Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2018, 20:02   #32
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Mniej niż pół standardowej godziny od usunięcia demonów Khorna czarnoksiężnik maszerował już w kierunku baraków. Sam nie był złym przywódcą - przez te milenia zasłużył na swoje szlify oficerskie więcej niż raz, a jego naturalna charyzma i władcza aura sprawiały że ludzie bez oporów oddawali się pod jego komendę. W normalnej sytuacji. W trudnych zwykle też. W przypadku takiego totalnego bajzlu jaki mieli na okręcie, to mogło nie wystarczyć.
Pokrzykiwał więc przez lokalne voxy wskazane przez Mab jako bezpieczne, wzywając do obrony przed buntownikami, awaryjnego blokowania grodzi i wszelakiego blokowania im trasy i opóźniania ich przemarszu. Kreował się przy tym na następcę Oberona, Radnego który zastąpi złotoustego grubasa jako trybun ludowy, który jako jedyny poprowadzi ich by ocalić okręt, a potem da im paść brzuchy na trupach pokonanych wrogów i zgliszczach zdobytych miast, jako ten któremu Pan Tysiąca Ścieżek wskazuje tajną drogę która wyprowadzi ich z tego gówna.
W najbardziej dosłownym rozumieniu było to prawdą. Mądrość Tzeentcha sączyła się w jego myślach, a do tego był w nim gen Oberona i gdy przemawiał, nawet czasami podpowiadał konkretne słowa. Przyboczni Oberona już uznali ten fakt i stali u boku czarnoksiężnika. Ale było znacznie więcej dusz do ogarnięcia w tym kotle, a prawie każda z nich napełniona wątpliwościami.

Prowadził za sobą swoją coraz większą świtę - tymczasowo jednorękiego Sekhmeta, płomienistoskrzydłą Ty'igę na swoim ramieniu, szczwaną szajkę przybocznych nieodżałowanego Oberona - która cała i zdrowa powróciła z nieudanych poszukiwań Kalibana-, siejącego grozę serwitora bojowego Hegemona którego przyuczył do walki siebie, rozproszonych żołnierzy którzy nie przyłączyli się do buntu, a do tego wszystkich marynarzy godnych tego miana - czyli tych których obietnicami przyszłych bogactw i łask Tzeentcha udało mu się dokooptować do grupy z którą uprzątnął syf z którym zostawili go towarzysze-łupieżcy. Leczył szczodrze - każdego kto stanowił wartość dla okrętu - ale z żelazną konsekwencją nie pozwalał sobie na otwieranie więcej niż strumyczka mocy, stawiając powtarzalną pomoc wielu dziewiątkom żołnierzy ponad wspaniałe, ale jednorazowe efekty. Co jakiś czas przypominał też swoim ludziom, że każdy skafander, każdy zestaw ratunkowy jaki zabiorą ze sobą to większa szansa przeżycia dla nich, a mniejsza dla wrogów kiedy system podtrzymywania życia zejdzie poniżej krytycznego poziomu.

[- Mab, potrzebuję status sekcji między mną a barakami. Zbieram ludzi, ale potrzebujemy ciężkiej broni -] bez takich informacji poruszali się jak muchy w smole, przechodząc od osłony do osłony i wypatrując zasadzki za każdym rogiem,rozsyłając zwiadowców i analizując każde pomieszczenia przed wejściem. Mab do tej pory miała dostęp do pożytecznych informacji. Ale ktokolwiek na kanale mógł mu ich udzielić, nie miało znaczenia kto to zrobi. To czas był cenny.
Czas i broń. Podczas gdy jego ludzie byli objuczeni godnym sprzętem z rabunku Radnych, a żołnierze mieli przydziałową broń, zebrani ludzie zbroili się tym co popadło - w znacznej części bronią osobistą lub improwizowaną. Naprowadzeni przez Beshana, zamiast tarcz używali pokryw włazów i paneli do awaryjnego zatykania dziur w poszyciu. Zamiast granatów - flaszek napełnionych promethium. Miotaczy ognia do wybijania okrętowych szkodników i kuchenne piłotopory rzeźnickie także miały służyć jako broń. Wózki magazynowe był obijane wszystkim co mogło robić osłonę, tworząc przesuwalne punkty ogniowe, z których największy osłaniał serwitora i jego gigantyczne sprzężone działo. To wszystko było jeszcze ponadto nabijane kolcami, obklejane drutem kolczastym, smarowane okrętowymi odpadami i starymi olejami i na wszelakie dostępne chaośnikom sposoby ulepszane by zadawało ból i cierpienie.
A do tego coś, co niejako zaskoczyło samego czarnoksiężnika - wśród tej zbieraniny, motłochu i okrętowej czeladzi, niczym znak rozpoznawczy armii zaczęły się pojawiać nieudolne kopie jego własnego sigila i coraz bardziej efektowne symbole oddania się pod opiekę Tzeentscha.

Odpowiedź przyszła szybko. Baraki były okupowane. T, w połączeniu z raportami lojalnych żołnierzy i załogi, sprawiało że kapitan stopniowo zyskiwał szerszy wgląd w sytuację. Do pełni szczęścia brakowało jeszcze jakiegoś znacznego jeńca. Ale jak na razie, czarnoksiężnik zarządził szybkie przegrupowanie - nie było sensu tracić ludzi atakując umocnione pozycje, a nawet jeżeli przeprowadziłby innym ukrytym tunelem część z nich do ataku od środka, to nie było tam już nic do zyskania. W takim razie szli zabezpieczyć generatorium - ale ludzi Oberona wysłał od drugiej strony. Piątka miała dobrać sobie tuzin żołnierzy i podzielić się z nimi regencką bronią, dobrać do pełna materiałów na pułapki i ciężkiej broni, przygotować skafandry z zapasem tlenu i rozstawić się w ulubionym miejscu Helike na kładkach nad enginarium. Ostrzec i umocnić w oporze lojalnych ludzi w środku i zabezpieczyć teren w swoim najlepszym stylu lub, jeżeli dotrą tam po buntownikach, umocnić się, obserwować, meldować, a w momencie ataku na enginarium lub gdy brak podtrzymywania życie zdziesiątkuje przeciwników - uderzyć całą siłą ognia podarowanego przez czarnoksiężnika ekwipunku, korzystając z przewagi pozycji.

[-Ionachkt, Legionista, mostek, odbiór-] wywołał na wspólnym kanale Rady dwóch marine. Wbrew swojemu własnemu szacunkowi poradził sobie bez ich pomocy.
[-Skończyłem swoją część, jak z waszą? Jaki jest status buntu? Co z tym systemem podtrzymywania życia?-]
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 03-02-2018 o 14:12.
TomBurgle jest offline