Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2018, 16:27   #181
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Złoty uśmiechnął się do swojego odbicia i poprawił krawat. Wreszcie miał solidne ubrania które mógł nazwać prawdziwie “jego”. Oczywiście poprzedni zestaw też był niczego sobie, ale sposób jego zdobycia średnio mu odpowiadał. Nie chciał się przywiązywać do Światła, zdecydowanie nie chciał zostać pionkiem w ich grze. Szczerze był zadziwiony że nikt z europy jeszcze się nim nie zainteresował, ale biorąc pod uwagę burdel jaki Mrok ostatnio zorganizował było to do wybaczenia i równocześnie niezwykle przydatne. Dzięki temu miał wolną rękę by załatwić swoje sprawy, bez nikogo patrzącego mu przez ramię.
Westchnął delikatnie i obrócił się na pięcie, do wyjścia z hotelowego pokoju który zajmował. Było to jego tymczasowe miejsce zamieszkania, położone na przedostatnim piętrze budynku, na wszelki wypadek gdyby musiał się przemienić. Starczyło żeby wyskoczył przez okno, a przemiana w powietrzu zapewni mu bezpieczne lądowanie. Przetrząsnął kieszenie w poszukiwaniu karty magnetycznej i zamknął za sobą drzwi.

***

Trasa mu się dłużyła. Zakorkowane, włoskie uliczki były koszmarem każdego planisty przestrzennego, a anemiczny transport publiczny nie był wstanie nadążyć za zapotrzebowaniem generowanym zarówno przez miejscowych, jak i turystów, którzy niczym fala oceanu uderzali o tutejsze zabytki gdy tylko rozpoczynał się sezon. Całość prosiła się o zburzenie i pobudowanie na nowo. Szczęśliwie teraz nie trwał ścisły sezon, ale tak czy inaczej podróż była dłuższa i mniej wygodna niż by na to liczył. Westchnął, odrywając wzrok od widoków za szybą autobusu. Zupełnie zapomniał o studentach Edgara. Musiał do nich dzisiaj zadzwonić.

***

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8i50EljxJLI[/MEDIA]
Po niecałych czterdziestu minutach był już przed głównym wejściem do Zamku Sforzów, popularnej atrakcji turystycznej i dawnej siedziby tego prominentnego rodu, teraz zapewniającego mieszkanie nie niezliczonej liczbie sług i szlachciców, lecz niezliczonej liczbie dzieł sztuki, czy to obrazów, czy to rzeźb i innych artefaktów. Otaczające tereny zielone były zadbane, w typowo renesansowym stylu, pełnym geometrii i porządku, nałożonym na pozostałości poprzedniej epoki. Theo miał wrażenie jakby całość została wyrwana żywcem z przeszłości.
Ceres przybyła na miejsce spóźniona o równe piętnaście minut. Miała na sobie letnią, ale gustowną sukienkę, która równie dobrze nadawała się do wyjścia na plażę jak i wizytę w restauracji. Czuła się bardzo swobodnie i na powitanie pocałowała go w oba policzki.
- Chodźmy - uśmiechnęła się. Miała spory dekolt, bez skrępowania pokazując swój ciemny kryształ.
Theo przywołał na twarz uśmiech i podał kobiecie ramię.
- Dobrze cię znowu widzieć Ceres. - rzucił i dał się poprowadzić w wybranym przez nią kierunku - Miałaś okazję już zwiedzić zamek Sforzów?
- Nie raz i nie dwa - wzruszyła ramionami. - Chodźmy, jesteśmy już spóźnieni - poprowadziła go alejką. - Jak tam twój młody podopieczny? Ma się dobrze po tej bijatyce w Illinois?
- Trzyma się dobrze i mam nadzieję że niedługo do nas dołączy. Robią mu problemy, bo technicznie jest w tej ich uroczej machinie jednym z podkomendnych i pojęcie "wolnego" nie funkcjonuje w słowniku Światła. - odpowiedział na pytanie, ale czuć było że nie mówi całej prawdy. Po tych słowach zamilkł.
- Szkoda, że do nich przystał. Ograniczają jego potencjał - skomentowała. - Na szczęście może liczyć na ciebie, prawda? - uśmiechnęła się do niego promiennie.
- To tutaj - wskazała niedużą, ale utrzymaną w świetnym stanie kawiarnię.
Gdy weszli do środka od razu skierowała ich do stolika, przy którym siedziała już para.
Mężczyzna był starszy od kobiety i miał wyjątkowo zmęczony wyraz twarzy.
[MEDIA]https://i.imgur.com/Cv2pNBZ.jpg[/MEDIA]
Kobieta była uśmiechnięta i widać pocieszała go.
Gdy jednak zobaczyła Ceres, zrobiła poważną minę.
[MEDIA]https://vinnieh.files.wordpress.com/2015/09/monica-bellucci-under-suspicion.jpg[/MEDIA]
Obdarzony zauważył tą nagłą zmianę atmosfery. Ciekawe co łączyło te kobiety? Odsunął dla francuzki krzesło i gdy je zajęła przysunął ją do stolika, po czym zajął swoje miejsce.
- Theodor Massashi, miło państwa poznać.
- Giovanni do Vieri - mężczyzna wstał - moja małżonka, Natalie - kobieta skinęła mu głową, nie spuszczając wzroku z Liggan.
- Miło was widzieć - Ceres również się przywitała. - Theo, to właśnie Giovanniemu musimy złożyć podziękowania za umożliwienie dostępu do twojej skrytki.
Złoty pochylił głowę w podzięce.
- Jestem pana dłużnikiem. - stwierdził - Jak udało się tego panu dokonać? Ma pan znajomości w banku?
- Coś w tym stylu, nie ma o czym wspominać - wzruszył ramionami. - Zresztą było to na prośbę Ceres u której miałem dług przysługi. Jesteśmy teraz na zero. - stwierdził patrząc na rudowłosą kobietę. Głos mu stwardniał, oczekując potwierdzenia jego słów.
- Ależ tak, Giovanni, nie będę się już ci narzucać - odparła lekko obrażonym tonem.
- I bardzo dobrze - skwitowała to Natalie di Vieri. - Możemy już iść? - zapytała męża.
- Jeszcze jedna sprawa. Do czegokolwiek będzie ona pana próbowała namówić, niech pan się nie zgadza - powiedział do Theo. - Radzę jak najszybciej zakończyć tą znajomość - wycedził i wstał pociągając za sobą żonę.
Liggan prychnęła na te słowa.
- Żegnam pana - odezwał się jeszcze di Vieri i oboje z żoną opuścili lokal.
Złoty potrząsnął głową, analizując całą sytuację. Co tak właściwie łączyło Ceres i di Vierego? Teraz w zasadzie nic, poza głęboką nienawiścią, co było... Niezwykle interesujące. Liggan sprawiała wrażenie osoby miłej, pragmatycznej i godnej zaufania, ale czy Theo na pewno myślał właściwą "głową"? Na wszelki wypadek postanowił że będzie ostrożny.
- Koleś jest przemiły. Obdarzony? - spytał.
- Zdecydowanie miły. Pan Senator jest bardzo lubiany wśród swoich wyborców, mówi się o tym, że po następnych wyborach będzie pierwszym z kandydatów na premiera. Przykładny mąż i ojciec, zdeklarowany Katolik, Włosi go uwielbiają. Myślę, że nawet to że jest Obdarzonym mu wybaczą.
- Hmm, nigdy nie ufałem politykom. Wokół nich zawsze unosi się nieprzyjemny smrodek fałszywych obietnic i złamanych przyrzeczeń. - westchnął i zamilkł na moment - To by było chyba na tyle jeśli chodzi o sprawy skrytki. Jak mogę się tobie odwdzięczyć?
- Porozmawiamy o tym... Ale nie tutaj. Zjedzmy i przejdźmy się jeszcze, ładny dzień dziś mamy, chcę skorzystać.
- Jak sobie życzysz. - odparł i wstał od stolika. Pomógł kobiecie się unieść, podał jej ramię i poprowadził w kierunku ogrodów.
- Z pewnością słyszałaś o Bonie, księżnicze Sforzów, która została polską królową? - zaczął szukając potwierdzenia w jej oczach. - Cóż, w jej życiu jest kilka ciekawostek o których wiedzą bardzo nieliczni… -

***

Gdy znudzili się zwiedzaniem zamku, który oboje jakby nie patrzeć, znali dość dobrze, postanowili ruszyć na obiad.
[MEDIA]http://www.luxos.com/media/k2/items/cache/7f7c1098f26d128d67584bafa97e8e07_L.jpg[/MEDIA]
Knajpka którą znaleźli była starym, rodzinnym biznesem, gdzie blisko połowa pracowników była ze sobą spokrewniona. Wręcz czuć było unoszącą się w powietrzu domową atmosferę, tym bardziej że właściciel przywitał ich przy drzwiach dokładnie tak jakby witał dawno nie widzianego przyjaciela. Oczywiście zaoferowano im doskonale położony stolik, a taktowna obsługa dała im dość dużo czasu by wybrać to na co mieli ochotę. Theo wybrał neapolitańską pizzę, Ceres natomiast zdecydowała się na klasyczne spaghetti carbonara. Do tego dobrali butelkę czerwonego, półwytrawnego wina, które perfekcyjnie podkreśliło smak potraw. Kolejna godzina minęła im na leniwej konsumpcji, okraszonej niezobowiązującą rozmową na różne tematy. Od tak prozaicznych spraw jak pogoda, przez ich gusta muzyczne i literackie, po położenie Obdarzonych w współczesnym świecie i wpływ baz Światła na gospodarkę. Gdy zaczęło się ściemniać Theo uregulował rachunek i ruszyli do hotelu który zajmował. Tym razem Złoty zdecydował się na taksówkę.

***

Bar jego hotelu był wyśmienicie wyposażony. Nawet nieco zbyt dobrze, skontaktował gdy próbował wyciągnąć kartę magnetyczną z kieszeni spodni. Ceres opierała się o jego plecy. Udało mu się to dopiero za czwartym podejściem, wcześniej nie był wstanie wcelować w otwór. Nagle zaśmiał się z tego jak nastolatek, a Ceres, pomimo że naturalnie nie czytała jego myśli to zawtórowała mu perlistym śmiechem. Krótko mówiąc byli napruci. Gdy drzwi zatrzasnęły się za nimi Theo natychmiast się obrócił, przycisnął kobietę do ściany i zaczął błądzić po jej ciele zarówno rękoma, jak i ustami. Liggan nie opierała się, wręcz przeciwnie. Nagle się zatrzymał. Nie pamiętał kiedy pozwolił sobie na taki brak kontroli. Starczyło się przemienić i jego umysł znów byłby chłodny, analityczny, a rzeczywistość klarowna. Odpędził tą myśl. Możliwe że przez dłuższy czas nie będzie miał okazji by zaznać nawet odrobiny przyjemności. Podniósł kobietę i ruszył w kierunku sypialni.

***

- Pytałeś, co chcę w zamian... Cóż jest kilka spraw, o które chcę cię poprosić. Zanim do tego przejdę jednak, chciałabym określić twoją przyszłość. Mam pewne podejrzenia co do Twoich celów, ale chcę mieć pewność. - Ceres odezwała się do niego gdy doszli już do siebie
- Jasne... Na najbliższą chwilę chcę znaleźć osobę która zabiła Edgara, wypruć z niej flaki i nabić łeb na pal. Potem mam zamiar kontynuować jego badania. Mam już kolejną lokację która może rzucić nieco światła na naszą zagadkę. I to w sumie tyle.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Gdzie planujesz się teraz udać?
W odpowiedzi Theo wzruszył ramionami.
- Świało wiele ile metrów miał Obdarzony który zniszczył samolot Edgara i jego przybliżoną trajektorię lotu. Pozostaje zająć się typowo detektywistyczną robotą i przepytać ludzi na tej trajektorii czy czegoś nie wiedzą. Więc pewnie ameryka południowa, ale poczekam tutaj na Deana.
Kobieta zamyśliła się.
- Wiesz... Być może jestem w stanie naprowadzić was na odpowiedni trop. Nie gwarantuje, że znajdziecie swoje odpowiedzi, ale…
- Tak? Każda podpowiedź jest dla mnie cenna.
- Może to zabrzmi trywialnie, ale szukać musicie pośród członków Mroku. Jestem pewna, że jeden z nich stoi za zniszczeniem samolotu, ale kto to był... Będziecie musieli znaleźć go już we własnym zakresie.
- Cóż, nie dziwi mnie to, biorąc pod uwagę że wysłano ich i po mnie. Zastanawiam się za to czemu chcieli przerwać badania Edgara.
- Tego nie wiem, a też zależy mi na tej wiedzy... - nieprzyjemnie zmarszczyła brwi.
Przez chwilę milczała bijąc się z myślami.
- Nie mówiłam ci o tym, ale jego mieszkanie w Paryżu zostało spalone... To znaczy spłonęła cała kamienica, myślę jednak, że nie był to przypadek. Trzymał tam wszystkie swoje notatki... Oprócz jednego dziennika. Było tam przeszkicowanych kilka rysunków i tekstów zapisanych jakimiś runami. Szczęśliwie... pożyczyłam go sobie kiedyś od niego i nie oddałam.
- Och. Mógłbym go zobaczyć? - mężczyzna się zainteresował nagle.
- Nie mam go przy sobie, nie pomyślałam wcześniej o tym - widać była na siebie zła z tego powodu. - Dostarczę ci go przy najbliższej okazji.
- Nie ma problemu. Możesz mi też podesłać skany, będzie szybciej. - dodał - A teraz powiedz proszę, jak mogę się odwdzięczyć?
- Di Vieri... - głos na ułamek sekundy jej zadrżał, ale zaraz zrobił się zimny i twardy jak stal - Skrzywdził mnie kiedyś. Bardzo dotkliwie. Pod fasadą zatroskanego męża stanu i opiekuna rodziny jest bezdusznym sukinsynem. Chcę, by za to zapłacił.
- Mam go zabić? Zniszczyć jego rodzinną posesję? - spytał - Zabrać mu to czego pożąda najbardziej?
- Jego śmierć była zbyt prostym zakończeniem sprawy, zresztą to nie byłoby takie proste do zrobienia. On ma żywioł ziemi - stwierdziła jakby potwierdzała kiepską pogodę na następny dzień.
- Oh. - Theodora lekko przytkało - Powiedz mi w takim razie czego chce najbardziej? Zwycięstwa w wyborach? Powszechnego szacunku?
- Jego cele by cię bardzo zaskoczyły, ale nie jest to w tym momencie istotne. Chcę, byś uderzył tam gdzie zaboli go najbardziej. Chcę, byś zabił Natalie di Vieri. - wycedziła z nienawiścią.
- Czy jest Obdarzoną? - spytał z zainteresowaniem.
- Nie. To zwykła kobieta - prychnęłą.
- Nie zabijam zwykłych ludzi. - uciął - Ale... Są sytuacje gorsze od śmierci. Gdyby zapadła w śpiączkę? Każdego dnia budził by się z nadzieją że jego żona do niego wróci, ale każdego dnia widziałby ją przykutą do łóżka, starzejącą się mimo wszystkich jego starań, byłby razem z nią, lecz jednak sam. - słowa te niemal wyszeptał - Coś takiego... Myślę że mógłbym zrobić.
- Nie - ucięła krótko. - On nie ma mieć żadnego cienia nadziei. Niech cierpi w pełni, zasługuje na to jak nikt inny.
Złoty westchnął lekko.
- Muszę to przemyśleć.
Ceres ewidentnie chciała coś jeszcze powiedzieć, ale się powstrzymała. Wstała i zaczęła się szykować o wyjścia.
- Jeśli mam ją zabić, to musi to być w sposób który nie rzuci na mnie żadnych podejrzeń. Muszę mieć inną formę zbroi. - rzucił - Nie znasz kogoś kto... Chciałby się rozstać ze swoją mocą?
- Nie znam nikogo takiego. Myślę, że znalazłby się ktoś, kogo mógłbyś do tego zmusić.
- To miałem na myśli. - odparł.
- Zorganizuję... spotkanie. Będziemy w kontakcie - to były jej ostatnie słowa, po których opuściła jego apartament hotelowy.

Theo spojrzał na zamykające się drzwi. W co on się tak właściwie wpakował? Do tej pory Ceres sprawiała wrażenie raczej spokojnej osoby, ale z sekundy na sekundę jej obraz zmieniał się coraz bardziej. Czy Ceres zwyczajnie była zazdrosna o drugą kobietę? Złoty potrząsnął głową. Musiał podjąć decyzję i musiał zrobić to szybko.
Skoro DiVieri miał Ziemię, to czemu Dean nie wymienił go jako jednego z Powierników? Czyżby Światło o nim nie wiedziało? Czy znaczyło to że jest członkiem Mroku, a może był wolnym graczem? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
Goldar wstał z łóżka i poszedł do toalety. Spojrzał w lustro i sięgnął po szczoteczkę do zębów. Powoli, niemal z pietyzmem nałożył na nią pastę i zaczął szorować zęby. Wiedział już co zrobi. To o co Ceres go prosiła… Było skrajnie wbrew jego zasadom. Nie chciał zabijać niewinnych ludzi. Ale z drugiej strony krycie Obdarzonego, ba posiadacza Żywiołu, było wbrew prawu. Nawet jeśli było to debilne prawo, to Theo miał wymówkę. Śmierć była… Wysoką karą, ale niezbędną. Dla dobra ludzkości.
Musiał tylko... Nauczyć się korzystać ze swojej mocy w ludzkiej postaci.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 21-01-2018 o 08:31.
Zaalaos jest offline