Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2018, 02:44   #89
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Nie.. nie mogły należeć do niej. Tylko obrzydliwy twór Dzikuna mógł odczuwać pożądanie wobec mężczyzny, dla którego ważniejsze było „co ludzie powiedzą” niż obrona dobrego imienia niewinnej, tłamszonej elfki. Nie to, żeby samą Eshte pociągały jakieś rycerzyki w lśniących zbrojach, ale jak już miałaby kogoś wpuścić do swego życia, to niech przynajmniej ten ktoś równie mocno pogardza szlachciurkami co ona.
Mimo to Pani Ognia trochę jej w tym momencie pomogła, bowiem przynajmniej nie musiała słuchać tej całej paplaniny Ruchacza. Blah blah blah, coś tam znowu o tym, że to wszystko jej wina, straszne rzeczy. Nie mogła się na tym skupić. I bardzo dobrze.

-Nie muszę niczego wyjaśniać - syknęła, po czym odwróciła się do niego plecami. Nie tylko aby ukryć przed nim swe rozkojarzenie, ale również by przestać kusić Panią Ognia jego widokiem. Ręce oparła o krawędź balii, a na nich wsparła jeden z policzków swej przechylonej główki - Dobrze w takim razie, że dzisiaj się wynoszę z tego Twojego zamku. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to będziesz mógł robić te swoje czary mary z tatuażem w moim wozie. Chyba, że z miasta też jeszcze dzisiaj wyjadę.

-I co… zabierzesz mnie ze sobą. Jak jakąś pamiątkę z jarmarku?
- zapytał ironicznie Ruchacz, a na usta elfki cisnęło się “tak”. Ale na szczęście zdusiła te słowo w sobie. Usłyszała głośne westchnienie zakończone ironicznie wypowiedzianymi słowami.- Umiesz komplikować mi życie. Dobrze, że chociaż dajesz na co popatrzeć. Na przykład na swój kuperek.

Jego słowa sprawiły, że w końcu wewnętrzne emocje Wspaniałej Wędrownej Artystki znalazły ujście na zewnątrz. Złość, zawstydzenie, zaskoczenie - wszystko to razem i jeszcze wiele więcej, przywołało czerwień obejmującą jej twarzyczkę oraz długaśne uszy. Oczywiście, te rumieńce mogłaby spokojnie zrzucić na gorącą wodę swej kąpieli, jednak w tym momencie przestała już myśleć trzeźwo.
Zerwała się jak poparzona i z powrotem odwróciła ku Ruchaczowi, co wcale nie polepszyło jej sytuacji. Nadal była naga, a on nadal patrzył. Zamachnęła się więc ręką, aby posłać ku łajdakowi falę wody i piany.
-Kto Ci pozwolił patrzeć?! -warknęła znów gniewnie.

- Myślisz… że tylko ty potrafisz machać łapkami?- odparł gniewnie czarownik i sam zanurzył dłonie w wodzie, by ochlapać kąpiącą się elfkę.- A kto tobie pozwolił mieszać w moich interesach i życiu jakbyś była moją narzeczoną. Zazdrosną narzeczoną w dodatku!
I wraz z tymi słowami woda chlusnęła na twarz Eshte.

Kuglarka wypluła z usteczek wodę, wyjątkowo paskudną w smaku, bo wymieszaną ze wszystkimi możliwymi płynami i olejkami jakie tylko wcześniej znalazła w komnacie. Następnie odgarnęła z twarzy poprzyklejane do niej kosmyki włosów.
-Zapewne ta sama osoba, która Tobie pozwoliła mnie zaciągać na jakieś leśne polany i macać wbrew mojej woli! -odpowiedziała mu w podobnym tonie, a bycie przez niego ochlapaną bynajmniej nie zdołało ugasić furii gotującej się w tym drobnym ciałku elfki. Wręcz tym gestem wywołał.. wojnę -I nie schlebiaj sobie! Ty możesz jedynie pomarzyć o takiej narzeczonej jak ja! Te plotki o małżeństwie są obrazą tylko dla mnie!

Dłońmi pełnymi wody wykonała zamaszysty ruch, by chlusnąć nią prosto w twarz nachylającego się czarownika. Miała zamiar wygrać tę morską bitwę!

-O ile pamiętam to ty byłaś tą osobą! To ty szalałaś w kręgu menhirów i to ty chichotałaś figlarnie pod drzewami! I to ty podawałaś się za moją narzeczoną. A nie na odwrót. - Tancrist również wściekły i mokry zarazem ustąpić nie zamierzał i uderzał dłońmi o powierzchnię wody rozchlapując ją także na elfkę. Oboje nie zauważyli, że poziom wody zaczął opadać, a podłoga robiła się mokra.

Kuglarka prychała wodą, fukała i parskała pomiędzy kolejnymi chluśnięciami. Gdyby tylko furia nie przesłaniała jej całego zdrowego rozsądku, gdyby widziała coś więcej niż tylko czarownika jako cel swych ataków, to dostrzegłaby swą coraz bardziej widoczną nagość. A to wywołałoby w niej jeszcze większą panikę i pewnie wściekłość także. Nie istniało bezpieczne rozwiązanie tej sytuacji.

- Dobrze wiedziałeś, że nie byłam sobą! A Ty bezczelnie to wykorzystałeś! Dlaczego?! -to całe chlapanie wodą przestało być dla niej wystarczające. Wszak poszukiwała zemsty, którą Thaaneeekryyyyst zapamięta na długo. Dlatego znów obudziła się w niej ta morska kreatura topiąca wędrowców. Z błyskiem w oczach skoczyła ku mężczyźnie, dłońmi kurczowo wczepiając się w jego zadbane ubranko i silnie próbując wciągnąć go do balii.
-Bo! Chciałeś! Mnie! Pomacać! - każdemu jej głośno wypowiadanemu słowu towarzyszyło kolejne szarpnięcie w dół.

I udało się to jej. Może przez jej gniew, może przez fakt że czarownik nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Może też i dlatego przy chlapaniu kuglarki nachylił się za bardzo. Szarpnęła go w dół i Tancrist z głośnym pluskiem wpadł do balii. Wpadł prosto na rozwścieczoną elfkę, przykrywając ją swym ciałem.

- Mam dziwne wrażenie, że jest na odwrót. - odparł zdezorientowany czarownik leżąc na goluśkiej Eshte. - Skoro ja chcę… cię pomacać, to czemu ty... mnie trzymasz?
Byli oboje w wodzie, a on całkiem blisko niej. I ku jej niespodziewanej satysfakcji… równie zarumieniony na twarzy jak ona sama.

Elfka.. jęknęła. Oh, nie, nie z jakiejś rozkoszy czy przyjemności jaką miałaby obudzić w niej bliskość Ruchacza. Powodem tego odgłosu był impet, z jakim na nią wpadł w kąpielowej balii. Nie był przecież jakimś chucherkiem, sama już.. zbyt często miała okazję do oglądania sobie jego twardych mięśni. A teraz poczuła je boleśnie uderzające o swoje ciało.

-Przestań ciągle zrzucać na mnie całą winę! Weź żesz trochę odpowiedzialności za własne zachcianki! -oddychała szybko z wysiłku i wściekłości, a przez to jej piersi unosiły się w tym niespokojnym tempie. Nagle stała się bardziej świadoma ich istnienia, szczególnie że ocierała się nimi o czarownika. Pani Ognia byłaby wniebowzięta i już oplatałaby rękami mężczyznę, przyciągając go mocno do siebie. Ale nie Eshte, o nie.
Ona dłońmi zagarnęła gęstą pianę unoszącą się na wodzie wokół nich.
-Jesteś.. za... blisko! -wycedziła przez zaciśnięte zęby, po czym całą trzymaną pianę wcisnęła w jego twarz. Tym sposobem Thaaneeekryyyst dorobił się białej brody, białych włosów, policzków, nosa. Nawet z jego okularów powoli spływał biały puch.

-Za moje zachcianki?! Za bardzo sobie pochlebiasz. Nie moją zachcianką było wylądowanie z tobą w balii! Nie moją zachcianką były figle, gdy dookoła toczyła się bitwa! - rozwścieczony i mokry Ruchacz odsunął się od elfki, by przetrzeć szkła okularów. I by ględzić znowu.

Czemuż on tyle gada? W Eshte pojawiła się chęć by zamknąć jakoś jego usta. Problem w tym że to nie kuglarka wzięła się za jego rozwiązanie. Elfka bowiem chwyciła dłońmi za jego twarz i pocałowała. Było to przyjemne doświadczenie muskać jego wargi swoimi i rzeczywiście uciszyło mężczyznę.
Co prawda po pocałunku pojawiło się obrzydzenie do samej siebie i wściekłość na Panią Ognia, ale to był dopiero początek kłopotów.
- Co to miało być?! O to też mnie obwinisz, co? -burknął zaskoczony i speszony jej pocałunkiem czarownik.
Gdyby tylko było to możliwe, to elfka zaczęłaby już parować z całej tej wzbierającej w niej wściekłości.

-To jedyny sposób, żebyś w końcu się zamknął! -syknęła i cofnęła dłonie od jego twarzy tylko po to, by uderzeniem nimi w tors odsunąć Ruchacza od siebie. Sama próbowała się wcisnąć w ściankę balii, jednocześnie starając się zakryć przed nim swą nagość. A zakryć chciała wiele - i piersi, i łono, i część ciała pokrytą paskudnymi bliznami. A ręce przecież miała tylko dwie.
-Moje zachcianki też są Twoją winą, bo zabrałeś mnie do tego przeklętego kręgu! -spoglądała na niego z ogniem szalejącym w jej spojrzeniu. Kiedy oczy te należały do Eshte, to przepełnione były złością i obrzydzeniem. Kiedy zaś Pani Ognia spoglądała nimi na mężczyznę, to owe płomienie były oznaką dzikiej żądzy -A jakie Ty masz wytłumaczenie dla lepienia się do mnie, co? Przecież do niczego Cię nie zmuszałam!

- Oczywiście że nie zmuszałaś.
- burknął czarownik wstając i ociekając wodą. - Na przykład. Nie zmuszałaś mnie bym wlazł do balii. Tylko mnie do niej wciągnęłaś. I nie zwalaj wszystkiego na tą drugą.
Wstał i wyszedł z balii.- Gdy budzi się w tobie ta druga, to… nie wiadomo, co jej wpadnie do głowy. Co zrobi i z kim. Więc staram się wtedy skupić twoją uwagę na sobie i w ten sposób zapanować nad sytuacją.

Tak jak teraz… bo zaczął zdejmować z siebie nasiąknięte wodą szaty i odsłaniać pokryty tatuażami tors i plecy. Oczy kuglarki mimowolnie wędrowały po owym liniach na ciele Thaaneekrysta, a na twarzy kuglarki pojawił się wesolutki uśmieszek nie pasujący do jej oburzenia. Ani chybi wpływ Pani Ognia. Bo przecież Eshte nie spodobałby się ten pokaz muskulatury Ruchacza (zwykle ukrytej pod workowatymi ubraniami) , prawda? I artystka nie miałaby ochoty �-zobaczyć więcej (choć należało się jej to, wszak on teraz sobie wszystko obejrzał!), prawda? Dobrze więc że Czaruś stał do niej odwrócony plecami.
A gdyby tak sobie go.. podotykać?
Skorzystać z okazji, że nie zwraca teraz na nią uwagę, podkraść się do niego i palcami przesunąć po tych szerokich plecach? Wstać, przytulić się mocno do niego od tyłu, by wyraźnie poczuł jej piersi przyciskające się do swej skóry pokrytej błękitnymi tatuażami? Mogłaby go objąć, aby dłońmi sięgnąć do umięśnionego torsu, a ustami szeptać słodkie nieprzyzwoitości prosto do jego ucha. Nie byłby w stanie się jej oprzeć. Nie mógłby, wszak był jej niewolnikiem. Żył po to, aby sprawiać jej przyjemność. Na każdy, choćby najbardziej wyuzdany sposób, jaki tylko potrafiła sobie wyobrazić..

-Przestań! -ryknęła nagle Eshte po kilku chwilach milczenia. Ruchacz pewno mógłby pomyśleć, że to na niego się wydarła, gdyż znowu gadał bez końca. Jednak prawdą było, że teraz jej wściekłość przede wszystkim była skierowana na Panią Ognia, która zalewała jej myśli potokiem swych przebrzydłych pragnień.

Wczepiła się palcami we własne mokre, poplątane włosy, po czym zaczęła potrząsać mocno głową, jak gdyby w chęci wyrzucenia z niej tych lubieżności. Miała wrażenie, że zaraz wybuchnie od tej walki o dominację pomiędzy Panią Ognia, a.. a samą sobą.

-Wyłaź z mojej głowy! - z tym okrzykiem zrobiła to, co wydawało się w tym momencie najbardziej właściwe. Skuliła się w balii, aby móc zanurzyć głowę w wodzie pozostałej jeszcze po niedawnej bitwie morskiej. Nie, nie myślała teraz logicznie. W desperacji poszukiwała jakiegokolwiek sposobu na pozbycie się tego przekleństwa, nawet jeśli oznaczało to podtopienie Pani Ognia.
Ta się jednak nie odzywała w ogóle, nie było między kuglarką i nią dialogu.

A po chwili elfka poczuła jak silne ręce wyciągają ją z kąpieli i tulą zaborczo do siebie. Oczywiście wiedziała czyje to ręce, ale czy miała ochotę z walczyć z czarownikiem przyciskającym ją do swego torsu i… cicho, choć fałszywie, nucącym jej do ucha jakąś kołysankę jakby była małą dziewczynką? Oczywiście, że nie była nią, ale… przyjemnie było być otoczonym opieką. Przyjemnie było czuć się bezpieczną, jeśli nie od samej Pani Ognia, to przynajmniej od reszty zagrożeń świata.

Pierwsze co zrobiła Eshte po uświadomieniu sobie, że znajduje się w ramionach Ruchacza zamiast dalej w kąpieli, to.. wyplucie resztek wody, jakie zdążyły jej się zebrać w usteczkach. Oczywiście, całkiem przypadkiem wszystko to poleciało na mężczyznę, który znów przekraczał tolerowaną przez nią granicę bliskości.

Drugim co zrobiła Eshte, było uniesienie słabej ręki, żeby dłonią zasłonić usta fałszującego, niedoszłego barda. Była wszak artystką, a zatem osóbką wrażliwą na każdy przejaw sztuki.. nie była jednak przygotowana na Thaneeekryyysta nucącego kołysankę.
-Dość.. -jęknęła cierpiętniczo. Czy naprawdę warto było zamieniać podszeptującą Panią Ognia na opiekuńczego czarownika? Nie była pewna. Z pewnością jednak odczuła pewną ulgę, że obecne myśli należały tylko do niej. I był tak abstrakcyjne, wielbiące własny talent i niechętne Ruchaczowi, jak tylko ona lubiła.
-Albo mnie macasz.. albo widzisz we.. mnie dziecko.. -wykrzywiła wargi w grymasie, który mógł być nawet parszywym uśmiechem -Zdecyduj się.

-Mogę cię pomacać jeśli sprawi ci ulgę, albo radość.
- uśmiechnął się kwaśno czarownik tylko mocniej tuląc elfkę do siebie. - Problem z tym, że o ile ty wolisz żebym widział w tobie małą dziewczynkę, to ta druga chce być widziana kobietą. Piękną kobietą, którą przecież jesteś.

Elfka w zaskoczeniu nadęła policzki, tak samo czerwone jak reszta jej twarzy i spiczaste uszy.
-Eee.. noo... -wydukała, zupełnie wytrącona z równowagi jego słowami. O wiele lepiej sobie radziła, kiedy na siebie krzyczeli, warczeli i próbowali się wzajemnie potopić. Nie wiedziała zaś jak się zachować w przypadku takiego.. uh.. komplementu! Podziw dla swego talentu potrafiła przyjmować, ale zachwytu nad swą urodą najczęściej słyszała z ust śmierdzących przepitymi trunkami. Łatwo wtedy było takiego delikwenta kopnąć w tyłek.

Znów stała się nadmiernie świadoma swej nagości. Tego, że jest cała mięciutka i gładziutka od wszystkich olejków, że krople wody leniwie wpływają po krzywiznach jej ciałka. A na domiar złego.. on ją dotykał. Wprawdzie nie korzystał z okazji, żeby chociaż zmacać ją po cyckach, ale dla niej już wystarczającym powodem do paniki było ciepło jego ciała tuż przy swoim. I czy.. czy ona czuła bicie jego serca?! Co za okropność!
Eshte rozpoczęła próbę odsunięcia się od niego, co okazało się być dość niezdarnym pokazem. Starała się bowiem od niego odsunąć, ale bez zbędnego dotykania jego nagiego torsu.

-No oczywiście, że Toooooobie podoba się to moje przekleństwo z kręgu. Może właśnie dlatego mnie tam zabrałeś, hę? Bym stała się chętniejsza, co? -zapytała z goryczą, jego wcześniejszy komplement ograniczając do kolejnej jego chęci pomacania sobie kuglarki. Bo jakiż miałby inny powód, aby mówić jej takie rzeczy?

-Nie… potrzebowałem ziół do eliksiru, a te z kręgów druidzkich są pełne mocy. No i uznałem, że przyda ci się wytchnienie od zamku. Skąd miałem wiedzieć, że… krąg jest niestabilny, a ty podatna? Gdyby mi naprawdę chodziło tylko o zmacanie… to bym się nie hamował, ani w kręgu ani poza nim. Mimo, że pokusa była duża.- speszył się pod jej oskarżeniami Ruchacz trzymając ją stanowczo mimo jej wiercenia się.

Z przerażeniem Eshte poczuła, jak z jej mokrych kosmyków włosów poprzyklejanych do szyi i ramion, powoli spływają niesforne kropelki. Szczególnie niektóre z nich były bezczelne w tworzeniu wilgotnych ścieżek po skórze elfki i zapuszczały się wprost na krągłości jej piersi. W innej sytuacji nie zwróciłaby na nie uwagi. Teraz jednak, będąc nagą tuż przy Ruchaczu, taka drobnostka wydawała jej się niezwykle wyuzdana.

-Noooo.. a co teraz robisz? -objęła się ręką, próbując jak najbardziej zasłonić swój biust, a dłonią przesłaniając przynajmniej fragment swej drugiej ręki pokrytej bliznami -Próbujesz znowu obudzić tamtą? Twoją.. -raz jeszcze wykrzywiła wargi, bardziej w paskudnym grymasie niż uśmiechu -Twoją Panią? Nie jest łatwo wygonić to obrzydlistwo z mojej głowy..
To brzmiało zupełnie absurdalnie, ale czyżby.. czyżby była trochę zazdrosna? Czy było możliwe takie uczucie wobec, tak naprawdę, siebie samej?!

-Wolałbym jej nie obudzić… szczerze powiedziawszy. Dotąd udawało mi się zachować w miarę rycersko wobec ciebie. - mruknął Ruchacz zerkając na biust elfki. - Ale jeśli ciągle będziesz… będzie ona testowała mą wstrzemięźliwość, to w końcu pęknę. Ileż można ignorować taką pokusę?

-Powinieneś brać przykład z tego rycerzyka, któremu Arissa utwardza kopie
- odparła Eshte jakoś nie biorąc pod uwagę tego, że ktoś mógłby mocno nieopacznie zrozumieć jej słowa. Ale to przecież nie tak, że fałszywa kapłanka miałaby coś przeciwko takim plotkom na swój temat. Może nawet dorobiłaby się kolejnych.. ekhm, klientów - Ona ciągle go kusi, biust podtyka pod nos, całkiem przypadkiem pokazuje mu się naga, a ten nic, pozostaje niewzruszony. Prawdziwy rycerzyk.

Pod jego spojrzeniem rumieniec elfki sięgnął także i jej dekoltu. Zaś ona sama odwróciła główkę od tego łajdaka, ponownie w gniewie nadęła policzki, a krzyżując ręce spróbowała lepiej się przed nim osłonić -A Ty mnie już możesz puścić, wiesz? I walnę Cię, jeśli nie przestaniesz mi się gapić na cycki.

-Obawiam się, że ty jednak jesteś pewnie albo ładniejsza od tej Arissy, albo bardziej zmysłowa bo nie potrafię być niewzruszony jak ów rycerz. No i pokaż… nie cycki, a te twoje blizny. Skoro już jesteś goła, to mogę im się przyjrzeć.
- odparł wyraźnie rozbawiony czarownik nie mający specjalnie ochoty uwalniać się od ciężaru elfki.

Zaskoczył ją. Może nie tak bardzo, jak swoim wtargnięciem i całkowitym zniszczeniem jej kąpieli, ale i tak ostatnie czego po nim się spodziewała, to chęci oglądania tych jej paskudnych blizn. Nie wiedziała co nim kierowała. Czy zwykła ciekawość, czy potrzeba wytknięcia jej tej niedoskonałości, czy może jakaś przedziwna opiekuńczość? Nie.. musiał mieć inny powód. Nagle stał on się bardzo jasny dla Eshte.

-Często się podajesz za medyka, żeby sobie pooglądać nagie kobiety? -zapytała złośliwie i rękę ku niemu wyciągnęła. Wprawdzie nie walnęła go piąstką, lecz dłoń silnie przycisnęła do policzka czarownika, aby dzięki temu zmusić go do odwrócenia głowy.

-Często… ale w tym przypadku nie muszę. Bo już jesteś golutka. - odparł ironicznie Tancrist i mocniej przytulił do siebie kuglarkę, rujnując budowany przez nią dystans między ich ciałami. - Może byłbym jednak w stanie pomóc na twe blizny. Też dzięki ziołom zebranym w kręgu menhirów. Dzikun to esencja życia, to przez co przepływa jego moc nabiera witalności.

-Oh, taaaaaaak
-parsknęła Eshte szyderczo słysząc jego jakże kuszącą propozycję -Bo ten cały Dzikun już tak bardzo mi pomógł, że na pewno mam wielką ochoooootę skorzystać z jakichś jego ziółek. Może po nich już całkiem stracą panowanie nad sobą?

Trzymana w ramionach przemieniała się w kotkę. Napinała mięśnie, zaczynała się wiercić w próbach wyślizgnięcia się z uścisku, a gdyby miała ogon, to z pewnością teraz biłaby nim wściekle w powietrzu. Czy inne kobiety naprawdę lubiły taką bliskość? Kuglarka nigdy nie miała kobiecego wzorca, dzięki któremu mogłaby się nauczyć odpowiedniego zachowania wśród mężczyzn. Dlatego była taka dzika, dlatego ratowała się ucieczką przed cudzym dotykiem.

-I nie każdy może mieć takie fikuśne, świecące tatuaże. Tym z nas, którzy nie urodzili się w bogatej rodzince, muszą wystarczyć brzydkie blizny -z satysfakcją wyciągnęła rękę poprzecinaną bliznami i pomachała nią tuż przed szkiełkami Thaaneeekryyyysta. Czasem taki pokaz pomagał przegonić nadgorliwców, chociaż głównie.. dzieciaki -Odrzucają Cię, co? Nie możesz na nie patrzeć?

-Wierz mi. Te fikuśne tatuaże kosztowały mnie wiele bólu, więcej niż te poparzenia.
-odparł czarownik skupiając się na bliznach Eshte. - Wyglądają na stare, co utrudnia sprawę. Świeże wystarczyłoby właściwie wygoić. Ale i na te może znaleźć się jakaś maść. Pytanie tylko jak bardzo uszkodzone jest ciało pod bliznami?

Nachylił się i pociągnął po poparzonej skórze czubkiem języka.
- Co czujesz?- zapytał, a ona czuła… dreszczyk, rozkoszny i rozchodzący się po całym ciele. Przypominający ten który Pani Ognia (a wraz z nią kuglarka) czuła wśród menhirów, choć wtedy język Ruchacza poczynał sobie śmielej. I w bardziej intymnych rejonach ciała. Doznanie obecne nie było tak silne, ale równie przyjemne i budziło rumieniec na policzkach elfki.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem