Spodziewał się wszystkiego, ale na pewno nie tego, co zastali w chacie. Szczuroludzie. Skaveni, jak nazywano ich w niektórych kręgach. Istniały naprawdę i Pierre aż nie mógł uwierzyć, że właśnie na nie patrzy. Były tak odrażające, jak w opowieściach dziadka, który ponoć się z nimi spotkał w zamierzchłej przeszłości. Wtedy Pierre nie do końca mu wierzył, ale jak widać stary Wilfredo Gouffran nie kłamał.
Na dworze Artois niewiele się mówiło na temat szczuroczłeków, bo książę wychodził z założenia, że jeśli o czymś nie mówisz, to to nie istnieje. Jak widać istniało i miało się dobrze. Na tyle dobrze, by nocować w chacie wybudowanej ludzkimi rękoma, pośród Gór Szarych. Pierre szybko policzył przeciwników - niby mieli przewagę, ale nie sądził, by którykolwiek z tych dzierżących miecze pokrak miał choć cząstkę umiejętności, jakie posiadał on i towarzysze, z którymi stał ramię w ramię.
Najbardziej problematyczny zdawał się stwór z pistoletem, którego lufa co chwilę wędrowała w stronę rycerza. Jakże haniebne podejście. Tylko tchórze zasłaniają się bronią dystansową! W tym momencie żałował, że nie wziął ze sobą tarczy, ale kto mógł podejrzewać, że w chacie na odludziu zastaną skaveny? Zastanawiający był też ten w habicie, który wyglądał jak szczurza wersja jakiegoś ludzkiego kapłana, bądź czarodzieja. Pierre'owi nie podobała się laska, którą trzymał w chudej łapie. Rycerz doszedł do wniosku, że tamten musiał być kimś ważnym, skoro pozostali aż tak bardzo zasłaniali go własnymi ciałami.
- Żaden wynaturzony pomiot nie będzie dyktował rycerzowi Artois i dworu Gouffran warunków! - Warknął donośnym, nieco zachrypłym głosem, dobywając długiego miecza, gdy szczur w habicie skończył mówić. - To wy jesteście tutaj anomalią, którą należy wytępić na dobre! Gotujcie się na śmierć!
Opuścił przyłbicę hełmu i z uniesionym mieczem ruszył w stronę szczuroludzi. Miał nadzieję, że towarzysze nie opuszczą go w tym momencie, bo nawet jeśli wśród nich znalazłby się ktoś, kto chciałby wykonać polecenie szczura z rogami, to dla rycerza królestwa było to nie do przyjęcia. Zhańbił by siebie i cały ród, a poza tym nigdy nie doświadczyłby już możliwości odnalezienia Graala i Pani Jeziora.
Wycofanie się nie wchodziło w grę.