Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2018, 15:40   #147
Nortrom
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację

Ragnar i Furbin ruszyli wschodnią stroną, okrążając wioskę i wypatrując kolejnej czujki. W międzyczasie Brenton zaczął wracać po wierzchowca.

Krasnoludy zatrzymały się na wysokości budynku tutejszego szlachcica czy bogacza, gdy dostrzegły poruszenie niedaleko ogrodów Morra. O ogrodzenie opierał się ork bez ucha, zajadając się kawałkiem… czegoś. Rozglądał się leniwie na prawo i lewo, szczęśliwie nie zauważając Ragnara i Furbina. Zaatakowanie tak blisko wioski mogło skończyć się wykryciem, jednak pozostawienie czujki przy życiu także mogło się źle skończyć…

- Próbujemy go zabić. Zostawienie go przy życiu jest bardziej ryzykowne, niż zaatakowanie. Odliczę od 3 do zera i szarżujemy. - mruknął do towarzysza. Wolną ręką odliczył na palcach od 3 do zera i ruszył na orka.

Dwa krasnoludy z zaskoczenia zaatakowały zielonoskórego. Nim ten zdążył zauważyć co się stało, dwie bronie zanurzyły się w jego ciele. Rany nie były wystarczająco poważne, jednak z pewnością dawały się odczuć. Ragnar wyprowadził kolejne ciosy. Ork spróbował obronić się przed pierwszym, ale mu nie wyszło. Topór Ragnara wbił się w miękkie miejsce pomiędzy szyją i barkiem, wchodząc gładko przez obojczyk i mostek aż do serducha. Ork zabulgotał coś, ale nie był to specjalnie głośny dźwięk. I padł na ziemię, brocząc krwią.

- Wysadzamy, czy najpierw robimy coś jeszcze? - zapytał Ragnar, który jeszcze nie ochłonął po szybkim ubiciu orka.

- Wysadzamy - odpowiedział Furbin i nożem odciął pas materiału od swojego płaszcza. Owinął nim jakiś większy badyl i polał całość miksturą z wysupłanej zza pasa manierki. Resztę wypił duszkiem. - Podpalaj, Ragnarze.

Weteran spokojnie odpalił materiał.
- I niech nas teraz Przodkowie mają w swojej opiece.

Tymczasem Brenton który dosiadł konia był już w drodze powrotnej. Zatrzymał się tak by orki go nie dostrzegły a on sam mógł szybkim galopem dołączyć do Ragnara. Wiedział, że koń może go zdradzić krzyżując ich plan. Dlatego trzymał się z daleka. Bał się jak jasna cholera, że zaraz trafią na stado. Ci tu to tylko czujki właściwa grupa mogła liczyć wielu osobników. To był ślepy traf ilu ich będzie. Jednego trupa minęli w drodze. Zadźgany najpewniej przez innych zielonych. Był jeszcze ślad po wybuchu. Nie wiadomo jak wielu orków stało blisko. Stado ucierpiało również w starciu z krasnoludami. Jednak jak liczne było na początku? Ilu z nich czeka na nich tu i teraz? Tego dowiedzą się niedługo.

Brenton objeżdżał wieś szerokim łukiem z zachodniej strony, obawiając się dostrzeżenia. Całkiem słusznie. Zostało mu jakieś trzydzieści minut dobrego widzenia, potem słońce skryje się za drzewami. Gdy minął zabudowania, zobaczył w oddali dwie małe postaci, które nachylały się nad większym od nich trupem. Czyli towarzyszom udało się ubić kolejnego zielonego… Dwie postaci zbliżyły się z płonącą pochodnią do dużego budynku, który na ich szczęście, miał strzechę zamiast gontu czy desek. Dach zajął się w mgnieniu oka i ogień zaczął powoli rozpełzać się na boki. Brenton czekał.

Furbin nachylił się do Ragnara:

- Przygotuj się do ataku na zdezorientowanych, ja podpalę ten drugi budynek - Furbin pobiegł w stronę budynku na północy, rozwarł okiennicę i wrzucił do środka pochodnię.

- Poczekam między budynkami. Jakby któryś tu przyszedł to ubiję. - odpowiedział drugi krasnolud.

Z dużego budynku wydobywa się ryk i nagle od budynku zaczyna bić jasna łuna. Furbin musiał mieć cholerne szczęście i trafić na coś łatwopalnego. W każdym razie zrobiło się ciekawie - z budynku wypadła dwójka orków, którzy nie dostrzegli Ragnara. Krasnolud zaś dostrzegł czwórkę, którzy siedzieli przy ognisku, mieszając w kociołku. Zerwali się na równe nogi i coś krzyczeli w swoim narzeczu, jednak także nikogo na razie nie dostrzegli.

Z domostwa, z którego wypadła wcześniej dwójka orków, wyszedł olbrzymi ork o ciemnej skórze. Ryknął coś przerażająco głośno i wykonał szeroki gest ręką. Wspomniana dwójka, zapewne jego ochroniarze, zaczęli wykrzykiwać coś, co zapewne było rozkazami. Czwórka spod ogniska rozbiegła się w różne strony, a z dymiącego poważnie, dużego budynku zaczęli wypadać kolejni orkowie. Wtedy to na wielkiego orka wpadła niewysoka furia stali - wściekły Furbin, rycząc po khazadzku zawołania bojowe i wzywając przodków. Zadał dwa silne ciosy, które rozlały nieco krwi zielonoskórego.

W tym momencie drugi z krasnoludów zaatakował. Ragnar urąbał cztery paluszki za wyjątkiem kciuka.
Furbin poprawił toporem i czarny ork, nieco zdumiony, padł.
Z budynku wypadają nadal orkowie. Ochroniarze dostrzegli grupę, reszta orków zaczyna orientować się powoli w sytuacji


Brenton zaszarżował na jednego z ochroniarzy. Ork został bardzo, bardzo zabity. Zabity na śmierć! Brenton za ogrodzeniem dostrzegł dwójkę orków, którzy zbierają się, żeby zobaczyć o co chodzi.

Ragnar zaszarżował na najbliższego orka, a ten nie sparował ciosu. Ork trochę krwawi z klaty. Furbin również zaszarżował na pobliskiego, ork sparował cios. Ochroniarz zaatakował Furbina, ten sparował tarczą. Normalni orkowie się zbliżali.

Ragnarowy ork oddał Ragnarowi, nie trafił. Furbinowy oddał Furbinowi, nie trafił.
Dwóch kolejnych zaatakowało Ragnara. Krasnolud nie mógł sparować przez brak tarczy. Trafienie nastąpiłoby w korpus, ale brodaczowi udało się wykonać unik. Cios to bardziej draśnięcie, ale i tak boli jak cholera. Drugi ork to patałach. Kolejny szarżuje na Furbina, jednak pudłuje, bardzo pudłuje. Furbin i Ragnar wykorzystali okazję. Nastąpiły dwa silne, celne cosy. Ork został bardzo mocno osłabiony.

Ragnar wyprowadził dwa ciosy. Pierwszy był niecelny, drugi jednak dosięgnął celu. Ork stracił prawą łapę, można go było traktować jak trupa - krwawi jak zarzynana świnia i nie ma jak walczyć.
Furbin zaatakował kolejnego dwukrotnie, ale niestety ani jeden cios nie sięgnął celu - pierwszy sparowany, drugi spieprzony.
Furbin sparował cios ochroniarza.

Brenton wyprowadził cios w plecy. Lanca zraniła potężnie orka-ochroniarza, ale ten się ledwie zachwiał na nogach. Zapewne teraz zacznie walczyć z Brentonem.

Przytruci orkowie zaatakowali Ragnara. Z pięciu ciosów, tylko dwa były celne. Na szczęscie jednego udało się uniknąć. Drugi jednak porządnie uszkodził nagolenniki. Dwa celne ciosu spadły na Furbina. Oba ciosy są tak słabe, że nie ranią za bardzo Furbina.

Weteran zemścił się doszczętnie niszcząc rękę jednego z zielonoskórych i posyłając go do piachu. Nieszczęśliwie jego drugi cios, wyprowadzony w innego orka, został sparowany.
Furbinowy topór rozwala czaszkę innego przeciwnika i kończąc jego zielony żywot.

Brenton uniknął ciosu ochroniarza i zmienił broń - upuścił lanca na ziemię i wyszarpnął miecz z pochwy. Jego cios został sparował cios. Niestety...

Przytruci dymem orkowie po prostu bili kupą. Dwa ciosy dosięgły celu. Ragnar po drugim ciosie ledwo stoi na nogach, jest bardzo ciężko ranny. W Furbina zaatakowało trzech: trafienie w nogę, pudło, trafienie w rękę. Furbin sparował pierwszy cios. Drugi trafił, nie było to jednak nic groźnego.

- Młody, zabieraj się stąd, kupimy ci trochę czasu! - wrzasnął Ragnar, wyprowadzając kolejne ciosy. Ork paruje pierwszy.Drugi cios ranił rękę, nic specjalnego niestety. Furbin bił kolejnego wroga: Jedno trafienie. Nic specjalnego

Ochroniarz trafił Brentona. Potężny cios rozłupał tarczę jak orzeszka, ale co miała obronić, to obroniła. Brenton za radą Ragnara ucieka w pełnej akcji.

Brenton odjechał na koniu, oganiając się od siekaczy orków. Gdy zobaczyli, że jest szybszy niż oni, zwrócili się w stronę krasnoludów, którzy wyglądali teraz jak dwie krwawe kule, pośród zielonego morza. Skierował konia w stronę ogrodzenia jakiegoś stratowanego ogródka.

Orkowie złapali krasnoluda i rzucili nim w płomienie. Podobna sytuacja spotkała Furbina, który wylądował tuż obok Ragnara. Uderzenie w ścianę chaty było na tyle mocne, że cała konstrukcja mocno się zatrzęsła. Coś trzasnęło i drewniana ściana, płonąc, zaczęła się walić. Ragnarowi udało się uskoczyć na bok, Furbin został przygnieciony. Ragnar usłyszał przekleństwa pełne żalu, bólu i nienawiści.

Ragnar stracił przytomność. Albo zginął?
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline