Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2018, 23:26   #246
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
W przytułku panował półmrok, gdy w końcu zostali we troje. Wspierający akolitkę szczurołap oraz stojący bliżej wejścia morryta. Po wyznaniu Erny zapadła chwila ciszy. Roel postawił jeden ciężki krok w jej kierunku na co Svein zareagował szarpnięciem kobiety w tył, oburącz za ramiona. Ta jednak stawiła delikatny opór, jakby wciąż miała coś do powiedzenia. Usta miała jednak zaciśnięte i milczała czekając na słowa morryty.
- Powiedz, że ona mówi prawdę. Powiedz, że nic nie wiedziałeś o naruszeniu świętego odpoczynku, że i ty nie naplułeś w twarz mojemu ojcu - wskazując Sveina palcem mówił ledwo trzymanym na wodzy, szorstkim głosem. Czekając na odpowiedź powoli ale nieustannie zbliżał się do szczurołapa wbijając w niego nieprzyjazne spojrzenie. Ten nie cofał się, choć widocznie skurczył w sobie dalej trzymając Ernę za ramiona.
- Mogem powiedzieć co chcesz, tylko nic jej nie rób. Bez jej opieki wszystek pomrzemy. Bratasz się z żołdakami ulrykanina - dodał Svein z zawodem w głosie.
- Nie pogrywaj ze mną - odszczeknął się Roel doskakując agresywnie do Sveina, ale opamiętał się i zatrzymał odwracając wzrok. - Z nikim się nie bratam. Ci na zewnątrz mieli mi pomóc w dorwaniu siewcy tej zarazy - mówił przez zaciśnięte zęby starając się trzymać emocje na wodzy.
- Skąd miałem wiedzieć, że to ona jest odpowiedzialna tę plagę - grymas obrzydzenia pojawił się na twarzy Roela kiedy spojrzał na Ernę. - Zajmowałaś się też Norinem. Mów natychmiast czy jemu też coś zrobiłaś! - Sługa Morra w końcu wybuchł, a echo jego krzyku odbiło się od bielonych ścian. Nie było już śladu po poczciwym, zatroskanym słudze bożym.
- Nie zdążyłam - odpowiedziała Erna zgodnie z prawdą. - Ci rasiści przyszli tu zanim zdążyłam się nim zająć. Krótko po tym, jak jeden szlachetnie urodzony złożył go tu, w przytułku.
- To niemożliwe, że to jej wina! - Wszedł akolitce w słowo szczurołap. - Badała tę dziewuszkę tygodnie wcześniej, to niemożliwe! Ona była zdrowa.
- O czym ty mówisz? Jaką dziewuszkę.
- Bauerównę. Znaleźli ją martwą nad rzeką, nie wiada co jej było.
- Svein, proszę, milcz! To już było, moja wina! - Lamentowała Erna jakby na wspomnienie wyprowadzanego krasnoluda kolejne “coś” w niej pękło.
- Sveinie, jeśli coś wiesz, to mów. Kim jest Bauerówna?
- No, Bauera córka. Farbiarza w sensie. Przyniosłe…
- Svein!
- No, ale to morryta.

- Nie - nie ustępowała akolitka.
- No w każdym razie zmarła i pani Erna chciała wiedzieć dlaczemu, bo nie było widać śladów palcy czy lin na szyi, ani ran nie miała, no dziwne.
- Poczciwy Svein. Tak, badałam zmarłą, wykopaną z poświęconej ziemi dziewczynę. Zmarła młodo i bez przyczyny. Chciałam wiedzieć dlaczego…
- Prosiłaś plugawych o pomoc. Prawda?! Pożądałaś wiedzy. Poświęciłaś duszę swoją i tej dziewuszki dla wiedzy. Mów co zrobiłaś, że sprowadziłaś zarazę i gdzie kryją się pielgrzymi! Jakie są wasze plany?

Oczy szczurołapa otworzyły się tak szeroko jak nigdy dotąd. Takim wytrzeszczem wpatrywał się w Ernę i w zaskoczeniu trwał, póki nie odezwała się ponownie.
- Jakich plugawych?! – Erna zadrżała cała. – Nie, nie ja sama chciałam, jak medycy w Bechafen. To, to sprowadziło zarazę. Tylko to, Bogini mnie ukarała, zawiodłam. – Kobieta po raz kolejny zaczęła szlochać.
- Nie ma planów, to tylko ja, chciałam, chciałem dobrze, żeby żeby nie zmarła, nikt nie zmarł.
Roel zmarszczył brwi i ściągnął usta, lecz po chwili jego twarz rozluźniła się, a w oczach pojawiło się zagubienie.
- To o tym mówiłaś, kiedy się przyznałaś?
- Tak było, tak jest. To, to moja wina, nie Sveina, tylko moja. Pójdę z Wami do kapłana, do kapłana Herberta - Kobieta widząc minę mężczyzny zrobiła krok do przodu i złapała jedną ręką szaty Roela.
- Nie ma mowy, do tej świni, nie pozwolem! - Zaprotestował Svein otwarcie i rozpościerając szeroko ręce rozdzielił Ernę i Roela.
Akolita jakby wystraszył się gestu kobiety, a kiedy szczurołap ich rozdzielił nie stawiał oporu. Kobieta opuściła głowę.
- Nie, nie broń mnie przyjacielu. Choć Herbert Dröge jest surowy to w nim nadzieja. Może gdy pozna prawdę, ja zgubiłam nas wszystkich.
Roel spojrzał na Sveina i ukrył twarz w dłoniach.
- Ja. Przepraszam - głos był stłumiony, ale słychać było w nim poczucie winy. - Źle zrobiłem. Kurwa wszystko źle! - Wrzasnął nagle uderzając pięścią w ścianę.
- Nie nie wątpcie w siebie akolito, odkryłeś prawdę. Wybacz i wtedy, wtedy w domu Josefa też to chciałam zrobić – jęknęła i zamilkła, a gdy akolita trzasnął ręką w ścianę skuliła się na podłodze.
-Poniosło mnie, przepraszam. Nie jestem takim człowiekiem, już nie - akolita spojrzał na sponiewieraną Ernę. - Jak mogłem. Nie miałem prawa cię ranić. Ani tym bardziej oceniać. Nie ja. - powiedział spokojnie, ale stanowczo i przykucnął przy kobiecie.
- Popełniłaś grzech i zostaniesz osądzona, ale nie przeze mnie. Nie mam takiego prawa. Nie ma go nawet Kapłan Herbert. A nim dojdzie do sądu masz jeszcze szansę odkupić swoje winy.

Roel ostrożnie pomógł kobiecie wstać i przyjrzał się wykręconym stawom, czemu towarzyszyły syki i pojękiwania.
- Nie zrobisz jej krzywdy, prawda? - Zapytał niewiele rozumiejący z całego dialogu Svein.
- Nie, nie zrobię - odpowiedział mężczyzna. - Ale przyznając się do winy sprowadziłaś na siebie gniew, wiesz o tym prawda? A z tego co mówisz wynika, że nie ty jesteś odpowiedzialna za tę plagę.

Erna poobijana, wyczerpana i rozdygotana sprawiała wrażenie jakby w każdej chwili mogła ponownie paść na posadzkę. Rozbite usta zadrżały ale w jej zapłakanych, wilgotnych oczach pojawił się jakiś drobny błysk. Może to tylko płomień lampy zatańczył w jej źrenicach, a może był to błysk nadziei.
- Zawiniłam, zawiniłam ale zdaję się na was, starszy bracie. Co, co robić?
- Bogowie są miłosierni i łaskawi. Wiem o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Ludzie niestety nie mają takiej natury i jeśli trafisz w ręce tego... Kapłana. Od niego nie dostaniesz drugiej szansy.
- Herbert to zwyrol. On katuje ludzi za klękanie na jedno kolano miast na dwa. Mało mnie biczem nie zadusił, jak nabożeństwo próbowałem ominąć ukradkiem. Tylko on w tym mieście został, a to wróży tylko źle i gorzej niż źle - prorokował Svein.
- Nie, Svein nie, zwyczajnie jest surowy. Surowy jak ostry mróz, ale wie jak kierować ludźmi, nie błądzi, on by tego nie zrobił co ja.
- Coż. Kapłan najwyraźniej nieco się pogubił na drodze ku oświeceniu. Po prawdzie nie zdziwiłbym się gdyby to on sprowadził plagę, by oczyścić miasto z niewiernych. - Roel szybko pożałował w duchu tak pochopnych słów i zmienił temat. Wszak to jednak sługa boży.
- Musimy odnaleźć pielgrzymów i ty Sveinie musisz nam pomóc. Ty natomiast - zwrócił się do Erny - wspomożesz nas swoją wiedzą. Może w ten sposób odkupisz swą duszę.
- To ja zawiniłam, kapłan Dröge nie sprowadził zarazy – zaprotestowała Erna.
- Być może masz rację Erno, ale z lochów nam nie pomożesz. Próbowałem rozmawiać z kapłanem, ale on nie chce słuchać. Nie pomoże nam ocalić ludzi. Ja podjąłem już decyzję. Sveinie. Zabierzesz stąd Ernę.
- Powinien pa… Powinieneś o czymś wiedzieć. Spaliłem rój. Szczury zalęgły się tysiącami we młynie. Póki tamto nie zagaśnie z miasta nie ma jak wyjść. To była jedyna dziura w murze - odpowiedział morrycie szczurołap.
- To nie dobrze. Ale ona, wy oboje, nie możecie tu zostać. Ani trafić do Kapłana. - Roel rozejrzał się po pomieszczeniu. Dopadł do świetlika i wspinając się na palce wyjrzał na zewnątrz.
- Pójdziecie do maga, z którym przyjechałem do miasta. Ja wrócę do Herberta i kupię trochę czasu. Zostawię dwójkę strażników, ale was już tu nie będzie.
- Jakby były kłopoty będziemy w domu pana Josefa
- powiedział cicho Svein z zaciętą miną. Umieścił biegającego po posadzce Kroka z powrotem w plecaku.
- Chodźmy, Erno. Podsadzę cię.
- Erno - Roel wstrzymał kobietę wspinającą się do okna. - Dokąd zabrali Norina?
- Ja, ja już mówiłam. Próbowałam ich powstrzymać - kobieta opuściła głowę. - Oni nie słuchali, nie chcieli słuchać. Próbowałam ich powstrzymać, ale to było tamtej nocy. Nie wiem gdzie go zabrali, odepchnęli mnie. Zawiodłam, a oni go pewnie zabili. Tak jak tamtą rodzinę niziołków. Od tej zarazy, przeze mnie postradali rozum. Ja ich błagałam, naprawdę błagałam - kontynuowała przejęta.
- Oni wspominali, że wszystkich nieludzi powieszą, a ja prosiłam i błagałam, żeby tego nie robili - kobieta zamilkła oczekując potępienia.
- To nie twoja wina. Nie ty sprowadziłaś zarazę, a już na pewno nie spowodowałaś ludzkiej nienawiści. Idź już.
Oboje ze Sveinem wyszli na niemal płaski dach przytułku. Ich głowy znajdowały się nieco ponad koroną obronnego muru, za którym na polach stacjonowały zbrojne oddziały. Obozowali w znacznej odległości, jednak w ciemności dobrze widoczne były liczne światła palonych ognisk.

Roel poczekał aż Svein i Erna zdążyli się oddalić i opuścił spokojnie pomieszczenie, ale na jego twarzy nadal widać było wspomnienie niedawnych emocji. Otarł więc czoło z kropel potu i zwrócił się do zaniepokojonych strażników.
- Podejdźcie do mnie - przywołał ich do siebie i rozejrzał się, czy nikt niepożądany nie słucha.
- Wy dwaj zostaniecie tutaj. Nie będziemy znanej wszystkim służki bożej ciągnąć przez miasto. Będziecie strzec więźniów, do póki nie pojawi się kapłan Herbert. Nikt nie może się nawet zbliżyć do tej sali. Z tyłu pomieszczenia jest świetlik, którego również macie pilnować. Więźniowie zostali związani i zakneblowani by nie mogli spiskować, ale ktoś może po nich przyjść. Idźcie na posterunki - akolita odesłał dwójkę strażników i zwrócił się do ostatniego. - My pójdziemy do świątyni, ale wcześniej odwiedzimy kilka miejsc. Mam podejrzenia, że grupa ludzi może odprawiać nieczyste rytuały składając w ofierze nieludzi. Spróbujemy ich znaleźć. - Roel mówił poważnym tonem mając nadzieję, że znajomość miasta strażnika pomoże mu ocalić przyjaciela.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 03-02-2018 o 23:34.
Morel jest offline