Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2018, 23:47   #471
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Niech ten płonący piękniś się spieszy, bo za kilka chwil golemy tu będą!- krasnolud niemal krzyknął do Anger, choć ta nie miała żadnego wpływu na topniejący lód i mogła jedynie wzruszyć ramionami. Roztopione przejście nie było wąskie jak życzyła sobie tego Venora, ale za murem mieli ogromną jaskinię, w której aż roiło się od kryjówek i skrytek. No i gdzieś tam był smok.
Nagle na wzniesieniu kilkadziesiąt metrów od uwięzionych towarzyszy pojawił się pierwszy golem, a za nim następny i kolejne.
-Anger! Wyślij żywiołaka by zajął się nimi!- polecił Gustav. Jego siostra skinęła głową i wskazała palcem golemy, a płonący twór odwrócił się i powoli sunął w wyznaczonym kierunku. Gustav splunął pod nogi, wziął swój młot oburącz, zakręcił nim młyńca w powietrzu i wziął rozbieg. Potężny cios rozbił powierzchnię ostatniego skrawka lodu, ale to ciągle było za mało. Mężczyzna odsunął się by raz jeszcze nabrać rozpędu, ale uprzedził go Dundein. Krasnolud rozpędził się i powtórzył czynności Gustava. Jego młot wybił sporą dziurę w lodzie i wypadł krasnoludowi za murem. Na szczęście to już była formalność i Tempusyta dokończył dzieła.

-Prędko!- krzyknął przepuszczając wszystkich. Golemy w mgnieniu oka pokonały żywiołaka i od razu ruszyły w ich kierunku. Gustav wskoczył przez otwór jako ostatni, cudem unikając pochwycenia przez masywną łapę jednego z konstruktów.
-Prędko! Tam między skały!- krzyknął kapłan Tempusa.
Venora bez słowa ruszyła we wskazanym kierunku oglądając się tylko czy żaden z jej kompanów nie zostaje niebezpiecznie w tyle. Musieli się teraz zachować bo plan zablokowania golemów za ścianą lodu posypał się tak jak i ta przegroda. Teraz było jeszcze gorzej, bo z golemami na karku walka ze smokiem zdawała się być niemożliwa do wykonania.
Kiedy ostatni z członków grupy przedarł się przez szczelinę w lodzie, rozpędzony golem wbił się tam tuż za nim. Niespodziewanie konstrukt zaklinował się barkami a jego bezmyślni towarzysze, dociskając go do lodu nie dali szans na znalezienie lepszej pozycji do przejścia za mur. Mimo to kompani biegli ile sił w nogach, kryjąc się za skałami i śnieżnymi zaspami.

Kiedy po kilku minutach intensywnej ucieczki nie docierały do nich dźwięki ciężkich kroków golemów towarzysze w końcu mogli odsapnąć.
-Cholera… Mam za krótkie nogi na takie maratony…- wysapał Dundein zdejmując z głowy hełm.
-I przy okazji jesteś chyba za stary na to…- skomentowała z przekąsem Agness, uśmiechając się pod nosem. Krasnolud parsknął śmiechem i podparł się o skałę łapiąc oddech.
-Dwa wdechy i wydech… Dwa wdechy i wydech… Dwa…- sapał pod nosem próbując uspokoić swój organizm. Odpoczynek trwał krótko. Venora szybko zarządziła wymarsz i grupa ruszyła dalej, choć tak naprawdę nie wiedzieli czego szukać, za wyjątkiem białego smoka. Jaskinia była ogromna, jakby ktoś ją wyrył w całej górze. Marsz trwał dobrą godzinę, aż w końcu Anger w oddali dostrzegła wyjście na zewnątrz, przez które wpadały rażące promienie słoneczne.
-Patrzcie. Po tych skałach da się wdrapać na górę. A ten “most” chyba prowadzi do wyjścia…- oznajmiła wskazując palcem alternatywę do bezcelowego błądzenia po jamie.


Ucieczka przed golemami, które chyba tylko dzięki interwencji Tymory, zaklinowały się w przejściu, skutecznie zniechęciła pannę Oakenfold do zwiedzania lodowej jaskini, choćby w poszukiwaniu smoczego skarbu. Paladynka marzyła już tylko o tym by jak najszybciej wydostać się z tego przeklętego zamarzniętego labiryntu.
Ze współczuciem Venora poklepała po ramieniu krasnoluda, który w całej tej ucieczce prawie płuca wypluł. Sama rycerka musiała przed sobą przyznać, że kondycja naprawdę jej dopisywała, bo szybko odzyskała oddech.
~ Na pewno to bieganie po lasach okalających Toń Yeven, czy wspinanie się olbrzymimi schodami w górę i dół góry na Smoczym Wybrzeżu miały swój udział w tym~ przeszło Venorze przez myśl.
Na spostrzeżenie Anger, paladynka uniosła spojrzenie oceniając możliwości ich grupy by się tam dostać. Wyglądało że nie będzie łatwo, ale jak się postarają to uda się.
- Spróbować można. Nawet trzeba - stwierdziła Venora. - Na początek podsadzimy Dundeina na górę i po kolei będziemy się wdrapywać. Wszyscy mają po jakimś sztylecie czy mieczu, żeby wbijać się nimi w lód podczas wspinaczki? - dopytała.

-Chyba nie będzie takiej potrzeby- oznajmił krasnolud, wskazując ręką skalne występy, które były na tyle wysokie, że dało się po nich wspiąć. Kompani wartko ruszyli na miejsce i jak się szybko okazało, faktycznie była możliwość wspiąć się bez używania sprzętu czy wymagających wyszkolenia umiejętności. Po niespełna godzinie grupa znalazła się na szczycie lodowego wąwozu, gdzie ostatnim fragmentem drogi przed wyjściem na zewnątrz był tylko most, a raczej ogromny kawał lodowej bryły. Sprawa była poważna. Śliski lód nie sprzyjał przeprawie na drugą stronę, a pod spodem czekała ich prawie dwudziestometrowa przepaść na dno jaskini.
-No… To kto… Kto pierwszy?- wysapał krasnolud, który przez ostatnie dni wypocił więcej niż kiedykolwiek.
Czarnowłosa paladynka spojrzała po kompanach i westchnęła.
-Przejdę pierwsza - oznajmiła patrząc na wyjście z jaskini. - Mam nadzieję że to się pod nikim nie zarwie... - mruknęła z obawą. - Macie może linę? Zawsze to by była jakaś asekuracja
-Ja mam.- odparł Gustav.
-Ja też.- dodała Anger.

-No i ja.- Dundein spojrzał na Venorę. -A jaki masz plan?- spytał.
- To sporo. Dobrze. Możemy je ze sobą związać. Każdy kto będzie przechodził na drugą stronę, przepasa się jednym końcem. Drugi reszta będzie trzymać, na wypadek... wypadku- zaproponowała służka Helma.
-Więc do dzieła. A kto na pierwszy ogień pójdzie?- spytał brodacz unosząc brew.
- No ja - panna Oakenfold uśmiechnęła się lekko. - Gdy przejdę na drugą stronę to odwiążę się i przyciągniecie do siebie koniec. Jak druga osoba do mnie przejdzie to już będziemy trzymać linę po moim końcu
Czas mijał nieubłaganie a przy okazji tak delikatnej misji nie mogli ryzykować nieostrożnością. Lód pod buciorami panny Oakenfold wydawał się twardy i w miarę stabilny. Venora musiała robić małe kroczki, ale w końcu dotarła na drugą stronę. Czarnowłosa cierpliwie pomagała przeprowadzić każdego z towarzyszy po kolei, aż w końcu na drugiej stronie urwiska znaleźli się wszyscy.

Do wyjścia dzieliło ich zaledwie kilkanaście metrów. Venora jak zwykle ruszyła przodem trzymając dłoń w pogotowiu, na rękojeści miecza.
Kamienne schody prowadzące do góry, wyprowadziły grupę z jaskini, ale jeszcze nie na wolność. Kompani znaleźli się w korytarzu z oblodzonymi ścianami, które pulsowały jasną, świetlistą energią. Ruszyli jedyną, możliwą drogą aż dotarli do czegoś na kształt lochów. Przez oblodzone kraty z trudem dało się zauważyć wnętrza cel. W większości z nich znajdowały się trupy w różnym stopniu rozkładu.
-Patrzcie. Ten chyba jeszcze żyje.- burknął Dundein. Za kratami siedział skulony osobnik z narzuconym na plecy płaszczem, który przykrywał po części jego wymarznięte ciało. Kiedy usłyszał szepty Venory i jej towarzyszy podniósł wzrok i wstał błyskawicznie, odkrywając swe oblicze. Panna Oakenfold stanęła jak wryta, gdy za oblodzonymi kratami dostrzegła Xalaz’sira - niebieskie smoczydło ze swoich snów.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline