Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2018, 12:45   #17
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kapral skończył swoją tyradę. Ku radości Mikaila, bo w końcu miał chwilę, względnej ale jednak, ciszy. Ciszy której desperacko potrzebował, by dotrzeć do punktu uświadomienia sobie problemu który go nękał… problemu natury niesfornego ciała, które odmawiało posłuszeństwa.

Zamknął oczy i wziął głęboki oddech, a ręce położyły się luźno wzdłuż tułowia. Lewa dłoń czuła jeszcze rękojeść miecza, a prawa kaburę z pistoletem. Nie znał się na broni palnej, ale trening co nieco go o niej nauczył. Dokładnie tyle, coby nie stwarzać dla siebie i innych zagrożenia większego niż sprzed miesiąca. Wiedział jednak jedno… strzelcem wyborowym to on nie będzie…
Pozwolił umysłowi błądzić… tak, to dobre określenie. Myśli, obrazy i dźwięki w jego głowie leniwie przemijały, ale on nie skupiał się na żadnym z nich. Czuł, jak jego ciało robi się cięższe, a umysł zapada się do środka i jednocześnie wylewa na zewnątrz, aż w końcu stał sam w swojej astralnej świątyni powoli otwierając oczy duszy na to co tam mógł ujrzeć.

Kolory powoli nabierały ostrości, a wizja przed jego oczami się klarowała. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu. Każdy kamień, roślina, nawet ołtarz, a przede wszystkim… przedewszystkim lustro. To lustro które tak dobrze znał ze swoich wcześniejszych wycieczek w “międzywymiar”. Podszedł do ołtarza i w krótkich słowach w łacinie świece wokoło napędzane siłą woli zapłonęły, a księga na kamiennym podeście otworzyła swe stronnice. Krótkie spojrzenie, odczytanie słów rad przodków, opiekunów i Jego, po czym skierował swe kroki do lustra.

Stanął przed nim, nagi i doskonały. Taki jakiego się wykreował, niczym bóg. Ten prawdziwy, a nie te fałszywe byty myślokształtów religii ksiąg, których fałsz zalał świat i skąpał go w Kłamstwie. Kłamstwie, które niemalże całkowicie wykorzeniło arkana rozwoju ludzkości i jej wyniesienia ku prawdzie i świetności. Ku boskości za życia i wolności wyboru po śmierci. Uśmiechnął się sam do siebie, a odbicie odwzajemniło uśmiech na swój własny, wolny sposób. Dla większości byłoby to niezrozumiałe, bo jak tu odbicie może żyć własnym życiem?

Psycholog, a właściwie okultysta zaczął się sobie przyglądać. Każdemu meridianowi z osobna, każdej czakrze, nawet najmniejszej, każdemu węzłowi, każdej blokadzie, każdej najmniejszej nitce powiązań sympatycznych zaczynając od dołu idąc w górę. Powoli, bez pośpiechu i wszystko zdawało się być na miejscu. Wina, żal, ambicja, plany i nadzieje… wszystko było tam gdzie trzeba za wyjątkiem… za wyjątkiem czakry korony. Lotusa o tysiącu kwiatów. Kiedy skupił na nim swój wzrok niemalże oślepł. Korona się otwierała. Nie tak jak podczas ćwiczeń, gdzie ledwo parę płatków dane mu było uchylić trwając w niedoskonałości. Teraz Święty Lotus pulsował dziką białą energią niczym przymuszany do otwarcia siłą zewnętrzną…

To było jednocześnie podniecające i przerażające. Podniecające, bo kiedy zaczął tworzyć powiązania między Koroną a pozostałymi czakramami czuł Moc. Potężną Moc, która go obmywała i oczyszczała. Odżywiała i znosiła ograniczenia… I przerażenie, gdyż wiedział, że to dopiero początek podróży i będzie musiał przekalibrować wszystkie czakry, by poddźwignęły zmiany, które teraz tak gwałtownie w nim zachodziły. Tym bardziej, że wiedział, że jest niedoskonały… jeszcze. Jednak ta zmiana, ta odnowa, ta transformacja… wymagała więcej czasu i więcej spokoju. Musiał nauczyć się żyć na nowo i wiedział to boleśnie dobrze. Skąd jednak ta przemiana? Co w sobie miał ten świat, czego nie miał ten z którego pochodził? Czy Kłamstwo “nowych bogów” było na tyle silne, że tłumiło tkwiący w ludziach potencjał? Tego nie wiedział, ale miał zamiar poznać prawdę. Powrót do rodzimego świata nie wchodził w rachubę. Było zbyt wiele pytań w tym świecie które wymagały odpowiedzi…
Wiedział, że miał niewiele czasu i nie chciał być siłą wyrwany z międzystanu. Gestem dłoni zgasił świece i zamknął oczy. Raz jeszcze, ale tym razem wracał do świata przytomnych. Co można było zrobić to zrobił, ale czekało go jeszcze wiele ćwiczeń, zarówno mentalnych jak i fizycznych, by siebie przeprogramować na nowo. Musiał odzyskać siebie Nowego tak jak posiadł siebie Starego. Powoli wracały dźwięki, a kiedy otworzył oczy, obraz zaczął się klarować. Nadal był na polanie.

Usiadł więc na trawie w zamyśleniu. Zapewne większość mogła pomyśleć, że mu się przysnęło. Nic bardziej mylnego. Po prostu był “tam” będąc “tu”. Zaczął się oglądać w około. Pora było ustalić, co go minęło.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline