Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2018, 18:22   #250
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Po pierwszej sekundzie wzmożonego wysiłku Wagner przestał wierzyć, że może im się udać wydobyć drzewiec z cielska bestii. Czeladnik sapał, stękał i prężył swoje mało pokaźne umięśnienie. Moritz chciałby krzyknąć z wysiłku, ale bał się przebudzenia smoka, po którym mógłby spłonąć żywcem. Mimo braku efektów żaden z ciągnących za broń śmiałków nie odpuszczał. Może właśnie dzięki temu uporowi włócznia drgnęła, poruszyła się, aby po kilku chwilach wypaść z dziury w najprawdziwszym smoku niczym bełt wystrzelony z kuszy. Wagnerowi szkoda było Millera, który stał jako ostatni w rzędzie i na którego wszyscy jedną masą upadli. Moritz wiedział, że ciężar jaki przyjął gawędziarz musiał być potężny, bo sam poczuł masę czterech chłopa chwilę wcześniej ciągnących z całych sił linę...

Smok nie spieszył się z reakcją. Otworzył oko, powoli obrócił potężny łeb i zaczął ruszać w kierunku grupy podróżników. Nie spieszył się dając ekipie czas do namysłu i albo zostanie na pozycji albo ucieczkę. Wagner myślał przez ułamek sekundy aby zostać na miejscu i podjąć dialog ze starą, mądrą istotą, ale kiedy smok ozłocił całą jaskinię i pokazał się w pełnej krasie Moritz był już daleko. Może Wagner był początkującym czeladnikiem, ale w uciekaniu to on był mistrzem. Kiedy trzeba było wiać ten podróżnik nie miał sobie równych!

Moritz był pewien, że za ucieczkę wzięli się Jan oraz jego asystent, ale czy podobnie postąpili Gotte, Grimm i Kaspar? Nie miał zielonego pojęcia. Wagner był zbyt przerażony aby troszczyć się nawet o najbliższych przyjaciół. Czeladnik chciałby być silny i odważny, ale czy to było możliwe kiedy był już wygadany, mądry i przystojny? Raczej nie. Musiał zadowolić się swoimi atutami i kontynuować ucieczkę.

Kiedy tylko udałoby mu się uciec, ukryć, a cała wrzawa związana ze smokiem by ustała Moritz chciał zebrać swoich towarzyszy i wracać do ich podróży. Tutaj nie mieli już czego szukać, bo smoka posoka nie zatruwa już rzeki, a zbytnie zainteresowanie straży nie było im na rękę. Jeszcze znajdzie się w tej straży jeden co od kłębka do nitki powiąże ich z pamiętnym świętem kiełbasy i... będą mieli łowców czarownic, stos i tego typu mało przyjemne atrakcje.
 
Lechu jest offline