Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2018, 07:43   #19
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Dwa przerośnięte szczury zbliżały się i o ile Félix zachował względny spokój, tak Dieter od razu porwał za kuszę i wypuścił bełt. Z takiej odległości i pomimo warunków, nie miał prawa chybić. Pocisk przeciął powietrze i trafił szczura prosto w grzbiet, a siła uderzenia sprawiła, że targnięty natychmiast w tył gryzoń przetoczył się jeszcze kilka razy po podłodze, nim zastygł w bezruchu obok jednego z boksów.

Drugi z nich, zupełnie wystraszony, przebiegł błyskawicznie obok nóg zwadźcy, który jeszcze go pogonił i zniknął szybko na zewnątrz, a kakofonia jego pisków została szybko rozmyta przez szalejącą na zewnątrz ulewę. Jak się okazało, zwierzaki chciały po prostu czmychnąć w noc, jednak Dieter okazał się być mocno zapobiegliwy w tej kwestii. No i miał tę przyjemność pozbycia się truchła przerośniętego szczura, gdyż wiedział, że konie by się nie uspokoiły, widząc wielkie "coś" leżące między boksami.

W czasie, gdy łowca wampirów wyłuskał bełt z trzewi gryzonia i wyniósł go na zewnątrz, wyrzucając w okoliczne krzaki, Félix raz jeszcze na spokojnie sprawdził całą stodołę. Nie odnalazł więcej szczurów, natomiast pod jedną ze ścian natrafił na wydrążoną pod nią dziurę, przez którą z łatwością mogły się przecisnąć napotkane stworzenia. Przynajmniej wiadomo już było, jak dostały się do zamkniętej stodoły.

Zwadźca sprowadził wraz z łowcą niespokojne wierzchowce do stodoły i ledwo zdążyli nasypać im obroku, gdy przez szum deszczu przebił się głośny huk łamanych desek, jakby rozrywanych jakąś niszczycielską siłą. Dochodził od strony domu, w którym zniknęli ich towarzysze.


Szczuroczłek z pistoletem w chudej dłoni nie zastanawiał się ani chwili, gdy Pierre ruszył w stronę jego braci z uniesionym mieczem. Wycelował w rycerza, pociągnął za spust i... nic się nie wydarzyło! Samopał nie wystrzelił - czy miał na to wpływ zamoknięty proch, czy jakaś wada konstrukcyjna, nie mieliście zamiaru tego teraz rozstrzygać. Walka bowiem rozgorzała na dobre.

Gouffran minął stół i podbiegł do jednego z zaskoczonych szczuroludzi. Tamten nawet nie zdążył unieść dobrze broni, gdy ostrze rycerza wbiło się w jego wątłe lewe ramię, prawie je odrąbując. Skaven zapiszczał przeciągle, z paskudnie wyglądającej rany buchnęła fala ciemnej krwi.

Nacierający obok Douko nie był w stanie dostać się do szczura z samopałem, ani tym bardziej tego w habicie, gdyż na jego drodze stanęło dwóch skavenów, którzy natarli na Kislevitę z ponurymi piskami. Pierwszego ciosu szczuroczłeka udało mu się uniknąć, drugi przyjął na własne ostrze i wyprowadził cięcie mieczem, które zaledwie drasnęło przeciwnika w prawą nogę.

W tym samym czasie niczym czołg między nacierających skaveńskich wojowników wjechał Bardak, wspomagając Douko i Pierre'a w walce. Zabójca otrzymał niegroźne draśnięcie w prawe ramię, a potem jego topór świsnął w powietrzu i ostrze zwaliło się ciężko na łeb jednego ze skavenów, wgryzając się w skórę i kości czaszki. Na twarz khazada trysnęła ciemna jucha, sprawiając, że wyglądał jeszcze bardziej złowieszczo.

Viktoria, walcząca po drugiej stronie pomieszczenia obrała sobie za cel skavena z pistoletem, a jako, że stojący przed nim pobratymcy doskoczyli do Douko, nie miała problemu, by związać się z nim walką. Górujący nad pozostałymi szczuroczłek okazał się jednak wyzwaniem dla pani sierżant, bo chociaż ostrze miecza doszło celu, to ześlizgnęło się po noszonym przez przez szczuroczłeka napierśniku, a ten, wyprowadzając kontrę znalazł lukę w obronie kobiety, jednak tym razem skórzana kurta uchroniła ją od jakichkolwiek obrażeń.

Moment później Wilenborg poczuła przyjemne ciepło obok swojej głowy i ujrzała mknącą w stronę skavena z mieczem i pistoletem kulę ognia wypuszczoną przez Biancę. Na to skaven nie mógł nic zaradzić. Magiczny pocisk rozbił się na prawej stronie jego pyska, a powietrze wokół wypełniło się smrodem przypalanego futra i ciała. Szczuroczłek zakrzyknął z piskiem i cofnął się, próbując ugasić resztki płomieni trawiących jego ciało.

Ludo, targany wątpliwościami zareagował jako ostatni. Wypuszczał bełty ze swojej kuszy, jednak sprawa nie była tak oczywista, gdy na polu strzału co rusz pojawiali się towarzysze, których przecież nie chciał zranić. Ostatecznie zdołał wypuścić trzy bełty, z czego dwa raniły dwóch skaveńskich wojowników w ramię i nogę, a trzeci przeleciał gdzieś w głąb pomieszczenia.

W tym momencie stało się coś, na co nikt z was nie był przygotowany. Stojący do tej pory tyłu skaven w habicie uniósł laskę i uderzył jej końcówką w podłogę, po której w moment rozniosła się fala dziwnej, zielonkawej mocy. Uderzając w was sprawiła, że nie byliście w stanie ustać na nogach i zwaliliście się na ziemię.

Szary skaven wycelował końcówką laski w ścianę obok kominka i z zielonego grotu wystrzeliła energia, która rozniosła deski w perzynę, ukazując wodospad padającego deszczu i panującą wszędzie ciemność. Habit zaskrzeczał coś w swoim języku, a jego pobratymcy, którzy wciąż byli na siłach, ruszyli za nim przez wybitą dziurę.

Nim stanęliście pewnie na nogach, skaveni zniknęli już w mroku ponurego wieczora, a biorąc pod uwagę pogodę oraz to, jak szybko się poruszali, nie było sensu ich ścigać. Mieliście poza tym inne rzeczy na głowie - trzeba było usunąć truchło zabitego przez Bardaka stwora no i sprawdzić piętro, w końcu żadne z was nie wiedziało, co może tam zastać.
 
Mroku jest offline