Tymczasem Luna zupełnie nie wiedziała co zrobić wobec takiego rozwoju wypadków. Umieścić przedmiot w posągu i przenieść orki wte i wewte? Zawrócić kulę na mur? Nie mogła użyć ksiegi, bo wtedy upuściłaby kulę.
Kula!
Wyrocznię nagle oświeciło i biegiem ruszyła w stronę świecącego owalu, ciągnąc go magią do siebie i modląc się w duchu by niewidzialność potrzymała jeszcze choć troszeczkę. Zerwała z siebie włochaty płaszcz by narzucić go na lawirującą teraz między nogami orków kulę. Przecież gdy ją chwyci to kula zniknie tak samo jak niziołka! Oczywiście o ile zaklęcie w płynie się nie skończy. A ze szczęściem Luny było to bardzo prawdopodobne.