|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-01-2018, 10:22 | #761 |
Administrator Reputacja: 1 | Nocna pogoń nie przyniosła żadnych pozytywnych efektów - prócz przypalonego tu i ówdzie trupa, którego facjata nie była nikomu znana. Widok ten, choć niezbyt przyjemny, nie sprawił jednak, że Axelowi odeszła ochota na sen. Obudził go zapach śniadania, które ponownie potwierdziło kulinarny kunszt Pepika... i manię Kugelschreibera, który nie myślał o niczym innym, jak o swych eksperymentach. No i, oczywiście, okazało się, że ich szanowny gospodarz, jak przystało na wielkiego wynalazcę, postanowił pochwalić się swymi - przekutymi w rzeczywistość - pomysłami. Niektóre było mniej, inne bardziej niedopracowane. - Może by tak tego kurczaka jeszcze raz przepuścić przez Skubacza - zasugerował, co Pepik skwitował średnio przyjaznym spojrzeniem. Ilość piór latających dokoła mogła być powodem tegoż spojrzenia. W końcu to nie Kugelschreiber musiał to sprzątać... Pochwa Szybkiego Wyciągnięcia była z kolei aż za dobra. Z drugiej strony - gdyby ją ciut dopracować, można by z tego zrobić zamaskowany odpowiednik kuszy, działający co prawda na niewielkie odległości, ale stanowiący wielkie zaskoczenie dla ofiary. Do czego miała być zastosowana maszyna, której dotknięcie powodowało, iż wszystkie włosy stawały dęba, tego Kugelschreiber nie wyjaśnił. - Elektryczność to przyszłość - powiedział, po czym zaczął wyjaśniać, że w błyskawicy i tej małej maszynce siedzi to samo. To wystarczyło, by Axel postanowił trzymać się od tego urządzenia z daleka. - Ktoś kiedyś tym latał? - spytał, gdy wynalazca zaprezentował skórzane skrzydła. Podobnie jak wcześniej, przy sztucznej rybie, postanowił znaleźć się jak najdalej, gdy Kugelschreiber będzie szukać ochotników, chcących poszybować po niebie jak ptaki. |
23-01-2018, 16:22 | #762 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 23-01-2018 o 20:04. |
23-01-2018, 20:01 | #763 |
Reputacja: 1 | Bernhardt był zniesmaczony nieudanym pokazem działania kugelshreiberowej gaśnicy. W dodatku został ponownie ochlapany i przemoczony. Tym razem w wyniku wadliwej, czy "niedopracowanej" maszynerii. - Eeech... psi los - zaklął. - Ja podziękuję za zwiedzanie i takie tam ekspozycje magazynowe. Poczekam na skończone dzieła Wielkiego Mistrza. Obejrzę jak się zestarzeję. Tak po prawdzie nie interesowały go zbytnio niesamowite urządzenia. Był człekiem twardo stąpającym po ziemi. A tutaj interesu do zbicia majątku nie widział. Ostatnie wydarzenia pokazały mu również, że Kugelshreiber nie nadaje się na interlokutora w stopniu co najmniej zadowalającym. Spojrzenie badawcze Zingger skierował tedy na Pepika. "Malec coś może wiedzieć więcej" - uznał po namyśle. Gdy nadarzyła się sposobność postanowił zaskoczyć kucharza. - Mości niziołku, słyszeliście nasze pytania. I nijakie odpowiedzi Mistrza. Kim był ten człek, który zginął na dachu? Widzieliście coś znaczącego zanim ptaszek uciekł? A może coś z Wami coś omawiał? Groził? Bo widzicie... To się mi nie dodaje, że to człowiek od haraczu. Był sam, zwiał na nasz widok. Coś tu zginęło? Prawdę nam mówicie? - zasypał halflinga gradem pytań. - Ja mam takie głębokie poczucie, że ktoś nas robi tu w konia. A jeśli to prawda ze współpracy nici... - pozwolił ostatnim słowom wybrzmieć w ciszy. |
23-01-2018, 22:35 | #764 |
Reputacja: 1 | W ciągu dnia Pepik pozbył się ciała, ładując je na wózek i odwożąc do miejskiej kostnicy. Potem zdał relację, oznajmiając, że przekonał pracowników Gildii i strażników, że nieboszczyka znalazł w pobliżu domu, pod murem już martwego. Zeznał, że trup był nadpalony na skutek uderzenia pioruna, który trafił w stalowe ogrodzenie otaczające dom i, że z pewnością nieszczęśnik usiłował wkroczyć w bardzo złym momencie na posesję, celem obrabowania mieszkańców. Sprawa ponoć była w toku. Kugelschreiber był tak pochłonięty prezentacją swoich wynalazków, że niemal nie miał czasu aby porozmawiać z Wolfgangiem. W przelocie tylko rzucił kilka słów na temat obserwacji, które jednak twardo stąpającemu po ziemi magowi wydały się bredniami wyssanymi z palca. Udało mu się natomiast znaleźć całkiem przydatny wynalazek, który Kugelschreiber nazywał Kugelmatyczną Lunetą Kątową. Był to drewniany tubus, w którym zamontowano zespół luster, umożliwiający widzenia ponad głowami tłumu bądź z ukrycia. Problem polegał na tym, że obraz był nieco pomniejszony i odwrócony do góry nogami. - Nikt nie próbofał latać. Nie snalasłem chętnych do podjęcia próby, a mój nieoceniony Pepik jest za cienszki - wyjaśnił Kugelschreiber Axelowi. - Ale mosze Ty spróbujesz? Fyglondasz na takiego, co ma odpofiedni fsrost i fagę. Spójsz, tu som linki sterujące, a tu fkłada siem nogi... Zingger uciekając od pokazu szalonego naukowca, wdał się w rozmowę z niziołkiem, chcąc uzyskać odpowiedzi na dręczące drużynę pytania. Skoro Kugelschreiber nie był odpowiednią osobą, to może jego zarządca... - Nie vidi sem mi to, że ów porażony był w zmowie z bandziorami. Po cóż miał przyłazić? Wszedł do domu, bo pewnie chciał co ukraść, a że Herr Kugelschreiber jeszcze pracował, to natknął się na niego i spłoszył. Nic nie zabrał, bo nie zdążył. Albo może na jakie przeszpiegi przylazł? Przecież ktoś w końcu znajdzie zastosowanie dla tego złomu i badziewia, prawda? Wieczorem, już po wyśmienitej kolacji, gdy Kugelschreiber wybierał się do pracowni, a Pepik serwował dokładkę deseru, od strony drzwi wejściowych dobiegł łomot. Nim ktokolwiek zdążył wyjść z jadalni, łomot nasilił się i drzwi wejściowe zostały wyważone. Stało w nich pięciu mężczyzn. Wszyscy byli zamaskowani; na głowach mieli kaptury, na twarzach chustki. Trzech miało kusze, dwóch okute pałki. Natychmiast po wejściu do korytarza, przezornie rozdzielili się, aby nie stanowić zwartej grupy. - Kugelschreiber! Bez głupstw. Tylko zapłać i się wynosimy - powiedział szósty mężczyzna, który wszedł za tamtymi pięcioma. I zanim wynajęci bohaterowie cokolwiek zrobili, wynalazca wyszedł na spotkanie drabów, stając dokładnie pomiędzy dwoma grupami. - Pepik... Pszynieś pieniondze... Ostatnio edytowane przez xeper : 24-01-2018 o 11:28. |
23-01-2018, 23:29 | #765 |
Reputacja: 1 |
|
24-01-2018, 13:22 | #766 |
Reputacja: 1 | Zingger wraz kompanami został zaskoczony zaraz po kolacji. "Haracze, wymuszenia i rozboje to ciężki kawałek chleba. Trzeba do tego ludzi z zimną krwi. Musimy teraz spokojnie poczekać" - kalkulował Berni, obserwując jak Kugelshreiber rozkazuje Pepikowi przynieść pieniądze. Starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów dotyczących obwiesi, aby później nie było problemów z rozpoznaniem. Planował ruszyć za gangusami jak tylko opuszczą siedzibę wynalazcy a sam Kugelshreiber będzie bezpieczny. Ostatnio edytowane przez kymil : 24-01-2018 o 13:25. |
24-01-2018, 13:24 | #767 |
Reputacja: 1 |
|
24-01-2018, 15:25 | #768 |
Administrator Reputacja: 1 | Axel zdołał się nawet nie skrzywić, gdy propozycja lotu padła pod jego adresem. - Zaszczyt to dla mnie - powiedział, udając zadowolonego z propozycji. - Przemyślę to - dodał, nie mając zamiaru zdradzać, że decyzję podjął już wcześniej i że nie była ona pozytywna. Kanciasta luneta, zwana przez Kugelschreibera 'kątową' zdała się Axelowi przydatną w chwili, gdy się chciało kogoś zza winkla podglądać i głowy przy tym nie wystawiać. Tyle tylko, że niewygodna nieco była. Ale gdyby tak ją zmniejszyć... Kto wie, może i by się przydała. * * * Dzień, mimo konieczności oglądania wynalazków, można było uznać za dość przyjemny. Niestety okazało się, że znane powiedzenie o chwaleniu dnia przed zachodem słońca ma swoje uzasadnienie. Wizyta zamaskowanych gości zakłóciła przebieg kolacji, a zachowanie Kugelschreibera uniemożliwiło jakąkolwiek reakcję. Być może wynalazca bał się rozlewu krwi i zaplamieniu dywanów. Pozostawało czekać, aż intruzi się wyniosą, a potem ruszyć ich śladem. |
24-01-2018, 21:49 | #769 |
Reputacja: 1 | - Panie Kugelschreiber, uniżenie dziękuję za opłatę. Może być Pan pewien, że zostaną one spożytkowane w dobrym celu. Oczywiście teraz nic już Panu nie grozi ze strony lokalnych niegodziwców, którzy mogliby nastawać na Pana zdrowie i mienie. My zajmiemy się ty,m, żeby nie niepokoili Pana i aby mógł Pan pracować w spokoju. Jeszcze raz stukrotne dzięki i niech Pan pamięta, że robi to Pan dla własnego dobra. Widzimy się za miesiąc - przywódca reketerów wyraził swoje podziękowania z emfazą i sarkazmem. Potem dał znak swoim ludziom i cała szóstka wycofała się do ogrodu, a potem na ulicę. - Na co tszekacie? - wrzasnął Kugelschreiber, zupełnie nie pojmując planów jakie pojawiły się w głowach bohaterów. - Sa nimi! Oni majom moje pienionce! Bandyci szli zwartą grupą, zupełnie nie kryjąc się. Zresztą nie było się przed kim kryć, bo pogoda była paskudna i zlane deszczem ulice były całkiem puste. Utrudniało to podążanie za reketerami, ale jako, że wyglądali oni na zupełnie pewnych siebie, nie kluczyli i nie kombinowali, awanturnicy cały czas mieli ich na oku. Grupa przestępców podążała w kierunku jednego z miejskich placów. Gdy do niego dotarli, od razu poszli do znajdującej się na wschodniej pierzei gospody „Pod Czarnym Łabędziem“. Pierwszy z bandytów, chyba tylko dla dodania efektu wejściu gwałtownie otworzył drzwi i wszyscy po kolei zniknęli we wnętrzu karczmy. |
24-01-2018, 22:58 | #770 |
Administrator Reputacja: 1 | Na razie mogli tylko patrzeć, jak tamci wynoszą swój łup. Walka wewnątrz domu raczej nie spodobałaby się szanownemu zleceniodawcy, zapewne też jej skutki - nawet gdyby była zwycięska - byłyby dla domostwa (i zwycięzców) opłakana w skutkach. Plamy z krwi ciężko się zmywało, a dziury w ścianach nie były najlepszą owych ścian ozdobą. Na dodatek nie było gwarancji, że któryś ze zbirów by nie uciekł... i że za parę dni nie wróciłby z następną grupą, w znacznie gorszych nastrojach. - Niewiarygodnie bezczelni - powiedział Axel do kompanów, gdy już ruszyli w ślad za zbirami. - Albo są tacy silni, albo też mają poparcie w wyższych sferach. Śledzenie nie sprawiało najmniejszego nawet kłopotu. Przekonanie, iż tamci są pewni bezkarności, potwierdzało się na każdym kroku. No chyba ze była to krańcowa głupota. Dlaczego się nie boją, że Kugelschreiber zawiadomi strażników? To pytanie krążyło po głowie Axela. Wszak wynalazca wyglądał na, delikatnie mówiąc, nieżyciowego. Udanie się do straży miejskiej powinno być pierwszym uczynionym przez niego krokiem. A może go zrobił i dostał odpowiedź odmowną? Albo i bandyci się o tym dowiedzieli? Porządni reketerzy powinni mieć swoje źródła w straży. No ale Axel nie pomyślał wcześniej o takiej oczywistej oczywistości i nie porozmawiał ani z wynalazcą, ani z niziołkiem. No i teraz miał zerowe szanse na uzyskanie odpowiedzi... dość ważnej, jak by nie było. Gdy zbiry wkroczyły do jednej z gospód, Axel zatrzymał się przy jednej z kamienic. - To raczej nie jest ich stała siedziba - powiedział. - Pewnie przepuszczą trochę zdobycznego złota. Wystarczy poczekać. Mam tylko nadzieję, że nie wyjdą tylnymi drzwiami... |