- Panie Kugelschreiber, uniżenie dziękuję za opłatę. Może być Pan pewien, że zostaną one spożytkowane w dobrym celu. Oczywiście teraz nic już Panu nie grozi ze strony lokalnych niegodziwców, którzy mogliby nastawać na Pana zdrowie i mienie. My zajmiemy się ty,m, żeby nie niepokoili Pana i aby mógł Pan pracować w spokoju. Jeszcze raz stukrotne dzięki i niech Pan pamięta, że robi to Pan dla własnego dobra. Widzimy się za miesiąc - przywódca reketerów wyraził swoje podziękowania z emfazą i sarkazmem. Potem dał znak swoim ludziom i cała szóstka wycofała się do ogrodu, a potem na ulicę.
- Na co tszekacie? - wrzasnął Kugelschreiber, zupełnie nie pojmując planów jakie pojawiły się w głowach bohaterów. - Sa nimi! Oni majom moje pienionce!
Bandyci szli zwartą grupą, zupełnie nie kryjąc się. Zresztą nie było się przed kim kryć, bo pogoda była paskudna i zlane deszczem ulice były całkiem puste. Utrudniało to podążanie za reketerami, ale jako, że wyglądali oni na zupełnie pewnych siebie, nie kluczyli i nie kombinowali, awanturnicy cały czas mieli ich na oku.
Grupa przestępców podążała w kierunku jednego z miejskich placów. Gdy do niego dotarli, od razu poszli do znajdującej się na wschodniej pierzei gospody „Pod Czarnym Łabędziem“. Pierwszy z bandytów, chyba tylko dla dodania efektu wejściu gwałtownie otworzył drzwi i wszyscy po kolei zniknęli we wnętrzu karczmy.