|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-01-2018, 12:47 | #301 |
Reputacja: 1 | Girlaen zobaczyła jak Yetar powoli odsuwa się od nich w kierunku, w którym odeszła Luna: - Zostańcie tutaj i zaczekajcie na nas. Pójdę za chłopakiem zobaczyć co się dzieje z Luną. Wrócę do was lub zawołam: "Blacktower" to będzie sygnał, że macie szybko do nas dołączyć. |
28-01-2018, 15:13 | #302 |
Reputacja: 1 | Rycerz kiwnął głową - Nie wahaj się mnie wezwać. Poświęcę życie by was stąd wyciągnąć, jeżeli tak będzie trzeba. A gdybym poległ, wyślij wieści do mojej rodzinnej twierdzy i narzeczonej, niech wiedzą że zginąłem mężnie i w słusznej sprawie.
__________________ Bez podpisu. Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 29-01-2018 o 10:36. |
28-01-2018, 19:38 | #303 |
Reputacja: 1 | Tymczasem Luna zupełnie nie wiedziała co zrobić wobec takiego rozwoju wypadków. Umieścić przedmiot w posągu i przenieść orki wte i wewte? Zawrócić kulę na mur? Nie mogła użyć ksiegi, bo wtedy upuściłaby kulę. Kula! Wyrocznię nagle oświeciło i biegiem ruszyła w stronę świecącego owalu, ciągnąc go magią do siebie i modląc się w duchu by niewidzialność potrzymała jeszcze choć troszeczkę. Zerwała z siebie włochaty płaszcz by narzucić go na lawirującą teraz między nogami orków kulę. Przecież gdy ją chwyci to kula zniknie tak samo jak niziołka! Oczywiście o ile zaklęcie w płynie się nie skończy. A ze szczęściem Luny było to bardzo prawdopodobne. |
29-01-2018, 21:32 | #304 |
Reputacja: 1 | Zadanie, jakie postawiła przed sobą Luna, było iście karkołomne. Orki były zdecydowanie szybsze od prowadzonej magiczną dłonią kuli i zadeptywały wszystko pod nią i wokół niej, próbując za wszelką cenę do niej doskoczyć. Niektórzy nawet się podsadzali, tworząc gęsty tłum. A wiadomo jak to było z wyrocznią. Już zanim weszła pomiędzy nich, to potknęła się o jakiś kamień i wyłożyła jak długa. Jak nie widziało się własnych nóg, to robiło się o wiele trudniej! I nagle znalazła się w gąszczu grubych nóg i wielkich stóp odzianych w ciężkie buty. Wykorzystując całe swoje szczęście i umiejętności, zaczęła się wić i nawet udało się jej wstać. Co chwilę ktoś ją potrącał, oberwała trzonkiem topora i pochwą miecza, a jeden z butów boleśnie zgniótł palce u prawej stopy. Kuli praktycznie nie widziała nad sobą, sama zdziwiona, że udało się jej utrzymać koncentrację. Ale skierować ją do siebie żeby orki nie złapały i jeszcze pochwycić i schować? To nie było wykonalne dopóki nie weszłaby na głowę jednego z nich lub pofrunęła. Problem w tym, że tego fruwania to jej niewiele zostało po całym dniu przedzierania się przez kolczaste krzewy. Yetar i Girlaen w tym czasie podkradli się wzdłuż muru. Tropicielka radziła sobie z tym gorzej niż doskonale widzący w ciemności fetchling, ale wyglądało na to, że i tak nikt nie zwraca na nich uwagi. Wyjrzeli na dziedziniec z posągiem, a ich oczom ukazał się dziwaczny widok kilkunastu albo nawet i kilkudziesięciu orków uganiających się i skaczących do latającej im nad głowami jaśniejącej magią kuli. Luny nie widzieli, ale wyrocznia mogła ciągle być pod wpływem zaklęcia. |
30-01-2018, 11:24 | #305 |
Reputacja: 1 | Luna stękała, piszczała i jęczała próbując przeleźć, wleźć i wyleźć wśród orczych żołnierzy. Sytuacja jej i kuli wyglądała coraz gorzej. Widząc, że jej pomysł do niczego się nie nadaje wypełzła spomiędzy zielonoskórych i zacisnęła zęby. Jak się nie uda to... to koniec. Przynajmniej na razie. Skupiła się więc ostatni raz, smyrgnęła kulą w stronę posągu, a sama skoczyła w górę, rozkładając widmowe skrzydełka. Rozproszona dłoń maga upuściła kulę, a Luna smyrgnęła w górę by ją złapać. I - cud! Udało się. Kula "się znikła" wraz z Luną - przynajmniej na chwilę - a niziołka zaczęła opadać, jak najszybciej manewrując w stronę posągu i równocześnie próbując omotać przedmiot płaszczem, czy choć wsadzić do wora, by nie świecił. Może gdy niewidka się rozproszy uda jej się schować za statuą bogini. W końcu była malutka. Pozostawało tylko wezwać drużynę. Widmowy odgłos naśladujący dźwięki wściekłego zwierzyńca powinien się przebić. |
01-02-2018, 14:59 | #306 |
Reputacja: 1 | Yetar przyglądał się unikającej orków kuli zafascynowany. Nie był pewien czy to sprawka Luny, czy jakaś tajemna moc samego artefaktu, ale widok był intrygujący. Niczym jeden z bagiennych ogników, który ciągnął za sobą zielonoskórych. W międzyczasie, nasłuchiwał odgłosów, które miały być znakiem od Luny. Wreszcie, po krótkiej chwili oglądania spektaklu, która zdawała się dłużyć w nieskończoność, usłyszał coś. Miał nadzieję, że to właśnie to. Obejrzał się za siebie i dojrzał Girlaen niedaleko za nim. Machnął na nią ręką energicznie. Dając znak i przygotował się do sprintu pośród cieni.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
02-02-2018, 19:13 | #307 |
Reputacja: 1 | Wspomagany skrzydełkami skok zakończył się pełnym sukcesem, niespodziewanie nawet dla samej Luny. Wylądowała bezpiecznie, unikając kilka zadanych na oślep ciosów, z dala od ciężkich butów masywnych orków i czym prędzej uciekła za posąg. A ścigała ją prawdziwa wściekłość. Stworzenia skakały, wrzeszczały, waliły bronią o tarcze i tupały. A przede wszystkim rozchodziły się w każdym kierunku. Kiedy wyszeptała swoje zaklęcie, a powietrze wypełniły odgłosy zwierząt, niewidzialność skończyła się. I została dojrzana. Może i kula ciągle tkwiła zawinięta, lecz widok niziołki natychmiast rozbudzał w orkach chęć mordu i wyładowania trawiącej ich furii. Do pustej dłoni posągu miała blisko, lecz co z tego, skoro jej towarzysze nie mieli jeszcze czasu tu dotrzeć? Jeden z wrogów wskazał ją palcem, a inni natychmiast zaczęli zwracać się w jej kierunku. Otaczali posąg z dwóch stron, trzeci kierunek prowadził wstecz do pierwszej wieży, a czwartym był kamienny mur. I znając jej szczęście, skrzydełek nie zostało na na tyle długo, aby wzlecieć na niego. Girlaen i Yetar usłyszeli stłumione wrzawą odgłosy. Niemal jednocześnie fetchling dostrzegł również kryjącą się nieskutecznie za posągiem wyrocznię i zauważające ją orki, co już umknęło nie widzącej tak doskonale w ciemnościach półelfce. Mogliby spróbować pobiec, zdążyć przed większością wrogów i przeskoczyć do swoich czasów, wybijając tych, którzy zabraliby się razem z nimi. Mogliby, gdyby nie Elvin i Margery, którzy ciągle stali pod wieżą. Rycerz nie widział, ani nie słyszał swoich towarzyszy. Jedynie dźwięki rozgrywającej się niemalże tuż obok bitwy. Podobnie zresztą do władczyni, która odezwała się przestraszonym głosem. - Powinni już wrócić, prawda? |
02-02-2018, 21:49 | #308 |
Reputacja: 1 | - Spróbuj jakoś odwrócić uwagę orków od Luny, a ja skocze po resztę. - Wyszeptała Girlaen do towarzysza i czym prędzej ruszyła w kierunku czekających na wieści rycerza i księżniczki. Gdy była już na tyle blisko, że mogli ją usłyszeć mimo zgiełku bitwy, zawołała ustalone hasło: - Blacktower! Szybko! - Dodała jeszcze, a gdy tylko zauważyła że ruszają, skierowała się z powrotem na odsiecz niziołce i Yetarowi. Jej cudowny, nowy łuk mógł skutecznie odwrócić uwagę rozwścieczonych orków od małej wyroczni. |
04-02-2018, 09:33 | #309 |
Reputacja: 1 | - Zaiste powinni, Lady - odpowiedział rycerz niecierpliwiąc się - Jednak jeżeli ruszymy teraz zbrojnie, narazić ich możem. Znak mają nam dać, wówczas z odsieczą ruszę. Gdy znów się zacznie, trzymaj się Panny Girlaen, moja Pani. Wtem - o wilku mowa! - usłyszał swe rodowe miano okrzyknięte dźwięcznym głosem łuczniczki. To znak! Sytuacja na polu bitwy nie wyglądała obiecująco, zwłasza Luna oblegana przez orków miała krucho. On mógł to zmienić. Nie da rady zabić wszystkich, nawet z potężną mocą Smoczego Języka i w nowej zbroi, ale da im cel dużo groźniejszy niż mała niziołka! - Torm i Czarna Wieża! - zabrzmiało na dziedzińcu, gdy rycerz ruszył z odsieczą.
__________________ Bez podpisu. |
04-02-2018, 12:23 | #310 |
Reputacja: 1 | Yetar gorączkowo myślał jak skupić na sobie uwagę, nie dając się przy okazji zabić. Ukrywanie się, mogło.jedynie chwilowo ocalić skórę fetchlinga, na dodatek, stracili by zapewne na dobre kulę i co ważniejsze, Lunę. Wyciągnął zawieszony na szyi gwizdek i dmuchnął w niego donośnie. Wyprostował się na pełną wysokość i ruszył na orki biegiem. Starając się emanować pewnością siebie, której wcale nie czuł, ręką z mieczem wyprostowała się do góry, jakby prowadził za sobą odsiecz całej armii. Nie to, że miał zamiar walczyć z orkami niczym rycerz. Prędzej przeskoczyć po zaskoczonych zielonoskórych wprost za ich plecy, ewentualnie przeturlać się pod ich nogami. Nie chciał stać między strzałami półelfki a celami. Dla Yetara, plecy orków były równie honorowym celem, co serca.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |