Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2018, 14:08   #249
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Arno padł na ziemię, gdy drzewce w końcu wysunęło się ze smoczego cielska, a kiedy podniósł głowę, zobaczył rozwarte, gadzie ślepia.
Wstał pospiesznie i zamarł z szeroko otwartymi oczami nawet nie oglądając się za siebie na czmychających towarzyszy. Tyle słyszał.
- Dzień dobry, panie smoku! - odchrząknął, gdyż nawet jemu jego własny głos wydawał się nieco chrapliwy.

- Że szanowny bok smoka szanownego przebitym był, to pomóc postanowiliśmy. Drzazgę wyciągnęliśmy, coby rana szlachetnego zregenerować zdołała się. Nadzieję mam, że eks… ekslece… ekscelec… ekscelencja nie ma za złe nam tego. Jeśli wysokość wasza historii trafienia naszego do… sypialni waszej wysłuchać by chciała, to opowiedzieć możemy chętnie, a nie jeśli, to nie trzeba frasować nami się. Snu zakłócać nie będziemy już - zapewnił Hammerfist.

Smok jednak zaczął się zbliżać do nich, lecz Arno potraktował to jako dobry znak. Nie rzucił się na nich, nie zionął ogniem. Być może po prostu nie rozumiał, co do niego mówili. Odchrząknął ponownie mając nadzieję, że jego myślenie jest poprawne. Sądził, że gdyby gad chciał ich zabić, prędzej rzuciłby się na nich niźli powoli się zbliżać. Ukłonił się smokowi mając nadzieję, że jest to uniwersalny gest.
- Dzień dobry - rzekł w języku krasnoludów.

- Raczej smacznego - odpowiedział w mowie antycznej khazadów z akcentem o wiele bardziej prawidłowym niż imperialny krasnolud i już po chwili jego i Gottego ogarnęły płomienie. Hammerfist wypuścił lampę, a ta potłukła się rozlewając płonące paliwo.

- Wyciągnęliśmy drzewce z boku wysokości waszej, coby rana zasklepić mogła się! Coby pomóc! Do jedzenia co przynieść możemy niż my większego! - krzyknął w języku khazadów zasłaniając się tarczą przed nadlatującym ogonem smoka. Pofrunął w powietrzu i upadł na ziemię od siły uderzenia. Wyglądało jednak na to, że wszystko było w porządku. Dalej jednak było tylko gorzej.

Kiedy tylko udało mu się złapać chwilę oddechu rzucił się w kierunku korytarza razem z Gottem, gdzie za rogiem czekał Jost. Chwilę później wybiegali z walącego się korytarza.

Kiedy byli na powierzchni krasnolud klapnął na tyłek wpatrując się w znikającą sylwetkę odlatującego stwora. Już w tej chwili wiedział, że nie polubi smoków. Szkoda jednak było magicznego drzewca, który ugrzązł dość niedaleko, lecz Arno ledwie mógł się podnieść, nie mówiąc już o jakiejkolwiek wspinaczce.

Musiał zapytać Berta czy będzie mógł mu choć trochę pomóc, a w drodze powrotnej zedrze skalpy z zabitych zielonoskórych. Przynajmniej tyle będzie zysku na wyprawie. Potem do kapłanek z prośbą o uzdrowienie, do medyka, zje, do kaplicy Grungniego, jeśli jakąś znajdzie i do świątyni Morra. Potem pójdzie spać.

Żeby jednak dotrwać do łóżka trzeba było zrobić pierwszy krok. Ale to za chwilę. Musiał odpocząć choć trochę.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline