Znowu jakieś beznadziejne zadanie. Ta wojna powoli zaczynała go nużyć. Gdzie te szlachetne bitwy, spotkanie się z przeciwnikiem oko w oko, zgrzyt stali i okrzyki rannych? Brakowało mu tych słynnych epickich potyczek dobra i zła. Na razie mieli ciągłe podchody niegodne mężczyzny. Liczył, że renoma tego miejsca go nie zawiedzie i zatopi ostrze w co najmniej jednym demonie.
-
Nie powinniśmy tutaj tak stać - zwrócił się do Olafa. -
Jesteśmy wystawieni z jedynym źródłem światła w tych ruinach. Zwracamy na siebie uwagę jak gołodupa elfka na polu. Zbierajmy się czym prędzej. Ryfui widzisz coś?
__________________
you will never walk alone