Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2018, 22:59   #48
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Na zewnątrz powoli rozkręcało się przyjęcie. Nikt nie poczekał na honorowego gościa i pierwsze ciastka oraz łyki herbaty już nastąpiły. Brakowało jednak wciąż Dyludylów, choć Alicja wyglądała ich z lewa i prawa. Pozostawało więc czekać i przyglądać się mieszkańcom krainy. Księżna z siostrzeńcem zagadywali parę tancerzy. Marcowy Zając oferował Gąsienicy cygaro, a znając jego słabość do palenia, panna Liddell była przekonana, że nie będzie się długo bronił.
- Czekasz na kogoś? - ktoś nieoczekiwanie zapytał.
Blondwłosa dziewczyna zamrugała oczami i wyrwana z rozmyślań rozejrzała się, by ustalić kto do niej zagadał. Tyle, że głos nie miał żadnego ciała. Na szczęście znała tylko jedną osobę, która potrafiła mówić, choć jej nie było.
- Kotka?
W odpowiedzi na pytanie, na gałęzi pobliskiego drzewa zmaterializował się ogon. Owinął się ciasno wokół niej, a potem zamruczał.
- Czekam na braci Dyludylów. Podobno mają mój miecz. - Odparła Alicja, patrząc w tamtą stronę.
- Dyludyle nie są braćmi - zaprzeczyła Cheshire, materializując się coraz bardziej i bardziej. - I dzisiaj nie przyjdą - dodała. Jej atletyczne ciało zwisało głową w dół. Z szyi prawie zsuwał jej się rzemyczek, na którym przywiązana była jakaś fiolka.
Patrząc na nią Alicja zarumieniła się, przypominając sobie jak mięciutkie jest futerko Kotki.
- Byli zaproszeni. A czemu... czemu nie przyjdą, wiesz?
- Bo są bardzo daleko -
odpowiedziała i nagle zmieniła temat. - A co się stało z kotką, której szukałaś? Nigdy mi nie powiedziałaś.
- Sama wróciła do mnie do domu. Jest teraz z moją siostrą.
- Odpowiedziała dziewczyna, po czym dodała proszącym tonem:
- Potrzebuję odzyskać mój miecz, a podobno to Dyludyl go ma. Muszę się więc z nimi spotkać. Możesz mi w tym jakoś pomóc? Albo czy wiesz dokładnie, gdzie oni są?
- Wiem gdzie są
- potwierdziła i przeciągnęła się. Fiolka prawie się zsunęła, ale kocica zgrabnie ją złapała. - Mogę ci też pomóc - dodała tonem, w którym pobrzmiewało niewypowiedziane “ale”.
- Byłabym bardzo wdzięczna. - Powiedziała Alicja, choć czuła, że pakuje się w kłopoty. - Co mogę zrobić, by cię do tego przekonać?
- Och, niewiele
- zapewniła. - Nudzę się w moim domu, więc przybyłam na przyjęcie. Mam nadzieję, że zobaczę tu coś nowego i interesującego. Wiesz, że lubię oglądać - mruknęła i uśmiechnęła się lubieżnie.
Dziewczyna przełknęła ślinę.
- Ccooo chciałabyś zobaczyć? - zapytała cicho.
- Och, jest tyle możliwości… - westchnęła. - Aż trudno się zdecydować. Chciałabym w końcu zobaczyć jak Książę bierze swoją ciotkę. Pieszczą się i pieszczą, ale nie dochodzi u nich do niczego więcej - wyciągnęła jeden palec. - Albo ten skrzydlaty przystojniak. Musi być ogromny - mruknęła. - Ciekawe jakby wyglądało, gdyby któraś z dam go przyjęła - wyciągnęła drugi palec. - O, a co ty byś chciała zobaczyć? - spojrzała Alicji prosto w oczy.
Ta spuściła spojrzenie.
- Ja... ja... nie wiem. I myślę, że Gąsienica jest za duży... dla kogokolwiek tutaj. - dodała z rumieńcami wstydu na policzkach.
- Gdzie twoja wyobraźnia? - drażniła się kotka. - Ja wyobrażam sobie jak język tego jaszczura doprowadza kogoś do szaleństwa. Taki długi… i to rozwidlenie. Mrrrr…
- Dlaczego więc sama go nie zaczepisz? -
zapytała Alicja, wciąż błądząc wzrokiem wśród nakrycia stołu i nie śmiąc go podnieść na kogokolwiek.
- Już mówiłam, że lubię patrzeć - odpowiedziała. - Ale ty już zasmakowałaś igraszek. Jak tak pomyślę, to chciałabym też zobaczyć jak się z kimś kochasz. W końcu w tej Krainie nie musisz sobie niczego zabraniać - kusiła i podsuwała jeden lubieżny obraz za drugim.
Teraz już nawet zastawa stołowa budziła nerwowość Alicji.
- Ja... ja... nie wiem czy potrafię... No i ktoś musiałby mnie chcieć... - sama gubiła się w słowach, czując jednocześnie jak w jej podbrzuszu rozpala się żar.
Cheshire bezwiednie zaczęła bawić się swoją fiolką.
- Myślę, że wielu tutaj już cię chce - zapewniła. - A ja nawet mam coś, co by ich dodatkowo przekonało, ale chyba tego nie potrzebujesz.
Alicja przełknęła ślinę.
- Spróbuję... wieczorem... kogoś... uwieść... - powiedziała tak cicho, że właściwie tylko poruszała wargami. Jej wzrok odruchowo skierował się ku Gąsienicy, z którym miała pewne doświadczenia w tej materii, lecz szybko znów zaczęła wpatrywać się w filiżankę przed sobą. Kocica zaś słysząc tę deklarację, aż zeskoczyła na ziemię.
- Tak? Kogo, kogo? - zapytała ciekawsko. - Kapelusznika? Już jest zapatrzony w ciebie jak w obrazek. A może Księcia? Byliście już przecież tak blisko… No i Księżna mogłaby doradzać. O, albo tego w bieli. Jeśli cały jest z niego taki sztywniak, to mogłabyś go ujeżdżać całą noc - ledwie nadążała za własnymi przypuszczeniami.
- Gąsienica nie jest sztywny i... może trochę się zbliżyliśmy... - dziewczyna spojrzała na niego, a potem na gospodarza - A Kapelusznika chyba takie rzeczy nie interesują…
Oczy kotki zrobiły się wielkie jak spodki.
- Chciałabyś spróbować z takim olbrzymem? Och, to dopiero byłby widok - szczyty jej piersi zauważalnie posztywniały. - A co do Kapelusznika… zdziwiłabyś się jaki wpływ ma na niego ładny kapelusik na ładnej główce.
Alicja odruchowo dotknęła swoich blond włosów.
- Tak... mówisz? Że gdybym... gdybym miała kapelusz…
- To byłabyś dla niego bardzo kusząca
- pokiwała głową. - Bo ładną główkę już masz - dodała, trochę żartem, trochę komplementem.
Dziewczyna zastanowiła się.
- Może... może po przyjęciu poproszę go o kapelusz... i może... coś z tego wyjdzie... ale nie obiecuję. - Dodała szybko z przezorności.
- Nie musisz nic obiecywać. Po prostu baw się dobrze - mrugnęła Cheshire i na oczach Liddellówny zaczęła się rozpływać w powietrzu.
- Poncz, poncz gotowy! - krzyknęła Kucharka, zwracając na siebie uwagę Alicji. Nim dziewczyna zdążyła się ponownie odwrócić, kocica już zupełnie zniknęła… A może wciąż tu była, tylko niewidzialna? W końcu chciała oglądać.
Mając tego świadomość dziewczynie ciężko było skupić uwagę na przyjęciu czy wdać się w jakąś dłuższą rozmowę. Za to raz po raz zerkała ku gospodarzowi imprezy, jakby nie mogła uwierzyć, że Kapelusznik jest w stanie okazywać zainteresowanie nią. Czy w ogóle kimkolwiek. Tymczasem, jak na zawołanie, Szalony zamachał do blondwłosej.
- Dołącz do nas, czeka na ciebie honorowe miejsce - faktycznie do tej pory stała w cieniu drzewa, a przecież przyjęcie wydano na jej cześć. Nie mogąc, a nawet i nie chcąc, odmówić zaproszeniu podeszła do wskazanego jej krzesła. Stało przy rogu, co z pewnością wywołałoby u jej matki ostrzeżenia o zostaniu starą panną. Tutaj jednak oznaczało to tyle, że siedziała po prawicy Kapelusznika. Widząc nadejście honorowego gościa, również reszta towarzystwa zaczęła się przysiadać. Dopiero wtedy Alicja zorientowała się kto będzie siedział po jej drugiej stronie - Biała Królik.
Dziewczyna skinęła jej głową, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. W normalnych warunkach chociaż skomplementowałaby jej strój, ale biorąc pod uwagę JAKI był to strój, wolała się nie odzywać.
- Szkoda, że Dyludyle nie przybyli. - Powiedziała za to do Kapelusznika.
- Zaprosiłem ich. Naprawdę zaprosiłem - zapewnił gorliwie. - Ale nie wszyscy odpowiedzieli. Humpty też nie przybył.
- Potłukł się ostatnio
- wtrącił Tancerz.
- Przewrócił się, przestraszony przez burzę - dodała od razu Tancerka.
- Och, biedny... - Powiedziała Alicja, lecz zaraz przypomniała sobie piosenkę o wielkim jajku. - Ale... to chyba często mu się zdarza i jakoś sobie poradzi, prawda?
- Och, nagminnie
- potwierdziła Tancerka.
- Ale dojdzie do siebie - uzupełnił jej partner.
- A skoro już w tym temacie - ożywił się Kapelusznik. - Jak udało ci się pokonać Śmierć? Wszyscy jesteśmy ciekawi! - nie kłamał. Wszyscy goście teraz na nią spoglądali. Język Billa podrygiwał w powietrzu, a usta wygięte miał w szerokim uśmiechu. Wyczuł, że zagoiły się jej rany. Co jeszcze potrafił wyczuć?
Dziewczyna rozejrzała się niepewnie.
- No właśnie z tym pokonaniem... to trochę na wyrost powiedziane. Nie musiałam walczyć ze śmiercią.
- Nasz gospodarz wyraźnie napisał w zaproszeniu, że ją pokonałaś -
stwierdził sucho mężczyzna w bieli.
Alicja spojrzała na niego, marszcząc brwi.
- Nie mogę odpowiadać za to, co ktoś inny napisał. - Powiedziała, po czym dodała łagodniej, patrząc na Kapelusznika - Przepraszam, chciałam ci powiedzieć, ale byłeś taki... zakręcony. Powinnam być bardziej stanowcza.
- Skoro nie pokonałaś Śmierci, to co zrobiłaś? - zapytała zaciekawiona Księżna. - Czy to w ogóle prawda, że byłaś ciężko ranna?
- Tak, to prawda. Cóż, nie wiem czy widzieliście kiedyś takie potwory... wyglądają jak połączenie ryby i człowieka...
- I opowiedziała wszystkim o swoim spotkaniu ze Ślimakiem i o ataku rybo-ludzi.
- Czyli uciekłaś Śmierci spod kosy - podsumował Marcowy zając, gdy opowieść dobiegła końca. Mysz akurat ten moment wybrał na przebudzenie się i głośne ziewnięcie.
- Ale ja nie spotkałam żadnej śmierci! - warknęła poirytowana Alicja.
- To znaczy, że jej uciekłaś - zaskakująco trzeźwo stwierdził Mysz, a jego słowa wywołały nieoczekiwany aplauz. Najgłośniej chyba klaskał sam Kapelusznik.
- Alicja, która uciekła Śmierci - zawołał gromko.
- No... jak tam chcecie... - Dziewczyna spuściła głowę, zawstydzona znów, tym razem jednak bez tego napięcia w podbrzuszu. Owacje sprawiły, że przy stołach pojawiły się służące Kapelusznika i Księżnej. Tak gromkie brawa zasługują przecież na coś specjalnego, w tym konkretnym przypadku były to lody. Klara i Kucharka kładły przed każdym szklane pucharki. Alicja dostrzegła jednak, że Klara ominęła Billa, czerwieniąc się ilekroć zerknęła w jego kierunku. Dopiero Kucharka musiała go obsłużyć.
- Ucieczka przed śmiercią, to nie lada wyczyn. Dla takiego biegacza powinien być medal - stwierdził Książę. Goście bardzo dosłownie brali wyznania dziewczyny i zupełnie nie było już sensu próbować wyprowadzać ich z błędu.
- Wy jesteście moją nagrodą... i to przyjęcie. - Alicja próbowała jakoś opanować kierunek, w którym zmierzała ta rozmowa. Bezskutecznie. Kiedy jest bowiem wola, to i sposób się znajdzie.
- Możemy w dowód uznania - zaproponował Tancerz.
- Dla panny zatańczyć - padło zaraz dokończenie. Propozycja spotkała się z ciepłym przyjęciem.
- Do tego potrzebna będzie jakaś muzyka. Mam coś w domu - Kapelusznik poderwał się z fotela i pobiegł szybko do swego lokum, mocno trzymając cylinder aby mu nie spadł.
- To prawdziwa gratka - Króliczyca wyjaśniła Alicji. - To najlepsi artyści w Krainie Dziwów. Nikt tak nie tańczy, jak oni.
- W takim razie... będzie mi bardzo miło. - Odparła uprzejmie dziewczyna, starając się nie patrzeć w dekolt Pani Królik.
Gospodarz tak szybko jak wybiegł, tak szybko i przybiegł, dźwigając ze sobą gramofon. Postawił go z rozmachem na stole, przez co rozlał parę filiżanek. Herbatka chlusnęła na lewo i prawo, opryskując niektórych gości. W szczególności ucierpiała suknia Księżnej, zmoczona od pasa w dół. Siostrzeniec zaraz zaczął pomagać wycierać plamy. Kapelusznik nie przejął się tym ani trochę, ustawiając igłę i uruchamiając urządzenie.
Rozbrzmiały pierwsze nuty, unosząc się rytmicznie nad tubą. Tancerz ujął dłoń swej partnerki i wyprowadził ją na trawę. Alicja rozpoznała melodię - było to tango. Południowy taniec, w Anglii powszechnie uznawany za gorszący. I już od pierwszych kroków, zrozumiała dlaczego. Mężczyzna i kobieta nie trzymali się na wyciągnięcie ramion, oni nieustannie wpadali sobie w ramiona, a ich dłonie wodziły wzajemnie po ich ciałach.
Dziewczyna przyglądała się parze z mieszaniną zachwytu i niedowierzania. Czy ludzie w prawdziwym świecie też tak tańczą? Czy ona by mogła? Jak to możliwe, że patrząc na nich, choć teoretycznie nie robią nic zbereźnego, odczuwała narastające podniecenie? Nie ona jedna. Część gości też była pod wyraźnym wpływem tańca. Zbereźny Książę, korzystając z pretekstu jaki stworzyła dla niego herbata, wyraźnie wodził chusteczką w okolicach łona swej ciotki. Marcowy Zając, niby od niechcenia, objął swoją żonę a jego dłoń spoczęła na bujnej piersi.

Tancerka i Tancerz wili się w swych uściskach, a przy wirowaniu kusa sukienka co chwilę unosiła się odsłaniając smukłe uda. Kobieta nie poprzestawała jednak tylko na chwaleniu się swoimi wdziękami. Jej dłoń raz po raz osuwała się na męski pośladek, opinając na nim i tak ciasne spodnie.
Ciężko było oderwać od nich wzrok, jednak pamiętając rozmowę z Kotką, Alicja dyskretnie przyglądała się innym biesiadnikom, w szczególności Kapelusznikowi, Gąsienicy oraz Jaszczurowi Billy’emu.
Kapelusznik był jednym z niewielu, którzy skupiali się tylko na walorach artystycznych przedstawienia. Tupał nogą do rytmu. Jeszcze chłodniej obserwował wszystko mężczyzna w bieli - twarz miał iście pokerową.
Gąsienica… ten miał problem. Będąc znacznie większym od towarzystwa, wystawał nad blat stołu i zbawienny obrus. Tym samym rosnące podniecenie starał się maskować kiltem i garbieniem.
Billa było trudniej rozpracować. Gadzia fizjonomia charakteryzowała się inną ekspresją. Co chwilę wysuwał i wsuwał język, jakby smakował powietrze. Jednym okiem przyglądał się tangu, ale drugie co chwilę uciekało w bok… ku Klarze! A ta po prostu się uroczo przy tym wszystkim rumieniła.
Alicja przyglądała się więc z uwag całem spektaklowi, uwzględniając w nim również reakcje publiczności. Doprawdy wciąż nie mogła przywyknąć do tego, jak bardzo zmieniła się Kraina Dziwów od kiedy ona sama dorosła.
Po krótkim czasie Książę dostrzegł, że panna Liddell rozgląda się ukradkowo. Naturalnie go to nie onieśmieliło, jeśli już to chętniej pieścił piękną Księżną (która musiała zagryźć ciastko, aby nie jęczeć) i uśmiechał się w ten lubieżny sposób, lecz tego dnia siedział zbyt daleko by spróbować w jakikolwiek sposób dotknąć blondwłosej. Najbardziej jednak uwagę Alicji przyciągała Króliczyca - po prostu była najbliżej. Nie dało się nie zauważać, że jej mąż z rozmysłem ugniata jej piersi, przyprawiając ją o przyśpieszony oddech. Kobieta próbowała się jednak opanować i jedną dłonią złapała się mocno za blat, druga zaś, szukając na ślepo jakiegoś oparcia, spoczęła na udzie dziewczyny.
Ta aż podskoczyła, uderzając w stół, a herbata z jej filiżanki nieszczęśliwie wylała się na sukienkę.
- Och, przepraszam, gapa ze mnie. - Powiedziała, wstając i otrzepując się nerwowo - Nie przerywajcie sobie, ja... ja zaraz wrócę. - Dodała, starając się wycofać do domu Kapelusznika. Nikt jej w tym na szczęście nie przeszkadzał. Klara też postanowiła skorzystać z okazji i oddalić się od tańca.
- Pomogę pannie - zaoferowała idąc za dziewczyną. Skoczna muzyka śledziła ich aż do korytarza.
- Dziękuję. - Powiedziała Alicja, skrępowana. Miała ochotę poruszyć temat Jaszczura, lecz nie bardzo wiedziała jak zacząć.
- Żaden problem - zapewniła. - Czy chce panna świeże ubranie? Czy spróbować odplamić te? - służąca była dostrzegalnie zaczerwieniona.
- To zależy co wymaga mniejszego wysiłku. - Odparła dziewczyna.
- To tylko herbata, mogłabym ją szybko zmyć, jeśli zdjęłaby panna sukienkę - podprowadziła Alicję do pokoiku, żeby zachować trochę prywatności.
- Dobrze, tak zróbmy.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły, dziewczyna zaczęła się rozbierać. By uniknąć krępującej ciszy zebrała się jednak na odwagę i zagadnęła pokojówkę:
- Proszę wybaczyć otwartość, ale... Jaszczur Bill wyraźnie ma panią na oku.
Klara zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Skąd… skąd panna wie? - bąknęła, ale nie zaprzeczyła.
- To widać. Przepraszam za szczerość. Zresztą on chyba to wie. Z książki o zwierzętach pamiętam, że gadzi język jest bardzo czuły na zapachy i wszelkie zmiany. No a nasze ciała...
Urwała, zaciskając odruchowo uda, czuła bowiem znajomą wilgoć w majteczkach po tym, co rozgrywało się przy stole.
- Och… - Klara już bardziej zarumienić się nie mogła. Spuściła jednak skromnie spojrzenie. Wzięła dwa oddechy by się trochę uspokoić, po czym odebrała od Alicji mokrą sukienkę. - Ja też jestem mokra - szepnęła tak cicho, że ledwo można ją było usłyszeć. - My z Billem… no, wie panna. I kiedy widzę jego język, to… - urwała.
Alicja tylko skinęła głową na znak zrozumienia. Jakoś niespodziewanie poczuła więź z tą dziewczyną, która jako jedna z niewielu mieszkańców krainy przejawiała podobną wstydliwość do Liddellówny.
- On wydaje się tobą zainteresowany, więc... może warto... przestać udawać, że się go nie widzi? Czy pokłóciliście się jakoś?
- Nie, nie -
zaprzeczyła. - Po prostu przy tylu świadkach… No, służba nie powinna ze sobą flirtować, tylko pracować, prawda?
- To chyba tylko zależy od Kapelusznika, a jak go znam, jeśli dalej będziesz wywiązywać się z obowiązków, nie powinien mieć nic przeciwko. -
Alicja próbowała dodać jej odwagi, choć sama czuła się skrępowana stojąc w samej bieliźnie przed Klarą.
- Ale jak by zareagowały króliki? - służąca wciąż nie była przekonana.
- Chcesz powiedzieć, że mogłyby się zachowywać jeszcze bardziej nieprzyzwoicie? - zapytała z uśmiechem blondynka.
- Nieprzyzwoicie? - zdziwiła się trochę.
- No cóż... jeśli nie widziałaś co robili, to chyba lepiej. W każdym razie byli mocno zajęci sobą.
- Och, o to pannie chodzi? Ale przecież są królikami, to u nich zupełnie normalne -
stwierdziła. Poprawiła w dłoniach trzymaną sukienkę i chyba dopiero dotarło do niej, że zmusza gościa do stania półnago. - To ja szybciutko to spiorę. Proszę poczekać.
Alicji nie pozostało nic innego, jak zastosować się do polecenia. Nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić podeszła do okna, by spojrzeć na biesiadników. Trochę szkoda jej było Gąsienicy, który siedział tam skulony, by ukryć reakcje swojego ciała, ale po prawdzie proszenie go, by do niej dołączył, jeszcze bardziej unaoczniłoby jego stan.
Dziewczyna odsunęła firankę i znów zaczęła obserwować. Z daleka jednak głównie widać było taniec. Figle, których dopuszczali się biesiadnicy nie były aż tak publiczne. Wyobraźnie podpowiadała co też Książę wyczyniał pod stołem swej ciotce, a pamięć podsuwała przyspieszone dyszenie Białej Królik, lecz jedynie Tancerz i Tancerka pobudzali teraz zmysły. Ich ruchy różniły się od pieszczot jedynie gracją i rytmicznością. Co to za taniec, w której mężczyzna obłapiał biust swojej partnerki, albo kobieta ocierała się pupą o krocze partnera?
Teraz jednak, gdy sama Alicja nie czuła się obserwowana, pozwoliła sobie na uważne śledzenie ich ruchów. Co więcej, jej własna dłoń zaczęła błądzić po nagiej skórze tam, gdzie Tancerz dotykał partnerkę. Po brzuchu, pośladkach, piersiach… Skrzypienie drzwi wyrwało ją z transu.
- Już uprane - oznajmiła od progu Klara.
Alicja błyskawicznie oderwała dłoń od swoich pośladków, niemal znów podskakując.
- Dzię... dziękuję. - Powiedziała nerwowo.
- Proszę bardzo - odpowiedziała z uśmiechem. Chyba niczego nie zauważyła, wręczyła bowiem czyste ubranie bez żadnych uwag. - Wracamy?
- Tak, tylko się przebiorę.
- Powiedziała Alicja, wciąż odczuwając poczucie winy z powodu tego, co przed chwilą robiła. Kto wie, do czego by doszło, gdyby nie zjawiła się Klara?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline