Bernhardt był zniesmaczony nieudanym pokazem działania kugelshreiberowej gaśnicy. W dodatku został ponownie ochlapany i przemoczony. Tym razem w wyniku wadliwej, czy "niedopracowanej" maszynerii. - Eeech... psi los - zaklął. - Ja podziękuję za zwiedzanie i takie tam ekspozycje magazynowe. Poczekam na skończone dzieła Wielkiego Mistrza. Obejrzę jak się zestarzeję.
Tak po prawdzie nie interesowały go zbytnio niesamowite urządzenia. Był człekiem twardo stąpającym po ziemi. A tutaj interesu do zbicia majątku nie widział.
Ostatnie wydarzenia pokazały mu również, że Kugelshreiber nie nadaje się na interlokutora w stopniu co najmniej zadowalającym.
Spojrzenie badawcze Zingger skierował tedy na Pepika. "Malec coś może wiedzieć więcej" - uznał po namyśle.
Gdy nadarzyła się sposobność postanowił zaskoczyć kucharza. - Mości niziołku, słyszeliście nasze pytania. I nijakie odpowiedzi Mistrza. Kim był ten człek, który zginął na dachu? Widzieliście coś znaczącego zanim ptaszek uciekł? A może coś z Wami coś omawiał? Groził? Bo widzicie... To się mi nie dodaje, że to człowiek od haraczu. Był sam, zwiał na nasz widok. Coś tu zginęło? Prawdę nam mówicie? - zasypał halflinga gradem pytań. - Ja mam takie głębokie poczucie, że ktoś nas robi tu w konia. A jeśli to prawda ze współpracy nici... - pozwolił ostatnim słowom wybrzmieć w ciszy. |