Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2018, 13:18   #459
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Agness wzruszyła ramionami, jakby nie widziała w tym zupełnie nic złego.
-To chyba mądrzejsze, niż walczyć z stadem gigantów?- miała poważną minę i nie zapowiadało się na to, że ktoś ją przekona do zmiany zdania.
- Ja do tego ręki nie przyłożę. Używanie trucizn jest podłe - nie dawała za wygraną Venora.
-Czyli wolisz z nimi walczyć i narażać każdego tutaj na ból, a może nawet śmierć?- uniosła brew.
Panna Oakenfold wbiła gniewne spojrzenie w twarz Agness, gorączkowo szukając argumentów na poparcie swojego zdania. Lecz ex kultystka znała jej największą słabość, czyli troskę o towarzyszy.
- Nie, nie wolę... - Venora zagryzła zęby i odwróciła się na pięcie, wracając do swojego zajęcia.
-Czyli co?- zrobiła krok w kierunku paladynki. -Będziesz mi marudzić, czy pozwolisz się przekonać?- spojrzała na nią, jak na młodszą siostrę.
- Nie podoba mi się ten pomysł - fuknęła Venora, która nagle bardzo mocno zaangażowała się w siłowanie z zapięciem siodła wierzchowca Gustava. - Nie pochwalę go. Zrobisz jak uważasz - dodała wymijająco.

-A żebyś wiedziała, że zrobię. A ty powinnaś mi za to podziękować!- odparła w podobnym tonie exkultystka. Agness odwróciła się na pięcie i skierowała kroki w kierunku wysuszonego pnia, nieopodal obozu.
Venora prychnęła, zła na siebie, że nie ma kontrargumentu a przede wszystkim nie ma lepszego pomysłu, który byłby choćby pododnie skuteczny co i bezpieczny dla drużyny. Paladynka choć brzydziła się użycia trucizny to ostatnie przeżycia mocno odcisnęły się na niej i ostatnie czego by chciała to patrzeć jak jej towarzysze odnoszą śmierć. Duma, czy cholera wie co to było, nie pozwalały rycerce przyznać wprost, że plan Agness jest dobry.
- Dundeinie, przygotuj czary wzmacniające. I dużo leczenia - odezwała się do krasnoluda, usilnie chcąc zmienić temat.
-Nie!- zaprotestowała Agness. -Potrzebujemy psalmu wzmacniającego krzepę i wytrzymałość. Ja jestem w stanie sprawić, że zniknę. Ale najpierw będę musiała znać miejsce obozu gigantów i pozbędę się tego żelastwa- przedstawiła swój plan bez owijania w bawełnę.
-To ich nie zabije. Giganci są zbyt wielcy. Ale na pewno ich to osłabi. My wtedy musimy natrzeć wsparci twoją magią!- mówiła, jakby stawiała warunki.

-Znam psalmy wspomagające.- wtrąciła się Anger.
-Świetnie. Ty jesteś mieczem tej grupy. To ty z nas wszystkich jesteś najlepszym szermierzem- zwróciła się do Venory ignorując jej naburmuszoną minę.
- Będę mogła użyć dwóch czarów, które zamienią miecze w ostrza zguby. Czyli akurat dla mnie i dla Anger - odpowiedziała paladynka, powoli opanowując niezadowolenie. - Moja tarcza zapewni mi ochronę przed złem - dodała bo choć dla jej towarzyszy było to oczywiste, to Gustav i jego siostra nie znali właściwości Bastionu Rycerza. - A jeśli mnie pamięć nie myli, to w zwojach masz taki o przyzwaniu jakiegoś dużego potwora - zwróciła te słowa do kapłana Moradina.
Krasnolud skinął tylko głową.
-Jutro rano rzucę okiem na te zwoje- odpowiedział.
-Czyli jakiś plan już mamy…- zauważył Gustav w końcu zabierając głos. -Dobrze. Teraz czas na odpoczynek.- dodał.
- Jak chcesz to mogę wyczarować ci światło i teraz sobie spojrzysz w nie - zaproponowała Venora i zaraz się zasępiła. Nie pochwaliła się tym jeszcze towarzyszom, bo okoliczności dowiedzenia się o tym, że to potrafi były... tragiczne.

-Poradzę sobie. My krasnoludy słyniemy z niesamowitego wzroku.- odparł Dundein. -Ponoć nawet lepszego od elfów…- nie omieszkał podkreślić.
- Tak to na pewno - Venora pokręciła głową nie wierząc, że krasnolud potrafi każdą wypowiedź zakończyć w sposób udowadniający jak elfy są gorszą rasą. To było w pewien dziwny sposób zabawne. W międzyczasie ostatni koń również został oswobodzony z wszystkiego co teraz było zbędne na jego grzbiecie. - Czyli co, w końcu z wartami? Ja jak się położę spać teraz to akurat po zmierzchu mogę wartować do samego świtu
-Pilnujemy ja, ty i krasnolud- odpowiedział Gustav. -Ja mogę ostatni. Pomodlę się o błogosławieństwa do świtu.- zaproponował.
- Przecież nie widzisz w nocy, a ja dodatkowo wyczuwam złe istoty na odległość - Venora zwróciła uwagę na to, dlaczego nalega na nocne czuwanie.
-No tak nie widzę w nocy, a wyobraź sobie, że obozowałem pod gołym niebem tysiące razy- odpowiedział krótko i na temat przywdziewając zawadiacki uśmieszek.

~***~

Niedługo później obozowisko grupki było już przygotowane. Na trawiastej polance nie mieli schronienia przed wiatrem, ale miejsce zdawało się być bezpieczne i wolne od drapieżnych zwierząt, czy potworów. Noc minęła spokojnie, choć spanie w objęciach tak silnego mrozu mogło zwyczajnie doprowadzić do pogorszenia stanu zdrowia, a to w trakcie tak niebezpiecznej wyprawy mogło mieć katastrofalne skutki. Gustav zbudził towarzyszy przed świtem, tuż po tym jak skończył się modlić. Mężczyzna dorzucił ostatnie kawałki drewna do dogasających płomieni, ale były one za małe by ogrzać przestrzeń zajmowaną przez wszystkich podróżników.
-Ale mi zmarzło dupsko…- Dundein przetarł twarz dłonią.
-Trzeba się było przytulić…- odparła mu Agness, z tak poważną miną, że trudno było stwierdzić czy mówi poważnie czy nie. Zanim pozostali przygotowali się do drogi Gustav przygotował wierzchowce. Jedynie Młota pozostawił Venorze, gdyż rumak nie bardzo chciał poddać się wielkiemu wojowi z Północy. W międzyczasie Anger usmażyła na patelni nad żarem dogasającego ogniska, kawałki boczku, które podała z sucharami towarzyszom.

-Ruszamy na północ w kierunku gór. Znajduje się tam stara ścieżka prowadząca mniej więcej w rewiry, gdzie spotkaliśmy gigantów. Za mną- polecił sługa Tempusa, po czym pognał konia w wytyczoną przed chwilą stronę. Widoki były bardzo majestatyczne i piękne. Nawet Dundein skomentował kilka razy uroki niezamieszkałych terenów Cormyru. Do ścieżki dotarli po dwóch godzinach trudnej i męczącej dla koni jazdy. Teraz znajdowali się już dość wysoko, skąd doskonale było widać rozciągające się na południu morze, oraz dość wielką i dziką zatokę. Pogoda tego dnia zdawała się oszczędzać Venorę i jej kompanię. Niebo było niemal bezchmurne, a ciepły wiatr z południa przeganiał chłodne masy powietrza docierające znad pustyni Anauroch.
-Jest nasza ścieżka.- Anger wskazała palcem.
-Teraz to już tylko prosta droga.- wyjaśnił Gustav. -Idziemu aż na zachodzie ujrzycie niewielką dolinę między wzniesieniami.- poinstruował towarzyszy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline