Dwadzieścia kilogramów szpeju wystarczyło żeby Drake poczuł się jak za starych, ale niekoniecznie dobrych czasów. Blachy, magi, granaty, spluwy, noże - całe oporządzenie taktyczne miało swoją słuszną wagę i w zwykłych warunkach ciążyło jeżeli nie było się do niego przyzwyczajonym.
Tym bardziej kanonier przypatrywał sie jak Linda sobie z nim radzi. Może i nie mieli grawitacji, ale problemy były przejściowe. Operowanie opancerzonym ciałem też wymagało wprawy.
- Gdyby coś się działo stań za mną - powiedział zbierając się do wyjścia - Ty jesteś od myślenia, ja od bicia. Jakoś się dogadamy że będzie dobrze. Chronić i służyć… coś kiedyś tam po pijaku przysięgałem - parsknął niezobowiązująco łapiąc lekarkę ramieniem przez talię i pociągając za sobą.
- Chodź, zawiniemy Pryę i znajdziemy Papę. Od ostatniego kontaktu z nim minęło dużo czasu. Za dużo - skrzywił się. Już dawno powinni zacząć szukać zaginionego kumpla. Drake miał tylko nadzieję, że znajdą go zanim zrobi to nowa maskotka Nivi.