Podróż do "Klejnotu Imperium", jak zapewniali Franz i Detlaf, dłużyła się. Poruszali się w iście ślimaczym tempie. Wędrując po lasach zwykł pokonywać połowę odległość lotu jaskółki i to cały czas biegiem. Teraz zaś wędrowali nie tylko wolno co w znacznie gorszym towarzystwie. Nie chodziło nawet o wiecznie wrzeszczącego dzieciaka, one w końcu takie były. Raczej grubiaństwo i opilstwo Franza było największą udręką. Dlatego z uporem krasnoluda omijał zarówno jego jak i brodatego kurdupla rozmawiając niemalże wyłącznie z Raen'drelem, często w eltherin.
Napaści nie były niczym godnym zainteresowania pieśniarzy. Nie można jednak stwierdzić, że ich ostrza marnowały się w jaszczurach. Bardziej od napaści martwił go jednak stan swojego towarzysza. Wyraźnie trafiła go gorączka. Chociaż sam nie był zielarzem to przy postojach wyruszał w las samojeden w poszukiwaniu znanych sobie ziół uśmierzających. Nie bawił się jednak w zbawcę. Wiedział jedynie, które zioła mogą pomóc ale postanowił zawierzyć Borysowi. Ten określał się mianem medyka więc niech się wykaże. Ellidar postanowił po prostu podzielić się antyczną wiedza jego ludu. I chwała duchom zdrowie Raen'drela zaczęło się poprawiać. Nie wiedział czy przebolał by kolejną stratę w jego życiu.
***
"
Klejnot Imperium. W takim razie wolałbym nie wiedzieć jak wyglądają te gorsze miasta" skonstatował elf z obrzydzeniem patrząc na oberwańca wybałuszającego oczy i wypróżniającego się w zaułku. Przyłożył ponownie chustkę do nosa.
"
Tym powietrzem nie da się oddychać! Ten zaduch, stęchlizna i smród. Tylko najgorsze pola bitew pachną gorzej!"
Narzekał dalej w myślach obserwując pijanych mieszkańców, głośnych i zrozpaczonych. Obijanych w ciemnych alejkach ludzi, rozboje i plądrowanie. Nie miał bladego pojęcia jak tej hałastrze udaje się dotrwać do lat dojrzałych. Kilkukrotnie chciał płazem miecza pokazać tym pół-zwierzętom gdzie ich miejsce ale Raen powstrzymał go delikatnie. Grupa wyraźnie nie chciała zwracać na siebie zbyt dużej uwagi. Ciężko było jednak o to gdy stanowili tak różnobarwną grupę. Widać to było zwłaszcza w karczmie, gdzie wiele nieprzyjemnych spojrzeń taksowało elfy i krasnoluda. Po otrzymaniu stołu i zamówieniu namiastki jadła oraz wody ( za pytanie o wino Ellidar został chóralnie wyśmiany przez towarzystwo przy kontuarze) mieli chwilę spokoju dla siebie.
-
Dotarliśmy zgodnie z Twoimi słowami do tego "Klejnotu" - powiedział z przekąsem po elficki. -
Może więc podzielisz się wreszcie czego szukasz w tym miejscu, przyjacielu?
Przeczucie podpowiadało mu, że tej nocy nie zazna spokoju.