Viktoria wbiła się do środka i stanęła. Na drodze do środka stała jej Bianca a reszta kompani po jej lewicy.
- Co jest?- Mruknęła i wyjrzała za czarodziejki i otworzyła usta ze zdziwienia.
Przed nimi zbierały się w popłochu chodzące szczury wielkości człowieka. Do tego uzbrojone.
- Co to jest?- Zapytała, ale nie usłyszała odpowiedzi. Rycerz i Dutko ruszyli na szczury. Pani sierżant spojrzała na Bardaka i Ludo.
- Ja zabiorę się od prawej za te ścierwa.- Powiedziała lekko drżącym głosem dobywając miecza i po przełknięciu śliny ruszyła na skavena pierwszego od prawej stojącego ramię w ramię ze szczurem w habicie.
~ Sigmarze. Chroń swoje dzieci i prowadź rękę mą bym mogła zgładzić wroga Twego.~ Szeptała pod nosem szybko, ale ostrożnie doskakując do skavenów.
Viktoria pierwszy raz widziała takie poczwary i od razu ich nie polubiła. O zwierzoludziach słyszała nie raz a i kilka razy miała nieprzyjemność stawać w szranki z nimi. Teraz miała doświadczyć wroga w postaci pół szczura i człowieka.
Pani Sierżant cieszyła się, że posłuchała Bardaka i nie zdejmowała zbroi. Teraz czuła, że może uratować jej życie.