Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2018, 02:30   #88
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Wielki powrót! Z pozdrowieniami dla naczelnego fana Cudownej i Bohaterskiej Eshte!

Mogła się nie zatrzymywać. Mogła zwyczajnie zignorować ten ośli ryk Paniuni, który ktoś łaskawie mógłby określić śmiechem.

Ostatnie na co Eshte miała ochotę po dwóch dniach leżenia nieprzytomną, to spotkać akurat tę szlachciankę pierdzącą skrzącymi kulkami. Już wolałaby spędzić cały dzień w towarzystwie Ruchacza ( uh, okropność ), odwiedzić Arissę (uh, okropność), czy napotkać całą armię gremlinów (uh, okropność), niż być zmuszoną do słuchania tej tutaj krzykaczki.

A jednak.. zatrzymała się. I z szelestem sukni odwróciła ku jasnowłosej laleczce i jej eskorcie. Bowiem istniało tylko jedno, czego nienawidziła bardziej od tego rodzaju przemądrzałych panieneczek - przemądrzałych panieneczek, które miały czelność się z niej wyśmiewać.

Przechyliła głowę najpierw w jedną stronę, wzniecając tym w ruch artystyczny chaos swych barwnych włosów. Potem zaś przechyliła powoli w drugą, cały czas z wyraźną konsternacją przyglądając się Paniuni, jak gdyby była ona tematem obrazu. Nie, nie portretu. Jednego z tych obrazów przedstawiających byle kleks, w którym entelegęci dostrzegają głębokie przesłanie autora. Cóż, Eshte widziała tylko kleks. I to kleks w blond peruce i przyciasnej sukni. Nic interesującego.

To znudzenie wyraźnie odbijało się na jej twarzyczce. Zaś lata doświadczeń ze szlachciurkami sprawiły, że teraz nie najgorzej potrafiła spapugować jeden z najczęściej widzianych wyrazów ich twarzy: lekceważąco uniesione brwi, jak gdyby spoglądała na wyjątkowo paskudnego robaka.
-Hmm.. a Ty kim jesteś? I czego chcesz? -zapytała, niezbyt zainteresowana odpowiedzią. Coś w jej głosie świadczyło także o tym, że i tak nie miała zamiaru zapamiętać imienia Paniuni - Nie sądzisz chyba, że spamiętam wszystkie służki kręcące się po tym zamku.

Blondynka najpierw zamarła, potem zaczęła czerwienieć na twarzy coraz bardziej. Wreszcie zakryła usta dłonią i wybuchła śmiechem. Głośnym drwiącym, szyderczym… sztucznym i fałszywym.
- Korzystaj póki możesz z przywileju chodzenia po korytarzach tego zamku, bo jutro wrócisz do deptania stópkami miejskiego gnoju. - rzekła protekcjonalnie Paniunia kiedy w końcu zapanowała nad swymi emocjami. Po czym spojrzała z pogardą na elfkę dodając.- Od ciebie ladacznico nic nie chcę. Wezmę tylko Tancrista i…
- On… jest już tylko mój… pobraliśmy się w kamiennym kręgu druidów. - wyrwało się gniewnie elfce, na co Paniunia odpowiedziała piskliwym i głośnym.- COOOOOO?!
Kuglarka zaś była równie zdumiona co ona.

W innej sytuacji znów w osłupieniu bąknęłaby coś tępo, lub pośpiesznie dłonią zasłoniłaby swe usta, by bez jej wiedzy nie mogło z nich paść żadne inne słowo. Tyle, że tym razem dzika satysfakcja z zaskoczenia Paniuni była warta każdej ceny, nawet dopuszczenia do głosu Pani Ognia. Ta reakcja, ten głośny pisk, to było wprost WY-BOR-NE! Lepsze niż uderzenie laleczki piąstką w tę jej malowaną twarzyczkę!

-Oh? Naprawdę nie wiedziałaś? - zapytała Eshte najpierw zdumiona, jednak zaraz parsknęła śmiechem. Głośnym i.. paskudnym, choć nie w brzmieniu. Był paskudny, bowiem bezczelnie wyśmiewał niewiedzę szlachcianeczki oraz jej złamane serduszko -Widać mój Czaruś nie miał ochoty tracić czasu, aby Ci o tym opowiadać. Słuchaj więc uważnie, bo nie będę się dla Ciebie powtarzać.

Odetchnęła głębiej, kiedy już uspokoiła swój wybuch śmiechu. Wprawdzie nie była ( pomimo tego co mówił Ruchacz ) Panią Ognia, nie potrafiła tak jak ona mówić o.. uh, międzyludzkich lubieżnościach, ale teraz nie mogła sobie odmówić odrobiny improwizacji. Opuściła więc powieki i dłońmi dotknęła swych policzków, wyraźnie poruszona intensywnymi wspomnieniami swego zamążpójścia. W duchu zaś uporczywie powstrzymywała się przed zwymiotowaniem na myśl o bliskości czarownika.

-Mój najdroższy Thaaneeekryyyst zabrał mnie swym gryfem daleko stąd, na ukrytą w głębi lasu polanę. Na niej, w ustawionym tam przez druidów kamiennych kręgu, pochwycił mnie w swe silne ramiona i.. namiętnie skonsumowaliśmy naszą miłość. Potem, gdy już leżeliśmy nadzy i zmęczeni na trawie, to powiedział, że zostaliśmy sobie poślubieni w oczach druidzkich bogów. Jakiż on był szczęśliwy... -otworzyła swe oczęta, nie mogąc przecież pominąć kolejnej przepysznej reakcji w wykonaniu Paniuni. Szczególnie, że swą opowieść zakończyła jeszcze niewinnym wbiciem igiełki w tamtą - Czyż to nie.. romantyczne?

Nie otrzymała odpowiedzi. Paniunia bowiem zmieniła się niemal w żywy posąg. Jakby słowa elfki były niczym bazyliszkowe spojrzenie.
- Nie… Nie wierzę…- wydusiła z siebie w końcu sycząc niczym wąż. Jej spojrzenie zabijało elfkę na tysiąc okrutnych sposób. Na szczęście tylko w wyobraźni Paniuni.
-Nie wierzę twoim słowom. Mój Tancrist… nigdy nie ożeniłby się z takim NIC, jakie widzę przed oczami. - rzekła piskliwym zagniewanym tonem, gdy już zapanowała nad swoim głosem i uczuciami.

-No, no, no. Uważaj sobie - owe spiczastouche NIC jakoś nie wyglądało na zbyt poruszone gniewnymi słowami Paniuni. Wręcz przeciwnie, pogroziło jej swym palcem wskazującym, jak gdyby strofowało niesforne dziecko - Mój słodki mąż byłby wielce niezadowolony, gdyby usłyszał jak mówisz o jego żonie.
Nonszalanckim, wyuczonym ruchem strzepnęła z rękawa jakiś niewidoczny pyłek, najwyraźniej o wiele ciekawszy od rozmowy z tą szlachciureczką -Tak samo nieładnie jest być nadgorliwą wobec żonatego mężczyzny. Mamusia nigdy Cię tego nie nauczyła?

-Ha… Muszę to usłyszeć od niego. Bo ty pewnie sobie wmówiłaś to małżeństwo. Upiłaś go… i pewnie wtedy nagadałaś mu tych bzdur.
- prychnęła Paniunia pogardliwie. I spojrzała krytycznie na dłonie elfki.- No i gdzie jest pierścień małżeński? Jakoś go nie widzę na twoich palcach.

-Przecież mówiłam, że masz słuchać
-burknęła kuglarka i ślepiami wywróciła na tak jawny okaz głupoty Paniuni. Następnie zaczęła mówić baaaaardzo powooooli, ostrożnie dobierając swe słowa, aby mógł je zrozumieć nawet ten kurzy móżdżek ukryty pod blond włosami dziewczątka -W druidzkiej tradycji liczy się miłość i namiętności pomiędzy dwojgiem kochanków, a nie jakieś materialne błyskotki. Rozumiesz? Nie mam jednak najmniejszych wątpliwości, że mój rozkoszny Czaruś niedługo sprezentuje mi odpowiedni pierścień..

Eshte wyciągnęła rękę przed siebie, oczami wyobraźni widząc już to olbrzymie świecidełko zdobiące jeden z jej paluszków. Oczywiście, w jej fantazjach był to po prostu bardzo drogocenny pierścień, nijak niezwiązany z jakimikolwiek zaślubinami.
Rozcapierzyła paluszki, aby spomiędzy nich zerknąć na Paniunię -Wiesz, aby pokazać całemu światu, że należę tylko do niego i on nie potrzebuje żadnej innej kobiety.

To przelało czarę goryczy i gniewu. Purpurowa na twarzy blondynka ostentacyjnie odwróciła się plecami do Eshte i bez słowa ruszyła dalej zamkowym korytarzem. A męski chórek potakiwaczy, który był milczącym świadkiem tego słownego pojedynku, podążył za nią.

Zostawili więc elfeczkę. Samą pośród zimnych, grubych murów zamkowego korytarzu. Ale za to z triumfalnym uśmiechem szeroko rozciągającym jej usta.
No, to dopiero był porządny powrót do życia po dwóch dniach nieprzytomnego leżenia w łóżku.




* * *




Cudowna Eshtelëa, Pogromczyni Upiornych Bestii i Najlepsza Przyjaciółka Płomieni, nienawidziła arystokratów.
Nienawidziła tego, że rodzili się ze złotymi łyżkami w gębach i z tego powodu przez resztę życia korzystali w najlepsze ze swoich wydumanych przywilejów. Przywilejów, które powinny się należeć także je.. znaczy, powinny się należeć także innym. Oczywiście, że kuglarce chodziło tylko o równouprawnienie dla wszystkich. Wcale nie chciała mieć ich tylko dla siebie.

A zatem nienawidziła szlachciurków, jednak bardzo łaskawie potrafiła docenić niektóre ustrojstwa, jakimi otaczali się w swoich posiadłościach. Na przykład nie pogardzała ich wielkimi łożami i tak puchatymi kołdrami, że drobna elfeczka prawie cała tonęła w ich rozkosznych toniach.
Innym ich wygodnictwem, któremu ochoczo przyklaskiwała przy każdej okazji, były te cudowne łaźnie. Iście magiczne komnaty. Z jednej z nich postanowiła znów skorzystać, aby w pełni nacieszyć się ostatnią kąpieli przed podróżą.

Tym razem w trakcie poszukiwań fikuśnych buteleczk z olejkami do ciała i płynami wytwarzającymi górskie łańcuchy piany, Eshte natrafiła na coś.. całkiem nowego. Było to niezwykłe odkrycie zważywszy na to, że przy każdej jednej okazji wywracała to miejsce do góry nogami i wrzucała do balii wszystkie pachnące specyfiki. Widać coś się jednak ostało, bądź jakaś służka podłożyła to w czasie sprzątania poprzedniego bałaganu zgotowanego przez elfkę.
A czym było to znalezisko? Cóż.. kuglarka nie była do końca pewna. Leżały sobie w koszyczku i mieniąc się kolorami kusił ku sobie jej spojrzenie. A po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że również w nosie kręciły słodkim zapachem.






Podejrzane kule.
Wyglądały trochę jak ulepione rączkami rozchichotanych wróżek, które na zakończenie jeszcze posypały je swoim magicznym pyłkiem. Albo jak stworzone przez jakiegoś maga lubiącego jednorożce, zawijające się wąsy oraz chodzenie w pończoszkach. Bogate, życiowe doświadczenie ją nauczyło, aby być ostrożną przy tych niebezpiecznych osobnikach. A przynajmniej powinno nauczyć, bowiem zwyczajowo ciekawość okazywała się zbyt silna.
Bo jakże mogła się oprzeć takim kolorom?!

Spodziewała się, że woda w balii najpierw zacznie szalenie bulgotać, jak gdyby podgrzewał ją od dołu żywy ogień. Następnie cała się spieni i dosłownie zacznie kipieć, aż w końcu - tak! - wystrzeli wysoko ku sufitowi łaźni! A cały ten wodny wyrzyg byłby w różowawych barwach i o kwiatowym zapachu. Wszędzie też wirowałby w powietrzu ten błyszczący pyłek. Ileż radości dla niszczycielskiej Eshte. Ileż złości dla służek mających posprzątać ten chaos.

Jednak wrzucenie kul, nawet wszystkich jakie zdołała znaleźć, nie przyniosło oczekiwanego efektu. Po spotkaniu z wodą rzeczywiście zaczęły się pienić i całkiem obiecująco syczeć, ale.. to było wszystko. Cała magia tajemniczych, acz ślicznych kulek. Żadna z nich nie eksplodowała, czym nieco zawiodły kuglarkę. Ale za to zabarwiły wodę na różowawo, błyszczące drobinki pływały po powierzchni wody, a dotąd zdobiące je płatki kwiatów dołączyły do innych, które wcześniej elfie dłonie hojnie sypnęły do balii.
Cóż, nie był to wymarzony przez nią bieg wydarzeń, ale musiała spróbować je jakoś zaakceptować. Co wcale nie miało być takie trudne.

Wręcz przeciwnie - było miło,
Było ciepło, było przyjemnie.

Leniwie rozłożona w balii Eshte rozkoszowała się tymi ostatnimi chwilami przyjemności w grauburgowym zamku. I jak to zawsze miała w zwyczaju - rozkoszowała się nimi w pełni. Wszak nie wiedziała, kiedy znów będzie miała okazję ich zakosztować.
Zanurzona w ciepłej wodzie i otulona górami śnieżnobiałej piany, czuła się wręcz jak nowo narodzona. Dwa dni snu z pewnością dodały jej energii po spotkaniu z przebrzydłym gremlinem, ale dopiero teraz siły prawdziwie budziły się w jej zgrabnym ciałku. Rozpalały się w brzuchu, niczym jej wewnętrzne ognisko, rozpływały po kończynach i sięgały ku czubkom palców, z których prawie strzelały tak ulubionymi przez nią iskierkami.
Bo przecież jej magia też wróciła. Koniec z klątwą, koniec z ciężką kurtyną narzuconą na jej sztuczki i iluzje. A to oznaczało tylko jedno.


NAGLE JEJ KĄPIEL STAŁA SIĘ JESZCZE LEPSZA


Nie upłynęło wiele czasu, a łaźnia przemieniła się w całkiem osobisty cyrk sztukmistrzyni Meryel.
Mydlane bańki unosiły się w powietrzu. Każda z nich mieniła się tęczowym poblaskiem, a pomimo swej pozornej delikatności.. nie pękały. Cały czas leniwie się to wznosiły, to obniżały, niczym baloniki nieśpiesznie przepływające nad głową elfki. Oczywiście, niektóre z nich miały swój początek w jej magicznych dłoniach, ale znalazło się też kilka pochodzących z o wiele gorszej części jej ciała. Nie, nie tamtej. Fu. Z ust, proszę państwa. Z UST. Jak u rybki wypuszczającej bąbelki.

Ale nie tylko bańki reagowały zgodnie z wolą kuglarki. Także biała chmurka oderwała się od reszty piany pokrywającej wodę, po czym z lekkością uniosła się w powietrze. Niewysoko, niedaleko. Mięciutko opadła na nagie ramiona elfki, gdzie do złudzenia upodobniła się do Skel'kela, który teraz wprowadzał zamęt w komnacie czarownika.

Własna magia będąca całkiem pod jej panowaniem, gorąca kąpiel, słodkości oraz butelki pełne wina na wyciągnięcie ręki - czegóż mogła chcieć więcej?
Błogiego spokoju, tak przynajmniej przez najbliższy miesiąc.

Zapachy olejków rozchodziły się po całej komnacie, gdy nagle drzwi otworzyły się. A służka pilnująca kąpieli kuglarki odwróciła głowę w kierunku odgłosu otwieranych drzwi. Chciała coś rzec, ale intruz był szybszy.

- Wynoś się stąd. - rzekł władczym tonem głosu i służka skinęła głową nerwowo w odpowiedzi. I umknęła z komnaty pozostawiając biedną elfią artystką samą z owym intruzem.
Biedną gołą artystką, osłoniętą jedynie płatami piany unoszącej się na wodzie. Intruzem tym był oczywiście Ruchacz… wyraźnie zagniewany. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do balii, za nic mając pozory przyzwoitości.

Eshte nie zdążyła pisnąć, krzyknąć, ani nawet przekląć go za to nagłe pojawienie się. Słysząc ten znajomy głos zrobiła to, co każda inna kobieta chcąca zachować swą nagość tylko dla siebie - zanurkowała do wody. Zakotłowało się w jej kąpieli, porozlewało naokoło balii jeszcze bardziej, a gdy się już w końcu uspokoiło, to tylko oczy i barwna czupryna elfki był widoczne pomiędzy pianą. W takiej pozycji przywodziła trochę na myśl jakąś wodną kreaturę, która całkiem ładną twarzyczką kusiła ku sobie łatwowiernych podróżników, by potem wciągnąć każdego głęboko w morską toń, skąd już nie było dla nich ucieczki.






Tyle, że tutaj ową tonią była balia pełna wody, a podróżnikiem Ruchacz, którego ani myślała kusić. Właściwie, to w ogóle nie życzyła sobie tutaj jego towarzystwa. Nie teraz, gdy znów była przy nim naga.
Niezbyt też poprawiał sytuację jego nastrój. To nie tak, że się go bała, ale przecież nie miał żadnego powodu, by się na nią złościć i tak wparowywać bez zapowiedzi. Nie powiedziała nikomu o Pierworodnym, nie miała też jeszcze okazji, by cokolwiek ukraść. Czego więc ten łajdak chciał?!
Uniosła więc głowę, ale tylko na taką odrobinę, by móc się odezwać syknięciem pełnym wściekłości -Co Ty.. Co Ty wyprawiasz?

-Zabawne… bo o to samo ciebie chciałem spytać. Co ty wyrabiasz? Co to za plotki o nas rozpuszczasz i pomówienia?
- zapytał poirytowanym tonem czarownik nachylając się nad wanną. I przyglądał się jej przez swoje okulary jakby chciał ją przeszyć wzrokiem. Nie musiał tego czynić, wszak piana raczej nie była w stanie ukryć nagości kuglarki, a co gorsza ta sytuacja budziła coś… jakiś dreszczyk ekscytacji… wywołany wspomnieniami innych chwil nagości i powiązanych z nimi przyjemnych doznań. No i… zrobiło się tak jakoś gorąco w tej wannie.

-Plotki? -powtórzyła Eshte bez zrozumienia dla jego oskarżeń -Nie wiem o czym mówisz.
Nie podobała jej się ta jego bliskość, to spojrzenie zza szkiełek oraz ta przedziwna reakcja, jaką w niej wywoływał. To nie dreszczyk powinna teraz czuć, nie jakieś podekscytowanie tą sytuacją, a złość. Złość! Straszliwy gniew, oburzenie, wściekłość, chęć mordu! Wspólnie te emocje powinny już zagotować wodę wokół kąpiącej się elfki.

Ale nic takiego się nie działo. Ona zaś w celu zwiększenia dystansu pomiędzy nimi, zaczęła się powoli przesuwać ku przeciwległej stronie balii. Robiła to bardzo ostrożnie, by przypadkiem nie stracić tej bariery piany, który stanowiła jedyną osłonę jej nagości przed wścibskim spojrzeniem Ruchacza. I najwyraźniej to oddalenie się od niego dodało kuglarce pewności siebie, bowiem dotykając plecami drewnianej ściany, prychnęła w niedowierzaniu - Zamek pełen znudzonych życiem arystokratek, a Ty mnie podejrzewasz o rozpuszczanie plotek? Naprawdę?

-Co się tak cofasz moja duszko? Skąd ta nieśmiałość? Przecież żona nie ukrywa swej nagości przed mężem nieprawdaż?
- sarknął ironicznie czarownik poprawiając okulary na nosie.- Bo przecież to rozpowiadasz prawda? Wraz z lubieżnymi szczegółami, jakośmy to się namiętnie pobierali w druidzkim rytuale. Wyuzdane miewasz usteczka kochana żonko.

Wcale tak dokładnie nie opowiadała! Ot wspomniała coś Paniuni, a ona to pewnie rozniosła dodając kolorków jej wypowiedzi. Ona, albo te trzy milczące przydupasy przysłuchujące się ich rozmowie.
Zaś Tancrist splótł ramiona razem dodając gniewnie.- Co ci strzeliło do łba, żeby takie historyjki opowiadać, co? Najpierw to dostajesz ataku paniki za każdym niemal razem gdy cię dotknę poniżej szyi … pomijając oczywiście chwile, gdy natrętnie domagasz się pieszczot. A teraz rozpowiadasz tu i tam że jesteśmy małżeństwem!

-Ah, to
-mruknęła elfka, nagle sobie przypominając o tamtej rozkosznej rozmowie z Paniunią. I to ją rozluźniło, bowiem przez moment naprawdę zaczynała podejrzewać, że całkiem nieświadomie zrobiła coś złego i wartego tego całego wtargnięcia czarownika.

Oparła się wygodniej plecami o balię i w przypływie odwagi uniosła się nieco w wodzie, co zaowocowało śmiałym pokazaniem.. nagiego obojczyka. Ruchacz nie miał co liczyć na więcej. Leniwie podrapała palcem w spiczastym uchu.
-To nie na mnie powinieneś się gniewać, tylko na tamtą głupią krzykaczkę. Niczego bym nie mówiła, gdyby ona nie zaczęła mnie wyzywać od krów, patyków, gówien, płaskiej dupy, elfiego dzikusa z lasu.. -wykrzywiła brzydko usteczka, w których zmęłła resztę wyzwisk, także tych dodanych własnoręcznie do zbioru Paniuni. Potem wzruszyła ramionami -Dostała tylko to, na co sobie sama zasłużyła. Chociaż szkoda, że tak szybko uciekła. Chwila moment i ze złości wybuchłaby jej głowa.

- To nie ona powiedziała że jesteśmy małżeństwem tylko ty…
- burknął czarownik zerkając na to co niewyraźne… ale dość widoczne pod wodą.
- Mam wyegzekwować swoje małżeńskie prawa? Dopełnić pakt z kamiennego kręgu.- pogroził, a z ust elfki prawie się wyrwało - “Tak. Odważ się wreszcie
Prawie, bo po -Tak…- Eshte ugryzła się w język.
-Tak... co?- zapytał Ruchacz zaskoczony jej wypowiedzią.

Zamknij się!” - warknęła w myślach elfka do owej Pani Ognia, która miała czelność wypowiadać się jej ustami. W przypadku Paniuni było to całkiem zabawne, ale przy Ruchaczu musiała panować nad tym lubieżnym duchem podarowanym jej przez chędożonego Dzikuna.

Splotła ręce na piersiach ukrytych pod wodą, aby swą złością odwrócić uwagę od tego nieoczekiwanego pojawienia się Pani Ognia.
-Taaaaaak, ja to powiedziałam. I powiem jeszcze raz, jeśli znowu będę musiała zamknąć te jej wulgarne usteczka - syknęła wściekle i spojrzenie odwróciła od mężczyzny, w którego zachowaniu zwyczajowo dopatrywała się niesprawiedliwości wobec spiczastouchów. Parszywi ludzie - Gdybym to ja ją zwyzywała, to już szykowano by mi miejsce na stosie koło tego waszego czarownika. Ale nieeeeeeeee, to moja wina, że ona mnie zaczepiła. Przecież Paniunia ma bogatego tatusia, więc wszystko jej wolno!

-Wiesz, że teraz będziesz musiała to wszystko wyjaśnić jej bogatemu tatusiowi i samej Henriettcie. W innym przypadku…
- Tancrist splótł ramiona razem dodając stanowczo. - W innym przypadku możliwe, że będziemy musieli żyć jak małżeństwo. W jednym pokoju, w jednym łóżku. Przynajmniej dopóki nie usuniemy tego tatuażu z twej szyi.

Coś działo się z ciałem elfki, coś co nie powinno. Coś co wywoływała obecność czarownika i obecność Pani Ognia. Te przyjemne mrowienie między udami, ten rumieniec na twarzy, przyspieszony oddech.
Łatwo kuglarce było czuć odrazę do Thaaaneeekryyysta, gdy ten był daleko. Gdy czaił się poza zasięgiem jej wzroku. Gorzej, gdy był na wyciągnięcie ręki, gdy czuła zapach jego pachnideł kojarzący się jej z przyjemnością i bezpieczeństwem.

Nieświadomy jej reakcji czarownik przysiadł na brzegu balii i gadał dalej.- No i dochodzimy do głównego tematu. Twój mały tatuażyk. Usunięcie go zajmie nawet kilka dni. Więc musimy pomyśleć o jakimś spokojnym cichym miejscu, gdzie moglibyśmy przebywać razem przez kilka godzin. Moje mieszkanie obecnie.. nie wchodzi w rachubę. Dzięki tobie i pyskówce z Henriettą

Gadał i gadał… a powinien działać. Kuglarkę kusiło, by wciągnąć go wanny i zatkać jego usta, choćby własnymi przyciśniętymi do jego. Co gorsza Esthe nie wiedziała, czy to były jej myśli. Czy też należały do Pani Ognia.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 04-02-2018 o 02:45.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem