Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2018, 21:08   #129
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Siłownia hipernapędu: Rohan i Nivi

Wąska przestrzeń wypełniona dryfującym złomem nieprzyjemnie przypominała Nivi zagracone wnętrze trumny bo eksplozji bomby. Czuła się niepewnie, ściskając broń której nie zamierzała użyć, gdyż równałoby się to z uczynieniem krzywdy istocie jaka pragnęła ochronić, a było czym się martwić. Prócz przyspieszonych oddechów, słyszanych przez węzeł komunikatora, powietrze przeszyły rozkazy wydane przez pokładowego inżyniera - suche, fachowe. Zabarwione tą specyficzną nutą kogoś, kto przywykł do ich wydawania oraz posłuchu. Słowa wydawały się logiczne, wymagane wręcz - parami łatwiej przyjdzie się załodze bronić, gdy nadejdzie atak. Jeśli… tutaj nie mieli jasnej, jednowymiarowej odpowiedzi. Istota chowająca się w mroku gdzieś w okolicy należała do tworów, których ludzki mózg definitywnie nie mógł ogarnąć. Obcy, nieznany i ciężki do jednoznacznego sklasyfikowania behawioryzm, równie nieznana budowa. Wielka niewiadoma, przyciągająca myśli, oczy a także ręce. Skupiająca całość uwagi i przyciągająca w sposób podobny jak ćmy wabiło światło płomienia.

W czarnym, mroźnym i pozbawionym grawitacji korytarzu biolog przypominała ową ćmę, wabioną sukcesywnie tam, gdzie czekać mogło zagrożenie. Pchana niewidzialną siłą podążała w tamtym kierunku aż do momentu, gdy obok wyrosła większa sylwetka odziana w kombinezon. Pojawienie się obcego ciała w strefie komfortu wywołało u Larsen konsternację, tym bardziej, gdy mężczyzna się odezwał, lecz tylko do niej. Zamrugała pod hełmem, powoli i niechętnie, wracając do szerszego spektrum otaczającej ją rzeczywistości.
Rozmawiał do niej. Rohan. Tłumaczył i prawdopodobnie próbował… przekonać do własnego punktu widzenia - przekalkulowanego w analitycznym umyśle pod kątem największej wydajności. Sam fakt nawiązania kontaktu bezpośredniego wywołał w biolog poruszenie. W przeciwieństwie do Lindy przynajmniej próbował wziąć pod uwagę alternatywę.
- Postaram się - zgodziła się gdy wyszedł temat pilnowania pleców, choć głowa i tak uciekała kobiece gdzieś w mrok. - Jeżeli ona zginie nie będzie czego ratować - odezwała się po prywatnym łączu.

Rohan na moment oderwał się od panelu kontrolnego lasera i wystukał coś w ustawieniach kombinezonu. Uruchomił stały kanał prywatny, żeby nie musieli się co chwilę dotykać.
- Nie muszę chyba nadmieniać, że będzie mieć małe szanse przeżycia bez nas i bez statku, prawda? - powiedział.

Westchnienie Larsen należało do tych ciężkich. Przeszło przez kanał komunikacyjny, trzeszcząc w głośnikach po obu stronach.
- Równie nikłe szanse przeżycia ma tutaj z nami - pokręciła głową, ustawiając się plecami do pleców inżyniera, próbując brzmieć poważnie i rozważnie, nie jak nawiedzona aktywistka z Dzieci Gai czy innego pseudo eko-terrorystycznego ruchu świrów o dość radykalnych poglądach - Wiem że w najgorszym razie możemy pobrać materiał genetyczny i spróbować ją sklonować, jednak i tak wolałabym… aby przypadkiem nie dostała młotem, albo zbłąkaną kulą - przyznała w końcu, zakładając ręce na piersi.

- Nikt tu nie będzie strzelać. Jest ciasno, ciemno, cel jest w ruchu. Sobie zrobilibyśmy więcej krzywdy niż jej. Jemu.No… tej istocie. A młot… eh - w komunikatorze rozległy się szelesty. Z ruchu mogła jedynie się domyślić, że Rohan drapie się po głowie.
- Młot miał go ogłuszyć. Spakowałabyś go do worka i zabrała stąd. Byłoby wszystko dobrze. A tak.. Cóż.. wyszło jak wyszło. Nie mamy czasu, żeby biegać za nim i bawić się w chowanego.

Za szklaną szybą brwi Nivi podjechały gwałtownie do góry, kończąc ruch centralnie na środku jej czoła. Obróciła się na pięcie, wychylając się do przodu aby móc zajrzeć inżynierowi pod hełm. Pozostawał od niej wyższy, wystarczyło zadrzeć głowę. Nie żartował, nie on. Mówił poważnie, co jeszcze mocniej wyprowadzało z równowagi.
- Rohan… - zaczęła nie za bardzo wiedząc co zrobić i powiedzieć. Nigdy nie przodowała w socjalnych gimnastykach. Sapnęła przez nos i postawiła na najprostszą formę - Myślałam że chcesz zrobić to co Norton… albo ktokolwiek. Wybacz, przepraszam za kłopot i… dziękuję, choć teraz to… po prostu chciałam, abyś usłyszał. Należy się - zacinając się i gubiąc wątek, ale jednak dokończyła.

- Statek rozlatuje się w drobny mak, bez rozsądnego sterowania i napędu. Twój uciekinier jest na ostatnim miejscu potencjalnych zagrożeń. Jeżeli teraz zaczniemy za nim ganiać - spojrzał w stronę rozpalonego palnika i szukającego guza Abe’go - to za chwile może się okazać, że naprawdę nie ma już czego zbierać. A teraz uspokój się i obserwuj, czy przypadkiem się nie zbliża. Jeżeli faktycznie jest przestraszony, to nie zaatakuje grupy.
Przez moment inżynier patrzący na nią z góry zastanawiał się, czy widzi uśmiech na jego twarzy. On sam nie widział prawie nic, a jej latarka świecąca wprost w niego nie ułatwiała.

- Akurat sterowanie mamy bardzo rozsądne… o ile mu akurat nie odbija - w głosie Larsen pojawił się cień dowcipu. Wróciła na poprzednią pozycję, ciesząc się, że przyszło jej być w parze z chodzącym rozsądkiem, do tego tak wysokim - Widzi niewidzialne, słyszy niesłyszalne - tym razem parsknęła już jawnym śmiechem, by zaraz odkaszlnąć, skupiając się na powadze oraz obserwacji - Moim zdaniem nie powinieneś odczuwać dyskomfortu z powodu ran i blizn wojennych. Oznaczają, że brałeś udział w walce, są żywym dowodem odwagi i umiejętności. Byle kogo nie braliby… nie ryzykowałby też. Jesteś świetnym specjalistą, nie słuchaj co Teddy pieprzy. Nikt nie bierze jej słów na poważnie. Poza tym cieszę się, że wylądowałeś na Acheronie, bądź odwrotnie… - odkaszlnęła, poniewczasie ogarniając że włączył się jej słowotok na tle nerwowym. Czego chlapnęła nie mogła już odchlapać, pozostało się wreszcie zamknąć.

- Taa.. - odpowiedział po chwili z jakąś dozą niepewności. - Dzięki. Chyba…

- Byłoby miło, gdybyś częściej wychodził do messy albo… ogólnie z maszynowni
- biolog doburczała, z niepewną i zażenowaną miną gapiąc się przed siebie, gdzie czerń i statyczna pustka - Kiedy już naprawimy Acherona oczywiście, przecież nie teraz. Teraz ciężko o grawitację, są zbyt duże zniszcz… ekhem. - odkaszlnęła po raz drugi i dla uspokojenia policzyła w myślach do pięciu - Może to wszystko się jeszcze dobrze skończy.

- Mhm
- dodał podsumowując wywód inżynier.

Larsen zaś zrobiła to, co winna uczynić na samym początku rozmowy. Skleiła dziób, biorąc się w garść na tyle, by przejść do obowiązków służbowych i tylko piekące, czerwone wykwity na policzkach znamionowały wzburzenie. Ludzie należeli do o wiele bardziej skomplikowanych organizmów niż owady, ot choćby porozumiewali się werbalnie, co groziło popełnieniem gafy... a Nivi miała do nich niezaprzeczalny talent.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline