Kord wzdrygnał się i omal nie wypuścił pochodni z ręki. Chwila szczęścia sprawiła, że na moment zapomniał o ostrożności. Wrzucił ostatnią część do plecaka. W lewą rękę wziął kij i pochodnię, w prawą pistolet. Klamka znów przywróciła spokój. Coś mignęło na końcu korytarza. Duze cholerstwo. MAchnał kilka razy pochodnią. Ogień i huk - to odstrasza wiekszosć zwierząt. Ruszył do drzwi - widział swiatło na końcu korytarza. Starał sie dojrzeć czy cos nie wychynie na niego z jednego z korytarzy. Przyglądał się nie tylko podłodze, ale tez sufitowi - moze coś czeka na niego na górze. Co jakiś czas oglądał sie do tyłu. Byle się nie poślizgnąć i szybko wyjść. |