Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2018, 16:22   #31
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


- Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze… mroczne potęgi mnie ochronią. Regenci nie pozwolą okrętowi się rozpaść. Nie dadzą próżni mnie pochłonąć. Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze…
Zavier, jak wielu innych się zwyczajnie złamał. Zaszył się w najgłębszej dziurze jaką potrafił znaleźć, zakrył twarz dłońmi i bujał się przód, tył, przód, tył starając się nie zwariować do reszty.
Czekał na rozkazy. Czekał na cokolwiek… by Regenci coś zrobili. Niech mu powiedzą co robić… wydadzą rozkazy. Jakiekolwiek… ale nigdy nie nadeszły.
- Dołącz do Światła… - znał go. Cloten Frey, jeden z oficerów drugiego szwadronu myśliwców. To on pierwszy powiedział mu co robić. Zmienił się. I wcale nie chodziło o wypalone żywym ogniem rany w miejscach gdzie jego ciało znaczyły symbole mrocznych potęg. Nie chodziło nawet o ten złoty poblask bijący z jego oczu. Chodziło bardziej o jego postawę. O spokój i… przekonanie. Ten niemal dwumetrowy zwyrol nigdy nie potrafił usiedzieć w miejscu dwóch minut, a jego parszywą gębę zawsze wykrzywiał gniewny wyraz. Jakby cały świat go wkurwiał, a teraz… czuć w nim było cel… wyższy cel.
- Widziałeś Światło. JEGO światło. ON ocalił nam życia, ale teraz w naszych rękach jest ocalić nasze dusze.
- Co mam robić? - zapytał krótko zarażony tym CELEM jak cudowną zarazą.
- Do wszystkich załogantów. Okręt został zabordażowany przez suki Boga-Truchło. Rozbłysk był jedną z ich sztuczek - głos na voxach podach lewą burtę jako miejsce abordażu - Śmierć sługom Złotego Srocza.
Pierwszy z Równych, który wcześniej nosił imię Annilus Hepper, oderwał się od nie pełnej mapy okrętu do której udało mu się dobrać.
- Goniec do lewego skrzydła. Mają to sprawdzić. Jeśli to nie jest podstęp mają dołożyć wszelkich starań by im ułatwić robotę, ale pamiętajcie, że one nie zaufają takim ścierwom jak my. Zorientujcie się jaki jest cel ich przemarszu i idźcie przed nimi starając się oczyścić drogę. Wykonać. Za Boga-Imperatora.
Długie godziny mijały gdy Sharaeel rozkodowywał sygnał. Stworzył nowe programy. Wiedziony natchnieniem, albo wolą Tzeentcha, stworzył dychy maszyn które były wspanialsze niż kiedykolwiek widział. Prowadził je swym intelektem i wolą, ale szyfr którym nadawała Żagiew Wieczności pozostawał nieuchwytny. Czasem zdawało mu się, że coś znajdywał, ale zaraz gubił trop. Z czasem tylko coraz usilniej odganiał wniosek… robił to tak długo aż w końcu już nie mógł.
- Tu nic nie ma. To po prostu szum -
~ * ~
W pułapkę wpadła tylko garstka buntowników. Oddział sprawdził obecność sióstr bitwy, a gdy ich nie znalazł natychmiast się wycofał. Mab bardziej ze złości niż z pobudek praktycznych wywaliła trzech z nich w próżnię otwierając śluzę do wyrwanej podsekcji.
~ * ~
- Sytuacja chyba musi być gorsza niż się spodziewaliśmy, Pierwszy z Równych.
- Najpewniej sensoryka im padła. Albo to jakiś podstęp. Zmieńmy taktykę. Przed Skrzydłami niech idą pojedyncze Szpony. Jeśli plugawcy się przegrupowują i szykują pułapkę to musimy być ostrożni. Jeśli my ich nie powstrzymamy to Przestrzeń Koronusa za to zapłaci.
- Za Imperatora.
- Imperator… chroni… - odpowiedział Pierwszy z Równych po raz pierwszy słysząc te słowa. Brzmiały tak… właściwie.
~ * ~
Ale buntowników nikt nie próbował zatrzymać. Lojalna załoga nawet nie wiedziała o jego istnieniu. Nikt im nie wydał rozkazów. Nikt nie kazał się zorganizować, ani nie zorganizowano akcji ratunkowej dla rannych i umierających których nie brakło, a wśród buntowników… oczy blisko setki z nich emanowały teraz złotym światłem… to oni poczuli w sobie prawdziwą czystą wiarę i oni ciągnęli za sobą innych natchnieni blaskiem Astronomicanu i nową miłością do Imperatora. A Annilus, który już porzucił swe imię… on został przywódcą nie bez powodu. Jego wiara była tak silna, że gdy kątem oka się na niego patrzało miało się wrażenie, że za plecami rozkłada skrzydła splecione ze słonecznego blasku. To, że gdy się na niego patrzyło wprost już ich nie było nikomu nie przeszkadzało bo wszyscy wręcz instynktownie szli za nim.
~ * ~
Juggernauty padły. Pokonane mocą Tzeeentcha. W odwiecznej wojnie Mordu i Magii tym razem bóg krwi przegrał. Pozostałe przy życiu trzy dziesiątki ogarów były kierowane przez Mab i grodzie wprost na buntowników. Bardzo żałowała, że nie widziała walki, ale obszary przez nich zajęte miały natychmiast niszczone kamery. Widziała tylko zewnętrzną kamerą korytarza, że walka się zaczęła po błyskach laserów. Zaczęła się i skończyła, a buntownicy nie wyszli. Sukces.
Ale to czego Mab nie mogła wiedzieć to to, że ogary rozszarpały na strzępy awangardę. Mały oddział wysłany przodem i nawet w tej walce poniosły straty, gdy fanatycy sami rzucali im się między zęby aby kupić towarzyszowi chwilę na atak, bądź wprost pozwalali im odgryzać sobie całe ramiona gdy w pięści ściskali odbezpieczone granaty. Zginęło tam trzynastu buntowników i trzy ogary. Pozostałe rozbiegły się i poumierały jeszcze gorzej gdy gdy kolejne oddziały już się ich spodziewały i witały je koordynowaną salwą.
~ * ~
- Ruchy! - warknęła Johanna, od-niedawna-łysa kobieta z imperialną aquilą wyrżniętą na czole żyletką, do operatorów ciężkiego, bo blisko pięćdziesięcio kilowego przecinaka melta. On zwykle służył do akcji abordażu i zdolny był ciąć co cieńsze pancerze zewnętrzne. Szybko sobie poradził z grodzią której nikt nie uzbroił.
Do pomieszczenia wpadł oddział biczowników co już zdążyli znaleźć czas aby zmasakrować sobie całe plecy i zedrzeć razami skórę do żywego mięsa. Przez ból do zbawienia. Pokutnicy mający nadzieję, że Imperator uzna ich poświęcenie. Uzbrojeni w ciężkie prowizoryczne cepy oraz stubbery wbiegli i rozpoczęli rzeź. Johanna była mniej litościwa niż Pierwszy by oczekiwał. Jej Skrzydło oszczędzało jedynie tych co się natychmiast poddali i przyrzekli wierność Imperatorowi w drugim zdaniu.
- Saperzy! Dawajcie tu wasze cacuszka! - warknęła spoglądając na aparaturę. Generator pola gellara… kiedy je wysadzą to okręt czeka kolejny paskudny epizod rodem z serca Osnowy no i nigdzie już nie skoczą, a jak pozostałe dwie drużyny też spotkają taki “opór” to wylatujące w powietrze generatorium zabierze ze sobą pół okrętu, a nawet jeśli nie to enginarium jest następne w kolejce, a wtedy dupy nigdzie stąd nie ruszą.
~ * ~
- A co to takiego? - zapytał Carolus, jeden z ostatnich squatów w galaktyce i trzeci najzdolniejszy technolog wśród buntowników, badając pracownię Hegemona. Przeciągnął czubkami palców po dwunastometrowej torpedzie ze znanymi mu oznaczeniami. Broń mikrobiologiczna. Nekro-wirus.
- Sprowadźcie tu natychmiast Burgenmanna. On się tym bardzo zainteresuje.
 
Arvelus jest offline