Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2018, 00:15   #325
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Christmas Special - część trzynasta i ostatnia

Harper zaśmiała się.
- Nie ma za co. Widzimy sie wszyscy na śniadaniu, tym razem u mnie. Znajdziecie drogę, mieszkam niedaleko - zażartowała do wszystkich na pożegnanie.
Nagle zrobiło się pusto, kiedy wyszli na zewnątrz.
Miranda podeszła do okna i spoglądała na uczestników kolacji gramolących się do samochodu detektywów IBPI. Jeremy dołączył do dziewczyny i objął ją ramieniem.
- Dziwny dzień - mruknął.
- Dziwny rok - odparła Miranda.
Alice popatrzyła na nich. Następnie zerknęła na stół po kolacji, po czym pomyślała o naczyniach w kuchni.
- Posprzątamy po świętach jutro. Jest już późno i zostawię was samych. Powinniśmy wszyscy wypocząć, bo jutro śniadanie. Bądźcie grzeczni i nie wychodźcie z budynku, jak coś, zapukajcie do mnie - powiedziała pogodnie.
- Wesołych świąt - powiedziała, po czym ruszyła do wyjścia i do siebie. Wyjęła telefon i zaczęła pisać.

Cytat:
Napisał ”Alice”
Do: Chris
Skończyliśmy, nawet nie uwierzysz co się działo… Nadal Yuki nie śpi?
Otworzyła drzwi do swojego mieszkania i weszła do środka, by ruszyć do sypialni. Przebrała się w czysty, luźny sweter i spodnie, po czym odpaliła laptopa.
Mężczyzna jej nie odpisał. Zapewne znaczyło to, że przyjęcie w Reykjaviku nie dobiegło końca. Lub też leżał gdzieś kompletnie spity i nawet nie śnił o wiadomości od Alice. Ekran laptopa załadował się wraz ze wszystkimi ikonkami.
Było tak spokojnie w zaciszu własnego mieszkania. Bez ludzkich głosów, śmiechów, krzyków. Zupełnie jak gdyby Alice znalazła się w kompletnie innym wymiarze. Aż trudno było uwierzyć w nieprawdopodobne wydarzenia tego wieczoru.
Śpiewaczka zaczęła przeglądać sobie strony internetowe w sieci. A to związane z zakupami i odzieżą, a to na aranżacjach wystroju w sypialni. Koniec końców skończyła na yt, słuchając piosenek. Odprężyła się, siadając oparta o poduszki i obserwowała jak za oknem padał śnieg. Czy powinna czekać na wiadomość od Chrisa, czy może powinna się położyć? Postanowiła jednak, że wstanie i zabierze się za poukładanie rzeczy na śniadanie w lodówce. Położyła telefon na blacie i zaczęła wybierać co będą jutro jedli.
Wiadomość w dalszym ciągu nie przychodziła. Nie znaczyło to jednak, że Yuki nie chciała z nią rozmawiać. Zawsze mogła spróbować skontaktować się z nią przez Skype’a, lub napisać do niej bezpośrednio wiadomość. Nie musiała polegać na Bonesie, jako mediatorze. Mężczyzna wydawał się przecież niedostępny.
Alice skończyła ukladać wszystko w lodówce, po czym wróciła na łóżko i do komputera, zabierając ze sobą telefon. Odpaliła skype i spróbowała napisać do Yuki

Cytat:
Od: Red.Siren
Do: Awesome.Snow

Hej Yuki, jesteś może?
Przez kilka sekund nic nie działo się, ale wtem Alice spostrzegła, że użytkownik stał się dostępny. Japonka musiała otrzymać wiadomość i przeczytać ją. Wnet ekran poinformował Alice, że Yuki chce nawiązać z nią połączenie.
Jak zawsze, Harper podskoczyła na dźwięk połączenia skype. Podpięła słuchawki z mikrofonem i założyła je na głowę, klikając zielone ‘Odbierz’, zaraz kliknęła też włączenie kamerki w laptopie. Wyglądała na zdecydowanie zmęczoną, ale zadowoloną
- Cześć Yuki - powitała kobietę z przepraszającym uśmiechem.
- A-alice? - usłyszała nieco łamiący się głos kobiety.
Ekran monitora Alice ukazał Japonkę obwiązaną bandażami. Leżała na kozetce i wyglądała, jak gdyby była na skraju śmierci. Opatrunki pokrywał głowę kobiety tak, że jedynie nieliczne pasemka czarnych włosów wystawały na zewnątrz. Wyglądała na jeszcze bledszą niż zazwyczaj, jednak uśmiechała się. Miała na sobie makijaż, choć zapewne to nie ona go wykonała. W tle dźwięczała muzyka świąteczna.
Alice zmartwiła się jej stanem, ale nie dała nic po sobie poznać
- No witaj! Wesołych świąt! Pomyślałam, że sprawdzę, czy zdołam się do ciebie dobić, Bones nie reagował jak pisałam - powiedziała pogodnie i usiadła skrzyżnie przed ekranem laptopa obserwując Yuki. W tle nad jej głowa połyskiwały delikatnie lampki zawieszone od kinkietu do lustra po prawej i do okna po lewej.
- Bo poszedł z innymi wykąpać się w lagunie - odparła Yuki. - Nie chcieli zostawiać mnie samej, ale namówiłam ich. To jak być w Paryżu i nie widzieć Wieży Eiffle’a. Opierali się, ale pogroziłam im, że połamię im wszystkie kości… to znaczy, jak już wydobrzeję - zakasłała z uśmiechem. - Jak tam święta? Christopher wspomniał, że nie mogłaś przyjść, bo zajmujesz się staruszką. To miło z twojej strony - rzekła.
Harper przechyliła głowę
- Kąpiel w lagunie w wigilię… I święta tracą cały klimat - zaśmiała się cicho
- Nawet sobie nie wyobrażasz… posłuchaj… - Alice zaczęła opowiadać jej calutki dzień, ze szczegółami, aż do samego końca….
- O Boże… - westchnęła Hao. - Kąpiel w lagunie to przy tym nic. Twoje święta straciły klimat znacznie bardziej niż moje - westchnęła. - Choć w sumie… może niekoniecznie. Wszystko dobrze się skończyło. A nawet jest lepiej, niż było na początku. Mam na myśli rozwiązanie problemu Mirandy, dziewczynki i jej matki… a poza tym Penelope spotkała się z wnukiem, a Jeremy spotkał jakąś kobietę, na której mu, zdaje się, zależy. Naprawdę pięknie. Ten Święty Mikołaj to nawet dodał Wigilii trochę ostrości… choć nie wątpię, że wolałabyś, aby nie pojawił się - zaśmiała się, co przerodziło się w jęk bólu. Ten jednak Yuki szybko urwała. Nie chciała, aby Harper zamartwiała się nią.
Alice kiwnęła głową.
- Tak, niestety z tytułu tego wszystkiego, musiałam zrezygnować z przybycia… No i tych kąpieli w lagunie… mmm… - zażartowała, bo oczywistym było, że najchętniej uściskałaby Yuki, zmartwiona i tak już jej stanem.
- Widzisz, Alice, technologia jest okropna i tak dalej, wyzyskuje nas i ciągle kontroluje… tak mówią… ale czasami przydaje się. Dzięki niej jesteś tutaj teraz ze mną - Japonka uśmiechnęła się. - Dziękuję, że przypomniałaś sobie o mnie i znalazłaś czas, żeby do mnie zadzwonić. To naprawdę dużo znaczy.
Harper uśmiechnęła się do niej
- No cóż, ale opłatkiem się nie podzielimy. Ciekawe czy jak wsadzę go do cdromu to pójdzie mailem… - znów zażartowała, ale uśmiechnęła się do Yuki ciepło.
- Życzę ci mnóstwa zdrowia Yuki - powiedziała zaraz ciepłym tonem.
- Chętnie spędzę z tobą czas, póki ktoś do ciebie nie wróci, by znów porwać cię w szaleństwo wigilijnej imprezy - znów lekko zażartowała.
- U mnie w domu w ogóle nie obchodziło się wigilii - odparła Hao. - To kompletnie inna kultura. Oczywiście, była taka moda, w centrach handlowych, ulotkach świątecznych i tym podobne… jednak nie wyrosłam w tej tradycji. Dlatego, szczerze mówiąc, nie podchodzę do tego okresu aż tak emocjonalnie - zaczęła. - Jednak ciężko zaprzeczyć, że ma to swój urok. Zbliża ludzi - uśmiechnęła się. - Ale zmieniając temat… przepraszam za to bezwstydne plotkowanie… ale co uważasz o Mirandzie i Jeremym? Naprawdę mogą być razem?
Alice uniosła brew
- Właśnie są sami w dużym mieszkaniu, przystrojonym świątecznie. Po bardzo emocjonalnym doświadczeniu, które związało ich ze sobą, gdzie to ona pojednała go z babcią, a on uratował jej życie. Tak Yuki, myślę, że tak. Bo już bardziej się w jeden dzień, chyba z kimś zbliżyć nie można… - zrobiła pauzę
- Na metafizycznym poziomie - dodała prędko.
- Mam nadzieję, że masz rację - Japonka westchnęła. - Mi osobiście ciężko byłoby zaangażować się w relację z takim mężczyzną. Wspomniałaś, że wziął cię za prostytutkę? - żachnęła się. - Rzecz jasna, nie chcę złorzeczyć, ale… - zmarszczyła brwi, po czym pokręciła głową - A zresztą, bez znaczenia. Nie ma sensu rozmyślać nad tym. To i tak nie nasza sprawa.
Rudowłosa oparła się o poduszki wygodniej
- Liczę na to, że zmądrzał i wyciągnął naukę z dzisiejszego dnia. Zawsze będzie można mu pogrozić klątwą… Amorków, czy coś - obróciła powagę ponownie w mały żart i westchnęła
- A jak tam wasze przyjęcie? Mocno cię zaskoczyli? chris się spisał, pamiętam że kupił mnóstwo rzeczy do dekoracji - zmarszczyła lekko brwi wspominając jego zakupy.
- Tak! - kobieta prawie krzyknęła. - Nawet nic nie mów. Spałam sobie spokojnie, a oni zdołali to w tym czasie zorganizować. Nagle budzę się, otwieram oczy, a tu wokoło kolorowe światełka, gałązki… wpierw uznałam, że znalazłam się w jakimś innym miejscu i trochę przestraszyłam. No… ale jednak nie. Nie jestem płaczką, ale wzruszyło mnie to. Pojawiło się razem tuzin osób. A w ogóle nikogo nie spodziewałam się. Wiesz, jeszcze może na Sylwestra… to już byłoby bardziej rozsądne. Ale na wigilię? To taki świąteczny czas. Na samym początku trochę było mi głupio, bo jestem przykuta do tej kozetki. Ale potem zaczęli lać whiskey i atmosfera rozluźniła się. Zaczęliśmy nawet żartować z mojego tymczasowego kalectwa - zaśmiała się nieznacznie. - Na serio, nie wiem jak im się odwdzięczę. Trochę mi głupio, bo czuję dług wdzięczności.
Alice wysłuchała Yuki z lekkim uśmiechem. Rozumiała doskonale jej uczucia. Tak myślała, że świąteczna zabawa niespodzianka sprawi jej przyjemność. A ponoć gdy człowiek się uśmiecha i cieszy, tym szybciej zdrowieje
- Nie przejmuj się długiem wdzięczności Yuki. Może po prostu… O. Może po prostu zaproś wszystkich na Sylwestra? Wtedy spełni się twoje oczekiwanie, a będzie to formą wdzięczności. W końcu… Kąpiel w Nowy Rok w lagunie to dopiero musi być coś - po głowie Harper chodził już bowiem plan niespodzianka, że na kolejna imprezę zjawi się u niej osobiście, a Sylwester brzmi jak doskonała okazja.

No właśnie. Sylwester… co z tym Sylwestrem? Byłby na pewno świetny.

Kolejne święta też mogłyby być, jak i nowy Rok. Petersburg w blasku fajerwerków na pewno wyglądał majestatycznie.
Alice wzdrygnęła się, budząc.
Kark bolał ją od dziwnej pozycji, w jakiej ułożyła głowę podczas tego snu. Przeciągnęła się, przecierając oczy. Słyszała szum silników samolotu. Zerknęła na zegar elektroniczny… Powinna niedługo być na miejscu… Aalborg, Dania. Brutalna teraźniejszość. Zupełnie inne czasy, inne realia. Inne problemy, inni przyjaciele, odmienni wrogowie. Jednak łatwo było połapać się, który moment należał do wspomnień, a który do obecnych czasów. Kiedyś żyła, a jej serce biło samo z siebie. Teraz była chodzącym trupem. Nieumarłą chodzącą jedynie z łaski swojego największego wroga, będącego przy okazji boginią. Po policzku Alice poleciało kilka, zabłąkanych łez.
Stewardessa podeszła do śpiewaczki.
- Niedługo będziemy na miejscu - uśmiechnęła się. - Czy podać coś do picia? A może jest pani głodna?
Śpiewaczka otarla policzek i zerknęła na kobietę. Uśmiechnęła się
- Poproszę… Poproszę ciepłą herbatę - powiedziała spokojnym tonem i odwróciła od niej wzrok, spoglądając na chwilę za okno. Chmury zaczęły przerzedzać się. Zamiast nich pojawiły się połacie zieleni oraz infrastruktura pobliskiego miasta.
- Czarna, zielona, a może zwykła? - zapytała kobieta.
Alice nie odwróciła wzroku od okna
- Zieloną, bardzo proszę. Z cytryną - dodała cicho.
Wnet w dłoniach śpiewaczki pojawił się plastikowy kubek wypełniony parującym naparem. Ludzie zaczęli krzątać się, podniosły się głosy. Słychać było śmiech, a czuć podekscytowanie. Ktoś wracał do domu ze studiów, ktoś odwiedzał ukochanego, a jeszcze inna osoba chciała spotkać rodziców w domu spokojnej starości. Traf chciał, że aż cztery osoby nalegały na lot do Aalborg w tym samym czasie. Traf chciał, że Harper była najdziwniejszą z nich.
- Niedługo lądujemy - młoda dziewczyna odwróciła się do Alice.
Rudowłosa kiwnęła głową
- Tak. Szczerze powiedziawszy, nie często latam samolotami. Trochę się stresuję - przyznała. Zazwyczaj przecież używała teleportacji dzięki IBPI… A ostatnio fundatorem jej powietrznej podróży był Noel…
- Mój narzeczony również boi się wysokości - rzekła dziewczyna, Rosjanka. - Proszę się nie martwić. To normalne. Ale niepotrzebne. W końcu… mało prawdopodobne, żeby miała pani zginąć w trakcie lotu. Statystycznie więcej wypadków ma miejsce na drogach, niż w przestworzach.

Zaiste. Mogę potwierdzić.

Alice kiwnęła kobiecie głową z wdzięcznością, nic jednak nie odpowiadając na słowa Tuonetar. Zacisnęła tylko mocniej dłonie w pięści. Znów miała siły. Znów będzie jej się dawać we znaki… Znów może wywołać tamten ból. Harper skrzywiła się lekko i zamknęła oczy. Uznała bowiem, że nie może się załamać. Ma misję. Choćby po to, by zemścić się na bóstwach Tuoneli, miała zamiar doprowadzić ją do końca.
- Wszystko w porządku? - Rosjanka najwyraźniej posiadała cudowną empatię i odczytała uczucia Alice. Usiadła obok niej, choć samolot zniżał się i niedługo mieli go opuścić. Zdawało się, że chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego niepewnie poklepała Harper po grzbiecie ręki.
Rudowłosa doceniła to i nieco rozluźniła się. Przypomniało jej się też, jak Kirill mówił o tym, że nie może się poddać zemście, bo stanie się cieniem siebie. Kimś obcym…
Kirill.
Zabolało ją w duchu.
Ciekawe czy leciał już do Kairu?
Ciekawe czy o mnie myśli?
Błyskawicznie pokręciła głową, odganiając tę niesforną myśl. Nie wolno jej było. Nie po to go od siebie teraz odpychała. A jednak. Jednak serce ją zabolało i nie było to winą zimnej, zaciskającej się na nim dłoni.

Znowu w Helsinkach… Najlepiej gra się na własnym boisku, czyż nie? I nie martw się, mam w zanadrzu kilka kart. Zagram nimi i odpłacę się za Leę i Mikaelę. Ty wybrałaś wojnę. Ja wybrałam anihilację.

- Proszę przygotować się do lądowania - rozległ się dźwięk z głośników.
- Już niedługo będziemy na miejscu - Rosjanka ucieszyła się. - Do kogo pani leci?

Śpiewaczka milczała na słowa Tuonetar. Znów zacisnęła tylko mocniej dłoń, wciskając paznokcie w jej wewnętrzną część
- W sprawach biznesowych - powiedziała płynnym tonem, kłamiąc jak z nut.
- Rozumiem - odpowiedziała kobieta. - Ale proszę nie przejmować się pracą. To w końcu tylko praca. Życie ma wiele innych, ciekawszych odcieni - ćwierkała zakochana.
Tymczasem podwozie samolotu dotknęło podłoża. Zaczęli tracić pęd i hamować.
- Proszę przygotować się do opuszczenia samolotu - głośniki ponownie rozbrzmiały. - Dziękujemy za skorzystanie z naszych linii i zapraszamy ponownie.
Rosjanka niespodziewanie nachyliła się do Alice i ją mocno przytuliła, po czym odskoczyła, złapała bagaż i skierowała się do wyjścia. Bez wątpienia nie mogła doczekać się spotkania z ukochanym.
- Powodzenia! - rzuciła na odchodne.
Alice była nieco zaskoczona jej zachowaniem, ale poklepała ją po plecach i pożegnała uprzejmym ‘Do widzenia’. Następnie sama wzięła swoją torbę i ruszyła do wyjścia, wiedząc, że już bardzo niedługo Tuonetar pozna prawdę, że została po raz kolejny brutalnie oszukana. Harper starała się trzymać wzrok nisko, by jak najdłużej odwieść moment, kiedy zobaczy duńskie napisy.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 14-01-2018 o 01:35.
Vesca jest offline