Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2018, 12:51   #18
Lunatyczka
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Jacqueline odwzajemniła spojrzenie istotki. Zimny pot spłynął w dół jej kręgosłupa, choć koto podobne, uskrzydlone stworzenie było wielkości kota domowego. Nie powinna się bać takiej istoty, ale samo spotkanie z nieznanym, było na tyle stresujące, że nadnercza same zadziałały i w tej sekundzie pompowały ogromne ilości adrenaliny. Serce Jacqie załomotało kiedy powoli, niespiesznymi ruchami podciągała bieliznę, bo co jak co, ale uciekanie z majtkami wokół kostek nie jest zbyt skuteczne. Mimo to nie chciała od razu uciekać, była niedaleko obozowiska usłyszą ją jeśli zawoła, ale okazja do poznanie tutejszej fauny w takich okolicznościach może się już nie nadarzyć. Dlatego kiedy tylko skończyła wciągać bieliznę i spodnie co by nie paradować wokół z gołym tyłkiem, powoli, przeniosła ciężar na prawą nogą, odrobinę zmieniając pozycję, na taką, z której będzie mogła poderwać się w krótszym czasie niż z typowego kobiecego przykucu podczas podlewania kwiatków.
Z jednej z kieszeni jej bojówek wyciągnęła kawałek suszonej wołowiny, jaki przemyciła za wrota i który zawsze zabierała w wyprawy fotograficzne. Od razu pomyślała o zrobieniu zdjęcia istocie, ale najpierw chciała chociaż częściowo zaskarbić sobie jej zaufanie, dlatego bardzo delikatnie, nie wykonując gwałtownych ruchów rzuciła kawałek wysuszonego mięsiwa nieznanemu podglądaczowi.

Skrzydlata istotka uskoczyła przed mięsem, na dobry metr od niego. Zatrzymała się w miejscu, ustawiona bokiem do Jacqueline, która mogła dopatrzyć się, że kotowaty węszy intensywnie, starając się określić co też rzuciła na ziemię. Zwierzę zadarło główkę i wbiło spojrzenie w oczy kobiety. Patrzyło jej tak przez chwilę i nawet raz nie zamrugało.

Powoli wyciągając przed siebie łapki, zbliżyło się do niej, podchodząc do suszonego mięsa. Powąchało je z bliska, dokładnie z każdej strony. W chwili kiedy wydawało się, że weźmie to w zęby, odsunęło się i usiadło. Ogon od początku tego spotkania nawet nie drgnął, a piórka skrzydeł były jedynie troszkę nastroszone w miejscu gdzie łączyły się one z grzbietem kota. Istotka znów wbiła spojrzenie w Jacqie i przekrzywiła głowę, a mina na kocim pysku wyglądała jakby zwierzę było mocno zaintrygowane.
Zwierzę nie wyglądało ani nie zachowywało się jakby miało się na nią rzucić, a mimo to Jacqie uważnie obserwowała reakcję istoty. Jeśli choć częściowo były one podobne do reakcji kotów jakie spotkali na ziemi nie miała się czego obawiać, przynajmniej na razie. Nie wykonywała gwałtownych ruchów jedynie odwzajemniając spojrzenie bestyjki. Powoli otworzyła futerał na aparat i wyciągnęła go zeń. Zatrzymała się by ocenić zachowanie istoty.

Kotowaty nastroszył piórka i nieufnie cofnął się o krok, ale z dystansu, z zaciekawieniem zaczął wąchać co też kobieta wyciągnęła i trzymała teraz w rękach, a kiedy Jacqueline pozostawała w bezruchu to istotka złożyła skrzydła na grzbiecie i powoli podeszła do kobiety, zatrzymując się prawie na jej wyciągnięcie ręki.
- Teraz bardzo proszę, nie przestrasz się i nie odgryźć mi ręki - powiedziała w kierunku zwierzątka cicho i uniosła aparat do twarzy, upewniając się wcześniej, że lampa błyskowa nie odpali co by, nie wystraszyć zwierzęcia jeszcze bardziej. Powoli ustawiła ostrość licząc na to, że skrzydlaty kot zostanie na swoim miejscu, a potem zwolniła spust migawki.
Kotowaty wpatrywał się w swoje odbicie, które widział w szklanym obiektywie aparatu. Na dźwięk cyknięcia migawki wzdrygnął się i uskoczył w bok, robiąc kilka susów by oddalić się od kobiety.
Ale nie zniknął w krzakach, zatrzymał się i znów odwrócił w kierunku jasnowłosej, wbijając spojrzenie błękitnych oczu prosto w jej twarz.
~ Co robi!? ~ przeszło przez myśl Jacqueline, ale po chwili kobieta zdała sobie sprawę, że nie należała ona do niej.

Skrzydlata istotka wpatrywała się w nią ze strachem, strosząc piórka.
Odsuwała aparat od twarzy kiedy to usłyszała. W pierwszej chwili nawet nie zorientowała się, że zapytanie nie jest jej myślą, jej mózg potrzebował chwili na przetworzenie tej informacji. Ale kiedy się zorientował Jacqueline aż złapała gwałtownie oddech i cofnęła się z przestrachem lądując na własnym tyłku. Serce w jej piersi do tej pory szybko walące teraz biło z siłą młota pneumatycznego.
- Ty..ty.. Ty mówisz...w mojej głowie - wydusiła z siebie patrząc na istotę, podpierając się rękoma za plecami co by zupełnie nie upaść. .
Istota zmrużyła oczy patrząc na kobietę jakby ta właśnie stwierdziła jakaś wielką oczywistość.

~ Piecze! Swędzi! ~ usłyszała w głowie oburzone myśli.

Kot zaczął nerwowo machać ogonem.
Jacqueline wciąż nie była pewna czy przypadkiem nie postradała zmysłów od zbyt czystego powietrza ale postanowiła kontynuować dziwny dialog z kotem.
- Co takiego? - powiedziała jednocześnie poprawiając swoją pozycję, by nie być tak bardzo bezbronną.

~ To co ty robi. Sprawić, że piecze mnie ~ kobieta miała wrażenie że kot dosłownie przeliterował jej te słowa w głowie.
- To było z-d-j-ę-c-i-e - powiedziała bardzo powoli - obraz malowany światłem. Coś co robimy, Ale nie zrobię tego więcej. - mówiąc to powoli schowała aparat do futerału.
~ Malowany światłem!? ~
Kotowaty otworzył szeroko oczy i zrobił zdumioną minę. Istota usiadła.
~ Ty tubylec? ~ pojawiło się pytanie. ~ Ja nie stąd. Zgubić ~
-[/i] Też nie jestem stąd[/i] - odparła trochę uspokajające się. Zwierzę bowiem ewidentnie nie było agresywne.
- Jak bardzo się zgubiłeś?
~ Ty też zgubić? Też uciekać? Przed co uciekać? ~ kot przekrzywił głowę zadając te pytania.
Jacqueline pokręcił przecząco głową.
- Ja odkrywać, poznawać nie uciekać. A Ty, przed czym uciekasz? - kiedy emocje odrobinę opadły chłód wkradł się w spojrzenie białowłosej, jednak jej postawą nie świadczyła o jakiejkolwiek zmianie stosunku wobec kotowatego. Była zaintrygowana, a jej umysł powoli przyzwyczajał się do myślenia, że w tym świecie telepatia to najwyraźniej nic nadzwyczajnego.

Istotka spojrzała w kierunku obozowiska, skąd dobiegały stłumione odgłosy rozmów.

~ Przed złymi ~ odparł kot, strzygąc uszami jakby chciał podsłuchać tych będących na polanie. ~ Źli przyszli do Mistrza. Robić krzywdę. Mistrz walczyć ale musieć uciekać. Ja zgubić Mistrz. Nie wiedzieć gdzie jest ~ kotowaty żalił się.
Platynowłosa zmarsczyła brwi, bo coś jej się tu bardzo nie zgadzało.
- mówisz o tych na polanie? Co takiego zrobili?

Istotka energicznie pokręciła główką.
~ Nie. Ja na polanie pierwsze widzieć. Ja usłyszeć, że ktoś na polanie. Nie zwierzę. Ja sprawdzić ~ odparł. ~ Ja tu spotkać ty. Ja nie znać oni. Ja nie znać ty. Ja nie znać to miejsce ~
- Ci z Polany i ja nie jesteśmy źli, nie musisz się bać. A kim jest mistrz? - musiała zdobyć jak najwięcej informacji, skoro to była pierwsza myśląca istotą na jaką trafili.

~ Oni. Ty. Wy inni ~ odparł. ~ Ja sam. Mistrz... Nie ma. Mistrz mądry. My uciekać, przenieść się. Ale ja znaleźć się tu sam. Obce miejsce ~ kotowaty westchnął ciężko. ~ Ja bać sam ~
- Chcesz pójść ze mną żeby nie być samemu?- białowłosa zapytała przyglądając się zwierzęciu.
Istotka położyła po sobie uszy.
~ Ja... Nie wiem... Ja pomyśleć... ~ wrócił spojrzeniem na kobietę. ~ Was dużo. Ty mnie obronić jak inni chcieć zamknąć? ~
Jacqueline zamyśliła się patrząc na istotkę.
- Zrobimy tak - w końcu zaproponowała - przyprowadzę jednego pana i razem zadbamy o to by nikt Cię nie zamknął. Dobrze?
Kotowaty znieruchomiał. Wpatrywał się w Jacqueline, która jego intensywne rozmyślania poczuła aż we własnej głowie.
~ Nie oszukać? Jaki pan? Pan mędrzec? Pan wojownik? ~ zarzucił ją pytaniami.

No wlasnie, jaki pan? Panna Summer musiała zdecydować i to szybko. Na razie bazując na tym co wiedziała o członkach ekspedycji i grupy, z którą podróżowała mogła domniemywać, że niejakie wsparcie, a przynajmniej drugą opinię, dostanie od dwóch członków ekspedycji. Xaviera, który wyraźnie interesował się tutejszą fauną i florą, choć kobieta nie była pewna czy nie chce po prostu mieć kolejnego trofeum, o czym świadczył sprzęt jaki u niego dojrzała. Jasnowłosa nie była więc pewna czy myśliwy w tym wypadku będzie wiarygodnym źródłem informacji i czy jego uczucia nie zdominują rozsądku.
Z drugiej strony był służbista, który będzie wiedział jak zachować się w tej sytuacji, a nie był na tyle wysoko hierarchii legionistów by móc wydać jej bezwzględny rozkaz, w momencie kiedy jej życiu niż nie groziło - Erick. Zauważyła, że raczej kieruje się rozumem, więc może rozsądne argumenty i logika Jacqie będzie w stanie go przekonać. Jego obcesowość zupełnie jej nie przeszkadzały, nie musieli się lubić - musieli się dogadać.
- Nie oszukam Cię, obiecuję - uśmiechnęła się, ograniczając jedynie do ruchu wargami, pokazywanie zębów zwierzę mogłoby odebrać jako gest agresji, czego ona chciała uniknąć.
- Myślę, że pan wojownik - zdecydowała ostatecznie.

Kotowaty przymrużył oczy jakby chcąc zajrzeć w głąb umysłu kobiety.
~ Dobrze ~ usłyszała w myślach ~ Ty pójść. Ty przyprowadzić. Ty nie mówić o ja ~
- Tak zrobię - odpowiedziała stworzonku - Schowaj się na razie, dopóki nie wrócę - dodała wstając z ziemi. Otrzepała spodnie z listowia, poprawiła bluze i ruszyła w kierunku polany, gdzie czekała reszta ekspedycji.
 
Lunatyczka jest offline