13-01-2018, 08:20
|
#230 |
Markiz de Szatie | Wysłuchał wypowiedzi Jacoba, bez widocznego śladu rozdrażnienia. Uodpornił się na słowotok historyka albo starannie maskował emocje, biorąc przykład z Delegata. Con zaburczał metalicznie z dezaprobatą, lecz Arcon ruchem ręki uciszył konstrukt. Cóż... nawet maszyna miała dość drużynowego gaduły. - Panie Cooper... nie rozkazałem atakować Black Cross i Barnesów, poleciłem jedynie przygotować uzbrojenie, byśmy mogli zareagować w miarę rozwoju sytuacji. A ta będzie dynamiczna i nie trzeba być geniuszem, by to stwierdzić... Frakcje dotąd nie odkryły swoich kart, oczywistym jest, że nie zamierzamy teraz atakować, wychodząc przed szereg i narażając się na zabójczy odwet. Wyczekamy do odpowiedniej chwili, aby wpłynąć na bitwę lub zaprowadzić porządek na pobojowisku. - zrobił krótką pauzę. - Cieszy mnie pana bezinteresowne i szczere - podkreślił słowa zauważalnym akcentem - pragnienie ochrony rodu La Croix. Jestem ich rodowym lurkerem, gdyby pan nie pamiętał... Wiąże mnie z nimi nie kontrakt, a wręcz ośmielę się rzec uczucia takie jak: honor, przyjaźń i szacunek. - z admiracją spojrzał na Richarda. - Nie narażę też pochopnie nikogo z załogi na niebezpieczeństwo. - powiódł po zgromadzonych na mostku. - Teraz zaś jako kapitan z nadzieją oddaje panu głos, by oczarował on tych, co znajdują się po drugiej stronie głośnika...
Ostatnio edytowane przez Deszatie : 13-01-2018 o 08:30.
|
| |