Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2018, 12:25   #139
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 16 02:50 h; 9.25 ja od Dagon V

Układ Dagon; 2:50 h po skoku; 8.93 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Julia




“Archaon” zakończył wykonywać kulminacyjny moment manewru zaprogramowanego przez Pryę i teraz “leciał z górki” wprost na Dagona V. I to co było na jego orbicie. Leciał w milczeniu przez mroźną pustkę zostawiając za sobą ślad zdewastowanych szczątków niczym kosmiczne monstrum krwawiące swoimi wnętrznościami i posoką. Za jakieś kilka najbliższych minut wysłane skany i wiadomości powinny dotrzeć do dryfujących na orbicie jednostek. I przynajmniej skany powinny wrócić za jakiś kolejny kwadrans.

Wewnątrz też nie było różowo. Większość systemów które po walce były zdewastowane nadal była zdewastowana. A w uszkodzonej czarnej dziurze na rufie wsiąkła większość załogi. Właściwie została tylko para na mostku w obrębie aktywnych skanów łączności. Ostatnimi którzy przeszli na rufę była Linda, Prya i Drake. Wedle czujników Alex zawitali do mesy i zbrojowni a potem ich znaczniki zbliżały się do uszkodzonych stref aż czarna, czujnikowa dziura ich pochłonęła i wszelka łączność się urwała.

Za to i Tichy i Julia, zwłaszcza nie zaabsorbowana innymi czynnościami rusznikarka miała czas by obejrzeć już zauważalną część filmów nagranych przez różne drony głównego inżyniera. Obraz zniszczeń nie był zachwycający. Akurat mieli oboje to sprawdzić osobiście we wcześniejszych wyprawach na rufę i pokrywało się to z tym co pokazywały kamery dronów. Po przejrzeniu tego najkrótszego filmu ze zniszczonego oka Tichy doszedł do wniosku, że przypadek był to bardzo dziwny. Kamera pokazywała jak leci przez błyskające alarmami lub dla kontrastu ciemnością korytarze 7-ki pełne dryfujących bez grawitacji szczątków i nagle wszystko znika. Czyli mały dron musiał ulec natychmiastowej dezinegracji. A o to było raczej trudno przy jakimś przypadkowym zderzeniu ze ścianą. Już trochę trzeba było się postarać np. trafić to z broni palnej no może białej. Ale nie było to łatwe z takim drobnym, ruchliwym czymś. No i dostrzegł, że czasowo dziwnie się to zgrywa z czasem gdy poszybowała przez korytarz ta beczka co o mało nie trafiła bezpośrednio siedzącej teraz na sąsiednim fotelu kobiety. Nawet jak nie było to powiązane to czasoprzestrzeń obydwu zdarzeń przykuwała uwagę. Ostatniej rzeczy nie był do końca pewny. Na ostatnim ujęciu wydawało się, że widać na podłodze jakiś cień. Zupełnie jakby coś było trochę za lecącym, małym dronem. Ale plama była zbyt ogólna. Równie dobrze mogła być to kolejna beczka czy inny grat jaki dostał się między któreś z jeszcze działających tam świateł i dlatego uchwyciła go kamera.

Julia też zdołała coś wyłapać. Na jednym z ujęć dostrzegła dziwny ruch. Mieszał się z tymi wszystkimi dryfującymi w chaosie świateł i ciemności szczątkami zdewastowanych zapasów, urządzeń, grodzi i pokładów. Ale miała na tyle czujne oko, że mimo tego udało się to wyłapać z pędzącej przez korytarz kamery drona. To było na 8-ce. Na pokładzie D. Coś jakby przesunęło się na dole ekranu. Gdy na chwilę zatrzymała obraz po czym kilkukrotnie puściła ten fragment najbardziej przypominało to jakiś dziwny, kolczasty przewód czy wąż. Ale taki powinien raczej dryfować biernie razem z resztą dryfującego śmiecia zawalającego korytarze i pomieszczenia, zwłaszcza na rufie. A tu wyglądało jakby ten przewód z dziwnymi wypustkami całkiem celowo był zwijany. No ale drony były zbyt monotematyczne by na autopilocie zwracać uwagę na takie rzeczy więc podryfował dalej. A jak na razie na filmach obejrzanych dotąd nie dostrzegła niczego podobnego. No ale jeszcze całkiem sporo czekało do obejrzenia. Może Rohan mógłby coś więce wyciągnąć z nagrań swoich dronów ale w tej chwili nie było z nim kontaktu. Zniknął pochłonięty przez czujnikową czarną dziurę już z kwadrans czy nawet więcej temu.



Rufa; seg 8; pokł D; siłownia hipernapędu; Linda, Prya, Drake, Rohan, Nivi, Abe i Veronica



Czwórka ludzi wodziła głowami w hełmach i promieniami latarek po powierzchniach poziomych i pionowych. No a w każdym razie płaskich. I przy okazji po całym tym śmieciu jaki dryfował w tym pomieszczeniu. A każdy mógł kolejnemu nerwowemu ruchowi światłem przemienić się w to “coś”. Co w sumie nadal nie było wiadomo co to było. Sekundy wlokły się gdy oddechy szybko opuszczały respiratory kombinezonów a serce nerwowo pompowało krew w napędzane adrenaliną i obawami żyły. Napięcie było namacalne. Tak jak namacalny był pot ściekający po karku, skroni czy kręgosłupie. I nawet w tym skafandrze nie dało się go odgarnąć. Drobna a jak irytująca rzecz do tego wszystkiego.

Gdzie to jest? Nie mogli tego namierzyć bo gdzieś polazło czy dlatego, że już czai się do skoku na ich plecy jak wcześniej zrobiło to z Veronicą? Jak przyjdzie to skąd? Z przodu? Z tyłu? Z góry? Z dołu? Na kogo trafi z ich czwórki tym razem? Tym razem zdążą też uskoczyć czy strząchnąć to coś jak się udało to zrobić jakoś Abe i Veronice?

Napięcie robiło się nie do zniesienia. Ile można tak świecić latarkami po ścianach? W końcu Rohan z duszą na ramieniu ale postanowił zaryzykować i znowu uruchomić wypalacz. W końcu gdy on pracował to właściwie miał trójkę osób do pilnowania mu i przodów i pleców. A potem mógł się zamienić z Abe. Albo kimkolwiek właściwie bo teraz wypalacz już był ustawiony i no cóż. Właściwie mógł się tylko przegrzać. Ale i w jego dłoniach i tak mógł się przegrzać. Trójka pozostałych oczu i latarek wodziła po dryfujących w ciszy szczątkach zdając sobie sprawę jak żałośnie nieszczelny jest ich kordon. Kwestia trochę szczęścia i może odrobiny refleksu czy zdążyliby na czas wychwycić w świetle to coś. A jeśli nawet to co dalej?

Na tych niewesołych rozmyślaniach spędzili kilka nerwowych minut gdy wreszcie trójka obserwatorów dostrzegła zmianę. Powyżej. Na pokładzie przez który niedawno przebił się wypalaczem Rohan dostrzegli dające otuchę promienie latarek. A te po paru chwilach przekształciły się w trzy uzbrojone sylwetki w skafandrach. Linda, Prya i Drake.

Zaś Linda, Prya i Drake po obładowaniu się wojskowym szpejem wyglądali znacznie bardziej bojowo niż wcześniej. I udało im się bez większych przygód dotrzeć na miejsce gdzie Alex pokazywała ostatnią, znaną lokację “Papy”. Jeśli nie liczyć tego jak z jednego z bocznych korytarzy wyleciało jakieś krzesło i trzasnęło Pryę w ramię. Właściwie to pewnie dryfowało tam i tak no ale w tym akurat kawałku nie było światła i krzesłu jakoś udało się niepostrzeżenie podkraść do nawigator. No i nie licząc jak Drake stęknął gdy przy którymś zakręcie nadział się na jakieś rozbite szpikulcowato fragmenty ściany. Przez co w tym momencie właściwie się na nie nadział. Na skafandrze ramienia powstała rysa ale było to raczej nie przyjemnie zaskakujące niż groźne. Tym razem. No tego, że gdy Linda otwierała jedne z licznych drzwi i te zacięły się w połowie a z framugi obrzygała ją jakaś struga oleju czy czegoś takiego też właściwie można było nie liczyć. Bo zapaskudziło jej skafander na ramieniu i trochę hełm ale właściwie nic specjalnego poza tym się jej nie stało.

Namiar od Alex zaprowadził ich do Segmentu 8 na Pokładzie B. Czyli gdzieś tu gdzie zaczynała się rufowa nadbudówka mieszcząca hipernapęd. Tu zaś dostrzegli wypaloną wypalaczem okrągłą dziurę w między pokładem B i C. Poniżej kolejną właściwie identyczną między pokładami C i D. No i pracujące światło wypalacza na pokładzie D razem z omiatającymi okolicę pomieszczenia na pokładzie D promieniami latarek. “Zaginiona” dla czujników Alex czwórka załogi właśnie przestała być zaginiona. Przynajmniej dla nowo przybyłej trójki. Trop Jeana prowadził do przejścia z pokładu B na C. I na C urywał się bo tam już czujniki nie działały. Ale to i tak było dobre kilka pokładów do przeszukania. Kilka zdewastowanych, zwykle już pozbawionych atmosfery i energii czasem pewnie napromieniowanych pokładów. I to wszystko zawalone dryfującymi bezwładnie szczątkami które drażniły zmysły gdyż wydawało się, że wszystko w tych ciemnościach leci właśnie na obserwatora.

Niemniej wszystkim zrobiło się chyba raźniej gdy większość załogi zebrała się w jednym pomieszczeniu chyba pierwszy raz od ogłoszenia alarmu bojowego prawie pół doby temu jeszcze w Memphis gdy dopiero zaczynali zabawę w berka i chowanego z “Ajaksem” Floty. Pierwsza odezwała się do nich informatyczka ostrzegając nerwowym głosem, żeby uważali bo “coś tu jest”. Tymczasem nowe promienie i plamy latarek wyławiały jak na razie te same dryfujące śmieci jak i na wszystkich pokładach. A tutaj nawet jak na większości rufowych segmentów nie było energii i atmosfery. No i łączności z Alex czyli z resztą postrzelanego torpedami okrętu.


---



Układ Dagon; 02:50 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Rufa; sterówka maszynowni; Silvia



Początki bywają trudne. I zniechęcające. A czasem im nawet towarzyszy ból w zmarzniętych palcach którymi się właśnie mocowało z twardą, zimną i oszronioną materią nieożywioną. Zwłaszcza gdy niby “to już” a nic się właściwie nie stało. Nic się nie zmieniło. Dalej widać było tylko oszronione kształty tego zamarzniętego, splamionego krwią chaosu. A jednak.

A jednak ciemna dotąd sterówka rozjarzyła się ekranami holograficznych wyświetlaczy gdy aktorka usiadła na jednym z foteli i uruchomiła kilka przycisków. Od razu zrobiło się jakoś raźniej, przyjemniej no i bardziej świetliście. Już pierwsze chwile z ożywionymi wyświetlaczami przyniosły ciekawe rzeczy. To była sterówka maszynowni! Samej maszynowni nie było nigdzie widać ale pewnie musiała gdzieś tu zaraz za grodziami czy pokładami się zaczynać. W końcu pomieszczenie z reaktorem i napędzanymi przez niego silnikami na żadnym statku nie było małe. Ale tak. Stąd można było sterować maszynownią, kontrolować czy wszystko jest w porządku i wykonywać polecenia z mostka. Albo przejąć kontrolę nad maszynownią gdyby z mostkiem coś było nie tak.

Gdy blondynka ochłonęła po tym odkryciu i zaczęła się wczytywać w wykresy i liczby dokładniej wieści już nie były takie różowe. Ktoś uruchomił procedurę odłączajacą reaktor od większości systemów frachtowca. Dlatego był taki ciemny, cichy i martwy bez ożywczej energii. Czyli reaktor był nadal w porządku no ale właściwie nic rozsądnego w tej chwili nie napędzał. Ani silników, ani zasilania, ani nic. Normalnie z tej sterówki można było to odkręcić no ale ktoś się postarał by nie było to takie proste. Już trzeba by mieć hakerskie zdolności by bez haseł włamać się do systemu i spróbować to odkręcić. No albo zejść na dół i zrobić ręczny restart. Wiedziała jak powinno się to zrobić no ale była kwestia by odnaleźć te pomieszczenie z awaryjnym restartorem. Na schemacie widziała gdzie to jest. Kilka poziomów niżej. Nie była pewna jednak jakby było z odnajdywaniem drogi w tym frachtowcu o wdzięczności zimnego wraku.

Przy okazji dowiedziała się dlaczego na korwecie łowców głów też nagle ktoś wyłączył wtyczkę. Ktoś tu nieźle pomajstrował i przemienił inerferacje osłon zewnętrznych normalnie służących do przepływania między bramami. I przerobił je na coś podobnego do gigantycznego EMP. Albo czegoś podobnego. Dlatego ocalały albo najlepiej osłonięte mechanizmy albo najbardziej prymitywne jak zwykłe latarki czy krótkofalówki.

W takiej sytuacji wędrówka przez cały statek na dziób gdzie był mostek raczej można było potraktować tylko turystycznie. Bez energii z reaktora radio czy skany i tak nie będą działać. No chyba, że zachowałoby się jakieś samodzielne źródło zasilania co było możliwe ale w tej chwili niesprawdzalne. Przynajmniej na wyświetlanym schemacie ”SS Vegi” nie było żadnych świecących się punktów oznaczających pomieszczenie podpięte pod energię. No ale wedle tego schematu sterówka w jakiej właśnie siedziała Silvia też póki nie podłączyła rezerwowej kostki energetycznej ziała by energetyczną czernią.

W międzyczasie odgłosy chyba strzelaniny ucichły. Znowu ze ścian i wentylatorów dobiegały tylko metaliczne stukania, jęki i skrzypienie. I oszroniona cisza. Ktoś pewnie mniej odporny psychicznie mógłby uznać, że to ktoś tam łazi i właśnie zmierza w stronę osamotnionej aktorki siedzącej w sterówce. Ale akurat De Luca trzymała się jeszcze na tyle dobrze by zdawać sobie sprawę, że to pewnie tylko zwykłe dźwięki zmęczeniowe zmrożonej materii. Zwykle też były ale słabiej je się odczuwało gdy wokół wszystko świeciło i buczało jak trzeba. Ale chyba niedawno ktoś tu się jednak z kimś strzelał prawda?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline