Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2018, 13:56   #49
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Kiedy obie wróciły do rozstawionych w ogrodzie stolików, muzyka zdążyła ucichnąć, a artyści znowu zasiedli do herbatki. Goście też się już opanowali, ale jeśli ktoś wiedział, czego szuka, ślady były dostrzegalne. Księżna miała zarumienione policzki, Króliczyca miała przekrzywiony gorset, a Bill… Jaszczurka wstała i zaczęła zbierać filiżanki, które poprzewracały się w wyniku działań gospodarza.
- Trzeba wymienić zastawę. Klaro, pomożesz? - poprosił, a służąca od razu na to przystała. Kucharka także zaczęła pomagać, choć została za to spiorunowana wzrokiem Klary. Może po rozmowie z Alicją miała ochotę na chwilę sam na sam z gadzim lokajem?
Dziewczyna zresztą pospieszyła jej z pomocą.
- A jeśli mogę spytać, co jest w tym pączku? - zwróciła się do Kucharki, by odwrócić jej uwagę. Fortel okazał się skuteczny.
- To marmolada porzeczkowa, z porzeczkowych pól z północy - wyjaśniła krótko. A raczej jedynie tak zaczęła, bo zawodowa duma kazała jej dokładnie wytłumaczyć jak wyjątkowe było to nadzienie. Kiedy skończyła, Billa i Klary już nie było. W związku z tym po prostu stanęła sobie z boku.
- Przepraszam - odezwała się Biała Królik. - Słyszałam od Pana Gąsienicy, że uratowałaś go przed królową Os. Czy to prawda? - wyglądała, jakby desperacko chciała skupić na czymś myśli.
- Co? Aaa no nie zupełnie. To znaczy w pewnym sensie tak, ale... to przeze mnie też osy wdarły się do góry. - Spojrzała na Gąsienicę - Też cię za to nie przeprosiłam wcześniej, więc wybacz. Nie wiedziałam. Chciałam tylko cię obudzić.
- Nie bądź taka skromna, Alicjo - zaoponował Gąsienica. - Na pewno te… - wzdrygnął się - owady znalazłyby sposób by się do mnie dostać. Wolę nawet nie myśleć, co by mi zrobiły. Nie wątpię, że uratowałaś mi życie.
Na tę pochwałę dziewczyna aż się rozpromieniła.
- Dziękuję! To znaczy... bardzo się cieszę, jeśli tak było i się przydałam.
W międzyczasie Książę oddalił się od stołu. Panna Liddell starała się nie zwracać uwagi na wybrzuszenie w jego spodniach.
- A czy widziałaś Królowę Os? - podpytała Księżna, kiwając palcem na swoją Kucharkę. - Jest podobno nie mniej straszna niż Czerwona Królowa.
Na samo wspomnienie Liddelówna zadrżała.
- Taaak... była przerażająca. A na pewno strasznie... zdeterminowana.
- A jak wyglądała? - zaciekawiła się Króliczyca. Kucharka tymczasem podeszła do blondwłosej i dyskretnie wsunęła jej pod talerzyk jakąś karteczkę. Zauważając ten gest, Alicja przez chwilę nie umiała się odezwać. Dopiero po odkrztuszeniu, kontynuowała:
- Cóż... wielka osa... ale dokładnie jej się nie przyglądałam, bo przed nią uciekałam.
- I przed nią też udało ci się uciec? - podpytała Księżna. Liścik na pewno był od niej.
- Tak. Musiałam dotrzec do morza. Osy na szczęście nie pływają, a ja potrafiłam oddychać pod wodą dzięki sukience Posejdona. - Odpowiedziała dziewczyna. Chciała przeczytać wiadomość, więc postanowiła zwrócić uwagę na kogoś innego. - Ale może Gąsienica coś więcej o niej wie... skoro się jej bał.
- Tak, tak… ona naprawdę jest straszna. I wielka. I żarłoczna - opowiadał trochę nieskładnie, bo temat był dla niego niewygodny, ale mimo wszystko znał wiele ciekawych szczegółów. Dało to dziewczynie aż nadto czasu by odczytać korespondencję.
Cytat:
Taniec bardzo podniecił mojego siostrzeńca.
Musi sobie samemu ulżyć w ustronnym miejscu.
Zwierzył mi się, że kiedy będzie się pieścił, wspominać będzie wspólny wieczór z Tobą.
Chcę, żebyś o tym wiedziała.
Dziewczyna aż jęknęła z cicha pod nosem, gdy to przeczytała i odruchowo zacisnęła uda. Spojrzała na Księżną. Ta mrugnęła do niej okiem i jakby nigdy nic nabrała sobie na talerzyk ciastko. Takie epistolarne zbereźności chyba sprawiały jej przyjemność, lecz tak jak w jej domu, tak i tutaj do niczego nie nakłaniała. Kuszenie i podniecanie, to już zupełnie osobna rzecz.
Odetchnąwszy głęboko, Alicja wstała i przysiadła się do Księżnej, zajmując miejsce Księcia.
- Ja... nie wiem czy będzie mi teraz łatwiej z tą wiedzą. Poza tym jego uwaga skupiała się w trakcie tańca na pani.
- Powiadają, że nieważne gdzie mężczyzna zgłodnieje, byle zjadł w domu - zaśmiała się. - Poza tym dobrze jest wiedzieć, kto co o nas myśli. To daje nam przewagę - dłoń szlachcianki opadła na krzesło, które zajęła panna Liddell.
- Myślę jednak, że nie doceniasz się pani. - Podsunęła Alicja nieśmiało i wspominając rozmowę z kotką, zapytała - Wybacz śmiałość, ale... może on też cię prowokuje, byście... no wiesz... poszli dalej?
Księżna, co było zaskakujące, zapomniała języka. Milczała dłuższą chwilę, a kiedy w końcu się odezwała, zwróciła się do Kapelusznika.
- Gospodarzu, czy z okazji tak wielkiej jak dzisiejsza, przygotowałeś na cześć Alicji nowy wiersz?
- Cóż, wasza wysokość, tak… Ale chciałem go opowiedzieć trochę później - Szaleniec odparł trochę zakłopotany.
- Ale na co tutaj czekać? Przecież nie będzie lepszego czasu, niż teraz - w przypadku posesji Kapelusznika, była to prawda. Od kiedy próbował zabić czas, to Czas omijał jego dom szerokim łukiem. - Czy chciałabyś usłyszeć poemat? - zwróciła się do Alicji.
- Jeśli Kapelusznik mówi, że wolałby później, to nie mam nic przeciwko. Poza tym ja też mam pewną prośbę... ale to po przyjęciu. - Spojrzała nieśmiało na gospodarza.
- E tam, przyjemności nie ma co odkładać - zignorowała jej odpowiedź. - Śmiało gospodarzu, śmiało. Uracz nas swoją poezją.
Księżna była bądź co bądź księżną, nie wypadało jej odmawiać. Kapelusznik zatem odchrząknął, poprawił cylinder i gromkim głosem zawołał.
- To dzieło nazwałem “O dzielważnej Alicji, co się Śmierci nie kłaniała”. Idzie ono tak - jak wszystkie poetyckie popisy Szalonego, tak i ten był w dużej mierze niezrozumiały. Skupił jednak uwagę gości, na co najwyraźniej liczyła szlachcianka. Po paru akapitach szepnęła bowiem do panny Liddell.
- Co masz na myśli, mówiąc “dalej”?
Alicja przygryzła wargę.
- Pani, bo ja... może się mylę, ale widzę, że o ile raczycie się pieszczotami, o tyle... nie jesteście ze sobą jak mężczyzna z kobietą, prawda? Jak prawdziwi kochankowie. Pomyślałam więc... może głupio... że Książę chce czegoś więcej i dlatego prowokuje twoją zazdrość.
- Jak mężczyzna z kobietą… - powtórzyła jak echo. - Ale to jednak mój siostrzeniec. Co innego pieszczoty, ale taki akt… - zawiesiła głos, ale po prawdzie nie brzmiała jakby była oburzona sugestią.
- Dlatego mówię, że może... może to głupie i niestosowne, ale... może też warto samego Księcia o to zapytać?
- Myślisz… że by chciał? - teraz już brzmiało to jak nadzieja. Palce Księżnej jakby bezwiednie trąciły udo rozmówczyni.
- Gdybym tak nie myślała, to bym tego nie sugerowała. - Powiedziała Alicja, choć po prawdzie nie była to jej własna ocena lecz Kotki.
Oczy kobiety jakby zasnuły się mgiełką. Oblizała pełne wargi, a dłonią zaczęła gładzić materiał sukienki dziewczyny. Nagle otrząsnęła się i cofnęła rękę.
- Przepraszam, zapomniałam się. Wiesz, że nie zrobię ci niczego, czego nie chcesz? - zapytała trochę skołowana. Czyżby skuszenie jej było aż tak łatwe? Musiała sama tego pragnąć.
- Oczywiście. - Powiedziała grzecznie Alicja. Zastanawiała się czy nie zaproponować Księżnej, by poszła sprawdzić czemu Książę tak długo nie wraca, ale nie chciała być nachalna. To miała być własna decyzja tej dwójki. Kobieta, w zamierzeniach, chciała wykorzystać poemat gospodarza, by podyskutować z Alicją, ale jakoś nie umiała znaleźć słów. Wyraźnie zanurzyła się w galopadzie myśli. W efekcie, panna Liddell wysłuchała prawie całego poematu na swoją cześć a i tak niemal niczego nie zrozumiała. Słowotwórstwo poety było trudne do strawienia.
Kiedy kończył się ostatni akapit, Książę wrócił do stołu, a blondwłosa ustąpiła mu miejsca. Chłopak był szeroko uśmiechnięty i odprężony, za to jego ciotka cokolwiek spięta.
Alicja postanowiła na jakiś czas dać im spokój. Kiedy natomiast Kapelusznik skończył, jako pierwsza zaczęła nagradzać go brawami.
- Zawstydzasz mnie, ale jestem bardzo wzruszona. - Wyznała.
- Ależ zasłużyłaś na każdy z poematów - zapewnił. Może przez grzeczność, a może z przekonania, inny biesiadnicy pokiwali głowami.

Atrakcji jednak zaczynało brakować. Taniec się odbył, ciastka zostały skonsumowane, nawet poncz zaczął pokazywać dno misy. Pytań do Alicji i Gąsienicy też było coraz mniej i mniej. Słowem, przyjęcie zmierzało ku końcowi. Szczególnie Księżna siedziała jak na szpilkach. Pomysł blondwłosej wyraźnie kiełkował w głowie szlachcianki i pewnie nie minie dużo czasu nim zostanie wprowadzony w życie. Bill i Klara wrócili z domu i nie trzeba było wielkiej spostrzegawczości, by dostrzec że ich ubiór był w lekkim nieładzie. W dodatku jaszczurka stała się prawie tak ospała jak Mysz.
Alicji więc nie pozostawało nic innego jak raz po raz podnosić się, by pożegnać kolejnych gości. Towarzyszył jej Kapelusznik.
Jedni wykruszali się szybciej, inni trochę wolniej. Pierwsza w drogę ruszyła para książęca wraz ze swoją kucharką. Szlachcianka uściskała serdecznie Alicję, Kucharka grzecznie dygnęła, a Książę ucałował ją w policzek i szepnął.
- Zasugerowałaś coś ciotce?
- Ja em... - dziewczyna zawstydziła się - Chyba dałam jej do myślenia, ale to... babskie sprawy.
- Rozumiem - nie drążył sprawy.
Niedługo później wymówił się Mężczyzna w Bieli. Skłonił się sztywno gospodarzowi i honorowemu gościowi po czym założył na głowę kapelusik z gazety i odszedł w swoim kierunku. Para Tancerzy i małżeństwo Królików zostało trochę dłużej, rozmawiając ze sobą przyjaźnie, lecz oni także przed zmrokiem postanowili sobie pójść, a Bill siłą rzeczy razem z nimi. W końcu pozostali tylko Kapelusznik, służąca Klara i Gąsienica.
- A gdzie ty śpisz? - zapytała Alicja białowłosego olbrzyma.
- Korzystam z gościny Kapelusznika, ale niedługo wyruszę w drogę. Dawno mnie nie było w moim lesie. Ciekawi mnie, co tam zastanę - wyjawił.
 
Zapatashura jest offline