Yetar przyglądał się unikającej orków kuli zafascynowany. Nie był pewien czy to sprawka Luny, czy jakaś tajemna moc samego artefaktu, ale widok był intrygujący. Niczym jeden z bagiennych ogników, który ciągnął za sobą zielonoskórych. W międzyczasie, nasłuchiwał odgłosów, które miały być znakiem od Luny.
Wreszcie, po krótkiej chwili oglądania spektaklu, która zdawała się dłużyć w nieskończoność, usłyszał coś. Miał nadzieję, że to właśnie to. Obejrzał się za siebie i dojrzał Girlaen niedaleko za nim. Machnął na nią ręką energicznie. Dając znak i przygotował się do sprintu pośród cieni.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |