Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-01-2018, 23:47   #471
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Niech ten płonący piękniś się spieszy, bo za kilka chwil golemy tu będą!- krasnolud niemal krzyknął do Anger, choć ta nie miała żadnego wpływu na topniejący lód i mogła jedynie wzruszyć ramionami. Roztopione przejście nie było wąskie jak życzyła sobie tego Venora, ale za murem mieli ogromną jaskinię, w której aż roiło się od kryjówek i skrytek. No i gdzieś tam był smok.
Nagle na wzniesieniu kilkadziesiąt metrów od uwięzionych towarzyszy pojawił się pierwszy golem, a za nim następny i kolejne.
-Anger! Wyślij żywiołaka by zajął się nimi!- polecił Gustav. Jego siostra skinęła głową i wskazała palcem golemy, a płonący twór odwrócił się i powoli sunął w wyznaczonym kierunku. Gustav splunął pod nogi, wziął swój młot oburącz, zakręcił nim młyńca w powietrzu i wziął rozbieg. Potężny cios rozbił powierzchnię ostatniego skrawka lodu, ale to ciągle było za mało. Mężczyzna odsunął się by raz jeszcze nabrać rozpędu, ale uprzedził go Dundein. Krasnolud rozpędził się i powtórzył czynności Gustava. Jego młot wybił sporą dziurę w lodzie i wypadł krasnoludowi za murem. Na szczęście to już była formalność i Tempusyta dokończył dzieła.

-Prędko!- krzyknął przepuszczając wszystkich. Golemy w mgnieniu oka pokonały żywiołaka i od razu ruszyły w ich kierunku. Gustav wskoczył przez otwór jako ostatni, cudem unikając pochwycenia przez masywną łapę jednego z konstruktów.
-Prędko! Tam między skały!- krzyknął kapłan Tempusa.
Venora bez słowa ruszyła we wskazanym kierunku oglądając się tylko czy żaden z jej kompanów nie zostaje niebezpiecznie w tyle. Musieli się teraz zachować bo plan zablokowania golemów za ścianą lodu posypał się tak jak i ta przegroda. Teraz było jeszcze gorzej, bo z golemami na karku walka ze smokiem zdawała się być niemożliwa do wykonania.
Kiedy ostatni z członków grupy przedarł się przez szczelinę w lodzie, rozpędzony golem wbił się tam tuż za nim. Niespodziewanie konstrukt zaklinował się barkami a jego bezmyślni towarzysze, dociskając go do lodu nie dali szans na znalezienie lepszej pozycji do przejścia za mur. Mimo to kompani biegli ile sił w nogach, kryjąc się za skałami i śnieżnymi zaspami.

Kiedy po kilku minutach intensywnej ucieczki nie docierały do nich dźwięki ciężkich kroków golemów towarzysze w końcu mogli odsapnąć.
-Cholera… Mam za krótkie nogi na takie maratony…- wysapał Dundein zdejmując z głowy hełm.
-I przy okazji jesteś chyba za stary na to…- skomentowała z przekąsem Agness, uśmiechając się pod nosem. Krasnolud parsknął śmiechem i podparł się o skałę łapiąc oddech.
-Dwa wdechy i wydech… Dwa wdechy i wydech… Dwa…- sapał pod nosem próbując uspokoić swój organizm. Odpoczynek trwał krótko. Venora szybko zarządziła wymarsz i grupa ruszyła dalej, choć tak naprawdę nie wiedzieli czego szukać, za wyjątkiem białego smoka. Jaskinia była ogromna, jakby ktoś ją wyrył w całej górze. Marsz trwał dobrą godzinę, aż w końcu Anger w oddali dostrzegła wyjście na zewnątrz, przez które wpadały rażące promienie słoneczne.
-Patrzcie. Po tych skałach da się wdrapać na górę. A ten “most” chyba prowadzi do wyjścia…- oznajmiła wskazując palcem alternatywę do bezcelowego błądzenia po jamie.


Ucieczka przed golemami, które chyba tylko dzięki interwencji Tymory, zaklinowały się w przejściu, skutecznie zniechęciła pannę Oakenfold do zwiedzania lodowej jaskini, choćby w poszukiwaniu smoczego skarbu. Paladynka marzyła już tylko o tym by jak najszybciej wydostać się z tego przeklętego zamarzniętego labiryntu.
Ze współczuciem Venora poklepała po ramieniu krasnoluda, który w całej tej ucieczce prawie płuca wypluł. Sama rycerka musiała przed sobą przyznać, że kondycja naprawdę jej dopisywała, bo szybko odzyskała oddech.
~ Na pewno to bieganie po lasach okalających Toń Yeven, czy wspinanie się olbrzymimi schodami w górę i dół góry na Smoczym Wybrzeżu miały swój udział w tym~ przeszło Venorze przez myśl.
Na spostrzeżenie Anger, paladynka uniosła spojrzenie oceniając możliwości ich grupy by się tam dostać. Wyglądało że nie będzie łatwo, ale jak się postarają to uda się.
- Spróbować można. Nawet trzeba - stwierdziła Venora. - Na początek podsadzimy Dundeina na górę i po kolei będziemy się wdrapywać. Wszyscy mają po jakimś sztylecie czy mieczu, żeby wbijać się nimi w lód podczas wspinaczki? - dopytała.

-Chyba nie będzie takiej potrzeby- oznajmił krasnolud, wskazując ręką skalne występy, które były na tyle wysokie, że dało się po nich wspiąć. Kompani wartko ruszyli na miejsce i jak się szybko okazało, faktycznie była możliwość wspiąć się bez używania sprzętu czy wymagających wyszkolenia umiejętności. Po niespełna godzinie grupa znalazła się na szczycie lodowego wąwozu, gdzie ostatnim fragmentem drogi przed wyjściem na zewnątrz był tylko most, a raczej ogromny kawał lodowej bryły. Sprawa była poważna. Śliski lód nie sprzyjał przeprawie na drugą stronę, a pod spodem czekała ich prawie dwudziestometrowa przepaść na dno jaskini.
-No… To kto… Kto pierwszy?- wysapał krasnolud, który przez ostatnie dni wypocił więcej niż kiedykolwiek.
Czarnowłosa paladynka spojrzała po kompanach i westchnęła.
-Przejdę pierwsza - oznajmiła patrząc na wyjście z jaskini. - Mam nadzieję że to się pod nikim nie zarwie... - mruknęła z obawą. - Macie może linę? Zawsze to by była jakaś asekuracja
-Ja mam.- odparł Gustav.
-Ja też.- dodała Anger.

-No i ja.- Dundein spojrzał na Venorę. -A jaki masz plan?- spytał.
- To sporo. Dobrze. Możemy je ze sobą związać. Każdy kto będzie przechodził na drugą stronę, przepasa się jednym końcem. Drugi reszta będzie trzymać, na wypadek... wypadku- zaproponowała służka Helma.
-Więc do dzieła. A kto na pierwszy ogień pójdzie?- spytał brodacz unosząc brew.
- No ja - panna Oakenfold uśmiechnęła się lekko. - Gdy przejdę na drugą stronę to odwiążę się i przyciągniecie do siebie koniec. Jak druga osoba do mnie przejdzie to już będziemy trzymać linę po moim końcu
Czas mijał nieubłaganie a przy okazji tak delikatnej misji nie mogli ryzykować nieostrożnością. Lód pod buciorami panny Oakenfold wydawał się twardy i w miarę stabilny. Venora musiała robić małe kroczki, ale w końcu dotarła na drugą stronę. Czarnowłosa cierpliwie pomagała przeprowadzić każdego z towarzyszy po kolei, aż w końcu na drugiej stronie urwiska znaleźli się wszyscy.

Do wyjścia dzieliło ich zaledwie kilkanaście metrów. Venora jak zwykle ruszyła przodem trzymając dłoń w pogotowiu, na rękojeści miecza.
Kamienne schody prowadzące do góry, wyprowadziły grupę z jaskini, ale jeszcze nie na wolność. Kompani znaleźli się w korytarzu z oblodzonymi ścianami, które pulsowały jasną, świetlistą energią. Ruszyli jedyną, możliwą drogą aż dotarli do czegoś na kształt lochów. Przez oblodzone kraty z trudem dało się zauważyć wnętrza cel. W większości z nich znajdowały się trupy w różnym stopniu rozkładu.
-Patrzcie. Ten chyba jeszcze żyje.- burknął Dundein. Za kratami siedział skulony osobnik z narzuconym na plecy płaszczem, który przykrywał po części jego wymarznięte ciało. Kiedy usłyszał szepty Venory i jej towarzyszy podniósł wzrok i wstał błyskawicznie, odkrywając swe oblicze. Panna Oakenfold stanęła jak wryta, gdy za oblodzonymi kratami dostrzegła Xalaz’sira - niebieskie smoczydło ze swoich snów.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 01-02-2018, 13:54   #472
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~"To skoro masz wpływ na przeszłość… To nie pozwól odejść wybrańcowi”~

Paladynka wstrzymała oddech wpatrując się prosto w gadzie ślepia niebieskiego smoczydła, które nawet przygarbione z przemarznięcia, górowało swą posturą nad jej sylwetką. Nie wątpiła, była pewna tego kogo miała przed sobą. Czuła dziwną mieszankę ekscytacji i zmartwienia spowodowane tym spotkaniem. Po raz kolejny miała przed sobą namacalny dowód prawdziwości tego co pokazywały jej senne koszmary.
~ A więc to tak się spotkaliśmy…? Nie... To nie tak… Wtedy musiało być inaczej… Co to oznacza? ~ przeszło jej przez myśl, a serce mocniej zabiło, bo przecież wedle słów niebieskiego z jej snów mieli się poznać dopiero parę lat po powstaniu Tiamat. Bez słowa zbliżyła się do krat celi więziennej, nawet na chwilę nie odrywając spojrzenia od jaszczura.

- Xalaz'sir... - jego imię Venora wypowiedziała powoli, wyraźnie i na tyle głośno, że jej kompani nie mieli problemu usłyszeć. Mimika smoczydeł przestała być już dla niej taką zagadką, odkąd spędziła z Balthazaarem tyle tygodni w podróży, dlatego uważnie badała reakcję wymienionego. Skupiła się też na tym by wyczuć jego aurę lecz bardziej zrobiła to z nawyku, niż celowego działania. W śnie co prawda nie czuła od niego zła, ale podobnie przecież było z Agness.
-Asskbener kalahat ponurd!- krzyknął jaszczuroczłek, błyskawicznie doskakując bliżej krat. -Aż tylu was przysłał by mnie zabić?- warknął już nieco spokojniej przyglądając się przez oblodzone kraty celi Venorze i jej towarzyszom.
-Ja znam ten symbol…- zatrzymał wzrok na napierśniku Anger, gdzie widniał emblemat Tempusa - Młota na wrogów. -Nie wiedziałem, że tacy jak wy paktują ze smokami…- skomentował z szyderczym uśmiechem. -Róbcie co do was należy i oszczędźcie mi tylko waszego biadolenia…- odsunął się od krat czekając cierpliwie.

Paladynka mimowolnie uśmiechnęła się. Dłonią sięgnęła do swojej szyi i spod pancerza wyciągnęła na wierzch swój medalion. Symbol Helma ukazał się oczom smoczydła.
- Czyżbyś naraził się Kultowi Smoka? - zapytała Venora.
-Naraziłem się wielu tyranom… Po co wypytujesz, zabij mnie i skończmy tę farsę.- odparł rycerce.
- Dziś może być twój szczęśliwy dzień - Venora położyła rękę na lodowej kracie. - Myślę, że moglibyśmy się dogadać, bo też mam z nimi zatargi
-Więc nie przybyłaś mnie zabić?- spytał zdziwiony.
Panna Oakenfold pokręciła głową.
- Biorąc pod uwagę okoliczności... Stawiałabym, że bogowie mnie przysłali by cię odnaleźć - odparła mu z pełną powagą w głosie i spojrzała przez ramię na kompanów. - Wydaje się, że wystarczy walnąć w kratę kilka razy młotem, żeby otworzyć - spytała patrząc na Dundeina i Gustava.

-Jak to?- Gustav rzucił Venorze chłodne spojrzenie. -Mamy go wypuścić?- dopytywał.
-Postradałaś zmysły?- smoczydło zwróciło się do panny Oakenfold. -Jest szalona, tak?- spojrzał na Anger stojącą najbliżej krat.
Panna Oakenfold była najbardziej zaskoczona reakcją smoczydła.
- Tak wypuścimy go i nie, nie jestem szalona - odpowiedziała paladynka niezrażona ich komentarzami. - Nie stójcie jak kołki. Anger masz może jeszcze jedną Ciszę? - dodała.
-Tak, ale powinniśmy zachować to zaklęcie. Smok sam powiedział, że czuł cię na wiele mil. Pewnie wie, że udało nam się przeżyć.- odrzekła kapłanka.
-Skoro nie przysłał cię ten przeklęty gad… To skąd znasz moje imię?- Xalaz’sir uniósł brew nachylając się nieco bliżej krat.
- Odpowiem ci na to pytanie, gdy się stąd wszyscy wydostaniemy - odpowiedziała rycerka i spojrzała na Anger. - Skoro i tak mnie wyczuwa to Cisza w niczym nie pomoże. Jak spotkamy białego to Agness pośle na niego Cień. A teraz przynajmniej nie zleci się tu cokolwiek kręci się po tych korytarzach jak zaczniemy się tłuc w tą kratę
-W tej części zamku nie ma nic po za tym białym skurwielem…- odparł z złością w głosie. -Walenie na nic wam się zda. Próbowałem wiele razy. To jak grochem o ścia…- w pół zdania przerwał mu krasnolud, który po prostu wziął zamach młotem i uderzył z łoskotem. Lód ze stalowej kraty rozprysnął się po całej celi i korytarzu, ale krata jedynie lekko zadrżała.

-Mówiłem…- skomentował nieudolną próbę oswobodzenia go.
- Hymm. Macie magiczne młoty to jakby się postarać to w końcu puści... Albo wspólnymi siłami podważymy kratę - Venora wskazała na zawiasy drzwi celi. - Chyba, że gdzieś tu znajdziemy klucze - po tych słowach odeszła od uwięzionego i zaczęła rozglądać się za czymś w rodzaju posterunku strażników. Sama pamiętała, że gdy była zamknięta w lochu to klucze do jej celi mieli strażnicy czuwający nad osadzonymi.
-Ten zamek powstał w kilka dni. Myślisz, że ulegnie orężu ze skromną esencją magii?- zakpił Xalaz’sir.
-Te cele otwierały się tylko kiedy on tu przychodził. Tylko on je potrafił otworzyć. Z resztą nie widziałem tu nikogo poza nim i tymi cholernymi golemami…- dodał kręcąc głową.
-Faktycznie… Tu nie ma zamka…- krasnolud nie mógł wyjść z podziwu.
- Skoro powstał tak szybko to na pewno znajdzie się jakaś niedoróbka - stwierdziła Venora, niezrażona pesymizmem towarzyszy i osadzonego. - Nie ma rzeczy niemożliwych, damy radę znaleźć rozwiązanie - dodała. - Spróbujcie rozbić tą ścianę - wskazała bok celi, który wyglądał jakby był stworzony z lodu podobnie jak przegroda, którą zagrodził ich wcześniej biały smok. - Chyba, że któreś z was zna czary, które mogłyby teraz okazać się przydatne? - paladynka z nadzieją spojrzała po towarzyszach.

-Nie jesteś szalona a naiwna…- smoczydło pokręciło łbem. -Twoje proste czary mary nic tu nie pomogą. Żeby otworzyć tę przeklętą celę musisz przyprowadzić tu gospodarza tego zamku. W swej ludzkiej postaci...- ukazał skrawek kłów w karykaturze uśmiechu. Venora znała ten uśmiech. Widziała go w snach.
Paladynka dziwnie się poczuła widząc jego grymas.
- Jak niby miałabym tu przyprowadzić smoka i to jeszcze w ludzkiej postaci? - panna Oakenfold pokręciła głową. - Odnoszę wrażenie, że wcale nie zależy ci na opuszczeniu tego miejsca - powiedziała Venora wyzywającym tonem. - Jakby tak go pomniejszyć magią to by się zmieścił między kratami... Albo przyzwać jakąś ognistą istotę to by podgrzała pręty i dało się je wygiąć... Nie, tego chyba już nie mamy. Hymm albo roztrzaskanie? Rdzewienie? - rzucała pomysłami patrząc po towarzyszach.
-To chyba, prędzej sprowadzimy tu tego smoka niż maga, który za sprawą magii otworzy te kraty…- pokręcił głową Gustav.

- Najpierw spróbujcie rozbić tą ścianę lodu - nakazała Venora, tak jak wcześniej już wspomniała by młotami rozkruszyć lód, z którego wydawały się być zrobione ściany celi smoczydła. - Jak się tu w ogóle znalazłeś? - zapytała wracając spojrzeniem na Xalaz’sira.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 04-02-2018, 18:52   #473
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Zanim odpowiem na jakiekolwiek z twoich pytań, ty powiesz skąd znasz moje imię!- zażądało smoczydło. -Ktoś cię przysłał? Przybyłaś po mnie, czy może po ‘Krew na śniegu’?- dopytywał i ani myślał odpuścić dociekliwości.
Venora pokręciła głową. Dundein i Gustav tłukli w lód, ale nie zanosiło się że prędko się z tym uwiną, więc paladynka równie dobrze mogła w tym czasie uciąć sobie pogadankę z niebieskim jaszczurem.
- Uparty jak to smoczydło… No niech ci będzie - westchnęła i zbliżyła się do kraty. - Nie przybyłam tu po ciebie. W okolicy walczyliśmy z gigantami, którzy zabili ich towarzyszy - wskazała na wyznawców Tempusa. - Do zamku weszliśmy by go zbadać, aby mieć o czym zdać raport moim przełożonym. Ciebie znaleźliśmy tu przypadkiem i uwierz, że zdziwiona jestem nie bardziej od ciebie. Zapewniam cię, że nie chce twojej śmierci i zależy mi na twojej współpracy - zmrużyła oczy zastanawiając się co mu jeszcze powiedzieć. - Jedyne kto mógł pokierować moje kroki, że znalazłam tu ciebie, to sami bogowie, którzy nie chcą by Kult Smoka zatriumfował - wypowiedziała to z powagą i spojrzeniem wbitym w jego ślepia. - To jak, chcesz do mnie dołączyć, czy wolisz tu zostać?

-Mam swoją misję młody człowieku- odparł chłodnym tonem. -Będę wdzięczny jeśli mnie uwolnicie, ale nie mogę teraz sobie na nic takiego pozwolić. Z resztą, ty nic o mnie nie wiesz. Skąd pewność, że na coś ci się przyda moje towarzystwo.- dodał.
- Przepraszam, nie powinnam w ten sposób mówić. Oczywiście wyciągniemy ciebie stąd - odparła skruszona Venora, zdając sobie sprawę, że zagalopowała się. Odwróciła spojrzenie chwilę przyglądając się jak mężczyźni męczą się z lodową ścianą. - Znam cię… - zaczęła mówić ściszonym głosem. - Z wizji jakie miewam. W nich jesteś jednym z moich wiernych sprzymierzeńców. To nie są miłe wizje... Zawsze opowiadają o walce o przetrwanie w świecie, którego koniec już nastał, gdzie Kultowi udało się przebudzić Tiamat... Tak wiem, brzmi niewiarygodnie, ale cóż... tego co mam w głowie nawet Ilithidzi się zlękli - dopiero teraz wróciła spojrzeniem na Xalaz'sira. - Zdradzisz mi jaką masz misję?
Smoczydło z uwagą wysłuchało słów rycerki bacznie ją obserwując, a kiedy skończyła mówić gad parsknął śmiechem, jakby kompletnie nie wierzył w to co do niego mówiła.
-Illithidzi się zlękli, bo nie smakują im umysły szaleńców…- skomentował, lecz kiedy Venora nie przestawała patrzeć mu w oczy z poważną miną i on sam w końcu spoważniał.

-Czekaj, czekaj. Chcesz mi wmówić, że jesteś jakimś wieszczem? Tiamat to leniwe i ukryte na dnie Otchłani bóstewko, które bardziej skupia się na swej demonicznej naturze, niż podbijaniu świata. Gdyby tu zstąpił jej awatar, pokonalibyśmy go, a jeśli nie my to awatar Tempusa czy Moradina- rzucił krótkie spojrzenia na Gustava i Dundeina. -Tiamat nie grozi temu światu. Kult Smoka ostatnio odważnie sobie poczyna, ale nawet oni i ich kilka drakoliczy również nie zagrozi światu. Mogą zaatakować. Zniszczyć kilka wiosek, może splądrować jakieś królestwo, ale świat jest bezpieczny. Zapamiętaj to sobie.- odparł jej już całkiem poważnie.
Venora nie wyglądała na zaskoczoną jego reakcją, ale też nie traciła powagi.
- Chciałabym, żebyś miał rację, ale to co mówisz nie jest prawdą. Kult szuka klucza... Artefaktu do przebudzenia swej bogini -
-A ty niby skąd to wiesz?- dopytywał.
-Cholera, nawet nie drgnęła…- przerwał im Dundein. Krasnolud zdjął z głowy hełm i otarł czoło z potu.
Paladynka spojrzała na brodacza.
- Niedobrze... - syknęła i rozejrzała się po korytarzu więzienia, zastanawiając się jak tu znaleźć białego smoka. - Jak długo tu jesteś? Czemu cię tu trzyma zamiast zabić? - zapytała Xalaz'sira.

-Wiele dni. Może dekadni, nawet nie mam jak tego liczyć…- zasępił się i powiódł wzrokiem po zmęczonych towarzyszach Venory. -Mamy osobiste porachunki, a moja misja jest bezpośrednio powiązana z tym miejscem i Krwią na śniegu.- odparł rycerce.
- "Krew na śniegu"? Co to jest? - dopytała rycerka, która do tej pory myślała że gdy wcześniej użył tego określenia było to tylko ironicznym komentarzem.
-Tak mówi o sobie biały jaszczur. Nikt nie zna jego prawdziwego imienia, poza nim samym- wzruszył ramionami.
- Czyli przybyłeś zabić białego? - Venora zmrużyła oczy nie pewna co do tego. - Kto dał ci tą misję?
-Przybyłem tu odnaleźć swoją siostrę, która z nim paktowała. Zamiast niej, znalazłem tę celę…- gestem ramion wskazał otaczający go loch.
- Chyba jej tu nie ma. W innych celach są same trupy, a po drodze, poza białym smokiem, tylko lodowe golemy napotkaliśmy - odpowiedziała mu paladynka. - No cóż, trzeba znaleźć tego co się nazywa Krwią i go zmusić do wypuszczenia ciebie... - Venora zasępiła się szukając sposobu na rozwiązanie tego problemu.

-Uwierz, że wolałbym być po drugiej stronie krat i walczyć razem z wami, ale to chyba nie jest możliwe…- zasmucił się Xalaz’sir. -Chyba, że… Kilka mil stąd na północny zachód napotkałem osadę górali. Być może oni wiedzą czy okolice zamieszkuje jakiś mag lub druid, który wie jak otworzyć taki magiczny zamek. Choć tak naprawdę są na to małe szanse.- skomentował sam.
-A czas nie jest naszym sprzymierzeńcem.- wtrącił Dundein.
Paladynka pokiwała głową na słowa krasnoluda, zgadzając się z nim.
- Może byś pomógł Xalaz'sir, ale bez miecza w ręku, samymi pazurami i tak nic byś za wiele nie wskórał - skomentowała rycerka i odwróciła się do towarzyszy. - Dawałam już radę pokonać beholdera, wampiry, demony i inne potężne kreatury. Jemu też damy radę- powiedziała z przekonaniem.
-Niech cię nie zgubi pewność siebie. Krew na śniegu to nie młokos. Zabił wielu rycerzy, poszukiwaczy skarbów, magów i innych. Jeśli spróbujecie pokonać go siłą i magią ucieknie jeśli zacznie przegrywać, albo naśle na was swe sługi.- przestrzegł Venorę.
-Więc co proponujesz?- spytał Dundein podpierając się na trzonku swego młota.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-02-2018, 13:20   #474
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Smoczydło wzięło głęboki wdech i wzruszyło bezradnie ramionami.
-Kiedy tu przybyłem chciałem go otruć. Dopiero potem miałem zamiar wbić mu miecz w serce.- wyjaśnił.
Venora na te słowa wbiła spojrzenie w sufit i na chwilę zamknęła oczy. Zasady które wpajali jej przez te lata mentorzy którzy ją szkolili nie dopuszczały takich metod. A mimo to, dopiero co wytruli cały obóz gigantów. Oczywiście nie wyszło to z jej inicjatywy, ale... Czy nie było to zbytnim chodzeniem na skróty?
Paladynka westchnęła długo i przeciągle, a kiedy otworzyła oczy od razu spojrzała na Agness. Mieli jeszcze tego jednego asa w rękawie jaki im został, a był nim Cień. W tych jaskiniach było to idealne rozwiązanie.
- Przyszedłeś, żeby go otruć? Jak niby? Baranka nafaszerowanego trutką mu chciałeś podać na kolację? - skomentowała paladynka słowa Xalaz’sira. - Mamy coś lepszego, co też go osłabi - dodała i spojrzała na Agness wymownie.
-Jak to jak? Smoki też muszą spać i w ten przykład właśnie wtedy można im do mordy wlać trucizny. Też muszą jeść, a ten uwielbia młode bydlęta. Daleko nie byłaś z tym barankiem nafaszerowanym trutką- Xalaz’sir odparł rycerce puszczając jej oczko.

Paladynka uśmiechnęła się lekko.
- I jak ten pomysł ci się udał? - sarknęła Venora i wymownie zlustrowała jego osobę, stojąca za kratami. - Mamy inny pomysł. Wiesz gdzie w tych korytarzach znajdziemy tego gada?
-Nie mam pojęcia. Zamek jest ogromny, a po za górnymi komnatami znajdują się dziesiątki długich, podziemnych korytarzy i jaskiń. Nie bez powodu wybrał to miejsce na zbudowanie swej siedziby.- odparł ze spokojem. -A jaki to plan macie?- spytał zaintrygowany.
- Opowiemy jak się uda. Jak nie to na pewno smok ci wszystko powie - odpowiedziała mu rycerka. Xalaz’sir skomentował to gardłowym pomrukiem.
-Ruszamy dalej?- spytał Gustav. -Skoro ten smok jest taki potężny to pewnie sypia na ogromnej górze złota.- zatarł ręce.
- Spokojnie może go wam wystarczyć na otworzenie kaplicy Tempusa - odparła mu Venora z przymrużeniem oka. - Ale nie dzielcie jeszcze skóry na smoku. Bądźcie bardzo, bardzo ostrożni - przestrzegła kompanów.

-A więc w drogę- syknęła Anger. Kompani zebrali się do kupy i ruszyli korytarzem przed siebie.
-Venoro…- zatrzymał ich jeszcze jaszczur. -Nie wiem co cię tu przywiodło ale powodzenia…- zwrócił się do nich.
- Zacznij się gorliwie modlić za nasze powodzenie - odparła mu paladynka.
-Pójdę przodem.- oznajmił Dundein, złapał oburącz swój młot i pomaszerowali.

Korytarz ciągnął się kilkaset kroków, po czym rozwidlał się w prawo i lewo. Po obu stronach znajdowały się schody z tym, że jedne prowadziły na górę, a drugie w dół. W cytadeli panował paraliżujący mróz, który coraz bardziej doskwierał członkom grupy, a w szczegółności Agness, która nie była przyzwyczajona do takich warunków. Para z ust powoli zamarzała na jej smukłej, pokrytej tatuażami twarzy. Ciężko to znosiła, ale nie dawała po sobie tego poznać.
-I co teraz? Chyba do góry nie?- spytał krasnolud.

- Daj jej trochę bimbru na rozgrzewkę - poleciła Venora krasnoludowi, wskazując skinieniem głowy na Agness. - Może lepiej iść w dół? Prędzej tam będzie jego skarb, a tak łatwiej go znajdziemy albo wręcz go na siebie ściągniemy
-A co jeśli pilnują go kolejne golemy?- spytał Gustav.
-Racja, ale możemy sprawdzić.- dodał brodacz, podając exkultystce flaszkę z mocnym trunkiem.
- Golemy tak po prawdzie możemy wszędzie napotkać - skomentowała Venora. - Chodźmy już

Venora wraz z towarzyszami zeszła po schodach na dół. Oblodzony korytarz pulsował delikatną łuną światła, tak jak w jaskiniach pod zamkiem. Kompani musieli stawiać ostrożnie kroki, by się nie przewrócić.


-Ciekawe co to…- syknął Gustav dotykając dłonią wyraźnych śladów na ziemi.
-Co to?- spytała Anger.
-Myślę, że coś tutaj ciągnięto. Coś ciężkiego.- odparł, po czym wstał i ruszyli dalej. Po kilku dłuższych chwilach marszu dotarli do miejsca, gdzie korytarz przeobrażał się w wielką jaskinię, na środku której stały liczne posągi zamrożonych żywcem postaci.
-Na bogów…- syknął Dundein poprawiając uścisk młota. Elfy, ludzie, krasnoludy, nawet gnomy. Wojownicy i magowie w pięknych szatach. Strzelcy z łukami gotowymi do strzału, oraz kapłani dzierżący święte symbole.
-Smoczydło miało rację... - skomentowała Agness, której lica zaczerwieniły się od krasnoludzkiego trunku. -Tylko nie wspomniało, że smok kolekcjonuje tych nieszczęśników…
Na ten widok nawet Venora wzdrygnęła się.
- Przypomina mi to piwnice, w której siedział beholder... - mruknęła ponurym tonem.

Trudno było zliczyć czy chociażby oszacować zbiór lodowych brył, lecz sądząc po gabarytach jamy mogło ich być nawet setka a może i jeszcze więcej.
-Bądźcie ostrożni, bogowie wiedzą co nas tu może spotkać.- syknął Gustav. Kompani ruszyli powoli pomiędzy zamrożonymi nieszczęśnikami kierując się w głąb jaskini. W końcu ujrzeli jej kraniec, wysoką ścianę, na której znajdowały się ślady zamarzniętej krwi, oraz wielki ołtarz z zmarzniętymi na kość zwłokami młodej kobiety.
-Tej nie zamroził…- burknął krasnolud.
-Co za różnica skoro i tak skonała w męczarniach…- wtrąciła Agness. Exkultystka skierowała się do ołtarza i powoli zaczęła się do niego zbliżać pokonując kolejne trzy stopnie prowadzące do niego. Na ciele zamordowanej kobiety znajdowały się liczne nacięcia nożem składające się na jakiś dziwaczny wzór.
-To mowa demonów.- skomentowała. -Widziałam takie rzeczy wiele razy…- dodała.

- Mnie zawsze ciągnie w siedliska demonów... - skomentowała z ironią w głosie panna Oakenfold, która również podeszła do zwłok i im uważnie przyjrzała. - Pewnie nie ma szans odmrozić ich tak, żeby wrócili do życia? - zapytała z naiwną nadzieją.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-02-2018, 14:49   #475
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Jeśli posiadasz setkę zwojów z zaklęciem cudu to może się uda…- odparła Anger.
- Chciałabym... - mruknęła Venora i ruszyła między lodowe posągi, żeby im się przyjrzeć. -Trzeba się przyjrzeć im, może zostawili po sobie coś co nam się teraz przyda. Może to też sprawi, że smok się zirytuje i przyjdzie nas pogonić
-Nigdy nie słyszałam aby w leżu smoka przyzywano istoty z dolnych planów. Ciekawe czy współpracują, czy może ten ołtarz znajdował się tu zanim smok postawił tę budowlę.- zasępiła się Agness.
- Tiamat jest demonicznym bóstwem. Pewnie jej składał ofiarę - odpowiedziała jej paladynka i zmarszczyła brwi w zamyśleniu. - Ale sprawdźcie czy ołtarz ma jakieś symbole. Na przykład białą dłoń -
Po krótkiej chwili rekonesansu towarzysze ciągle nie mieli żadnych punktów odniesienia. Diaboliczne symbole nie przedstawiały nic co mogłoby pomóc Venorze i jej grupie.
-Chyba tracimy tu czas- odezwał się w końcu Dundein. -Jeśli pokręcimy się tu jeszcze trochę to zamarzniemy na kość jak ci nieszczęśnicy.- dodał szybko.
- Dobrze, wracajmy - zgodziła się z nim paladynka.

~***~

Drogę powrotną już znali, więc wyruszyli bez pardonu. Grupa prędko pokonała jaskinię z zamrożonymi nieszczęśnikami i dotarła do schodów, a po kolejnej chwili znaleźli się w miejscu gdzie spotykały się schody w dół i na górę. Dalszej części drogi już nie znali, to też musieli znów wyostrzyć czujność i gotowość do boju.
Na górę wspinali się nieco dłużej, ale nie było tego złego, gdyż taka wspinaczka nieco ich rozgrzała. W końcu dotarli do korytarza i kolejnego rozwidlenia. W prawo znajdowała się wielka komnata, na środku której stał ogromny stalaktyt, który pulsował światłem jak w pozostałych częściach cytadeli, z tym że tutaj światło było najintensywniejsze.
-Wygląda jakby serce zamku, czy coś takiego…- Anger spojrzała po kompanach. Korytarz w lewo prowadził kilkanaście metrów po czym zakręcał w prawo.
Venora stanęła w wejściu do komnaty i rozejrzała po niej. Śmierdziało tu zgnilizną i... siarką, na co paladynka mocno się skrzywiła. Nie wyczuwała jednak obecności żadnej złej istoty.
- Ciekawe co by się stało z gdyby zniszczyć ten filar... - skomentowała wpatrując w niego. Podejrzewała, że mogłoby to mieć katastrofalne skutki dla całej budowli. - Idziemy dalej - rzuciła. - Albo przeszukamy tą salę, może w niej znajdziemy coś co otworzy kratę celi smoczydła

Ogromna sala była kompletnie pusta, nie licząc świecącego lodu w samym centrum komnaty. Trudno było stwierdzić do czego może to służyć, o ile w ogóle ma jakieś zastosowanie.
-Może to jakiś kręgosłup utrzymujący tę budowlę w całości?- zasugerował Moradinita, lecz nie mieli nic na poparcie tej tezy. Gołe, oblodzone ściany również nie skrywały żadnych run, symboli ani wskazówek, a to oznaczało, że chyba nie mieli innej opcji jak tylko ruszyć dalej.
- Zdecydowanie nie ma co tu sterczeć. Sprawdźmy dokąd prowadzi tamten korytarz - stwierdziła paladynka i ruszyła przodem.
Grupa Venory skierowała swoje kroki w nieznanym kierunku, będąc w ciągłej gotowości do boju. Korytarz zakręcał w prawo i kompania znów stanęła na rozwidleniu. Po lewej stronie znajdowała się komnata, podobna do tej którą zbadali przed paroma chwilami, z tą różnicą że była znacznie mniejsza a zamiast jednej bryły lodu, znajdowały się dwie. Obie łączyły sufit z podłogą i podobnie jak w wcześniej lód pulsował białym światłem, a odległość między nimi wynosiła jakieś dwa metry. Podobnie jak wcześniej nie było tu nic wartego uwagi. Zniechęceni towarzysze opuścili pomieszczenie i udali się w dalszą drogę. Korytarz doprowadził ich do wielkiej sali. Tutaj nie było lodowych brył, ale kompani dostrzegli ogromne stalowe wrota pokryte lodową pokrywą.
-W końcu coś żeśmy znaleźli…- skomentował Dundein.
Pod kilkunasto centymetrową warstwą lodu widać było znaki, w których Venora dostrzegła smoczy dialekt.

Tylko pan jest godzien postawienia nogi w tronowej sali.” brzmiał napis, a tuż nad dolną krawędzią drzwi znajdowało się kolejne zdanie.
Udowodnij żeś godzien, a dane ci będzie ujrzeć tron”.

- Oho, ciekawe jak będzie to wyglądało... - mruknęła pod nosem panna Oakenfold i zbliżyła się do drzwi. - Trzeba będzie pewnie najpierw łupnąć w nie młotem - powiedziała i dotknęła lodu na wysokości górnych napisów.
Gustavowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Rosły mąż odwinął się porządnie i łupnął z całej siły młotem. Lód na wrotach popękał, a kolejne kilka prób wspartych przez Dundeina pokruszyły spory kawał. Stal wrót była lodowata, ale dotykanie ryciny nic nie dało.
-No i co teraz? Jesteśmy uziemieni…- Anger nie kryła złości błądzeniem bez celu.
-Może da się dostać na drugą stronę od zewnątrz. Jakieś zaklęcie lewitacji czy przejścia przez ścianę…- zastanawiała się exkultystka.
-A znasz takie zaklęcia?- spytał krasnolud.
-No nie.- odparła z goryczą w głosie.
- Gdybyśmy mieli takie zaklęcie jak przejście przez ścianę to nawet byśmy się tu nie fatygowali - zauważyła Venora i na głos przeczytała inskrypcję w smoczym, tłumacząc ją na wspólny by każdy wiedział co jest napisane na wrotach. - Teraz trzeba odgadnąć jak wykazać się "godnym" by tam wejść. Nie widzę śladów krwi, więc o ofiarę raczej nie chodzi. Co mogą złe smoki uważać za godne? - rzuciła pytanie do towarzyszy.

Agness posłała pannie Oakenfold niewinny uśmiech, ale nie pokusiła się o żaden komentarz.
-Może ma to coś wspólnego z ołtarzem w podziemiach?- zasugerował krasnolud.
- Jeśli tak, to nie mamy sposobu żeby przejść przez te wrota - Venora pokręciła bezsilnie głową. - Agness, może ty masz pomysł? W końcu to bardziej twoje klimaty niż moje
-Jeśli trzeba poświęcić krew ofiary aby otworzyć wrota to albo znajdziemy ofiarę, albo sami ją złożymy. Chyba najbezpieczniej będzie jeśli każdy z nas utoczy bezpieczną ilość własnej krwi.- zaproponowała choć nie wyglądała na przekonaną co do swojej tezy.
- To może nie wystarczyć... Sami widzieliście ile krwi wywali na ołtarz z tej biednej dziewczyny... - mruknęła Venora. Poświęcać się w próbie swego własnego boga nie było dla rycerki problemem, lecz tu chodziło o ofiarę z krwi dla czegoś plugawego, co z pewnością zostawi ślad na jej duszy czy duszach jej kompanów, a na to pozwolić nie mogła. - Te wrota chyba znikają, bo nie widzę żadnych śladów by otwierały się na zewnątrz czy do wewnątrz sali. Proponuję wrócić się do Xalaz'sira, może on będzie miał jakąś wiedzę. Przynajmniej mam nadzieję, że nie przyszedł tu bez planu...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-02-2018, 16:22   #476
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Grupa dość szybko trafiła z powrotem do lochów, gdzie siedziało przemarznięte szmoczydło. Xalaz’sir podniósł wzrok i wziął głęboki wdech w płuca.
-Niech zgadnę. Nie da się przejść do górnej części zamku?- spytał jak doświadczony wieszcz.
- Nie inaczej - skinęła głową Venora. - W podziemiach znaleźliśmy coś w rodzaju składu trofeów... Chyba umieścił tam wszystkich poszukiwaczy przygód jacy stanęli mu na drodze. Każdy zamieniony w lodową statuę. Jest też ołtarz i zamrożone zwłoki złożonej na nim ofiary, która miała wycięte na ciele jakieś demoniczne runy - zaczęła mu opowiadać po kolei. - Było też inne pomieszczenie, z jarzącą się jasnym światłem olbrzymią kolumną z lodu, stojącą na środku ogromnej sali, śmierdzącej zgnilizną i siarką. No i na koniec, idąc ostatnim korytarzem, stanęliśmy przed ślepą uliczką... - pokręciła głową. - A mianowicie były tam wielkie stalowe wrota z inskrypcją w smoczym języku. Mówi ona, że wejść przez nie może tylko ktoś godzien oglądania tronu. Jakieś pomysły jak rozwiązać ten problem? - na koniec wbiła pytające spojrzenie w smoczydło.

-Jestem wojownikiem, nie mędrcem- odparł, po czym potarł szponiastą łapą o zmarznięty łeb. -Macie może coś do jedzenia?- spytał niespodziewanie. -W jaskiniach widzialem lodowe mefity. Ale wątpie żeby wiedziały coś o zamku. A co z tym ołtarzem? Może trzeba złożyć jakąś ofiarę by otworzyć przejście?- wzruszył ramionami.
Panna Oakenfold sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła z niej pakunek z kawałkiem mięsa usmażonego w obozowisku gigantów, a którego sama nie zjadła, bo nie miała apetytu, a żal jej było zostawiać i marnować. Podała go jaszczurowi.
- Nienawidzę tego miejsca - westchnęła paladynka, bo wyglądało na to że nie obejdzie się bez utoczenia krwi. - Mam nadzieję, że ten rozlew krwi był jedynie przejawem sadyzmu a nie konieczności... Może moja krew będzie się bardziej liczyć... - Chodźmy do piwnicy... - rzuciła ponuro i tam skierowała swoje kroki.
-Jeśli macie jakieś naczynie oddam wam i trochę swojej juchy.- rzekł z pełnymi ustami, łapczywie żując odgryziony kawałek mięsa.
- Ja nic nie mam, ale jak okaże się, że krwi jest za mało to weźmiemy hełm, któregoś z poległych wojowników i wrócimy po twoją krew - Venora mówiła o tym z wyraźnym obrzydzeniem jakie wywoływało w niej samo wspominanie o tym.

~***~

Mina paladynki robiła się coraz bardziej posępna gdy zbliżali się do sali trofeów. Przechodząc ponownie pomiędzy lodowymi figurami, Venora przypomniała sobie dzień kiedy jeden z paladynów którzy jej towarzyszyli gdy przeszukiwała katakumby, poległ zamordowany w ofierze do przyzwania demona. W walce z nim ona sama poległa. Venora nerwowo potarła dłonią swój napierśnik, czując nagłą duszność jak wtedy kiedy topór zmiażdżył jej pierś.
~ Teraz przynajmniej sama potrafię stanąć do walki z demonem... ~ pomyślała na pokrzepienie się.

Panna Oakenfold zatrzymała się przed ołtarzem i dokładnie go obejrzała.
- Nie ma co zwlekać... - stwierdziła i dobyła miecz w dłoń. - Powinnam sobie naciąć rękę? - zapytała, spoglądając na Agness.
-Tak.- odparła rzeczowo exkultystka. -Każdy z nas sobie natnie, a ty nas uleczysz swoją paladyńską mocą, żeby rana się zasklepiła. Zbliżcie się.- nakazała i po chwili towarzysze zbliżyli się do ołtarza nadstawiając ręce w gotowości.
-Będzie bolało tylko chwilę. Zaciskajcie dłoń, to szybciej się utoczy.- poinstruowała ich.

-Kto by pomyślał, że będziesz nam takich rad udzielać…- mruknął Dundein. -Jeśli poczujecie się słabo, to od razu mówcie. Trzeba uleczyć wasze rany, zanim osłabniecie. Nie wiadomo co nas czeka kiedy krew zasili ołtarz.- dodał i pozwolił Venorze naciąć sobie rękę nad nadgarstkiem.
Paladynka w głowie miała całą masę argumentów za tym, że nie powinni tego robić. Zdjęła magiczny pierścień który chronił ją przed pomniejszymi zranieniami. Odetchnęła głęboko po czym zacisnęła zęby i nacięła swoją skórę. Zapiekło ją, ale nie na tyle by się skrzywić, zgodnie z tym co poradziła ex-kultystka, zaczęła rozluźniać i zaciskać pięść co faktycznie przyspieszyło upływ krwi. Karmazynowa ciecz w końcu zaczęła skapywać na ołtarz.
- Oby cel uświęcił środki... - mruknęła pod nosem Venora.

Po krótkiej chwili każdy z członków grupy w imię wyższego dobra naciął sobie ręce, a parująca krew zaczęła powoli wypełniać wydrążone w granitowym blacie kanaliki. Krew w końcu dotarła do otworów w ołtarzu.
-No i co?- fuknęła Anger, która najgorzej znosiła utaczanie własnej krwi. -Zaczyna mi się robić miękko w nogach…- skomentowała a jej twarz nieco pobladła.
Nagle spod zmarzniętych zwłok, zapulsowała czerwona energia, a po chwili wypełniła ona ściany i sufit. Teraz już delikatna poświata zmieniła kolor na krwiście czerwony.
-Chyba działa. Ulecz nas.- polecił Dundein i zanim skończył zdanie w komnacie zapachniało siarką. Venora skinęła głową i nie zwlekając ani chwili uleczyła każdego, po czym nałożyła spowrotem na swój palec magiczny pierścień.


-Na Tempusa!- Gustav wzdrygnął się wskazując sąsiedni kraniec komnaty. Wtedy dostrzegli rosłą i skrzydlatą sylwetkę. Czart miał blado błękitny kolor skóry, a z jego skroni wyrastały długie i zakręcone rogi. Stwór miał ponad trzy metry wzrostu a jego skrzydła dwa razy tyle. Oczy mieniły się niebieską energią. Jego ciała nie chronił żaden pancerz, ale gruba warstwa lodu, służąca za naturalną zbroję. Demon wyszczerzył swoje zębiska i wyprostował się.
-Cóż to za kpina! Jak śmialiście użyć plugawej krwi niebian by mnie przywołać?!- zagrzmiał, a jego głos poniósł się echem pomiędzy zamarzniętymi ciałami. Demon uniósł ramię przed siebie, a w jego dłoni zmaterializował się wielki sopel lodu, który przybrał kształt miecza. Na tym się jednak nie skończyło, gdyż czart powtórzył czynność i już po chwili trzymał w lewej ręce długą na dwa metry lodową włócznię.
-Wypatroszę wasze truchła i wykąpię się w waszej krwi!- krzyknął i jednym, potężnym ciosem przepołowił trzy najbliższe ciała uwięzione w lodzie.


- Twoje niedoczekanie! - krzyknęła Venora, chcąc skupić na sobie uwagę demona. Uwolniła magię zaklętą w Bastionie Rycerza, a klinga jej miecza rozświetliła się wyraźnym blaskiem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-02-2018, 23:09   #477
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Grupa Venory błyskawicznie ruszyła w kierunku czarta, kryjąc się między lodowymi posągami. Przerażone i pełne cierpienia twarze nieszczęśników nie działały pokrzepiająco na śmiałków, lecz na szczęście paladyńska aura Venory Oakenfold wypierała wszelkie oznaki strachu z ich serc. Nim zdążyli zbliżyć się do demona, ten uderzył lodową włócznią o posadzkę i wypowiedział kilka przeklętych słów w swej plugawej mowie. Dopiero po chwili zrozumieli co się stało, kiedy niektóre z zamrożonych ciał ożyły, wyłażąc z lodowych skorup. Ich oczy świeciły na niebiesko jak u swego twórcy, zupełnie jakby to on sam napędzał martwe ciała. Pierwsze truposz natarł na Venorę kiedy ta już miała prostą drogę do czarta. Brodaty mężczyzna jej wzrostu w kolczudze z półtoraręcznym mieczem zamierzył się na Venorę, ale rycerka spokojnie uchyliła się przed ciosem, a drugi sparowała tarczą.
Paladynka wyminęła przeciwnika, zostawiając go swym towarzyszom. Sama za priorytet obrała sobie związanie walką demona, bo był on największym zagrożeniem w tej jaskini.
-Hahahah!- zagrzmiał gromko po czym wziął potężny wymach i cisnął swą lodową włócznią prosto w rycerkę. Włócznia przebiła jedną z płytek boleśnie godząc Venorę w bok. Paladynka nie spodziewała się, że cokolwiek będzie w stanie przebić ten wyjątkowy pancerz a na pewno nie kawał lodu. Teraz dopiero dotarło do niej z jak niebezpiecznym przeciwnikiem przyjdzie jej się mierzyć.

Panna Oakenfold skrzywiła się z bólu, ale tylko zwolniła kroku. Osłaniając się tarczą, złapała za tkwiący w jej ciele lodowy kawałek i wyrwała go. Upuściła i przyłożyła dłoń do krwawiącej rany. Lecząc się swą obiawioną paladyńską mocą, Venora przyśpieszyła kroku, by dotrzeć do przeciwnika.
Miecz Venory zalśnił boską mocą, która jak zawsze sprawdzała się w stu procentach w walkach jak ta. Potężny cios w odsłonięte żebra rozłupał kawał lodowego pancerza czarta i rozciął błękitną skórę. Demon warknął z bólu, lecz to nie zaćmiło jego zmysłów i kolejne uderzenia Venory przecinały jedynie powietrze. Mimo swoich gabarytów stwór okazał się być wyjątkowo zwinnym i szybkim w boju.
-A co powiesz na to?- krzyknął i wziął potężny zamach zza głowy. Venora zdążyła zasłonić się Bastionem, lecz nie wiele to pomogło, gdyż siła uderzenia była tak wielka, że niemal nie złamała rycerce ramienia. Czart nie poprzestał na tym i prędko wyprowadził kolejny cios, który dosięgnął uda paladynki. Lodowe ostrze nie przebiło elfiej zbroi, ale Venora poczuła jak promieniujący ból przypomina jej każde poprzednie starcie z demonami.

Ale podobnie jak przy tamtych walkach, teraz też była zdeterminowana by dać z siebie wszystko. Zaciekłość którą zawdzięczała swojemu niebiańskiemu rodowodowi, było wyraźnie widać w jej spojrzeniu, którym obdarzyła demona. Pomimo bólu, wzmocniona modlitwą kapłana Moradina, paladynka wyprowadziła cios, a klinga jej miecza zalśniła ponownie. Ostrze zaryło jeszcze raz, odłupując kolejny płat lodowego pancerza demona. Rycerka natychmiast wyprowadziła kolejny szybki cios również dosięgając oponenta. Krew, gęsta i prawie czarna, polała się po lodzie na ścianie, ciągnąc się dwiema wstęgami w ślad za ruchami miecza Venory. Demon wyraźnie nie spodziewał się, że walka pójdzie tak bardzo nie po jego myśli. Czart odwinął się z boku i trafił w żebra panny Oakenfold, a ta wyraźnie czuła jak siła przeciwnika słabnie z sekundy na sekundę. Czart natarł jeszcze raz i kolejny, ale tym razem Venora spokojnie uskoczyła w bok unikając obrażeń. Póki co, na polu bitwy nie było widać rodzeństwa na służbie Tempusa, ale dźwięki walki gdzieś między lodowymi posągami były dość wyraźne by paladynka miała pewność iż jej kompani się nie nudzą.
-Moradinie ześlij mi moc, bym uleczył rany mojej towarzyszki, byśmy wspólnymi siłami wysłali plugawca do Otchłani!- krzyczał Dundein, a sekundę później Venora poczuła dłoń brodacza na plecach i cudowną ulgę od pulsującego bólu.

Paladynka poczuła ulgę w bólu dzięki wsparciu krasnoluda, to od razu przełożyło się na zapał z jakim walczyła z demonem. Spojrzenie Venory aż błyszczało i było widać w nim, że czerpie radość za każdym razem gdy swym mieczem rozcinała ciało demonicznego parszywca. Broń rycerki po raz kolejny rozświetliła się i młoda kobieta bezbłędnie pchnęła orężem, zatapiając ostrze głęboko w jego trzewia. Wyszarpnęła broń i gdy demon skulił się z bólu jaki mu zadała, cięła ponownie, rozrywając mu skórę na udzie.
Demon wyszczerzył paskudne zębiska w imitacji uśmiechu, odsunął się o dwa kroki i uniósł szponiaste łapy ku górze. Venora wiedziała, że czart coś kombinuje i od razu zamachnęła się mieczem, a tuż za nią doskoczył Dundein z młotem gotowym do boju.
Niespodziewanie Tanar’ri zniknął im z oczu i zostali sami na polu bitwy.
-Nie doceniłem cię pomiocie niebian…- usłyszeli głos czarta niosący się echem po komnacie.
-Ale nie martw się, już nadrabiam zaległości…- dodał i zaśmiał się gromko.
-Coś kombinuje! Pewnie chce przyzwać demoniczne sługi, albo ożywić kolejnych umarlaków!- wtrącił Dundein. Venora dopiero teraz zauważyła, że lód do okoła pulsował nie białą, a czerwoną poświatą.

- Cholera by to… Dundeinie, odpędzaj martwych! - syknęła Venora rozglądając się dookoła. Skupiła wzrok na Agness i dopiero wtedy, wiedząc gdzie znajduje się znajome jej źródło złej aury, skupiła się by spróbować wyczuć gdzie skrył się przeciwnik.
Zmysły paladyna podpowiadały rycerce, że czart skrył się na krańcu komnaty, za ołtarzem, który go przyzwał.
-Venoro!- Agness niespodziewanie wybiegła z pomiędzy zamrożonych sylwetek ciężko dysząc. Jej wzrok skierowany był na sklepienie komnaty, gdzie powoli formowały się dziesiątki, może setki lodowych szpiców przypominających groty włóczni.
-Trzeba go powstrzymać inaczej nas tu pozamienia w sita!- krzyknęła z paniką w głosie.
- Kryjcie się pod lodowymi ciałami! - krzyknęła panna Oakenfold, a sama biegiem ruszyła przez salę, klucząc pomiędzy lodowymi figurami, by dopaść do ołtarza nim spadną lodowe szpikulce.
Kiedy Venora dotarła na miejsce demona już tam nie było a paladyński zmysł, odczuwał jego obecność pod zachodnią ścianą, pomiędzy lodowymi bryłami. Rycerka spojrzała w górę i ujrzała jak lodowe szpikulce cały czas rosną.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Xw-m4jEY-Ns[/media]

- Tam jest! - krzyknęła paladynka, wskazując palcem w miejsce, gdzie wyczuwała obecność demona i natychmiast tam ruszyła, skupiając się by wykryć kiedy znów zmieni położenie.
Tym razem jej się udało przybyć na miejsce, nim oponent zdążył się teleportować. Czart unosiło przed sobą ręce wykonując dłońmi gest jakby coś do siebie przyciągał.
-Cierpliwości! Jeszcze chwila!- parsknął, szczerząc kły a za jego plecami, na ścianie zaczęła materializować się międzywymiarowa brama o ciemnofioletowym kolorze.
Panna Oakenfold doskonale wiedziała co to zwiastuje. Już widziała takie przejścia między wymiarami. Rycerka zaszarżowała na niego, unosąc nad siebie miecz, by cały impet przerzucić na siłę ciosu.
Czart już był jedną nogą między wymiarami uśmiechając się szyderczo w stronę Venory. Potwór z Otchłani w ogóle nie spodziewał się, tak błyskawicznej reakcji i wielkiej determinacji panny Oakenfold, że wbrew swoim słowom znów na własne życzenie stracił kolejny atut. Nim zniknął w teleportującej go bramie, na jego Venora zdążyła dostrzec na jego twarzy ogromne zdziwienie. Ciało znikło z ostrzem paladynki wbitym w trzewia, a lodowe sople opadły na dół, lecz nie z takim impetem by wyrządzić śmiałkom krzywdę. Służka Helma skupiła swój zmysł wykrycia złej energii i odczuła słabnącą esencję życiową demona po drugiej stronie komnaty.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 06-02-2018, 00:16   #478
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Zdechnij w końcu! - warknęła Venora. - Tam jest! Trzeba go dobić - krzyknęła do towarzyszy i ponownie biegiem ruszyła przez salę. Po drodze śpiesząc się trąciła jedną z lodowych figur, która po przewróceniu roztrzaskała się na drobne kawałki.
Jeszcze zanim opuściła środek komnaty pełen figur, dołączył do niej Dundein. A po chwili również Agness. Towarzysze pojawili się na miejscu w ostatniej chwili. Demon wił się w bólu i agonii na posadzce, próbując odczołgać się do tyłu, lecz na niewiele się to zdało. Za plecami Venory pojawił się Gustav, a chwilę później Anger.
-Nie… To nie możliwe! To nie możliwe! To twoja przeklęta krew mnie osłabiła! Twoja przeklęta krew!- krzyczał wijąc się bez opanowania.
Venora pochwyciła rękojeść swojego miecza i wyszarpnęła go z trzewi demona.
- Pozdrów ode mnie pozostałe demony które tam odesłałam - syknęła i z zimną satysfakcją bijącą od jej oczu, cięła klingą w szyję, dekapitując przeciwnika.
Przeklęte truchło padło bez tchu na ziemi.
-Dobra robota młoda damo…- Gustav klepnął rycerkę w plecy.

-Ciekaw jestem czy to podziała na wrota…- Dundein od razu zmienił temat by nie spoczywać na laurach.
Venora pochwyciła odciętą głowę demona i spojrzała ku wspomnianemu problemowi.
- Powinno lada chwila zniknąć... - powiedziała paladynka, a w jej głosie więcej było nadziei niż pewności co do własnych słów.
Grupa czym prędzej ruszyła w kierunku schodów a następnie na górę do miejsca gdzie znajdowały się lodowe wrota. Te faktycznie były podniesione ukazując oczom Venory piękną komnatę z masą lodowych figur, lecz nim grupa ruszyła w tamtą stronę, Dundein zwrócił uwagę Venory na niewielkie pomieszczenie z dwoma bryłami lodu. Teraz pomiędzy nimi znajdowała się błekitna moc, którą panna Oakenfold od razu rozpoznała jako bramę między wymiarami.
- Oby nie okazało się, że trzeba tam się udać... - skomentowała paladynka. - Znajdźmy tego smoka w końcu i wynośmy się stąd, bo mam dość mam tego miejsca - powiedziała i skierowała się w głąb sali tronowej, którą w pierwszej kolejności zamierzała przeszukać.

Była to największa z wszystkich komnat, które do tej pory zwiedzili w cytadeli, choć nie dorównywała gabarytom jaskini pod lodową budowlą. Wszystko tutaj lśniło, a lodowe bryły z których zbudowane były ściany zostały tak dokładnie wypolerowane, że było w nich widać odbicia śmiałków. Ściany pulsowały czerwoną energią, tak jak na dole w komnacie z ołtarzem. Na środku pomieszczenia znajdowała się piękna figura przedstawiająca białego smoka, a pod ścianami stały posągi przedstawiające liczne, smocze abberacje i kreatury smoczej krwi. Pod ścianą, na lewo od wrót znajdowały się kręte schody które prowadziły na piękny balkon, gdzie stał tron godny prawdziwego władcy. Wszystko oczywiście było wykreowane z lodu.
- Może jak zniszczymy jego figurę to przyjdzie nas przepędzić - zasugerowała Venora i ciężko westchnęła. Wszystko wskazywało na to, że będą musieli użyć portalu. Nim jednak podjęta została o tym decyzja, paladynka przeszła się schodami w górę, by spojrzeć na salę z balkonu i stojącego tam tronu.


-Nie wiem, czy mamy tyle czasu…- skomentowała Agness wskazując ręką komnatę z portalem. Energia powoli słabła, a czerwień, którą pulsowały ściany blakła. Czasu na podjęcie decyzji i działań Venora miała bardzo mało.
- Niech by to... - panna Oakenfold przygryzła wargę w niepewności. - A niech będzie, chodźmy tam - zdobyła się w końcu na tą decyzję.
W odbiciu falującej magii portalu paladynka dostrzegła białą, śnieżną aurę, oraz majaczące w oddali górskie szczyty sięgające niemal niebios.
-Musimy przejść po kolei! Inaczej magia teleportacyjna może uszkodzić nasze ciała…- przestrzegał krasnolud doganiając szybkiego kroku Venory.
- Jeszcze tego by brakowało... Wejdę pierwsza. Ruchy! - ponagliła pozostałych. Dobrze wiedziała co to może oznaczać jeśli portal nagle się zamknie. Ale jeśli ktoś miał ryzykować to właśnie ona sama w pierwszej kolejności. Panna Oakenfold zrobiła krok i mimo swej wrodzonej odporności na mróz poczuła jak jej ciało w jedną sekundę doznaje solidnego wstrząsu od przenikliwego na wskroś zimna. Venora poczuła jak powietrze prawie zamarza w jej płucach i jak ciemnieje jej przed oczami.


Kiedy otworzyła oczy ujrzała oślepiająco białą pustynię lodu i śniegu. Porywisty wiatr niemal wytrącał ją z równowagi a powietrze na tej wysokości w ogóle jej nie służyło. Portal przeniósł ją na szczyt góry przysypanej śniegiem aż do samego podnóża i gdzie tylko jej wzrok sięgał. Venora odwróciła się prędko do tyłu by sprawdzić jak jej kompani zareagowali na panujące tutaj warunki, ale nie było tam ani jej towarzyszy ani międzywymiarowej bramy.
-Czekałem tu na ciebie… Na prawdę myślałaś, że zostawiłem swoje skarby bez straży w opuszczonym zamku?- paladynka spojrzała w prawo a w cieniu górskiego szczytu ujrzała wysokiego mężczyznę o odkrytym torsie i skostniałym z mrozu ciele. Mężczyzna uśmiechał się pod nosem i gdyby nie białe jak śnieg oczy, oraz lód przypominający włosy możnaby uznać tajemniczego jegomościa za przystojnego.
-Zaimponowałaś mi… Nie podejrzewałem, że przyzwiecie pana twierdzy. A już za nic w świecie nie przypuszczałbym, że go pokonacie. Ale coś w środku mej duszy podpowiadało mi, że mnie zaskoczysz. Moja intuicja nigdy mnie nie myli.- rzekł ze spokojem w głosie.


~ Czułam w kościach, że tak to się skończy ~ przeszło pannie Oakenfold przez myśl, gdy powoli rozglądała się po otoczeniu, słuchając wypowiedzi... smoka. W całym tym zamieszaniu zapomniała, że w dłoni nadal trzymała łeb demona i w momencie kiedy zdała sobie z tego sprawę, rzuciła ją ku nieznajomemu i ta wbiła się w śnieg u stóp Krwi na śniegu.

- W Otchłani demony, które pokonałam pewnie już tworzą klub, którego liczba członków systematycznie rośnie - skomentowała jego wypowiedź Venora, prostując się. - Szczerze mówiąc to miałam nadzieję, że znajdę tam twój skarb, ale nie koniecznie na to liczyłam - dodała wykazując się swobodą w tej rozmowie. - Teraz jesteś dość zainteresowany by ze mną pomówić? - zapytała, a jej ton wyrażał szacunek. Rycerka dobrze wiedziała, że nawet z wrogiem często rozmową można więcej wygrać, niż rozlewając w koło krew.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-02-2018, 11:07   #479
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Zaintrygowałaś mnie. Gdybyś tak nie cuchnęła anielską aurą, może zatrzymałbym cię na własność i pozwolił czegoś się ode mnie nauczyć. Niestety nie mam innego wyjścia jak po prostu cię zabić - odparł smutno.
- To nie jest dobre rozwiązanie nawet dla ciebie - stwierdziła bez krzty pychy. - Możemy rozwiązać o bez rozlewania krwi na śniegu - kąciki ust Venory wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. - Zabierz mnie z powrotem do zamku, oddaj w moje ręce smoczydło, które jeszcze nie zdechło w więziennej celi, a ja zabiorę swoich towarzyszy i nie będziemy cię niepokoić
-He he he…- zarechotał, a jego śmiech powoli przerodził się w szaleńcze ujadanie. Głos mu się zniekształcił a sylwetka przystojnego męża zmieniła się w prawdziwy kształt wielkiego smoka, który mógłby zmiażdżyć Venorę samą łapą.
-Walka z demonem cię mocno osłabiła. Czuję to… Jak chcesz mnie zabić?- spytał ukazując wielkie kły.

Paladynka uniosła głowę by spojrzeć w ślepia bestii. Groza jaką roztaczał smok nie działała na nią i nawet nie drgnęła, gdzie inni już by się pokładali ze strachu.
- Może tak, może nie. Twój pech będzie jeśli jednak mam jeszcze coś w zanadrzu - odpowiedziała mu, nie tracąc rezonu. - Jeśli polegnę to będziesz miał na karku mszczących się w moim imieniu - dodała.
-Jesteś setki mil od swego domu… Nikt tu nie przybędzie cię pomścić. Nikt ci nie pomoże bo jesteś tu sama. Sama jak palec…- zaśmiał się głośno, a echo poniosło się między górskimi szczytami. Venora wiedziała, że nie ma wyjścia i trzeba podjąć walkę, lecz nim złapała za rękojeść miecza usłyszała donośny świst i nagle coś uderzyło z niespotykaną siłą w wystający ponad śnieżne zaspy górski szczyt. Silny wiatr w mgnieniu oka przegonił chmurę pyłu, a Venora dostrzegła wygrzebującą się z wielkiego krateru lśniącą rękawicę pełnej zbroi płytowej. Istota wysoka na trzy metry wyłoniła się na powierzchnię otrzepując resztki gruzu z fioletowej peleryny. Venora przełknęła ślinę widząc zjawiskowy byt z symbolem Wiecznie Czujnego na piersi.
-Mylisz się smoku. Nie jest tu sama…- rzekł rozdwojonym i nieludzkim głosem byt.


Niewzruszona do tej pory pana Oakenfold, a raczej nie dająca po sobie poznać emocji, widząc okutą w pełną zbroję płytową istotę aż otworzyła usta z wrażenia i o mało, a miecz wypadłby jej z ręki.
- Ja... Ja... - zająknęła się i już by padła na kolana, ale świadomość, że jest o krok od tego jak smok na nią się rzuci, po prostu znieruchomiała skonsternowana, zacisnęła z całych sił dłonie na tarczy i rękojeści miecza. Jeśli wzrok nie płatał jej figli, to miała przed sobą nikogo innego jak samego Helma, jego avatar.
-Wrrr… To nic nie zmienia. Moja królowa pokazała mi drogę ku nieśmiertelności! Nikt nie jest w stanie mnie uśmiercić! Nawet wcielenie twojego boga!- warknął tupiąc przy tym potężnie łapą.
-Venoro, jego serce jest ukryte w lodowej ścianie. Wydobądź je i przebij mieczem, ja zajmę się smokiem!- rzekł i dobył półtoraręcznego miecza.

Paladynka pokiwała energicznie głową, pokonując w końcu początkowe onieśmielenie wywołane cielesną obecnością jej boga. Venora odbiegła w tył, poza zasięg białego smoka. Gorączkowo zaczęła rozglądać się po okolicy, ale niczego poza górami i śniegiem tu nie było.
~Jego serce musi być... Musi roztaczać aurę zła...~ stwierdziła w myślach i zamknęła oczy skupiając się na wyczuwaniu negatywnej energii. Od razu "zobaczyła" smoka, a po chwili poczuła coś jeszcze. Otworzyła oczy i wbiła spojrzenie w górski szczyt. To było spoty kawałek od niej i nie powinna tego wyczuć... Kątem oka spojrzała na awatar Helma. Ale teraz był tu z nią jej patron i zapewne jego obecność wyostrzyła jej dodatkowy zmysł. Schowała miecz do pochwy i uwiesiła tarczę na plecach, by mieć w pełni wolne ręce. Pobiegła czym prędzej przez śnieg, nie oglądając się za siebie, pomimo mieszających się odgłosów ryku i szczęku metalu.

~ To tu... To gdzieś tu... ~ myślała rozglądając się nerwowo i co raz przymykając oczy by skupić się na dokładnym określeniu położenia źródła złej aury. W końcu była pewna, że była już blisko. Padła wtedy na kolana i zaczęła rękami rozgarniać śnieg, szukając serca pod lodem. Szurając tak kolanami po ziemi w pewnej chwili poczuła jakiś zgrzyt i usłyszała trzask. Wnet straciła grunt pod sobą.
-Aaaa! - krzyknęła spadając. Padła na plecy i straciła oddech. - Ajj… - syknęła.
Znalazła się w niewielkiej jaskini. Rozejrzała się na tyle na ile pozwalała pozycja w jakiej była i dopiero wtedy ostrożnie zaczęła się podnosić. Zadarła głowę w górę. Z zewnątrz wciąż dobiegały odgłosy walki, co biorąc pod uwagę okoliczności, bardzo dobrze świadczyło.
- Muszę znaleźć to parszywe serce… - mruknęła pod nosem Venora. Nim jednak ruszyła przeszukiwać to miejsce, wyrecytowała krótką modlitwę do Helma, która uleczyła w pełni jej rany. Następnie wzięła w ręce tarczę i miecz, gotując się na niespodziewane, które tu na nią czekało. Skupiając się na tym co podpowiadał jej dodatkowy zmysł, ruszyła na poszukiwanie.

Była to wąska jaskinia, w której na szczęście dało się swobodniej oddychać. Głęboki mrok ustępował oślepiającemu blaskowi słońca, które wpadało przez otwór, którym Venora wpadła do jamy. Rycerka gotowa do boju ruszyła na przód w poszukiwaniu smoczego serca. Odgłosy epickiej bitwy na wierzchu nie ustępowały ani na krótką chwilę a upadające ciało wielkiego smoka wstrząsało całą górą, co Venora wyraźnie czuła pod swoimi butami. Po krótkiej chwili marszu Venora dotarła do odrobinę większej jaskini, szerokiej na trzy metry, wysokiej na cztery i długiej na kilkanaście. Na samym końcu znajdował się masywny sopel lodu, jak te w górskiej cytadeli, a w środku dało się zauważyć wielkie serce smoka.
Zadanie było proste, wystarczyło przebić serce by pozbawić smoka jego nieśmiertelności, ale byłoby zbyt łatwo gdyby znaleziska nic nie strzegło.
Panna Oakenfold przybrała bojowej postawy gdy z półmroku, z głębi jamy wyłoniły się dwa potwory o białej łusce i smoczych łbach. Były to paskudne abberacje przypominające nieco smoczydła o pogarbionej sylwetce i zniekształconych członkach. Rycerka słyszała o takich istotach, lecz pierwszy raz przyszło jej ujrzeć takie na własne oczy.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 07-02-2018, 01:16   #480
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Nieproszony gość... - syknął jeden z potworów łamaną, smoczą mową.
-Zabić gość. Zabić.- odparł drugi.
-Chronić serce!-
-Chronić! Chronić!- wymieniły kilka zdań i ruszyły w kierunku Venory.
- Stoicie mi na drodze... - mruknęła Venora i cofnęła się nieco, zwiększając dystans od wrogich istot. Wtedy poprawiła chwyt na rękojeści miecza i wyszeptała słowa modlitwy, która uczyniła jej broń ostrzem zguby. Dopiero teraz, gotowa do walki ruszyła na pierwszego z brzegu.
Przeciwnik skoczył ku rycerce, ale Venora wykonała zwód i wyprowadziła cios w podbrzusze oponenta. Miecz z niewiarygodną szybkością świsnął trzykrotnie, za każdym razem bardzo dotkliwie raniąc smocze wynaturzenie. Rozpaczliwy ryk poniósł się korytarzami jaskini, kiedy pocharatana bestia, plując krwią zatoczyła się w rozdzierającym ją bólu.
Drugi z potworów zawył z rozpaczy widząc jak jego rasowy kuzyn pada martwy pod gradem ciosów Venory. Stwór trzymał w szponiastych łapach dwa oblodzone łańcuchy długości metra. Bestia najwyraźniej była doskonale wyszkolona w walce takiego rodzaju orężem gdyż błyskawicznie zasypała Venorę ciosami.

Kolczaste łańcuchy nie dały rady przebić pancerza paladynki, lecz mimo to ciosy były wyraźnie odczuwalne. Nim Venora zdążyła się zorientować smocza abberacja doskoczyła do niej i ugryzła w ramię. Panna Oakenfold próbowała dźgnąć oponenta w obronie własnej. Stwór dostrzegł to kątem oka i odskoczył na czas, po czym niespodziewanie zakręcił się wokół własnej osi i uderzył ogonem w odsłonięty bok rycerki. Na szczęście nie zaszkodziło to jej aż tak bardzo, a tylko rozjuszyło. Venora posłała mu groźne spojrzenie zwiastujące rychłą zemstę. Skupiona na swoim celu poprowadziła ostrze z białej stali, tak by podobnie jak to zrobiła likwidując pierwszą bestię, znów zatopiło się w podbrzusze tego potwora, który pozostał.
Ostrze lśniącego miecza dwukrotnie dosięgło szkaradnego ciała smoczej abberacji. Krew trysnęła na śliskie podłoże, lecz to było zbyt mało by zabić potwora. Ten wartko przeszedł do ofensywy, choć obficie krwawił ze swych ran. Stwór zaatakował Venorę nie czekając ani chwili.

Panna Oakenfold zdążyła się uchylić przed ciosem kolczastego łańcucha, lecz w następnej chwili bestia uderzyła z drugiej strony. Uderzenie nie było zbyt mocne, ale potwór nie czekał i od razu doskoczył do Venory gryząc ją w przedramię zupełnie jak poprzednim razem. Nim służka Helma zdążyła zareagować, dosięgnął ją świszczący cios ogona, omal wytrącając z równowagi.

Paladynka by utrzymać się na nogach, oparła się tarczą o ścianę jaskini, a zaraz wykorzystała na swoją korzyść, odpychając od niej z całych sił, by z większą siłą uderzyć w oponenta. Miecz rozciął bok wynaturzenia na całej jego długości. Bestia ryknęła wyginając się z bólu, a wtedy rycerka spuściła na przeciwnika cios od góry, wbijajc ostrze w jego łeb. Smoczy pomiot padł na ziemię w konwulsjach, charcząc krwią.

Venora odsunęła się od konającego i oparła się plecami o ścianę jaskini. Zmęczyła się i potrzebowała kilku chwil odpoczynku.
- Helmie... Zaraz będzie po wszystkim... - syknęła obolała podnosząc spojrzenie na to czego poszukiwała. Zaraz też zaczęła recytować modlitwę, która przyniosła jej nieco ulgi w bólu. Po tym wyprostowała się i ruszyła do celu. Ciągle czuła niedogodności warunków atmosferycznych i potwornej wysokości. Mimo to wiedziała, że nieśmiertelny smok wciąż walczył z niebiańskim objawieniem Helma i bez chwili namysłu od razu ruszyła w kierunku serca skrytego w bryle lodu. Serce było większe od głowy panny Oakenfold, jednak najpierw trzeba było rozłupać grubą warstwę lodu.

Venora z nietęgą miną stanęła przy tym. Widziała ile problemów miało dwóch silnych wojów z rozbijaniem lodu. A ona była sama i miała tylko miecz.
- Choćby mi ręce miały odpaść to rozłupię to cholerstwo w strzępy... - warknęła zdeterminowana. Położyła tarczę na ziemi i pochwyciła miecz w obie dłonie. Uznała, że będzie nim uderzać jak szpikulcem, zamiast machać od boków. Uniosła broń nad głowę i robiąc spory zamach, z całych sił cisnęła w lodową powłokę. Rozkruszyła się, ale nie znacząco. Paladynka ponownie uniosła miecz i znów uderzyła krusząc kolejną warstwę. Do serca była gruba warstwa, ale Venora coraz szybciej i szybciej kruszyła mieczem lód. Z jednej strony ta czynność sprawiła, że zrobiło jej się cieplej, ale zarazem zmęczenie coraz bardzej ogarniało jej ciało.

W końcu po jej kolejnym ciosie, które przestała nawet liczyć, odparł spory kawał lodu, odsłaniając serce.
- Nareszcie! - wysapała zadowolona. Nie czekając ani chwili, pchnęła ostrym końcem klingi w nie, z całych pozostałych jej sił, tak by ostrze zagłębiło się po sam sztych.
Serce w jednej sekundzie poszarzało i ewidentnie obumarło. Nagle też ucichły dźwięki walki na powierzchni, co oznaczało, że jej misja się powiodła i zakończyła sukcesem.
Zgodnie z zasadą, że lepiej dmuchać na zimne, Venora jeszcze profilaktycznie ze dwa, a może trzy razy dźgnęła w serce, by mieć całkowitą pewność, że smok jest martwy. Naraz poczuła wielką ulgę, a ze zmęczenia padła na kolana.
- Odpocznę... Chwilę... - - spojrzała za siebie na korytarz, uśmiechając się szeroko. Położyła dłonie na swojej piersi i wyleczyła w pełni z ran i sińców.

Po kilku chwilach, opierając się na mieczu, wstała z podłogi, zebrała z niej tarczę i ruszyła w drogę powrotną. Serce jej kołatało, a w głowie szumiała na samą myśl że znów zobaczy avatar Helma.
Ostatnim problemem jaki ją czekał było wspięcie się na powierzchnię. Na szczęście sprawę ułatwiała kupa gruzu oraz śniegu, po którym rycerka powoli zaczęła się wspinać. Oślepiające promienie słońca nieco utrudniały wspinaczkę, ale wtedy z pomocą przybył jej wyjątkowo sojusznik, który zasłonił swoją zbroją promienie słońca oraz podał Venorze dłoń, by po chwili wciągnąć ją na powierzchnię. Panna Oakenfold poczuła straszliwie mroźny wiatr oraz skrzypiący pod butami śnieg. Kątem oka dostrzegła również powalone cielsko smoka.
-Świetnie się spisałaś- zagrzmiał rozdwojony głos niebiańskiego bytu.

Venora stojąc przed avatarem swojego patrona uśmiechała się szeroko do niego. Sądząc po jego słowach wydarzenia dzisiejszego dnia były jego planem, a jej udział był w nim kluczowy. Została pochwalona przez swego patrona, co sprawiło, że duma przepełniała jej serce. Czuła jednak tak wielką tremę jakiej jeszcze nigdy w swoim życiu nie zaznała. Gardło miała ściśnięte, a głowa była pusta przez co nie wiedziała jak się zachować. Niestety jak tego rozmawiać z bogiem gdy stoi przed tobą w cielesnej powłoce nie uczono jej w świątyni.
- Zrobię wszystko, żeby nie zawieść - wypaliła w końcu z wielkim zaangażowaniem, nie odrywając nawet na chwilę spojrzenia od Helma. - Co będzie dalej? - ośmieliła się zapytać.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172