Konto usunięte | Uichi pojawił się po dłuższej chwili w uporządkowanych szatach. Rozsiadł się wygodnie pod jednym z drzew nie zważając na to, że rozchylona tkanina, odsłaniała jego wytatuowaną pierś i z zaciekawieniem przysłuchiwał się kobietom. Roma i Morgana w tym czasie zajęły się dyskusją na temat sposobu w jaki został wykonany Igo i Blind była pewna, że jest to kontynuacja przerwanej wcześniej rozmowy.
To nie podobało się Scarlet. Zarówno fakt, że Roma mówi Morganie o golemie, jak i to że dragon wszystko słyszał. Igo był wyjątkowy nawet jeśli nie został obdarzony własną wolą. Dla samej Blind zresztą jego wartość była bezcenna, toteż teraz najeżyła się i fuknęła:
- Roma, jak zjadłaś, to może pobawisz się w strażnika? Przypominam, że to miejsce może być zasadzką.
Zarówno wzrok Romy jak i Uichiego skupiły się na niej. W obu zobaczyła charakterystyczna podejrzliwość. - Dobra, już idę. - Ruda podniosła się z ziemi. - Mogę wziąć z sobą Igo?
- Taa - mruknęła Scarlet, skupiając się na swojej misce.
Gdy tylko Roma ruszyła na zwiad. Laura poderwała się i podbiegła do swojej mamy.
- Uczeszesz mnie?
- Jasne. - Morgana nieporadnie zabrała się za czesanie córki jedną ręką. W tym czasie Uichi podniósł się ze swego miejsca i podszedł do Scarlet. Dragon poruszał się nienaturalnie cicho, trochę jakby płynął w powietrzu, a nie szedł. Przysiadł tuż za Scarlet opierając brodę o jej ramię.
Przysunęła dłoń do jego ciała i delikatnie dotknęła uda, jednak nie zrobiła nic więcej, by nie zdradzić obecności niezwykłego towarzysza. Zastanawiała się też skąd ta nagła potrzeba bliskości.
Igo i Roma powoli zamykali obchód wokół obozowiska, gdy Scarlet usłyszała przy swoim uchu cichy szept. - Przyszli. - Chłodny oddech dragona przyjemnie podrażnił jej skórę. Jeszcze przez chwilę nic się nie działo. Do uszu Scarlet nie dochodził nawet najmniejszy szelest. W końcu, usłyszała dźwięk pękającej gałązki, a chwilę później z krzaków wynurzyła się znajoma chłopięca twarz. - Dotarliśmy. - Archie wyglądał na mocno zasapanego.
Blind poprawiła broń, lecz nic nie rzekła. Tu inicjatywa należała do Morgany. - To ją tu przyprowadźcie. - Alchemiczka, skończyła wiązać kucyk na głowie swojej córki. - A nie może Pani podejść? - Chłopak wyraźnie się speszył.
- Tu jest światło, będzie prościej. Jak wam nie pasuje, to nie musimy jej pomagać. - Morgana podniosła się i podeszła do swoich kufrów, po czym odpięła jeden z nich. Archie przez chwilę się nad czymś zastanawiał, po czym obrócił się i szybko pobiegł między krzaki. Alchemiczka obróciła się i spojrzała na zarośla za którymi zniknął. - Tak chyba będzie bezpieczniej.
- Zdecydowanie. Nie daj się nigdzie ciągnąć i staraj się stawać tak by w razie czego dać mi czysty strzał. Laura trzymaj się blisko Igo. - Poinstruowała Blind beznamiętnie. Laura przytaknęła i schowała się za golemem, który przed chwilą wrócił wraz z Romą.
Po kilku minutach pojawił się Archie wraz z jakimś innym chłopakiem. Przyprowadzili dziewczynę, która ewidentnie zwijała się z bólu. Ułożyli ją niedaleko ogniska, a Morgana od razu przysiadła obok. Chwilę przyglądała się dziewczynie zaglądając jej w źrenice i do ust. W całej skulonej postawie dziewczyny Scarlet dostrzegała coś bardzo znajomego. Alchemiczka delikatnie nacisnęła brzuch dziewczyny i po chwili uśmiechnęła się
- Zostawcie nas same. - Morgana podniosła wzrok na chłopaków, a ci spojrzeli na siebie niepewnie.
- Ale my nie zostawiamy swoich. - Archie wyprostował się jak żołnierz.
- Wtedy jej nie pomogę. - Morgana wzruszyła się ramionami i odsunęła się od dziewczyny.
Chłopcy popatrzyli na siebie, na chwilę obrócili się coś szepcząc. - No dobrze. - Archie zgarnął kumpla i wycofał się między krzaki.
Morgana odczekała chwilę i dopiero się odezwała.
- Roma, upewniłabyś się że nasi panowie nie podglądają? - Gdy Ruda przytaknęła i podeszła w stronę krzaków, zwróciła się do Scarlet. - Kojarzysz Matricarii? Będę go potrzebowała, a niestety to co dostałam od was jest już na wykończeniu.
Blind nie odpowiedziała od razu, przyglądając się dziewczynie.
- Co jej jest? - zapytała, sięgając do kieszeni płaszcza, gdzie miała kilka zwiędłych już listków.
Alchemiczka spojrzała na Scarlet i uśmiechnęła się.
- To co każdej kobiecie raz w miesiącu. - Mrugnęła do łowczyni i podeszła do swojego motocykla, po chwili wydobyła zestaw, który miała przy sobie chyba każda mieszkanka Origo. - Znosi to dosyć ciężko, więc przygotujemy jej napar, dobrze?
Blind spochmurniała.
- Skoro nie umiera od tego, bez sensu tracić na nią leki, których za wiele nie mamy. Odeślij ją do dzieciaków. Marnują nasz czas takimi pierdołami.
Morgana wzruszyła ramionami.
- Jak uważasz. Ja spróbuję ją lekko ogarnąć i wyjaśnić w czym rzecz. Pewnie jest najstarsza i reszta dzieciaków jeszcze nie wie co się dzieje. - Alchemiczka rozejrzała się po okolicy. - Jakby co mogę się przejść i poszukać Matricarii. Pamiętaj, że w zamian może nam podpowiedzą jakąś trasę, a na razie nie wygląda na to by zamierzały sprawiać nam kłopoty.
- Mogą też sprowadzić na nas czyjąś uwagę. Poradzimy sobie bez nich. - Powiedziała sucho Blind, po czym dodała - Chyba że chcesz bardzo jej zrobić ten napar, to twoja decyzja.
Morgana zerknęła w kierunku, chowającej się za golemem córki. - Chcę jej pomóc. - Alchemiczka przysiadła przy dziewczynie i rozpoczęła spokojny wywiad, wypełniony pytaniami, kiedy się zaczęło, co ją dokładnie boli i temu podobnymi.
Po chwili namysłu Scarlet podała jej liście i wróciła na swoją pozycję, by ubezpieczać działania Morgany. Alchemiczka nastawiła napar i pomogła dziewczynie się ogarnąć. Na spokojnie tłumaczyłą jej co się właściwie dzieje i jak ma sobie z tym radzić. Gdy tylko Scarlet odeszła kawałek Uichi przywarł do niej opierając swoją brodę o jej ramię. Jego dłonie delikatnie błądziły po jej plecach, gdzie ruch ten mógł pozostać niezauważony dla reszty.
Blind westchnęła cicho, rozluźniając się nieco.
__________________ Konto zawieszone. |