- Piękny strzał. - Felix skomentował strzał towarzysza. Odprowadził wzrokiem 'swojego' szczura, który wybrał ucieczkę zamiast walki, po czym ruszył w głąb stajni i chwycił za kaganek.
- Pomożesz mi za chwilę przesunąć tę machinę? - spytał, wskazując urządzenie, które równie dobrze mogło służyć do cięcia słomy, jak i torturowania więźniów. Sądząc jednak po brakach śladów krwi, przeznaczona była do tego pierwszego celu... - Wolałbym, żeby nic nam tu w nocy nie wlazło - wyjaśnił.
Zaczął wprowadzać wierzchowce do budynku. Dziura mogła poczekać, a po co konie miały dalej moknąć. Jeśli jednak pozostali myśleli, że zabawi się w stajennego i oporządzi wszystkie konie, to się mylili.
- Gouffran niech się sam zajmie swoim 'aniołkiem' - powiedział z przekąsem, pozostawiając Valdona na deszczu. Nie miał zamiaru użerać się z wredną szkapą.
Nie zdążył jeszcze rozsiodłać swego Viajero, gdy hałas dobiegający od strony domu oderwał go od pracy.
- Nieźle się bawią - rzucił w stronę Dietera, po czym ruszył sprawdzić, co wyrabiają ich towarzysze podróży