Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2018, 12:38   #248
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
I bolała dupka Gotte, bolała. Ale potraktował to jako kolejne doświadczenie życiowe, coś czego należy unikać w przyszłości. Mianowicie, gdyby życie potoczyło się tak, że kolejny raz uczestniczyłby w takich przeciąganiach, należało pamiętać, by znaleźć się na początku, nie na końcu liny. Ważne i warte zapisania, tylko nauczy pisać się trzeba.... Teraz jednak należało ponieść konsekwencje swego niedoświadczenia. Trzeba było wstać, otrzepać się i pomasować dupkę.

Jak postanowił, tak miał zamiar zrobić… Zabrał się za to, ale nagle minął go Winkel, po chwili Jan i alchemik, a za nimi pędził Kaspar. Co na bogów? Odprowadził ich wzrokiem, by po chwili się odwrócić. Już widział, łolaboga, smoczysko się ruszyło. Trzeba się brać. Ale jak i on się weźmie, to i tak z pewnością głodna gadzina, puści się za nimi. Swoje plany musiał więc zrewidować…

Stanął jak skała i o dziwo nie rzucił się do ucieczki. Czy upadając potłukł nie tylko swój zadek, ale i przypadkiem uderzył też się głową? Możliwe. A może po tym, jak przy sobie posiadał kawałek smoka, jego włosy z nosa, poczuł z nim więź? Nie wiadomo… Ale jedno było pewne. Nie uciekał. Stał teraz mocno. A w głowie rodził się niespotykany dla niego heroizm. Tak, to był jego dzień! Tak to on dziś będzie bohaterem! On Gotte Miller! On Bohater Gór Szarych!
- Jam Motte Giller – rzekł chłodno po przejściu paru kroków w kierunku smoka. Czemu przekręcił nazwisko, chyba sam nie wiedział. Może rzeczywiście coś mu się w głowie przestawiło... – Jam cię uratował istoto – dodał. – Tamci też, nie jedz ich więc – wskazał ręką do tyłu. - Chcę ci rzec, że witam ja cię i dzień dobry! - skinął głową kończąc przedstawienie się.

- Pani, Panie smoku. - ponowił próbę dialogu, ze zbliżającym się smokiem, Gotte. - Jeśli mówisz, to możesz mówić stamtąd, usłyszymy. Jeśli nie mówisz i jednak zjeść nas być se chciał, to powiedz, a uciekniem w te pędy.- niespodziewana odwaga Millera mogła być ulotną.
I tyle było z rozmów… Smok coś jakby rzekł, a później z pyska zionął ogniem… Długonosy, wielce zdziwiony nietowarzyskością gadziny, nie zdążył uciec. Poczuł gorąc na cały ciele, poczuł też i nieprzyjemny swąd spalenizny.

Biegł co sił przed siebie, próbując opuścić grotę, słysząc jednak zbliżające się uderzenia łap. Po chwili już otumaniony leżał. Nie wiedział co się stało. Łeb bolał, a przed oczyma, mimo panujących ciemności, było biało.

Wstał i zaczął biec, ile miał jeszcze sił, na oślep. Po chwili sił miał już tylko na człapanie i trzymanie się ściany. Nagle ktoś go jednak chwycił i pociągnął za rękę. Kaspar jak się okazało, uratował go przed walącym się stropem i pogrzebaniem żywcem.
 
AJT jest offline