Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2018, 15:31   #234
cyjanek
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Adam poczuł, jak od aury namacalnego niebezpieczeństwa unoszą się włoski na jego skórze. Atmosfera zrobiła się tak pokręcona, że gdyby był ćpunem, to już byłby na haju od unoszących się w powietrzu oparów szaleństwa. Brutalna nonszalancja Simeona nie była zdrowym i naturalnym upodobaniem do przemocy, lecz czymś w bardzo niezdrowy sposób wykraczającym poza człowieczeństwo. Przynajmniej w rozumieniu Adama Enocha. Myśli zakręciły się w jego głowie, układając w coś w rodzaju obrazu o przyszłości. Bez dwóch zdań wiązanie się z tym człowiekiem byłoby podpisaniem na siebie wyroku śmierci. Nie dość, że nie znałby dnia ani godziny, to życie stałoby się spacerem po polu minowym i to obsranym niewyobrażalną ilością gówna. Świetlana przyszłość u boku Simeona nie byłaby niczym więcej niż piekłem nieustannego oczekiwania na najgorsze, no i też robienia tego innym. Ni chuj, musiał się od tego jakoś wykręcić.
“Jebany pech, że na niego wpadłem” - Enoch wykrzywił się w grymasie odrazy, oczywiście tylko wewnętrznie. Nie zamierzał zdradzać prawdziwych myśli przed kimś tak pojebanym. Nie dość, że znalazł się w niezręcznej sytuacji, jaką jest rozmowa z wariatem, to wystarczyłoby iść trochę wolnej i Simeon przyciągnąłby uwagę Maski do siebie. O ile łatwiej w wywołanym przez niego zamieszaniu byłoby dorwać się do swoich wspomnień. Skrył niechęć pod wyrażającym zainteresowanie szczerym uśmieszkiem i kiwnięciami głowy przytakiwał kolejnym słowom, choć z każdym kolejnym coraz mniej było mu do śmiechu. Na dodatek Simeon poruszony wizją władztwa nad światem, z każdą chwilą nakręcał się coraz bardziej. Groźby zawoalowane z początku, rysowały się coraz wyraźniej. Cała ta konwersacja zmierzała w złym kierunku i musiał jakoś to przerwać.
- No kurwa, Simeon, pochlebiasz mi. - Faktycznie, to mogło pochlebiać, kolejny raz dostał propozycję (współ)rządzenia światem. Var nar Var, Maska, a teraz ten nieszczęsny Szymek nieczarodziej, widzieli w nim podwaliny nowej, bardziej swojej przyszłości.
- Ale i taka prawda, na nas dwóch nie ma siły. Inni będą mogli się zesrać i nawet te skorupy Pielgrzymów nie wystarczą im by ogarnąć to całe gówno. - Odpiął manierkę i pociągnął łyk mocnego i aromatycznego jak benzyna płynu. Ogień w nim uwięziony wędrując do żołądka rozpalał kolejno język, krtań i przełyk a po chwili wesoło zapłonął we krwi Adama. - Trzymaj, warto za to wypić - wyciągnął rękę w kierunku Simeona - I nie żałuj sobie, następna popijawa na koszt Maski - roześmiał się z całego gardła. Jego śmiech był zaraźliwy, bo po chwili i Simeon uniósł suche i wąskie wargi odsłaniając ostre zęby. - Nasze zdrowie Enoch! - Łyk jaki pociągnął rzeczywiście był głęboki. “Raz… dwa… trzy…” Adam nie przestając się szczerzyć liczył poruszenia grdyki na bladym gardle. “Trzy będzie dobrze” zadecydował i alkohol w manierce zapłonął, zupełnie tak samo jak ten w przełyku i żołądku Simeona.
- Chciałeś stosu, no to masz! -wrzasnął do płonącej głowy, wkładając w swój atak wszystkie siły, zarówno ciała jak i luminy.
Nie wiedział, czy wygra tą walkę, ale wiedział, że w przypadku porażki brak skorupy nie pomoże. Simeon na pewno coś wykombinuje.
 
cyjanek jest offline