? - poprosiła, rozpinając pas, do którego przymocowany miała miecz.
Aleksander skinął głową wyraźnie ucieszony zapałem podopiecznej.

Ubranie pięknego pancerza nie było nawet w drobnym procencie uciążliwe. Wszystkie elementy, czy to nagolenia, czy naramiennik, zdawały się idealnie pasować na pannę Oakenfold jakby to z niej zdjęto miarę by stworzyć to dzieło sztuki. Założenie wszystkiego na Venorę zajęło kilka minut, ale gdy stała już w pełnej krasie, z hełmem pod pachą i medalionem Helma na piersi, efekt był niesamowity.
- Jest bardzo wygodna... I taka ładna - skomentowała paladynka, sprawdzając łączenia między elementami. Obróciła się wkoło, ale niestety w pomieszczeniu nie było w czym się przejrzeć. - Jakbym się w niej pokazała na królewskim dworze... - rozmarzyła się.
-Do prawdy wygląda jakby została wykuta dla ciebie…- podsumował przyglądając się uważnie nowemu obliczu Venory. -Nie jest zbyt kobieca, ale jaka zbroja jest…- uśmiechnął się szeroko. Jeszcze krótką chwilę tak stali tam w katakumbach, pod głównym budynkiem świątynnym, zachwycając się pięknem pancerza. W końcu jednak uznali, że czas ruszać dalej i opuścili wąskie, chłodne korytarze.

Venora wspięła się za Aleksandrem po schodach, aż dotarli na parterową część gmachu, gdzie znajdowało się wiele luster, w których rycerka mogła się przyjrzeć zbroi.
-Teraz na pewno wypadniesz świetnie na audiencji u Alusair.- podsumował krótko.
Przekładając się w lustrach, nie mogła się napatrzeć.
- Z pewnością. W końcu wyglądam jak osoba która przeżyła to o czym opowiadałam - zgodziła się. - Będę ją nosić tylko na jakieś oficjalne spotkania, żeby jej nie zniszczyć... Bo przecież w tym roku już trzy albo zostały doszczętnie zniszczone, albo potrzebowały poważnej naprawy... - skomentowała swoją passę. W końcu oderwała spojrzenie od odbicia w lustrze i spojrzała na przeora. - Chyba teraz powinnam czekać na wezwanie przez Regentkę. Pójdziesz tam ze mną? - poprosiła na koniec.
-Noś ją tak żeby cię chroniła, a nie dobrze na tobie wyglądała- odparł poważnym tonem.
-Pójdziesz na królewski zamek. Jeśli Regentka nie będzie miała dla ciebie czasu to po prostu cię nie przyjmie- wyjaśnił pannie Oakenfold.

Venora wyglądała na nie do końca przekonaną i na razie uznała, że będzie zbroi używać tak jak postanowiła.
- Dobrze, w takim razie idę od razu - skinęła głową. - Trzymaj za mnie kciuki - dodała z uśmiechem.
Drogę na zamek Venora znała doskonale. Była to niedaleka droga od bram do świątyni Wiecznie Czujnego. Wystarczyło przejść przez górne miasto, gdzie czekała brama: ostatni przystanek na drodze na królewski zamek. Był to wielki posterunek, gdzie stacjonowało pół tuzina Purpurowych Smoków oraz kilkunastu strażników miejskich o nieskazitelnej opinii i zasługach na rzecz Suzail. Nikt Venory nie sprawdzał. Rycerze na strażnicy byli uprzedzeni o przybyciu panny Oakenfold i wpuścili ją na kamienny pomost bez żadnego problemu. Paladynka Helma przekroczyła bramy i znalazła się na kamiennym moście prowadzącym na skalne urwisko, na którego szczycie postawiono zamek królewski.
Venora maszerowała długim na sto metrów i szeroki na pięć pomostem nad skałami. Po bokach spoczywały proporce z królewskim herbem Obarskyrów, na przemian z proporcem Purpurowego Smoka, który był oficjalnie uznany za godło Cormyru.


Venora dotarła do drugiej bramy, gdzie przywitał ją oddział w podobnym składzie jak ten, który spotkała na pierwszej bramie. Na miejscu czekał na nią oddział zbrojnych, dodatkowo wspomagany przez kilku bojowych magów w sile wieku.
-Niech żyje król!- powitał ją mężczyzna w srebrzystej, pełnej zbroi. Jego peleryna szamotała w rytm energicznych kroków.
- Niech żyje król - odparła mu czarnowłosa. - Jestem lady Venora Oakenfold, paladyn zakonu Helma - przedstawiła się od razu.
-Wielki przeor Aleksander uprzedzał nas o twej wizycie. Pozwolisz, że poprowadzę cię do tronowej sali, gdzie jesteś oczekiwana- zwrócił się żołnierskim tonem po czym ruszył w kierunku solidnych, podwójnych drzwi. Strażnicy otworzyli ją przed Venorą i prowadzącym ją rycerzem, wprowadzając ich na dziedziniec zamku. Venora poczuła jak zapiera jej dech w piersi. Nigdy takiej budowli z bliska nie widziała. Wróciła pamięcią do dni, gdy po przybyciu do klasztoru, każdego wieczoru wyglądała przez okno ze swej celi na królewski zamek. Teraz była tu osobiście, wspominając że kilkanaście tygodni temu nawet o tym nie marzyła.

Piękne i zadbane żywopłoty w różnorakich kształtach witały ją na każdym kroku, a liczne drzewa powoli zaczynały tracić liście.
Po drodze mijali zamkowych strażników i wielu możnych z wyższych sfer, których Venora nie znała i pewnie nigdy nie pozna. Rycerz poprowadził ją przez strzelistą bramę i wszedł w wielki korytarz, gdzie oczekiwały na nich dziesiątki schodów. Po przebyciu tej trudnej drogi dotarli do długiego korytarza, który kończył się na masywnych wrotach przedstawiających chwalebną śmierć króla Azouna Obarskyra IV. Dwóch strzegących te wrota rycerzy pokłoniło się przed Venorą i jej przewodnikiem, po czym przepuściło ich do królewskiej komnaty.
Pierwszą rzeczą, którą ujrzała Venora była wielka komnata przypominająca rozmiarami świątynię Helma, a to dowodziło jak wielkie były budowle zamku królewskiego. W środku dudniło echo kroków ich stalowych buciorów oraz panował zapach pieczystego i palonego w drewna.

Wielka, królewska sala potrafiła pomieścić wielu gości. Na jej drugim końcu znajdował się ogromny, piękny tron jak z bajek, oraz drugie, nieco mniejsze siedzisko zajmowane przez piękną kobietę w złotej zbroi. Królowa regentka siedziała wyprostowana, trzymając dłonie na oparciach po bokach. Jej chłodne spojrzenie lustrowało zmierzających w jej kierunku gości.
Venora czuła jak serce coraz szybciej bije w jej piersi. Kątem oka dostrzegła kilku strażników w purpurze stojących w cieniach królewskiej sali pozostając niemal poza zasięgiem wzroku nieco znudzonej Alusair.
-Chwała królestwu i tobie pani!- powitał gromko regentkę.
-Możesz odejść Boryrze- Alusair zwróciła się do rycerza, a ten pokłonił się i skinął porozumiewawczo głową Venorze, po czym odmaszerował.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 07-01-2018, 12:09   #453
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Panna Oakenfold, choć trema podgryzała ją od środka, to trzymała się wyjątkowo dobrze i nie dawała po sobie poznać zdenerwowania, nawet gdy rycerz, który ją tu przyprowadził odszedł zostawiając ją samą przed obliczem władczyni.
Czarnowłosa pokłoniła się z pokorą przed Regentką, na tyle nisko, na ile pozwalał jej płytowy pancerz.
- Chwała królestwu, królowi i tobie pani - powiedziała głośno i wyraźnie, pełnym szacunku tonem głosu. - Jestem lady Venora Oakenfold, paladyn zakonu Helma - dodała przedstawiając się.
Alusair miała poważny wyraz twarzy - jak na królową przystało. Venora przyjrzała się pancerzowi zaledwie kilka lat starszej od siebie kobiety. Złota zbroja została prawdopodobnie wykuta pod krasnoludzkim młotem o czym świadczyły charakterystyczne dla tej szkoły klamry, oraz drobne runy na napierśniku i naramiennikach. Twarz regentki była schowana w półmroku wielkiej sali. Liczne witraże znajdowały się kilka metrów ponad posadzką i wpuszczały niewiele światła. W suficie znajdowało się okrągłe okno o dwóch metrach średnicy, lecz wyglądało na to, że wpuszczało światło do środka najbardziej, w samo południe.

-Sir Aleksander wspomniał mi trochę na twój temat. To głównie za twoją sprawą odparto atak na świątynię Helma… To wielkie dokonanie. Widziałam nalot smoka z okien swych komnat…- odpowiedziała bardzo spokojnym i przykładnym dla damy tonem.
Venora odrobinę zarumieniła się. Równie dobrze można było przecież uznać ją za winną całego zamieszania, bo przecież Żelazny wiedziony pychą, przybył na grzbiecie czerwonego smoka do miasta po nią. Rycerka zdawała sobie sprawę, że musi ostrożnie dobierać słowa.
- To bardzo chojne stwierdzenie pani - odpowiedziała. - Przyznam szczerze, że nie była to prosta walka - dodała. - Cieszy mnie niezmiernie, że mogłam się przyczynić do wyeliminowania zagrożenia
-A mnie cieszy, że królestwo ma takich obrońców jak ty- przytaknęła głową Venorze. -Muszę wyprawić krucjatę górskiego pasma, które w Cormyrze potocznie nazywa się Burzowymi Rogami. Dokładnie, to na północnej stronie gór. Dwa dni drogi na północny wschód od twierdzy wysoki Róg znajdują się Moczary Odległego Morza. To właśnie tam u podnóża gór, na skraju moczar znajduje się stary zamek.-

Regentka wzięła głęboki wdech i spojrzała młodej służce Helma w oczy.
-Tę starą budowlę od wielu miesięcy okupują orkowie i goblińscy jeźdźcy worgów. Chcę odzyskać twierdzę i zadbać o bezpieczeństwo drugiej strony gór. Ostatnimi czasy docierają do mnie złe wieści z Pustyni Anauroch i życzyłabym sobie aby zamek stanowił ostatni przyczułek Cormyru w tamtym miejscu i pierwszą linię obrony przed ewentualnymi najeźdźcami- wyjaśniła dość zwięźle, oszczędzając Venorze większych szczegółów. -Zabieram ze sobą wielu zacnych wojowników. Nie mogę zmusić duchownych i rycerzy zakonnych do pomocy, ale nie wypada odmówić osobistej prośbie królowej regentki…- uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.
Paladynka uważnie słuchała wypowiedzi Alusair, układając sobie w głowie to co tam na nich miało czekać.
~ Czyli dobrze mi mówił August ~ wspomniało się Venorze. Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko.

- Jestem na twoje rozkazy, pani - odpowiedziała panna Oakenfold, bez nawet najmniejszego zawahania. - Kiedy wyruszamy? - spytała od razu.

-W ciągu kilku dni dostaniesz wiadomość z królewską pieczęcią. Chciałabym przekonać jeszcze kilka kluczowych dla tej wyprawy osób. Żołnierze już są przygotowywani do wyprawy, zbieramy sprzęt i zapasy. Mam nadzieję, że uda nam się zdobyć twierdzę nim spadną pierwsze śniegi w górach.- wyjaśniła regentka.
~ Nie mam szans, że w tak krótkim czasie znajdę, a tym bardziej wyruszę z ratunkiem zaginionym ~ zmartwiła się Venora.
- Postaram się zabrać kilku kapłanów na tą wyprawę - zapewniła panna Oakenfold, która wiedziała już z czym wiąże się takie przedsięwzięcie, do jakiego przymierzała się Regentka. - Czy mogę jeszcze w czymś pomóc, pani? - dopytała.
-Tak. Odpowiedz mi na jedno pytanie… Jak nadepnęłaś na odcisk temu smoczydle, które zaatakowało Bastion Helma?- spytała unosząc nieznacznie brew.
~ Ona wie... ~ Venorze przeszedł po plecach dreszcz i nieco zbiło ją to z tropu. Wzięła głęboki wdech.

- Wiosną natrafiłam na niego przypadkiem, gdy poszukiwałam zaginionego pracownika jednego z kupców. Był hersztem bandytów, którzy terroryzowali okolicę, godzinę drogi wierzchem od stolicy. Później dostałam przydział dowodzenia oddziałem zbrojnych, z którym pokonałam hordy goblinów pod Grumgish. Okazało się, że oni byli na usługach smoczydła - powiedziała w dużym skrócie. - Smoczydło chyba słusznie mnie obwiniało za swoje niepowodzenia i pewnie dlatego chciało się osobiście na mnie zemścić
-Nie myśl, że sugerowałam się wyłącznie rekomendacjami twojego przeora- na twarzy Alusair pojawił się niewielki uśmiech. -Trochę się o tobie dowiedziałam, nim postanowiłam zaproponować udział w krucjacie.- dodała po krótkiej chwili.

- Zapewne też doszły już tu raporty z Arabel, gdzie wraz z moim towarzyszem przyczyniliśmy się do zwycięstwa w obronie przeprawy przed najazdem orków i udaremniliśmy inwazję nieumarłych - Venora uśmiechnęła się smutno na wspomnienie o Balthazaarze. -To dla mnie zaszczyt, że będę mogła uczestniczyć w tak ważnym przedsięwzięciu i dołożę wszelkich starań by jak najlepiej spełnić oczekiwania postawione względem mojej osoby
Alusair uśmiechnęła się po raz kolejny pod nosem. Wyglądała jakby doskonale zdawała sobie sprawę z większości dokonań Venory, ale nie ciągnęła tematu dalej. Po chwili obok tronu i siedziska regentki znalazł się postawny rycerz z purpurowym płaszczem. Królowa sprawiała wrażenie damy, ale w głębi ducha Venora czuła, że pod względem charakterów wydawała się bardzo podobna do niej samej. Alusair skinęła lekko głową paladynce na pożegnanie i rycerz odprowadził pannę Oakenfold na dziedziniec. Tam już czekał strażnik z bramy, który odprowadził Venorę aż do górnego miasta.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-01-2018, 23:16   #454
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po powrocie do Świątyni paladynka swoje kroki skierowała prosto do przeora, by zdać mu relację ze spotkania z Regentką. Coś Venorze podpowiadało, że Aleksander był niezwykle ciekaw jak jej poszła rozmowa.
- Chyba dobrze... - mruknęła pod nosem rycerka, kiedy kroczyła w stronę katedry. Zdążyła już ochłonąć z emocji jakie kipiały w niej zaraz po spotkaniu z władczynią. Venora była pozytywnie nastawiona do wyprawy, głównie przez wzgląd na to, że zapewne nie ona będzie musiała wydawać rozkazy, a jedynie je wypełniać. To w pewnym sensie było dla niej odetchnięciem od tego co się działo w jej życiu w ostatnich tygodniach.
Mijając mieszkańców świątynnego kompleksu, którzy kłaniali się Venorze mijając ją, paladynka w końcu znalazła się przed drzwiami gabinetu przeora. Zapukała w nie po czym weszła do środka.
- Królowa Regentka wyglądała na zadowoloną. Mam otrzymać oficjalny list z przydziałem w ciągu kilku dni - powiedziała od samego progu.

-Bardzo dobrze- odparł starzec ciepło się uśmiechając. -Powinniśmy pomyśleć nad doposażeniem Młota. No i lanca. Aż dziw, że jeszcze jej nie masz w swoim podstawowym ekwipunku…- skomentował Aleksander, kręcąc głową z dezaprobatą.
-A co z twoimi kompanami? Chcesz by udali się tam z tobą?- dopytywał.
- Wiem, że to żadna wymówka... Ale nawet nie miałam czasu pomyśleć o konnej walce... - spuściła głowę. - Tak, chciałabym, żeby mi towarzyszyli. O ile kapłan Moradina będzie miło widziany to Agness... Martwię się, bo o ile mi już dość dała dowodów swojej lojalności to wiem, że na pewno znajdzie się ktoś komu jej obecność będzie solą w oku, no i nie wiem co na to Regentka… Czy powinnam ją uprzedzić przed tym? Poprosić o zgodę? - westchnęła ciężko Venora i spojrzała na przełożonego z niemą prośbą by się na ten temat wypowiedział. - Chciałabym też prosić Ciebie o zgodę bym zabrała ze sobą na wsparcie kilku kapłanów. Sam przecież wiesz, że gdzie nie pójdę to zawsze znajdę ciężkie kłopoty - dodała i bezradnie wzruszyła ramionami.


-Naszym obowiązkiem jest wspierać królową regentkę i jej decyzje. Kapłani otrzymali przydział do krucjaty, jeszcze zanim dowiedziałaś się o swoim udziale w niej - odparł Aleksander, uśmiechając się łagodnie.
-Myślę, że jeśli chcesz aby Agness ci towarzyszyła, to mimo dobrych i szczerych chęci powinnaś spytać o zgodę Alusair- dodał szybko.
Venora ucieszyła się, że kapłani już się szykują do drogi. Ostatnio nie było jej tak łatwo uzyskać wsparcie ludzi do misji, ale też przecież wtedy były zupełnie inne okoliczności.
- Tak też zamierzam zrobić. Osobiście ją poinformuję o tym kim jest moja towarzyszka i zapewnię, że biorę za nią pełną odpowiedzialność - powiedziała ze skinieniem głowy. - A ta inna sprawa... Mówiłeś że masz pomysł na znalezienie Balthazaara - zaczęła nieśmiało temat.
-Pośród cormyrskich bojowych magów przebywa mój stary znajomy. Jest najlepszym magiem zajmującym się wieszczeniem, o jakim słyszałem. Alusair jest człowiekiem honoru i jeśli wasza misja się powiedzie zapewne zechce odpłacić za pomoc w zwycięstwie. Myślę, że Calahar podoła odnalezienia twojego przyjaciela.- wyjaśnił przeor.

Paladynka uśmiechnęła się szeroko. Faktycznie jeśli był sposób na odnalezienie Balthazaara, to tylko magia wieszczenia mogła w tym pomóc.
- Najchętniej bym już dziś pomówiła z tym magiem... Ale zdaję sobie sprawę, że szukając go, mogłabym przepaść na długo, a już dałam słowo Regentce - zapewniła przeora, żeby nie obawiał się z jej strony samowoli, której już raz się dopuściła. Ale wtedy sytuacja była zupełnie inna, tyczyła się bezbronnych dzieci, a nie doświadczonych wojowników, którzy przynajmniej z założenia, świadomie pakowali się w kłopoty u boku panny Oakenfold. Venora zmrużyła oczy zastanawiając się czy jeszcze o coś powinna wypytać przełożonego. Przypomniało jej się, że jeszcze przed wyjazdem spotkała się z Elzem, a ten spomniał o rozmowie ze swoim mistrzem.
~ Zapytam o to sir Krispina ~ pomyślała czarnowłosa, mając nadzieję, że przełożonemu udało się spotkać z tą tajemniczą personą.

- Dziękuję tobie za pomoc, za zbroję... Za wszystko - powiedziała w końcu Venora, uśmiechając się promiennie do przełożonego. - Udam się poszukać towarzyszy, pomówię z nimi, żeby przygotowali się. Ale najpierw wrócę do swojej celi i zdejmę pancerz... Ah, przydałby mi się giermek - dodała żartobliwie na koniec, odnosząc się do tego jak uciążliwe jest ubieranie ciężkiej zbroi.
-Właśnie... - przeor zrobił zamyśloną minę i spojrzał Venorze w oczy. -Ostatnio rozmawiałem z sir Grenwildem. Jego wnuk ma już szesnaście lat i Grenwild poprosił mnie osobiście o przydział na służbę któremuś z rycerzy. Wiem, jednak że twoje towarzystwo to liczne niebezpieczeństwa…- pokręcił głową. -A co ty o tym sądzisz?- spytał.
W pierwszej chwili Venorę ucieszyła ta informacja. Nigdy nawet nie podejrzewała, że tak wcześnie mogłaby mieć własnego giermka, ale jej doświadczenie i przebyte przygody dorównywały nie jednemu rycerzowi w sile wieku.
Mina jednak jej zrzedła gdy wytknął jej przypadłość. Przez moment nie wiedziała co odpowiedzieć, ale własny giermek nie był zwykłą fanaberią czy lenistwem, a faktyczną potrzebą. Jednak skoro ów dziadek osobiście rozmawiał z samym przeorem w tej sprawie to musiał być kimś ważnym, albo przynajmniej przyjaźnić się z Aleksandrem. Tak czy inaczej groźba, że młodzieniec stanął by przed zagrożeniem dużo ponad jego siły, było ogromne w towarzystwie panny Oakenfold. Z drugiej strony giermek ma stać z tyłu i tylko w przygotowaniach do walki pomagać rycerzowi, a nie w niej mu towarzyszyć. Od tego już miała Dundeina i Agness.

- Jeśli tylko potrafi prosto trzymać miecz to bardzo chętnie... Ale faktycznie, może niech decyzje podejmie sam zainteresowany i jego dziadek, po tym jak... Zapoznają się z niedogodnościami towarzyszenia mi? - zaproponowała czarnowłosa. - Na próbę mogłabym tego dzieciaka zabrać na krucjatę - dodała, choć w jej ustach słowo jakie użyła do określenie owego giermka było dosyć zabawne, skoro ona miała ledwie osiemnaście wiosen.
-Przemyślę to…- przytaknął głową pannie Oakenfold, po czym poklepał ją po ramieniu. -Jakie masz plany na ten czas, kiedy będziesz oczekiwać wezwania Alusair?- spytał unosząc brew.

Rycerka wzruszyła ramionami.
- Na Smocze Wybrzeże nie ruszę bo czasu mi nie starczy... Będę się starać jakoś wyczekać wezwania przez Regentkę... Sam wiesz, że nie radzę sobie z czekaniem - Venora skrzywiła się jakby zjadła coś kwaśnego. - A w międzyczasie spotkam się z Dundeinem i Agness, powiem im jak sprawy się mają. Pokręcę się po mieście to może uda mi się kupić młot choć w ułamku podobny do tego, który stracił krasnolud... Może odwiedzę bibliotekę i Henk rozpozna symbol rodowy na tatuażu Agness - zaczęła wymyślać sobie zajęcie na poczekaniu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-01-2018, 02:14   #455
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Idąc przez plac, w kierunku koszar, gdzie mieścił się jej pokój mieszkalny, Venora zastanawiała się jakim cudem zdejmie z siebie zbroję sama. Mogła o to poprosić co prawda Aleksandra, ale już jej głupio było zajmować czas przeorowi w tak błahej sprawie.
~ Przydałby mi się ten giermek... Bardzo~ pomyślała sobie.
O tej porze całkiem sporo osób kręciło się na korytarzach. Venora chwilę się namyślała kiedy mijała kolejnych sługów Helma, aż w końcu przed nią pojawiła się dobrze jej znana twarz młodego chłopaka. Grig za dnia uczył się i pomagał w świątyni podczas nabożeństw, zaś w pozostałym czasie pracował jako goniec i roznosił wiadomości zarówno na terenie świątynnym, jak i w całym Suzail.
- Witaj Grig. Potrzebuję pomocy przy zdjęciu pancerza. Chodź ze mną - powiedziała od razu, nie dając chłopcu nawet czasu by się wywinąć innymi obowiązkami.
Z tą pomocą, w kilka minut rozpięte zostały wszystkie najtrudniejsze do sięgnięcia dla Venorzy rzemienie. Podziękowała chłopakowi, który szybko opuścił jej celę, zostawiając ją samą.
Paladynka chwilę rozglądała się po swoim pokoju zastanawiając się gdzie postawić nowy pancerz.

- Muszę sobie w końcu przynieść z magazynu manekin, będzie mi znacznie wygodniej - mruknęła pod nosem, spoglądając na swoją elfią zbroję, która niewyczyszczona leżała na podłodze pod ścianą. Pancerz otrzymany od Aleksandra nie miała serca rzucić tak po prostu w kąt, więc jego elementu zaczęła układać na łóżku, dokładnie się każdemu przyglądając. A było na co patrzeć. Stal błyszczała się, a zdobienia wykonane były z kunsztem i niezwykła wręcz dokładnością. Istne dzieło sztuki, które nawet artysta by docenił.
Venora przetraciła dobre dwa kwadranse na wzdychaniu nad pięknem pancerza i myśleniem o tym jak niewiarygodnie dobrze na niej leżał.
- Muszę się w końcu zebrać na miasto - westchnęła i rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu swojej torby. Mina jej zrzedła gdy zdała sobie w końcu sprawę, że jej po prostu nie ma. Zabrała więc stary plecak i zapakowała do niego to z łupów co można było sprzedać.
- Może uda się kupić jakiś dobry młot - skomentowała, zapinając klamry. Już miała wyjść, ale spojrzała po sobie i uświadomiła sobie, że ubrana jest w odświętne szaty - jedyne jakie miała. Wolała nie stracić ich w przypadkowej walce. Przebrała się więc w codzienne ubranie, przypięła do pasa i dopiero wtedy narzuciła na siebie ciepły płaszcz oraz plecak.
~***~
Po opuszczeniu terenu Świątyni Helma Venora ruszyła ulicą Suzail. Zatrzymała się jednak w chwili kiedy zwątpiła czy pamięta gdzie mieli Dundein z Agness wynająć pokoje.

- To chyba było tam... - mruknęła pod nosem, mrużąc nieco oczy, gdy zastanawiała się czy dobrze jej się wydaje. Ostatecznie zdecydowała się obrać jeden kierunek i zaczęła iść pewnym, żołnierskim krokiem.
Venora nie myliła się i trafiła w dobre miejsce. Gustownie urządzone wnętrze gospody sprawiało wrażenie ciepłego i przyjemnego dla klienta. A mimo wczesnej pory dnia przy masywnych stolikach zasiadało sporo gości. Dobrze ubrani kupcy w składzie trójki krasnoludów i jednego człeka. Pod oknem na najmniejszej z ław zasiadywało troje tajemniczych dam o amnijskim akcencie. Było pięcioro młodych mężczyzn o szerokich barach i silnych ramionach, być może żołdacy, a może strażnicy po nocnej służbie. No i oczywiście znudzona Agness w towarzystwie podpitego Dundeina, który opowiadał jedną z tysiąca znanych sobie opowieści o którymś wuju, czy kuzynie. Czarna kapłanka wyglądała smętnie przez okno wyczekując przybycia Venory. Najwyraźniej miała podobne podejście do swej młodszej towarzyszki jeśli chodziło o cierpliwość i wyczekiwanie.
Idąc w kierunku stolika Venora wykorzystała swój zmysł wykrywania zła i intencji. W biesiadnej izbie jedynie Agness otoczona była krwiście czerwoną aurą, którą paladynka doskonale znała. Panna Oakenfold czuła jednak, że w jej towarzyszce zachodzą zmiany, jakby krok po kroku jej serce uwalniało się od dogmatów i wpływów Bane’a. Aura otaczająca ciało kapłanki nie była dyktowana złymi intencjami, a jedynie starymi nawykami i ciężarem grzechów i niegodziwości, które Agness popełniła w przeszłości. To dało Venorze nadzieje, że kiedyś nie będzie musiała już nikomu tłumaczyć i poręczać za czarnowłosą wojowniczkę.

-Hoooo!- zawył niespodziewanie krasnolud, kiedy tylko ujrzał Venorę. -Chodź chodź! Czekamy cierpliwie jak kazałaś!- uśmiechał się szeroko ukazując braki w uzębieniu. Venora już nie chciała komentować miny Agness z przed chwili.
-No i czego się dowiedziałaś?- spytał krasnolud nadstawiając ucha.
- Cieszę się, że was widzę - powiedziała Venora i dosiadła się do nich. - Muszę przyznać, że naprawdę długo mnie nie było w stolicy - westchnęła. - Jestem świeżo po rozmowie z samą Regentką - uśmiechnęła się tajemniczo. - Niedługo wyruszamy z nią na krucjatę - poinformowała ich o najważniejszym wydarzeniu nadchodzących dni.
-Ile mamy czasu na przygotowania?- zasępiła się Agness.
-O cholerka… A ja muszę zaopatrzyć się w broń!- wtrącił Dundein.
- Spokojnie, mamy kilka dni i wyruszy razem z nami kilku Helmitów - zapewniła ich, by się nie martwili na zapas. - W górnym mieście na pewno znajdziemy tobie odpowiednią broń, a że coś mi się ostało z ekwipunku to bez problemu będą na to fundusze - dodała patrząc na krasnoluda. - Nie mieliście tu żadnych problemów - zapytała.
-Nie…- Agness wzruszyła obojętnie ramionami. -Chociaż przynajmniej byłaby alternatywa do tej nudy.- uśmiechnęła się blado. Nim Venora zdążyła odpowiedzieć, drzwi do karczmy otworzyły się z cichym piskiem, a w progu stanęła dwójka ludzi; kobieta i starszy od niej mężczyzna. Ich zbroje brzęczały oznajmiając wszystkim gościom o przybyciu.
-Daj spokój! To tak nie działa!- czarnowłosa niewiasta o owalnej twarzy próbowała uspokoić zdenerwowanego mężczyznę. Ten zdawał się kompletnie ignorować towarzyszkę, stanął na środku biesiadnej izby i wyjął spod napierśnika symbol na grubym łańcuchu. Venora od razu rozpoznała znak Tempusa boga wojny i bitew.

-Czy jest w tym mieście chociaż jeden śmiałek, który nie lęka się górskich niebezpieczeństw, czy raczej same pizdy, które boją się opuścić mury miasta?!- zadudnił tubalnym głosem. Mężczyzna miał ponad sześć stóp wzrostu, a jego twarz była zarośnięta wielodniowym zarostem. Panna Oakenfold od razu rozpoznała w nich ludzi z Północy. Szybko też wyłapała zainteresowane spojrzenie Agness.
Paladynka zmarszczyła brwi na ten przejaw złego wychowania, które jeszcze by pasowało do taniego szynku czy innej mordowni. Podejrzewała, że jej towarzyszce po głowie zaczęła chodzić ochota na walkę. Wstała od stołu, czując się w obowiązku by interweniować na wypadek jakiejś rozróby. Spokojnym i pewnym siebie krokiem podeszła do awanturującego się mężczyzny.
- A cóż to za powód, który uprawnia cię do klęcia na salę pełną bogu ducha winnych gości? - zapytała Venora, kiedy stanęła naprzeciw wyznawcy Tempusa i na koniec skupiła się by wyczuć jego aurę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 10-01-2018, 23:57   #456
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-A o gigantach mgielnych słyszałaś?!- odparł poważnym tonem, a jego twarz była kwintesencją powagi. -Zaledwie półtorej dnia drogi stąd, na południowym krańcu podnóża Grzmiących Wierchów, tuż przy królewskim trakcie. Panoszy się tam cała banda tych skurwieli. Zabili naszych kamratów - wymieniał argumenty tłumaczące jego zachowanie. -Wasi strażnicy nas zbywają tłumacząc brakami kadrowymi…- pokręcił głową i nadął się jak kowalski miech oczekując na odpowiedź rycerki.
-My z wami pójdziemy!- wypaliła ochoczo Agness, podchodząc do Venory. -Jeśli wyręczymy straże i pozbędziemy się gigantów z traktu, regentka nie będzie musiała się zastanawiać nad moimi intencjami. Damy jej dowód, że nie chcę nikomu wbić miecza w plecy na tej wyprawie- syknęła, by jej słowa nie poniosły się po gospodzie.
Panna Oakenfold spojrzała na towarzyszkę kątem oka. To co powiedziała było całkiem z sensem, bo gdyby zaczęła rozmowę z Regentką mając już na potwierdzenie swoich słów jakiś czyn ex kultystki dokonany dla dobra królestwa to byłoby Venorze łatwiej przekonać władczynię.
- Siądźcie z nami przy stole i na spokojnie pomówmy - powiedziała rycerka i ruszyła z powrotem do Dundeina.


Kiedy resztą dołączyła do niej, paladynka zaczęła się zastanawiać czy w ogóle będzie na to czas.
- Co tam się wydarzyło? Ilu was było? - zapytała, spoglądając badawczo po nieznajomych.
Nieznajomi kultyści Tempusa usiedli przy stole w nieco spokojniejszych humorach niż byli przed chwilą.
-Nazywam się Gustav, a to moja siostra Anger.- przedstawił się i swoją towarzyszkę, po czym głos zabrała ona.


-Stacjonujemy w zrujnowanej strażnicy na wschód od północnego traktu królewskiego…- wyjaśniła znacznie spokojniejszym tonem od brata.
-Czekaliśmy na naszego brata i jego towarzyszy. Wędrowali do nas z Proskur, wzdłuż wybrzeża. Spóźniali się wiele dni, a wiadomości od nich nie było, więc ruszyliśmy im na przeciw.- wtrącił znowu Gustav.
-W miejscu, gdzie podnóża Burzowych Rogów wysuwają się najbardziej na południe, a wyżynne tereny niemal stykają się z dzikimi plażami Smoczego morza natrafiliśmy na rozbite powozy i ślady bitwy- powiedziała Anger.
-Szukaliśmy niespełna dzień, aż trafiliśmy na spływającą z gór mgłę, tak gęstą że nie widać wyciągniętej przed siebie ręki... - dodał kapłan.
-I wtedy natrafiliśmy na gigantów. Było ich kilku. Nie zauważyli nas, cudem uniknęliśmy śmierci... - Anger pokręciła głową.
-Ale możemy tam wrócić i pomścić naszego brata i jego kompanów!- Gustav zacisnął dłoń w pięść. -No i oczyścić szlak z niebezpieczeństw.- wyprostował się i splótł ręce na piersi, a do stolika podeszła córka karczma, podając rodzeństwu po kuflu piwa.
Panna Oakenfold spojrzała po swoich towarzyszach i na ich twarzach dostrzegła gotowość do działania. Po prawdzie to i sama chciała im pomóc, bo po stracie Albrechta i Balthazaara była wyczulona na tym punkcie.
- Macie konie? Kiedy będziecie gotowi do drogi? - zapytała z powagą Venora, patrząc po rodzeństwie.
-Od rana kręcimy się po Suzail pytając po szynkach i uliczkach czy znajdzie się odważny, który chciałby nam pomóc!- odparł kapłan.
-Mamy konie i jesteśmy gotowi choćby zaraz ruszyć w drogę- dodała jego siostra.
Venora pokiwała głową w zamyśleniu. Doskonale rozumiała irytację Gustava.
- Jestem Venora, a to moi towarzysze Agness i Dundein - przedstawiła ich, dopełniając formalnościom. - Pomożemy wam. Ruszymy jutro z samego świtu. Do tego czasu ja pomówię z moimi przełożonymi, zaopatrzymy się w konie i uzupełnimy zapasy na drogę - zdecydowała.

-I to mi się podoba! Cholerni giganci wasze dni są policzone!- Gustav ewidentnie się ucieszył, nie kryjąc tego w ogóle.
-Wszelkie łupy trafią do was, za wyjątkiem rzeczy należących do naszego brata i jego towarzyszy. To relikwie, które powinny trafić do świątyni Tempusa, dla nowych kapłanów. W orężu i pancerza poległych w boju kryje się duch walki. To co dla nas najważniejsze.- wyjaśniła Anger.
Paladynka uśmiechnęła się lekko.
- Będziecie też winni nam przysługę - dorzuciła swoje warunki udziału. - Spotkamy się o świcie za główną bramą miasta - dodała.

~***~


Paladynka prosto z karczmy ruszyła do swej rodzimej świątyni. Po drodze zamartwiała się tym, że obiecała już tamtemu rodzeństwu, a przecież jej przełożony może kategorycznie jej tego zabronić. W końcu to była dość daleka wyprawa i do tego niebezpieczna. Dlatego też logicznym dla niej było zacząć od przekonania Augusta, że sobie poradzi z tym zadaniem.
Ku zdziwieniu Venory, Krispin tylko chwilę pokręcił nosem. Co prawda argument jaki podsunęła jej Agness nie specjalnie do niego przemawiał, ale zapał młodej paladynki by wspomniane tereny stały się bezpieczne już tak. Jak zawsze, kazał jej zachować ostrożność i wrócić jak najszybciej. Panna Oakenfold jeszcze na odchodne poprosiła go o pozwolenia na trzymanie dwóch dodatkowych koni w świątynnej stajni, obiecując że z własnej kieszeni opłaci paszę dla nich.

~***~


Z ciężkim sercem szła przez górne miasto. Porażka z łupieżcami umysłu była dotkliwa zarówno w kwestii emocjonalnej jak i materialnej. Venora martwiła się czy ma dość złota by dobrze przygotować się do wyprawy. Virgo polecił jej znajomego sprzedawcę broni, który na pewno nie oszuka jej przy wycenie tego co miała przeznaczone na sprzedaż. Również od kulawego kapłana dowiedziała się, który handlarz ma najlepsze konie przyuczone do walki.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-01-2018, 13:10   #457
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Na zakupy wyprawiła się sama, ale zaczęła tego żałować jak tylko przekroczyła próg sklepu z bronią. Na mieczach znała się doskonale i potrafiła ocenić ich przydatność. Z młotami miała tyle wspólnego co wbicie gwoździ w ścianę by mieć na czym wieszać płasz. Po kwadransie bezowocnego przebierania w tym co oferował jej sklepikarz, zdecydowała ostatecznie, że jednak przyśle tu Dundeina. Zostawiła mały magiczny młot i umówiła się z właścicielem sklepu, że wkrótce pojawi się u niego kapłan Moradina i jemu miał wydać albo złoto za mały młot, albo wybrany przez niego młot. Następnie odwiedziła płatnerza i chwilę dyskutowała o sprzedaniu magicznej kolczugi. Odwiedziła jeszcze dwa inne sklepy by w końcu stwierdzić, że ma już dość i więcej jej nie potrzeba
Od razu z górnego miasta poszła na targ. Odnalazła tam polecanego handlarza i wytłumaczyła mu jakich zwierząt potrzebuje. Na koniach Venora znała się całkiem dobrze, więc nie miała z tym już problemu. Panna Oakenfold wpłaciła zaliczkę za wierzchowce, które miały zostać przyprowadzone do świątyni jeszcze tego samego dnia.
Ta cała bieganina po mieście zmęczyła Venorę nie mniej niż walka w pełnym pancerzu, w słoneczny dzień. Pogoda była bardzo jesienna: wiał zimny wiatr z rzęsistym deszczem, który czasem słabł by po chwili się nasilić. Panna Oakenfold wstąpiła do jednego z szynków by ogrzać się i wypić coś ciepłego.
Sącząc tak sobie napar z ziół, przez okno karczmy przyglądała się przechodniom, którzy przemykali przez plac targowy.

~ Dornowi wydawało się, że widział tu Pavla… ~ choć to stwierdzenie było niewiarygodne i do tego poczynione było już po wypiciu wina to jednak Venora nie potrafiła zapomnieć o nim. Czarnowłosa nawet łapała się na tym, że mijając żebraków przypatrywała się uważnie ich twarzom. Dzisiejszego dnia tak właśnie było.
~ Muszę odwiedzić koszary Purpurowych Smoków… ~ w ferworze walki z zakupami i ogólnego przeładowania zmartwieniami i planami na przyszłość, Venorze dopiero teraz wspomniało się, że nie rozmawiała z braćmi tak bardzo długo.
Wychodząc z karczmy wpadł jej nagle do głowy pomysł by udać się do świątyni Waukeen sprawdzić czy może jakieś drobne uda jej się odzyskać ze straconych weksli. Ale wpierw udała się po Dundeina. Ponownie spotykając się z towarzyszami powiedziała im na czym stoją przygotowania i poinstruowała krasnoluda gdzie ma się udać po broń. Agness nie była szczęśliwa, że musi zostać sama i po kilku wymownych westchnięciach Venora zmieniła w końcu zdanie, proponując by dołączyła do niej.
Ex kultystka prędko mogła pożałować, że jednak nie została. Gdy Venora w świątyni bogini bogactwa wyjaśniła kapłanowi z jakim problemem przychodzi, ten kazał im czekać na jednej z granitowych ław wyciosanych z jednego kawałka i wypolerowanych na wysoki połysk. I czekały.

Panna Oakenfold dwukrotnie przypominała o swojej sprawie, w odpowiedzi otrzymując suche “proszę czekać”, a kapłana który miał zająć się jej problemem nigdzie nie było widać. Po półtorej godziny obie kobiety już miały obolałe tyłki od siedzenia na twardych ławach. Venora była zła, że tyle czasu straciła, a podszepty Agness, że trzeba by siłą wziąć złoto, nic a nic nie pomagały w poprawie nastroju paladynki.
Aż się doczekały. Kapłan zaczął tłumaczyć zawiłości związane z jej problemem, lecz Venora niewiele z tego rozumiała i to pomimo faktu, że kapłan Waukeen mówił nienagannym wspólnym. Finanse i działania jakie związane były z wydawaniem i przyjmowaniem weksli w świątyni były zawiłe i mało zrozumiałe nawet dla nienajgorzej wyedukowanej służki Helma.
- Czyli nic z tego? - skomentowała zmęczona Venora, którą głowa już bolała od słuchania o tym.
- Nie - odparł kapłan. - Możesz lady odzyskać zdeponowane złoto, po opłaceniu stu sztuk złota
Paladynka uniosła brew.
- W tej chwili nawet nie mam tyle - odparła zrezygnowanym tonem panna Oakenfold, mając wrażenie, że już mu o tym wspominała.
- Odliczymy od wpłaconej sumy - stwierdził kapłan Waukeen.
- Dobrze... - westchnęła Venora, choć nadal nie wiedziała ile tego złota było, bo kapłan twierdził, że nie może podać tej informacji na ten moment.

~***~

- Ha, a wy co takie smętne? - przywitał ich w karczmie Dundein, kiedy dosiadły się do jego stolika. - Nie udało się? - krasnolud, w przeciwieństwie do Venory i Agness, był w wybornym nastroju. Przed nim, na stole leżał duży młot, co jednoznacznie świadczyło, że jemu zakupy się udały.
- Udało udało, nawet jest tego więcej niż mogłam sądzić - odparła Venora, która oparła się łokciami o blat i podparła na rękach głowę. - Ale myślałam, że spędziłyśmy tam wieczność
- Żałuję, że tam z tobą poszłam - fuknęła z rozgoryczeniem Agness. - Patrzenie jak szczury się ganiają po piwnicy byłoby ciekawsze...
- Widzę, że znalazłeś sobie broń - uśmiechnęła się Venora ignorując jęki wojowniczki.
- Ano znalazło się - odparł brodacz i poklepał dłonią po młocie. - Lepiej w rękach leży niż to maleństwo co to je sprzedałaś
- Cieszę się. To mamy wszystko gotowe do drogi - odetchnęła z ulgą panna Oakenfold. - Konie doprowadzą mi do świątynnej stajni, może nawet już to zrobili. Będą to dwa ciężkie wierzchowce, żeby nie miały problemu unieść zakutego w ciężką zbroję jeźdźca - paladynka zdecydowała, że konieczne będzie by konie jej towarzyszy dorównywały siłą Młotowi, ani nie spłoszyły się gdy coś ich napadnie. - Zabierzcie jutro prowiant na drogę dla siebie. To do zobaczenia - wstała i szybkim krokiem opuściła karczmę.

~***~


Stajenny przyprowadził do budynku stajni z zagrody dwa masywne konie, które Venorze wydawały się wzrostem i masą dorównywać Młotowi. Siwa klacz i kasztanowy wałach były rozdrażnione obcym miejscem, przez co nerwowo przestępowły z nogi na nogę.
- Oswoją się, to się uspokoją - zawyrokował mężczyzna.
- Handlarz dostarczył siodła, ladry i ogłowię? - dopytała Venora przyglądając się uważnie klaczy. Podeszła do niej i wyciągnęła rękę by powąchała. Zwierzę pochyliło głowę i czarnowłosa pogłaskała ją po nosie.
- Ta to Kama, a ten to Bułat - stajenny przedstawił jak zwą się zwierzęta. - Wszystko jest, wisi przy boksach - skinął jej głową w głąb stajni.
- Dziękuję za pomoc. Jutro przed świtem wyruszam, mogę liczyć na osiodłanie wszystkich trzech? - poprosiła paladynka.
- Niech się lady nie martwi, będą gotowe - pokiwał głową.
Panna Oakenfold podziękowała mu jeszcze raz i poszła zobaczyć się z własnym wierzchowcem. Młot niecierpliwił się odkąd usłyszał głos swojej właścicielki i stukał kopytem o drzwi boksu, chcąc się z niego wydostać. Venora spędziła z nim godzinę, nim wróciła do swojej celi. Musiała się jeszcze spakować do drogi.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 12-01-2018 o 13:18.
Nefarius jest offline  
Stary 13-01-2018, 01:22   #458
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
19 dzień Gaśnięcia 1372 roku rachuby dolin. Suzail, Górne miasto

Prowadząc konie, Venora dotarła do gospody jakiś czas przed świtem. Niebo było jeszcze nocne, a przenikliwy chłód zwiastował srogą zimę. Na miejscu okazało się, że to na nią wszyscy czekają gotowi do drogi. Gustav i Anger oraz Dundein wraz z najbardziej podekscytowaną wyprawą Agness. Ex kultystka z tatuażami na twarzy chodziła tam i z powrotem pod frontowymi drzwiami do gospody, a kiedy tylko usłyszała zbliżającego się Młota z Venorą na grzbiecie od razu oprzytomniała i ożywiła się jeszcze bardziej.
-No! To już jesteśmy w pełnym składzie! Ruszajmy! Ruszajmy!- wycedziła z uśmiechem, po czym od razu wspięła się na swego rumaka. Kompani przywitali się i po szybkim rekonesansie doszli do wniosku, że są gotowi i mogą ruszać. Korzystając z jeszcze pustych uliczek Suzail pognali do zachodniej bramy. Jak zawsze obecność sługi Helma zapewniła strażników, że zatrzymywanie grupki i kontrola mija się z celem. Jako, że słońce powoli wynurzało się ponad horyzont, zbrojni otworzyli żeliwną kratę na bramie i Venora z kompanami miała otwartą drogę.

~***~


[media]http://www.youtube.com/watch?v=zBqcugvdi-w[/media]

Kompani jechali cały dzień robiąc tylko niezbędne przerwy dla bezpieczeństwa i zdrowia wierzchowców. Plecy oraz członki bolały ich od ciążących pancerzy, oraz od siedzącej pozycji. Na zachodnie krańce królewstwa prowadziła jedynie udeptana ścieżka.
Po za kapryśną pogodą i nocnymi mrozami jesień przyniosła przede wszystkim krótkie dni, co towarzysze Venory odczuwali najbardziej.
-Niebawem zapadnie zmrok. Musimy rozbić obóz…- oznajmił Gustav zerkając na północ w kierunku górskich szczytów, które w tej części pasma były i tak najmniejsze. Na południe rozciągało się piękne wybrzeże Smoczego Morza, pełne dzikich plaż i pnących się ku niebiosom zielonych wyżyn.
-W górach lepiej będzie nie rozpalać ognia, ale tu jesteśmy w miarę bezpieczni, więc proponuję się nazbierać drwa i rozpalić- odezwała się Anger, schodząc ze swego konia.


Venora rozejrzała się wkoło, a następnie zeskoczyła z grzbietu czarnego wierzchowca. Młot zarżał i szturchnął rycerkę głową, a ta odruchowo już zaczęła go głaskać po łbie.
- Wystarczy mi cztery godziny snu i w ciemności dobrze widzę, więc wezmę drugą wartę, jak już będzie czarna noc. Dundeinie weźmiesz pierwszą? - zaproponowała paladynka. - Anger, Agness, zajmiecie się ogniskiem? Ja zajmę się końmi - dodała.
-Podzielimy warty na trzy. To interesujące, że wystarczają ci tylko cztery godziny snu, ale twój kompan pewnie z chęcią pospałby dłużej…- wtrącił się Gustav. Był szorstkim i prostym człowiekiem, lecz tacy już byli ludzie z Północy. Mężczyzna miał szerokie bary i zadbaną brodę, a w jego piwnych oczach kryła się długa i zawiła historia.
Kapłan Tempusa odłożył na bok swój bojowy młot i tarczę, po czym jak gdyby nigdy nic wręczył uzdy swego wierzchowca Venorze. Na jej nieco zmieszane spojrzenie tylko wzruszył ramionami -Przecież mówiłaś, że zajmiesz się końmi?- dopytał by się upewnić.
-Bracie, bądźże trochę milszy…- zrugała go Anger.
-Czyżbym cię uraził?- spytał pochylając głowę bliżej rycerki.
Panna Oakenfold pokręciła głową.
- Nie ma problemu - odparła i przejęła od mężczyzny wodze. Jedynie Młot wyprostował się, jakby nie podobało mu się, że ktoś nieznajomy zbliżył się do jego pani.
Venora odeszła trochę od miejsca gdzie miało być rozpalone ognisko i tam zabrała się za rozsiodłanie koni, zaczynając od swojego wierzchowca. Zwierzęta były spokojne, a nawet gdy któreś zaczynało się wiercić, to wystarczyło jedno tupnięcie Młota by się uspokajały. Paladynka pomyślała sobie, że jej rumak poczuwał się do bycia przywódcą tego całkiem już sporego stada.
-Tutaj mgła nie powinna nas niepokoić.- Anger przyglądała się górom, podobnie jak jej brat. Robili wrażenie, jakby spotkanie z gigantami naprawdę było dla nich silnym przeżyciem.
-Trzeba się zastanowić jak ich rozdzielić. Kiedy będą w grupie, nie podołamy im- dodała po krótkiej chwili.
-Ciekawe ilu ich w ogóle będzie...- Agness wzruszyła ramionami.

-Ilu by ich nie było, zetniemy łby każdego! Nienawidzę gigantów, tfu!- wtrącił się krasnolud, spluwając pod nogi.
- Mój przełożony powiedział mi kilka słów o gigantach mgielnych - odezwała się Venora, nie przerywając swojej czynności. - Grupy łupieżcze liczą do pięciu sztuk, czasem nawet może im towarzyszyć gigant chmurowy, atakują z ukrycia, obrzucając przeciwnika głazami... - rozpięła ostatnie mocowanie siodła i zrzuciła je na ziemię z grzbietu Młota. - Mówi się, że wywołują mgłę, ale to nie prawda. One tylko z niej korzystają by się ukrywać, bo ich mlecznobiała skóra daje im wrodzoną zdolność wtapiania się w mgłę - po tych słowach zabrała się za siodło Kamy. - Mierzą siedem metrów i nie noszą pancerzy. To akurat dla nas dobra wiadomość - skomentowała i poklepała po łbie klacz za to, że grzecznie stała gdy zdejmowała z niej sprzęt. - Gorzej z gigantami chmurowymi. Te potrafią lewitować i magią roztaczać mgłę - skrzywiła się pod nosem. - Są za to mniejsze, "raptem" pięciometrowe - mówiąc to przeszła do ostatniego ze swoich koni. Bułat nieco się boczył, ale Młot prychnięciem szybko przywołał go do porządku. - Raz walczyłam z gigantem innym razem byłam w poselstwie w enklawie wzgórzowych gigantów. Obie sytuacje dobrze się skończyły - wspomniało jej się i od razu poczuła się winna, że nie zdążyła odwiedzić brata w siedzibie Purpurowych Smoków. Kiedy skończyła z Kasztankiem, zabrała się za konie nowych towarzyszy.
-Proszę, proszę. Odrobiła lekcje- rzekł z dumą Dundein, uśmiechając się pod nosem.
-Jeśli jakoś skupicie ich uwagę, lub odciągniecie od obozowiska, zatruję ich zapasy wody- zaproponowała bez ogródek Agness. Nie krępowała się z taką opcją, wszak trucizny są domeną kobiet.
Venora zgromiła wzrokiem koleżankę.
- Mało ci trucia? - odezwała się zgryźliwie panna Oakenfold. Jakby nie patrzeć ich znajomość zaczęła się od chęci zatrucia świętej dla Ilmaterytów studni. - I nie mów mi, że wzięłaś ze sobą truciznę?! - żachnęła się dopiero po chwili i natychmiast odwróciła w kierunku ex kultystki.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 13-01-2018, 13:18   #459
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Agness wzruszyła ramionami, jakby nie widziała w tym zupełnie nic złego.
-To chyba mądrzejsze, niż walczyć z stadem gigantów?- miała poważną minę i nie zapowiadało się na to, że ktoś ją przekona do zmiany zdania.
- Ja do tego ręki nie przyłożę. Używanie trucizn jest podłe - nie dawała za wygraną Venora.
-Czyli wolisz z nimi walczyć i narażać każdego tutaj na ból, a może nawet śmierć?- uniosła brew.
Panna Oakenfold wbiła gniewne spojrzenie w twarz Agness, gorączkowo szukając argumentów na poparcie swojego zdania. Lecz ex kultystka znała jej największą słabość, czyli troskę o towarzyszy.
- Nie, nie wolę... - Venora zagryzła zęby i odwróciła się na pięcie, wracając do swojego zajęcia.
-Czyli co?- zrobiła krok w kierunku paladynki. -Będziesz mi marudzić, czy pozwolisz się przekonać?- spojrzała na nią, jak na młodszą siostrę.
- Nie podoba mi się ten pomysł - fuknęła Venora, która nagle bardzo mocno zaangażowała się w siłowanie z zapięciem siodła wierzchowca Gustava. - Nie pochwalę go. Zrobisz jak uważasz - dodała wymijająco.

-A żebyś wiedziała, że zrobię. A ty powinnaś mi za to podziękować!- odparła w podobnym tonie exkultystka. Agness odwróciła się na pięcie i skierowała kroki w kierunku wysuszonego pnia, nieopodal obozu.
Venora prychnęła, zła na siebie, że nie ma kontrargumentu a przede wszystkim nie ma lepszego pomysłu, który byłby choćby pododnie skuteczny co i bezpieczny dla drużyny. Paladynka choć brzydziła się użycia trucizny to ostatnie przeżycia mocno odcisnęły się na niej i ostatnie czego by chciała to patrzeć jak jej towarzysze odnoszą śmierć. Duma, czy cholera wie co to było, nie pozwalały rycerce przyznać wprost, że plan Agness jest dobry.
- Dundeinie, przygotuj czary wzmacniające. I dużo leczenia - odezwała się do krasnoluda, usilnie chcąc zmienić temat.
-Nie!- zaprotestowała Agness. -Potrzebujemy psalmu wzmacniającego krzepę i wytrzymałość. Ja jestem w stanie sprawić, że zniknę. Ale najpierw będę musiała znać miejsce obozu gigantów i pozbędę się tego żelastwa- przedstawiła swój plan bez owijania w bawełnę.
-To ich nie zabije. Giganci są zbyt wielcy. Ale na pewno ich to osłabi. My wtedy musimy natrzeć wsparci twoją magią!- mówiła, jakby stawiała warunki.

-Znam psalmy wspomagające.- wtrąciła się Anger.
-Świetnie. Ty jesteś mieczem tej grupy. To ty z nas wszystkich jesteś najlepszym szermierzem- zwróciła się do Venory ignorując jej naburmuszoną minę.
- Będę mogła użyć dwóch czarów, które zamienią miecze w ostrza zguby. Czyli akurat dla mnie i dla Anger - odpowiedziała paladynka, powoli opanowując niezadowolenie. - Moja tarcza zapewni mi ochronę przed złem - dodała bo choć dla jej towarzyszy było to oczywiste, to Gustav i jego siostra nie znali właściwości Bastionu Rycerza. - A jeśli mnie pamięć nie myli, to w zwojach masz taki o przyzwaniu jakiegoś dużego potwora - zwróciła te słowa do kapłana Moradina.
Krasnolud skinął tylko głową.
-Jutro rano rzucę okiem na te zwoje- odpowiedział.
-Czyli jakiś plan już mamy…- zauważył Gustav w końcu zabierając głos. -Dobrze. Teraz czas na odpoczynek.- dodał.
- Jak chcesz to mogę wyczarować ci światło i teraz sobie spojrzysz w nie - zaproponowała Venora i zaraz się zasępiła. Nie pochwaliła się tym jeszcze towarzyszom, bo okoliczności dowiedzenia się o tym, że to potrafi były... tragiczne.

-Poradzę sobie. My krasnoludy słyniemy z niesamowitego wzroku.- odparł Dundein. -Ponoć nawet lepszego od elfów…- nie omieszkał podkreślić.
- Tak to na pewno - Venora pokręciła głową nie wierząc, że krasnolud potrafi każdą wypowiedź zakończyć w sposób udowadniający jak elfy są gorszą rasą. To było w pewien dziwny sposób zabawne. W międzyczasie ostatni koń również został oswobodzony z wszystkiego co teraz było zbędne na jego grzbiecie. - Czyli co, w końcu z wartami? Ja jak się położę spać teraz to akurat po zmierzchu mogę wartować do samego świtu
-Pilnujemy ja, ty i krasnolud- odpowiedział Gustav. -Ja mogę ostatni. Pomodlę się o błogosławieństwa do świtu.- zaproponował.
- Przecież nie widzisz w nocy, a ja dodatkowo wyczuwam złe istoty na odległość - Venora zwróciła uwagę na to, dlaczego nalega na nocne czuwanie.
-No tak nie widzę w nocy, a wyobraź sobie, że obozowałem pod gołym niebem tysiące razy- odpowiedział krótko i na temat przywdziewając zawadiacki uśmieszek.

~***~

Niedługo później obozowisko grupki było już przygotowane. Na trawiastej polance nie mieli schronienia przed wiatrem, ale miejsce zdawało się być bezpieczne i wolne od drapieżnych zwierząt, czy potworów. Noc minęła spokojnie, choć spanie w objęciach tak silnego mrozu mogło zwyczajnie doprowadzić do pogorszenia stanu zdrowia, a to w trakcie tak niebezpiecznej wyprawy mogło mieć katastrofalne skutki. Gustav zbudził towarzyszy przed świtem, tuż po tym jak skończył się modlić. Mężczyzna dorzucił ostatnie kawałki drewna do dogasających płomieni, ale były one za małe by ogrzać przestrzeń zajmowaną przez wszystkich podróżników.
-Ale mi zmarzło dupsko…- Dundein przetarł twarz dłonią.
-Trzeba się było przytulić…- odparła mu Agness, z tak poważną miną, że trudno było stwierdzić czy mówi poważnie czy nie. Zanim pozostali przygotowali się do drogi Gustav przygotował wierzchowce. Jedynie Młota pozostawił Venorze, gdyż rumak nie bardzo chciał poddać się wielkiemu wojowi z Północy. W międzyczasie Anger usmażyła na patelni nad żarem dogasającego ogniska, kawałki boczku, które podała z sucharami towarzyszom.

-Ruszamy na północ w kierunku gór. Znajduje się tam stara ścieżka prowadząca mniej więcej w rewiry, gdzie spotkaliśmy gigantów. Za mną- polecił sługa Tempusa, po czym pognał konia w wytyczoną przed chwilą stronę. Widoki były bardzo majestatyczne i piękne. Nawet Dundein skomentował kilka razy uroki niezamieszkałych terenów Cormyru. Do ścieżki dotarli po dwóch godzinach trudnej i męczącej dla koni jazdy. Teraz znajdowali się już dość wysoko, skąd doskonale było widać rozciągające się na południu morze, oraz dość wielką i dziką zatokę. Pogoda tego dnia zdawała się oszczędzać Venorę i jej kompanię. Niebo było niemal bezchmurne, a ciepły wiatr z południa przeganiał chłodne masy powietrza docierające znad pustyni Anauroch.
-Jest nasza ścieżka.- Anger wskazała palcem.
-Teraz to już tylko prosta droga.- wyjaśnił Gustav. -Idziemu aż na zachodzie ujrzycie niewielką dolinę między wzniesieniami.- poinstruował towarzyszy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 15-01-2018, 19:46   #460
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Pogoda nam sprzyja. Jeśli się utrzyma to mgły nie będzie - odezwała się Venora. - A jak się pojawi mimo to, to będzie znak, że jakiś gigant chmurowy się napatoczył - jej spojrzenie spoczęło na jadącej nieco przed nią Agness. Wciąż nie podobał jej się plan, ale nadal nic lepszego sama nie wymyśliła. Cały czas paladynka skupiała się na pozytywnych efektach rozwiązania ex kapłanki. Na negocjacje nie miała co liczyć, bo po pierwsze kapłani Tempusa się na to nie zgodzą, a po drugie Venora nie miała argumentów, którymi, wzorem Okhe, mogłaby przekonać gigantów do nie napadania na podróżników. Niby Krispin wspominał, że istoty te łase były na srebro w każdej postaci, ale przekupstwo marnie wychodziło jeśli chodziło o efekt długofalowy. Pozbycie się tych olbrzymów-bandytów na dobre dawało bezpieczeństwo na szlaku.
Jeszcze przed południem udało im się dotrzeć do miejsca, o którym wspominał Gustav. Sytuacja nieco się skomplikowała, kiedy zza skał dostrzegli parę gigantów pilnujących doliny, przez którą przebiegała dalsza droga śmiałków.


-Parka…- skomentował Dundein przyglądając się wielkoludom. Gigant miał na sobie niedźwiedzie futra, pozszywane bardzo prowizorycznie. U jego boku spoczywała ogromna maczuga, którą bez problemu mógłby zmiażdżyć kilka razy mniejszego od siebie człowieka. Gigantka miała na sobie jedynie przepaskę na biodrach, ale nie wyglądała nawet na giganta lodowego. Była znacznie niższa od swego towarzysza, ale i tak dwa razy wyższa od Gustava. W ręku trzymała długą gałąź przypominającą szamański kij. Giganci rozprawiali o czymś żywiołowo, siedząc na sporej stercie głazów o podobnych rozmiarach.


-No to nieźle. Przygotowali się na czyjeś przybycie.- skomentował Dundein.
-Nasze?- spytała Agness.
-Wątpię- głos zabrała kapłanka Tempusa. -Raczej nie spodziewają się zemsty za zabicie kilku ludzi…- dodała.
-I co teraz robimy? Nie dam rady ich otruć. Musimy ich obejść…- Agness spojrzała pytająco na Venorę.
-Albo pokonać- Gustav sięgnął ręką po młot.
-Ha! I to jest myśl!- zakrzyknął Moradinita.
- Albo możemy się skryć i zobaczyć na kogo czekają - dodała swoje zdanie paladynka Helma.
-Tydzień? Dwa? Ile dni chcesz tu czatować? Ruszajmy nocą. Jeden pewnie będzie spał, więc zaskoczenie zwiększy nasze szanse!- krasnolud zacisnął dłoń w pięść ochoczo.
Venora zmarszczyła brwi.
- Też racja - zgodziła się z jego opinią co do czekania. - Popieram że trzeba ich zabić, bo inaczej będziemy mieli zagrożenie, że zaatakują nas od tyłu. A można by spróbować ich obejść, ale z innego powodu... Nocą mogłoby się to udać… Mnie nikt nigdy nie bierze na poważnie, więc mogłaby zająć ich od frontu jako zagubiony wędrowiec, a wtedy wy zajdziecie ich od flanki i razem zaatakujemy - zaproponowała spoglądając po wszystkich. - Kiedyś stado gnolli z katakumb tak załatwiłam, że wyzwałam na pojedynek herszta, a po pokonaniu go moi podwładni wyszli z ukrycia i wykończyli resztę. Może tą dwójkę dałoby się podobnie załatwić?
-Co masz konkretnie na myśli? - spytał Dundein. - Atakujemy nocą? - krasnolud chciał się upewnić.
- Jeśli udałoby się znaleźć sposób na obejście straży dookoła to nocą moglibyśmy zrobić tak, że ja pójdę ścieżką i zajmę ich rozmową. Wątpię, że rzucą się na pojedynczego jeźdźca tylko na sam jego widok, są na straży, nudzą się to i dla rozrywki zaczną rozmowę. Wtedy wy ich oflankujecie, uniemożliwiając im ucieczkę do obozu i ostrzeżenie pozostałych. Wspólnymi siłami ich pokonamy - Venora wyjaśniła dokładnie co jej po głowie chodziło.
-Zagadywać? Ale po co marnować okazję do zaskoczenia. Zaatakujmy, kiedy będą odpoczywać. Jeden śpi, drugi dostaje bęcki, a potem zajmujemy się tym pierwszym, czy to nie dobry plan?- krasnolud nie mógł się nadziwić propozycji Venory.
- Można i bez kombinowania - wzruszyła ramionami Venora i spojrzała na pozostałych. - Wy to pewnie byście nawet konną szarżą ruszyli choćby teraz? - powiedziała do Gustava i Anger.
-Nie narażałabym swego wiernego kompana!- zaprotestowała wojowniczka.
-Koń jak koń! Stać cię by zakupić nowego…- Gustav nieco zmienił temat swoim komentarzem, na co siostra odpowiedziała mu tylko nerwowym fuknięciem.
- Zróbmy jak mówi Dundein - westchnęła panna Oakenfold, która po ostatnich wydarzeniach z łupieżcami umysłów, nie czuła się na siłach by upierać się na swoim planie.
-Dobrze. Trzeba znaleźć dogodne miejsce, gdzie przeczekamy do zmierzchu- przytaknął Gustav.
- Może tam? - Venora wskazała ręką zagajnik, w którym co prawda byłoby im ciasno, ale wszyscy by się zmieścili.
-Za blisko.- zaoponował krasnolud, który prawdopodobnie miał największą wiedzę na temat gigantów. -Powinniśmy oddalić się conajmniej milę stąd.- wyjaśnił.
- Więc tak zróbmy - paladynka skinęła mu głową. - Prowadź

~***~

Niedługo później grupa pod przewodnictwem Dundeina znalazła niewielki jar, pomiędzy kilku metrowymi skałami, gdzie byli chronieni przed lodowatym wiatrem.
-Więc chcesz ich po prostu potruć?- Anger niespodziewanie zagaiła do ex kultystki. Agness wzruszyła ramionami, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Taki jest plan. Choć ciągle jestem otwarta na lepsze pomysły- posłała Venorze zadziorne spojrzenie.
Rycerka gniewnie zmrużyła oczy.
- Nie, nadal nie mam nic lepszego - westchnęła Venora i odwróciła spojrzenie od Agness. -Akcent zdradza was, że nie jesteście stąd. Co sprowadziło w te strony? Zemsta? - zapytała Anger, by uniknąć drażliwego tematu sposobu rozprawiania się z gigantami.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 15-01-2018 o 19:56.
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172