Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2018, 11:48   #1
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] Liczmistrz




12 Brauzeit, 2510 K.I.
szlak na trasie Ubersreik - La Maisontaal,
Góry Szare, Imperium

Znaliście się zaledwie od tygodnia, ale nie przeszkodziło wam to w obraniu wspólnego celu. W drodze z Ubersreiku byliście od rana, zmierzając do klasztoru La Maisontaal położonego w Górach Szarych, by odpowiedzieć na ogłoszenie o pracę tamtejszego przeora. Każde z was robiło to z tylko sobie znanych względów i przyczyn, a drużyną byliście naprawdę osobliwą. Rycerz, dwóch łowców wampirów, czarodziejka ognia, krasnoludzki zabójca. Długo by wymieniać. Los miał zaprawdę przedziwne poczucie humoru, ale o tym akurat przekonaliście się w swoim życiu już wielokrotnie. Podróżując w takim gronie, dobrze uzbrojeni i robiący odpowiednie wrażenie, nie natrafiliście póki co na żadne zagrożenie. Na prowadzącej w góry niebezpiecznej ścieżce wiodącej ku granicom Imperium nikt nie odważył się was zaatakować.

Pogoda przez całą podróż była dość przyjemna - po błękitnym niebie sunęły jasne chmury, zza których co jakiś czas wyglądało i przygrzewało jesienne słoneczko. U podnóża Gór Szarych rozciągających się majestatycznie na całej długości horyzontu, natrafiliście na małą, przydrożną kapliczkę poświęconą Taalowi, Panu Natury. Okrągła, kryta strzechą szopa, nad której wejściem wisiała jelenia czaszka, dała wam schronienie i chwilę odpoczynku. Zjedliście pożywny posiłek, obroczyliście zwierzęta i ruszyliście w dalszą podróż, zostawiając za sobą lasy, pola i pastwiska. Wjechaliście na jeden ze szlaków handlowych, który miał prowadzić między innymi do klasztoru. Czujni i w gotowości, obserwowaliście strzeliste wzgórza porośnięte gdzieniegdzie sosnami i świerkami.


Góry Szare tworzyły długie i wysokie pasmo górskie, położone między Bretonią i Imperium, należąc de facto do żadnego z tych państw. Strefa neutralności między dwoma krajami sprawiała, że wzgórza te były naturalną kryjówką dla rozbójników, mutantów, nekromantów oraz różnych szczepów orków czy goblinów. Mówiło się też o ogrzej fortecy znajdującej się w dolinnym sercu gór, a na północ od Przełęczy Zgryźliwego Topora stały samotnie ruiny posępnego zamku hrabiego Drachenfelsa, skrywające swe sekrety i otoczone wysokimi, zaśnieżonymi szczytami. Równie pięknymi, co niebezpiecznymi.

Szeroka na początku ścieżka po niemal godzinie jazdy zwężała się, a teren to opadał, to wznosił się między pnącymi się ku niebu górskimi szczytami. W międzyczasie minęliście kilku jezdnych, którzy gnani własnymi sprawami nie zwrócili na was większej uwagi. Co jakiś czas mieliście wrażenie, że jesteście obserwowani, ale gdy się rozglądaliście, momentami napotykaliście zastygłe w miejscu kozice, bądź inną górską zwierzynę, która z bezpiecznej odległości przyglądała się nietypowym podróżnym.

Popołudnie przyniosło ze sobą jesienną szarówkę i pogorszenie pogody, jak to w górach. Niebo zaciągnięte było stalowoszarymi, ciężkimi chmurami zwiastującymi deszcz, zerwał się nieprzyjemny wiatr. Ostrożnie prowadziliście swe konie ikuce krętą, wiodącą ku masywnym wzgórzom ścieżką. Byliście już dość wysoko w górach, gdy lunęło. Pojedyncze dotychczas krople deszczu przerodziły się w rzęsistą ulewę, porywisty wiatr wciskał się w każde niezasłonięte miejsce ciała a temperatura wyraźnie spadła. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej, a wy zachowawczo brnęliście górską ścieżką, coraz bardziej zziębnięci i mokrzy.


Nagle, mimo deszczu i ciemności dostrzegliście małe, migoczące w oddali światełka, ledwie widoczne za zasłoną deszczu. Niewielki promyk nadziei dochodził z miejsca leżącego kilkanaście metrów nieopodal szlaku, którym podążaliście. Gdy zbliżyliście się nieco, ujrzeliście mały, jednopiętrowy, drewniany budynek. Z komina wydobywał się dym, a okna łypały przyjemnym, żółtym światłem w kierunku ścieżki, co zwiastowało czyjąś obecność w środku. Chata wyglądała na starą i wysłużoną, ale o dziwo wciąż całkiem dobrze się trzymała.

Tuż obok znajdował się drugi drewniany budynek, bardziej przypominający stodołę lub dużą szopę. Deszcz wciąż przybierał na sile, wiatr zawodził między wzgórzami a wasze konie zaczęły parskać niespokojnie, choć rumak Pierre'a pozostawał z nich najspokojniejszy. Nie zanosiło się na poprawę pogody, a rozbicie namiotu, czy rozpalenie ogniska w takich warunkach wydawało się wręcz karkołomnym zadaniem, co każde z was doskonale wiedziało.
 
Mroku jest offline