Moore wypił jednym duszkiem wodę i usiadł na swoim miejscu. Na pytanie Shannon odpowiedział bez zastanowienia: - Czasu jest tyle co zawsze – wzruszył ramionami – jeśli nie będziecie w stanie zgromadzić wystarczającej ilości dowodów do rozwiązania sprawy, w czasie trwania kadencji, sprawa zostanie albo przekazana do innej sekcji, albo umorzona przez Pana Prezydenta... - Jeśli chodzi o protokoły przesłuchań, a właściwie raporty policyjne, to rzeczywiście możecie znaleźć je w bazie danych. Podejrzana została wstępnie przesłuchana na miejscu zbrodni. Jest do Waszej dyspozycji, areszcie tego budynku. Sąsiad otrzymał zakaz opuszczania stanu. W raportach patrolu macie wszystkie adresy i nazwiska.
Sięgnął po wodę i napełnił kubek po brzegi. W pomieszczeniu było niemiłosiernie gorąco. Upalny maj zapowiadał gorące lato. Klimatyzacja nie była włączona. Z kratek szybów wentylacyjnych nie wpadało zimne, orzeźwiające powietrze tłoczone przez znajdujące się na dachu silniki. Zdawać by się mogło, że wręcz przeciwnie to raczej ciepłe powietrze podgrzewało atmosferę w sali konferencyjnej pokoju 607.
Moore wychylił się od stołu nie wstając z krzesła i otworzył drzwiczki małej lodówki znajdującej się z zasięgu jego ręki. Wyciągnął z jej chłodziarki kilka pojemników. Para lodowych kostek zadzwoniła w plastikowym kubku. Ocierając pot z czoła Moore zwrócił się w stronę Jane. - Raport sekcji zwłok jest w razem z innymi danymi – Moore kiwnął głową z stronę pomieszczenia za jego plecami, gdzie znajdowały się komputery.
Na pytanie Alana zareagował przeniesieniem na niego wzroku podczas picia wody, jednak zaraz po skończonej czynności oblizał tyko usta wzruszając ramionami i patrząc to na niego, to na Jacka, który zadał kolejne pytanie powiedział: - Podejrzana to typowa kura domowa, matka, żona... A jej nieboszczyk mąż był adwokatem i to chyba całkiem niezłym, biorąc pod uwagę przedmieście na którym mieszkali. Wstępnie została też sprawdzona rodzina zmarłego i podejrzanej, nikt nie ma pojęcia co do pobytu ich dzieci.
Moore wzrokiem odprowadził Jane, która wyszła z sali. - Przypominam, że pracuję od 07.00 rano do 17.00, w razie porzreby jestem w swoim gabinecie. Życzę powodzenia. - dokończył wstając od stołu i po zapięciu walizki, skierował się w stronę swojego pokoju. |