Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2018, 17:39   #94
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

R E T R O S P E K C J A
Przebudzenie

Kaedwynn & Auriel

Auriel próbowała znaleźć wyjście ze snu, tuż po tym jak zniknął Malthael. Archanioł Śmierci zabierając ze sobą kamień, pozbawił swą żonę wizji snu, pozostawiając ją samą sobie w pustce czarnej przestrzeni, gdzie nawet jej głos nie rozchodził się z pogłosem. Jasnowłosa kobieta podeszła do swojego ciała, które różniło się wyglądem od aktualnej postaci. Teraz Auriel była otoczona blaskiem i światłością, nie pozwalającą by lepkie, chaotyczne kształty mroku dosięgły anielicy swoimi czarnymi i opływowymi jak smoła mackami.

Kaedwynn niemalże wbiegł z nieprzytomną Auriel do komnaty sypialnej, w której przebudził się po raz pierwszy w koszmarze, jaki powstał na wskutek rzuconego przez widmo uroku. Jej delikatne ciało bezwładnie zwisało mu z ramion, kiedy kopniakiem otworzył drzwi i bokiem wkroczył do tonącego w blasku czerwonego słońca pomieszczenia. Było tam podwójne łóżko, które widział w swojej wypaczonej wizji, lecz tym razem zdawało się być o wiele bardziej przytulne. Pościel była ściągnięta, jakby ktoś w pośpiechu zepchnął ją na bok, aby czym prędzej wstać. Kaedwynn domyślił się, że niegdyś władca Hutaatep obudził się w tej twierdzy, mając wroga u bram, czy nawet wdzierającego się do zamku i były to jego ostatnie chwile. Wojownik bez większego namysłu ułożył ją wygodnie na łóżku i przykrył kocem.

- Auriel - spróbował raz jeszcze do niej przemówić i szturchnął ją łagodnie za ramię. - Zbudź się, proszę.

W tym samym czasie szamanka próbowała położyć się i zjednać formę ciała z duszą, aby móc na nowo się obudzić. Otwierała i zamykała oczy raz po raz, jednak wciąż tkwiła w czarnej pustce. Czuła każdy dotyk na formie cielesnej jako chłodne muśnięcie, zupełnie jakby dotykał jej ktoś spoza świata. Nie wiedziała co się dzieje, nie miała już gdzie odejść. Wszelkie próby przebudzenia się na nowo nie przynosiły sukcesu, a żadna magiczna moc tutaj nie działała. Auriel zostawiona sama sobie miała ochotę się rozpłakać. Słabnąca nadzieja zaczynała przyćmiewać boską światłość, którą kobieta promieniała. Próby uderzenia splecionymi w pięści ze sobą dłońmi spełzły na niczym, kiedy te przeszły przez ciało jak niematerialne. Anielica położyła się i zaczęła płakać. Rozchodzące się wokół zimno było coraz bardziej przenikliwe. Szamanka skupiła się i zadrżała. Cieniste, lepkie macki niemal dotykały już jej pleców.

Kaedwynn wyglądał na coraz bardziej zrozpaczonego. Chwycił dłonie przepięknej kobiety, a te były lodowato zimne, mimo że chwilę wcześniej wydawały się być ciepłe w dotyku. Życie uchodziło z Auriel i wojownik chciał już pobiec po medyka, jednakże coś go wciąż powstrzymywało. Do głowy przyszedł mu jeszcze jeden pomysł, choć z początku chciał go odrzucić, dostrzegając jego absurdalność. Z drugiej strony nie miał też nic do stracenia, a w snutych opowieściach zawsze ten motyw działał.
Kaedwynn objął więc kobietę na wysokości klatki piersiowej i uniósł jej górną połowę ciała bliżej siebie. Oparł policzek o jej coraz to chłodniejszą głowę, po czym uczuciowo pocałował ją w czoło. Na nic się to nie zdało, ale mimo to nie poprzestał na tym.
- Auriel… Ja… - Zaczął urywanym głosem, niepewny czy go słyszy, ale mimo to kontynuował. - Ja… Ja Ciebie koch-am. Ja naprawdę… - Pocałował ją namiętnie w usta i jeszcze mocniej objął. Pozostawali tak w uścisku przez długi czas, a po jego twarzy zaczęły płynąć prawdziwe, męskie łzy.
- Żałuję, że nie mogłem Ci pomóc. Naprawdę, niczego więcej nie pragnąłem… Obiecałem Ci walkę do ostatniej kropli krwi u twego boku, jednakże przegrałem ją, nieustraszony Kaedwynn Barbarzyńca. Powinienem był przewidzieć sztuczkę Malthaela… Tyle bym mógł zmienić! Pokonać zło, które zrodziło się w sercu Twego małżonka - mówił z wielką wiarą we własne słowa.

Jego słowa nie docierały do zamkniętego w nicości umysłu, gdzie pozostawił ją Malthael, zupełnie nie przejmując się tym, czy kobieta się zbudzi. Czuła obejmujący ją chłód oraz wilgoć na policzku, która zniknęła równie szybko jak się tam pojawiła. Z początku pomyślała, że to jej własne łzy, te jednak były jedynie wynikiem rozpaczy duszy, a nie ciała. Auriel zrozumiała szybko, że musiały więc należeć do kogoś innego, a zimno jakie czuła, również nie pochodziło od niej. Iskra nadziei zapłonęła błyskawicznie jaskrawym światłem, odganiając od formy ciała i duszy wszelaki mrok, jaki zaczął ją pochłaniać. Choć wciąż była skulona i z łzami w oczach patrzyła na swoje nieprzytomne ciało, to otaczający ją blask niebios pozwolił zaznać spokoju. Auriel w jednej chwili poczuła się bezpieczna i jednocześnie senna. Nie zdała sobie nawet sprawy, kiedy straciła kontakt z otaczającym ją nierealnym światem. Jej serce zamarło na kilkanaście sekund.

Brodaty wojownik nie wiedział już co więcej uczynić. Baśnie kłamały, miłość nie zwyciężała wszystkie przeciwności losu. Nie mając już nadziei, położył się obok niej, obejmując ją i czuwając w ciszy.

- Żegnaj, Auriel - powiedział na koniec i zamknął oczy, pogrążając się w zamyśleniu.

Kaedwynn nie mógł wiedzieć, co tak naprawdę się dzieje z kobietą. Jej bezwładne ciało nie reagowało na żaden dotyk ani słowa, w dodatku bił z niego niewyobrażalny chłód. Szczupłe ciało porcelanowej anielicy zdawało się kruszyć. Ledwo wyczuwalne tętno dobrze zamaskowało chwilę, w której serce przestało wybijać żywe rytmy. Ostatnie tchnie opuściło blade, zwilżone pocałunkiem usta, by te dosłownie po paru chwilach rozwarły się szeroko i z głośnym rzężeniem nabrały w płuca nowej, świeżej dawki powietrza. Ciężkie do tej pory powieki odkryły czarne tęczówki, pozwalając Auriel na spojrzenie w rzeczywisty świat. Wszystko wokół istniało, miało barwy i kształty. Usta kobiety uśmiechnęły się szczerą radością, kiedy w półsiadzie patrzyła na przedmioty, czuła pod sobą miękki materac i gładką pościel, czuła życie, a przede wszystkim - czuła cokolwiek.

- Żyję… - szepnęła do siebie, dotykając opuszkami palców policzka i przesuwając dłoń przez żuchwę i szyję, zatrzymując uścisk na amulecie, który nie jaśniał już blaskiem. To utwierdziło ją przynajmniej w tym, że już nie śni. W tym prawdziwym świecie marzenia się nie spełniały.

Dopiero po chwili kątem oka dostrzegła leżącego obok wojownika, który wyraźnie jej się przyglądał. Zaskoczona nie potrafiła wydobyć z gardła słów, rozwierając usta w niemych słowach, które nie powstały.

- Żyjesz… - Kaedwynn uśmiechnął się do niej ciepło, kładąc swój palec na jej ustach, dając jej w ten sposób znać, że słowa są tu zbędne i nie musi się wysilić w szukaniu odpowiednich. Chciał zasypać nawałnicą pytań, o tym jak przebiegło jej spotkanie z Malthaelem, jak jej się udało wybudzić z tego koszmaru i co tak naprawdę się stało, że przebudziły się w niej jej anielskie moce. Zamiast tego leżał obok z pełnym ciepła i współczucia uśmiechem na twarzy, radując się tą chwilą. W swoich myślach zdążył ją już pożegnać, przekonany o jej niechybnym końcu.
Może jednak w baśniowych opowieściach jest choć ziarno prawdy, przeszło mu przez głowę, kiedy położył swoją mocarną dłoń na jej delikatnym ramieniu.
- Cieszę się, że jesteś wśród nas, Auriel - powiedział w końcu, a jego wyraz twarzy przybrał nieco bardziej surowe oblicze. - Malthael wygrał. Zdobył kamień, który był jednym z wielu i na pewno na tym jednym nie poprzestanie. Rudi mówił, że zdobycie wszystkich da mu władzę jaką niegdyś sprawowali tytani przed strąceniem do Tartaru. Aż strach pomyśleć co zrobi z taką mocą…

- Zgładzi bogów i źródło wszelkiego grzechu - ludzi
- odpowiedziała mu z pełnym przekonaniem, siadając na łóżku bardziej prosto. Nie odważyła się wstawać, bo poczuła że lekko wiruje jej w głowie. Siadła więc ze skrzyżowanymi nogami przyglądając się Kaedwynnowi. Nie wyglądał na zmartwionego tym, że pozostała w krainie snów troszkę dłużej, więc chyba po prostu czekał aż się obudzi by nie była sama. Zapewne inni byli czymś zajęci.
- Malthael myśli, że Thantos to jego pionek. Thantos pewnie myśli tak samo o nim. Nim się obudziłam, rozmawialiśmy, na pewno będzie chciał zdobyć wszystkie kamienie - Auriel zakasłała dwa razy i odchrząknęła. Z trudem przełknęła ślinę, ale kontynuowała - Jeszcze trzy kamienie, a pożegnamy się ze światami. Jeśli nie Malthael, to Thantos na pewno dokończy dzieła - spauzowała na chwilę rozglądając się po pokoju - A gdzie inni? Czemu tylko ty tu jesteś?

Na to pytanie Kaedwynn poczuł się niezręcznie. Chciał powiedzieć, że został tu ponieważ bardzo mu na niej zależało, ale łatwiej takie rzeczy mówiło się nieprzytomnej kobiecie niż żywej i w pełni świadomej istocie, która z uwagą słuchała każdego jego słowa. Potężny wojownik poczuł, że robi się czerwony na twarzy i nie mógł nic na to poradzić. Przez głowę w jednej chwili przeszło mu tysiące możliwych tłumaczeń, ale ostatecznie pozostał przy jednym:
- Pozostali rozbiegli się po twierdzy w poszukiwaniu lekarstwa lub sposobu, który uwolni ciebie z koszmaru. Ja postanowiłem poczekać u twego boku i spróbować własnoręcznie wybudzić ciebie, ale wszelkie próby spełzły na niczym. Cieszę się, że jesteś… - uśmiechnął się delikatnie, ale w jego oczach krył się cień smutku, spowodowany jego wewnętrznymi rozterkami odnośnie tego, co naprawdę do niej czuł. Obawiał się uzewnętrzniania, czuł, że tylko wygłupi się jeśli to zrobi, dlatego mimo, że przez chwilę miał podobny wyraz twarzy, co Auriel, kiedy się przebudziła - jakby chciał coś powiedzieć, to ostatecznie jednak zamknął usta i uśmiechnął się do niej po raz kolejny. Kobieta odwzajemniła uśmiech, nie zdając sobie z niczego sprawy ani nawet się nie domyślając.

- Czyli w ostateczności to ty mi pomogłeś. - skomentowała przechylając głowę lekko w bok - Ciężko wyjaśnić sposób, ale ważne że zadziałało. Są pewne bodźce, które pozwalają wyłonić pewną siłę i moc. Dziękuję - Auriel zamknęła na chwilę oczy i odetchnęła głęboko.
- Nigdy nie myślałam, że moim największym przeciwnikiem okaże się mój mąż. Nasze spojrzenia na światy choć podobnymi kończą się wnioskami, to fakt, co z tym zrobimy by to naprawić, diametralnie się od siebie różni. Niby mamy wszyscy tutaj swoje drugie życie, własne ziemie, twierdze i ludność, wszystko wydaje się przyziemne i trywialne, a w mojej głowie przewija się obraz wielkiej wojny i zagłady, do której to wszystko dąży. Źle się stało, że kamień snów trafił w jego ręce, oddzielanie form ducha od ciała to bardzo wiele…

Słowa Auriel wywołały na twarzy Kaedwynna jeszcze szerszy uśmiech, którego nie potrafił ukryć pomimo starań. Sam fakt, że pomógł jej wydostać się z koszmaru i kobieta to zauważyła, bardzo pokrzepił go na duchu. Nie mógł jednak dłużej myśleć nad swoim bohaterstwie, albowiem szamanka szybko zmieniła temat i znowu wspomniała o swoim mężu, na którego dźwięk imienia Kaedwynn musiał się powstrzymać przed zgrzytaniem zębami.
- Owszem - odezwał się w końcu. - Mamy swoje ziemie, twierdzę, ludność, teraz też zdyscyplinowane wojsko, a to już są siły, z którymi każdy musi się liczyć. Nawet Malthael… Myślę, że największym dla niego zagrożeniem jest fakt, że wiemy o nim; wiemy o tym czego pożąda i co zamierza z tym zrobić. Za naszymi plecami stoi władca najpotężniejszego królestwa, który również coraz mniej myśli o życiu doczesnym, a o tym co go czeka w zaświatach. Malthael chcąc obalić bogów pokrzyżuje też jego plany, więc siłą rzeczy Ramos powinien stać po naszej stronie. Trzeba tylko go przekonać do naszej prawdomówności, dać jakiś dowód tych wszystkich wydarzeń, których byliśmy świadkiem - powiedział wojownik po głębszym przemyśleniu słów Auriel. Kobieta spuściła głowę w dół patrząc przez jakiś czas ślepo w jeden punkt.

- Nie umiem nic udowadniać, przecież ja nie kłamię… - posmutniała ściągając brwi, a kąciki jej ust osunęły się w dół.
- Ja o tym wiem, ale faraon może tego nie wiedzieć, albo przynajmniej nie traktować naszych obaw poważnie - odparł Kaedwynn, po czym zmienił temat:
- Jak się czujesz? Możesz wstać o własnych siłach? Wypadałoby resztę poinformować o twoim powrocie do… zmysłów - powiedział bez większego zastanowienia nad właściwym doborem słów. Auriel słysząc to zmarszczyła czoło i podniosła na niego wzrok.

- Nie oszalałam przecież - oburzyła się naburmuszając usta jak chomik, który wypchał policzki toną jedzenia. Popatrzyła na niego wzrokiem jakby chciała go skarcić za taką sugestię. Może gdyby nie wyglądała jak krucha i delikatna lalka, to wzbudziłaby w Kaedwynnie poczucie niepokoju, a tak to przypominała jedynie słodkie dziecko, które co najwyżej może rzucić w dal poduszką. Widać było, że chce odpowiedzieć na jego pytanie, ale zamiast tego po prostu fuknęła pod nosem i westchnęła ciężko.

- Prze-przepraszam - zająknął się wojownik, rugając się w myślach za niewłaściwy dobór słów. - Nie to miałem na myśli. Nie uważam byś oszalała… Chciałem powiedzieć, że wypadałoby poinformować pozostałych o wybudzeniu ciebie. Ech… Wybacz, słaby zawsze ze mnie był dyplomata. W gruncie rzeczy jestem dość prostym człowiekiem, dla którego liczą się czyny, a nie słowa, dlatego właśnie nie przykładam im tyle uwagi, a chyba powinienem. Nie moim zamiarem było urażenie ciebie, Auriel... - Kaedwynn wyciągnął rękę, aby złapać ją za jej drobną dłoń, która była prawie dwukrotnie mniejsza od jego. Kobieta nie oponowała, patrząc z uwagą na jego gesty i poczynania. Ciężko jej było nauczyć się mowy niewerbalnej, gdyż wielu ludzi miało swoją własną, całkiem indywidualną. Jak widać, nie mogła też polegać tylko na słowach, co czyniła i często źle je odbierała. Zastanawiając się nad ludzkimi zachowaniami milczała na tyle długo, że Kaedwynn miał czas by mówić dalej.
- Ale to może trochę poczekać; w sensie pozostali mogą jeszcze trochę poczekać. Może jesteś głodna? Długo spałaś, walecznie się o nas biłaś, więc może wypadałoby wrzucić coś na ząb, aby zregenerować siły? Spakowałem w podróż strusie jajo, które kupiłem na targu w Tarthis. Jedno takie starczy na jajecznicę dla wszystkich awanturników, ale na swoją porcję mogą jeszcze trochę poczekać - wyszczerzył do niej białe zęby w szerokim uśmiechu. Auriel odwzajemniła uśmiech, jednak jej był znacznie mniejszy i skromniejszy. Kobieta pokiwała przecząco głową.

- Nie chcę jeść - oznajmiła krótko - Właściwie, to nie wiem co chcę. Może… Może trochę pić mi się chce - odwróciła głowę w bok patrząc na okno komnaty i malującą się za nim przestrzeń. Chwilę tkwiła w zastanowieniu, a jej mina przybrała poważny wyraz. Kciukiem pogładziła wierzch szorstkiej dłoni wojownika - Po prostu nie wiem, co mam teraz zrobić… - wyznała bezsilnie, nie powracając spojrzeniem do mężczyzny.

- Myślę, że przyda Ci się mały odpoczynek - odparł spokojnie Kaedwynn, po czym wyciągnął rękę, aby objąć ją delikatnie. Auriel drgnęła zaskoczona, momentalnie odwracając ku niemu głowę - Jeśli zaś chodzi o Malthaela, to dołożymy starań, aby uniemożliwić mu ich zdobycie. Jeśli są w tym świecie, a wszystko na to wskazuje, to mamy tę przewagę, że jesteśmy bliżej od niego. Mamy od tego odpowiednich fachowców; Laran, Rudi i ta dziwaczna Bast... Z całą pewnością nam pomogą na miarę swoich sił.

Anielica początkowo miała odruch obronny, kiedy wojownik wykonał ku niej gest zbliżenia. Zapanowała jednak nad impulsem i zastanowiła się chwilę. Kaedwynn ją lubił i zawsze stawał po jej stronie, ludzie raczej reagują takim półobjęciem gdy chcą kogoś pocieszyć lub wesprzeć. Właściwie, to chyba tak powinna to odebrać, dalsze słowa mężczyzny jakby potwierdziły teorię.
- No tak - kiwnęła twierdząco głową i uśmiechnęła się subtelnie - Mam nadzieję, że będą chcieli, że to dla nich będzie tak samo ważne, jak dla mnie. Przykro mi tylko, że znienawidzicie Malthaela, to naprawdę wspaniały Archanioł, inteligentny, troskliwy, ma ogromną wiedzę, której można mu pozazdrościć. Zawsze go podziwiałam, wiedział wszystko… - Auriel westchnęła smutno i spuściła głowę. Chwilę trawiła w sobie żal i przygnębienie, jakie opanowało jej duszę. Wciąż jednak miała nadzieję na to, że uda jej się odratować Malthaela.

- Może chodźmy się przejść?! - zmieniła nagle temat oraz emocje, stając się podekscytowaną dziewczynką. Podskoczyła na łóżku wyrywając się tym samym z lekkich objęć Kaedwynna. Chwyciła miękką poduszkę i ścisnęła ją przytulając do brzucha. Jej czarne oczy spoczęły na mężczyźnie, iskrząc się blaskiem słabego błękitu. - Zwiedzałeś już?

Wojownik ciepło uśmiechnął się do niej, przez chwilę nic nie mówiąc, tak bardzo zaskoczony był jej nagłą zmianą tematu. Przez chwilę wyglądał jakby wahał się nad słowami, ale prawda była taka, że propozycja Auriel bardzo mu się spodobała i znał już swoją odpowiedź.
- Tylko w koszmarze, a z tego co sam zauważyłem, to twierdza wygląda o niebo lepiej, kiedy nie wyskakują zewsząd maszkary - zaśmiał się pod nosem. - Okolica też wygląda bardzo atrakcyjnie, ale wszelkie wypadek weźmy ze sobą broń. Mały spacerek na pewno dobrze nam zrobi.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline