Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2018, 04:02   #94
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
- Eshteeee! Tak się bałam! Jak zniknęłaś. Tancrist mówił że jesteś bezpieczna. Ale co on tam wie. Dziadek Arunas opowiadał wszak historię o księżniczce którą porwały krasnoludy i zmusiły do tych obrzydliwych i podłych i uwłaczających jej obowiązków… brodaci zboczeńcy! - nie zdążył, bo Trixie się obudziła i wyleciawszy ze swej wygodnej kryjówki pomiędzy kapeluszami zaczęła latać dookoła kuglarki i trajkotać.- Tych siedmiu zdeprawowanych krasnoludów kazało jej sprzątać swój dom, gotować obiad i..- dodała z wyraźną grozą w głosie. -...prać ich onuce!! Tak straszny los, że wolała się otruć jabłkiem dostanym od starej straganiarki.
-Jestem pewien że ta historia brzmiała inaczej. I nie machaj tyle skrzydełkami.
- przypomniał jej czarownik.- Pyłek, pamiętasz?

- No tak.
- Trixie wylądowała na łóżku między nimi, a elfka nie bardzo rozumiała czemu się przejmował jakimś pyłkiem. I jego obecność przestała mu przeszkadzać. Ba… nawet kusiło ją by pobawić się puklami jego włosów i musnąć tatuaże.
-Bałam się, że te krasnoludy cię porwą i uczynią swoją żoną i będziesz musiała im oporządzać dom i prać i przewijać małe krasnoludziątka. - wróżka zaś trajkotała dalej zadowolona z tego, że Eshte uniknęła niewoli brodaczy.

Wylatując spomiędzy kapeluszy wróżka musiała wzniecić jakieś pokłady kurzu, bowiem w jednym momencie kuglarka poczuła kręcenie w nosie, a w drugim skichała się mocno. Przetarła dłonią nos, po czym uśmiechnęła się szeroko do Trixie - Czyżbyś już zapomniała, że dopiero co pogoniłam Pierworodnego chcącego mnie sobie wziąć za żonę? Niestraszne mi jakieś tam brudne krasnoludy! Zresztą.. -musiało się dziać z nią coś przedziwnego, może winę ponosiło zmęczenie po wczorajszej nocy, bowiem Wspaniała Eshte zamiast słodzić samej sobie, to ona.. ona.. ona przyklasnęła czarownikowi! Nie był to częsty widok - Jestem przekonana, że gdyby zachciało im się zrobić ze mnie swoją niewolnicę, to Thaaneeekryyyyst zaraz ruszyłby mi na ratunek. W końcu to ja teraz jestem jego żoną.
Ponad maleńką wróżką nachyliła się ku mężczyźnie wylegującemu się na łóżku. Palcem dźgnęła go pieszczotliwie w tatuaż wijący się po jego żebrach, a jednocześnie dopytywała się ciekawsko - Prawda?

- Tak. Tak… nie dał bym cię im skrzywdzić
.- potwierdził ciepłym tonem czarownik uśmiechając się do elfki. Coś tak się słodko między nimi zrobiło, ku zadowoleniu wróżki siedzącej pomiędzy nimi. Uśmiechała się bowiem szeroko rozdziawiając usta.- Pamiętam. Dałaś mu wtedy popalić. Pewnie jeszcze przez wiele dni będzie lizał rany.

- To prawda. Może nawet będzie pamiątkę na całe życie.
- Tancirst sięgnął pod kołdrę, a choć tolerancja elfki… obecnie trochę szersza była, to miała swoje granice. Na szczęście nie poczuła niecnych palców czarownika na sobie, choć to co robił pod kołderką w pobliżu swego krocza, mogło być podejrzane. Niemniej okazało się… wyjmowaniem niedużej fiolki wypełnionej krwawo-czerwonym płynem z kieszeni spodni.
-Na kaca… mocne, więc wypij jednym tchem.- wyjaśnił podając jej miksturę.

-Naprawdę chcesz, żebym wypiła płyn z czegoś, co właśnie wyciągnąłeś ze swoich spodni? Nie masz za grosz wstydu... -kuglarka pokręciła głową w zgorszeniu. W końcu nie byłaby sobą, gdyby w działaniach Ruchacza nie dopatrzyła się jakichś podtekstów i ukrytych chęci zmacania jej. Chociaż tak po prawdzie, to nadal jeszcze nie zaspokoiła swojej chęci podotykania sobie jego twardego, malowanego ciała.. zaraz, zaraz. Czy jeszcze niedawno nie próbowała go wyrzucić ze swojego wozu?
Ujęła flakonik w palce, po czym uniosła wysoko, by móc podejrzliwie przyjrzeć się jego zawartości. Thaaneeekryyst zbyt często wlewał w nią jakieś swoje eliksiry -Co to właściwie jest? Bardzo mnie powykręca?

- Pali w gardle, ale co najważniejsze… wypala truciznę z krwi. Poczujesz się jednak lepiej od razu
.- stwierdził czarownik przyglądając się trzymanej przez elfce fiolce. - No chyba, że masz jakieś lepsze… domowe sposoby walczenia z nim?
Po czym dodał grobowym tonem.- Naprawdę nie chcesz wiedzieć czego dodałem do kociołka, tworząc ten eliksir.

Eshte przymrużyła oczy słysząc ten podejrzany ton głosu czarownika. Żartował sobie z niej? Szczerze chciał jej oszczędzić szczegółów swoich eksperymentów? Była jeszcze zbyt przyćmiona po ostatnim wieczorze, by potrafić rozpoznać intencje tego zbereźnika. Wiedziała jednak, że to jego umięśnione ciało, którego nie powstydziłby się Pierworodny, nie było dla niej wystarczającym argumentem do wypicia jakiegoś obcego płynu.

-Oczywiście, że chcę wiedzieć, skoro mam to wypić! -żachnęła się, jednocześnie przy tym w dość niekontrolowany sposób machając flakonikiem w powietrzu - A na wczorajszą truciznę zwykle pomaga całodniowe leżenie w barłogu mojego łóżka, pykanie sobie fajeczki i zjedzenie miski gorącej zupy z rybich łbów.
Życie kuglarki nie do końca sprzyjało wytworzeniu się u niej.. wyrafinowanego smaku.

- Jak chcesz… Nie chcę cię zmuszać. - stwierdził z uśmiechem jej “mężuś”. I… miała wrażenie, że chce ją pocałować. W policzek. Tak jakby...czule. Ale się powstrzymał na szczęście, bo kuglarka miałaby kłopot z reakcją na taki gest. Oczywiście oburzyłaby się z wierzchu i zwyzywała go od zboczeńców i lubieżników, ale… pod tym wszystkim, czułaby się dziwnie. Wszak od dawna nikt, nie obdarzał jej czułościami.
Na szczęście się powstrzymał i skończyło się na wzburzeniu jej fryzury dłonią. Gest co prawda równie czuły, ale łatwiejszy do przetrawienia. Odrobinę łatwiejszy, bo nadal czuła ciepło na policzkach.
-No dobrze.. to idę powiadomić hrabiego, że łaskawie dołączasz do jego orszaku, chyba że zmieniłaś zdanie? - zapytał wysuwając się spod patchworkowej kołderki, która ich ukrywała.

Elfka odczuła ulgę widząc, że nie był goły i dolne partie jego ciała okrywały spodnie. Z drugiej strony poczuła jednak… okruchy zawodu. Czyż nie powinna być pokusą, której żadna kobieta się nie równa. Owszem nie chciałaby, by lepił się do niej jak wielki owczarek… ale miała swą kobiecą próżność.
Wielka Artystka i Sztukmistrzyni istniała by budzić podziw, także swą “egzotyczno-ekscentryczną urodą” jak określił ją pewien pijany poeta, zanim zaczął się do niej przytulać i zmusił ją do podpalenia mu kapelusza…. a może gaci? Nie pamiętała dokładnie tamtej popijawy. W każdym razie coś się na końcu paliło na tym amancie.

- No.. nie - bąknęła Eshte, której spojrzenie wędrowało to po niezbadanych jeszcze przez nią ścieżkach błękitnych tatuaży czarownika, to po flakoniku ciągle trzymanym w palcach. Co miała z nim zrobić? Znaczy, z tym tajemniczym specyfikiem, nie Ruchaczem. Łyknąć sobie? Wyrzucić? Dać Trixie do spróbowania?
- Niech tylko ten Twój hrabia szykuje się na to, że jako Wielka Artystka będę miała swoje kaprys..-zmełła słowo w swych usteczkach, w których i tak elfkę cały czas męczył paskudny posmak przetrawionego alkoholu -Wymagania. Bo przecież będę musiała odpowiednio się przygotowywać do występów, co nie?
Mogła siedzieć w pogniecionym i podśmierdującym ubraniu, mogła mieć nieujarzmioną czuprynę na głowie i trochę mamrotać, ale duma z wykonywanej profesji i tak cały czas ją rozpierała. I miała zamiar ją wykorzystać w pełni.

-I wie, że Trixie też ze mną jedzie? W końcu teraz jest moją bardką - zerknęła na wróżkę, po czym błysnęła do niej ząbkami w szerokaśnym uśmiechu.
-Jedzie jedzie… ale lepiej tego nie rozpowiadać. Niech mają niespodziankę. A co do kaprysów, to z pewnością alkoholu i jedzenia ci nie zbraknie.- stwierdził Tancrist ubierając koszulę.- A inne? Pamiętaj że te bardziej wymyślne mogą być zrealizowane dopiero po dotarciu do zamku.

-Nnooo..
-zapowiadała się długa lista życzeń, bowiem Eshte najpierw fioleczkę odłożyła gdzieś na bok na fiolkę, a potem ułożyła górę z kolorowych, zupełnie niepasujących do siebie poduszek. Rozparła się wygodnie na tym tronie i nogi skrzyżowała w kostkach.

-Na pewno będę wymagała, aby żadne szlachciurstwo nie wchodziło mi do wozu, ani nie kręciło się blisko niego. Całe mi się ciało zastało od tego siedzenia w zamku, będę musiała poćwiczyć przed występami, a nie chcę być podglądania przez jakiegoś zboczeńca. Albo kogoś chcącego podkraść moje kuglarskie tajemnice - mówiła, po wcześniejszym uniesieniu dłoni i rozcapierzeniu palców, na których zamierzała wyliczać swoje zachcianki. Każda Wielka Artystka musiała mieć jakieś, tego się od nich wymagało - Powinni też jakoś przewozić balie, żebym mogła się kąpać. I duży zapas pachnących olejków. I służkę, która będzie dbała o ciepłą wodę -zgięła kilka kolejnych palców, nim zerknęła na Ruchacza z konsternacją - Nikt tam się chyba nie będzie spodziewał, że sama sobie będę gotować, co?

-Nie… ale niestety przepędzanie szlachciurstwa podglądającego cię w kąpieli musisz sama zorganizować. Lub kąpać się z mężem.
- wyjaśnił czarownik przyglądając się elfce.- Tak samo jak swoje przygotowania do ćwiczeń… musisz sama pilnować swych tajemnic. Balia się znajdzie, a olejki…
Tancrist wskazał palcem na łupy kuglarki.- … nawet jeśli sługi hrabiowskie mieć ich nie będą, to ty widzę zadbałaś o to, by się jakieś znalazły.

-I jak widać bardzo dobrze zrobiłam. Ktoś musi być odpowiednio przygotowany na kąpiel w podróży
-talenty elfki nie kończyły się tylko na akrobatyce i magicznych sztuczkach. Nie, nie, najwyraźniej równie dobrze była ona wprawiona w przemianie cudzych przytyków w pochwały dla swojej zaradności.
-Nie spodziewałeś się chyba, że po tym wszystkim co tutaj przeszłam, opuszczę zamek z pustymi rękami, co? -uśmiechnęła się krzywo, dość mało przyjemnie. Mogło to być spowodowane litościwą reakcją na myśl, że rzeczywiście byłaby w stanie oprzeć się pokusie olejków i świecidełek samotnie pozostawionych w komnatach. Jednak równie dobrze powodem tego skrzywienia mogły być żołądkowe rewolucje, jakie czuła po wczorajszej kolacji. Głównie składającej się z piwa.
Wzruszyła ramionami, dodając z urazą w głosie - Skoro przypalenie Pierworodnemu dupy nie otworzyło mi drzwi do skarbców, to musiałam sama zadbać o nagrodzenie swojego wysiłku.

- Dobrze że w zamku nadal panuje zamieszanie, więc twoje małe rekwizycje pewnie pozostaną niezauważone.-
czarownik ruszył do wyjścia z domku na kółkach elfki. - Szykuj się więc na podróż, pewnie hrabia wyruszy z miasta jeszcze przed południem.
Uśmiechnął się, posłał jej całusa na pożegnanie i wyszedł.
-Jaki miły i kochany, prawda? - zapytała wesolutka Trixie.

Eshte odczekała, aż drzwiczki wozu zatrzasnął się za czarownikiem, po czym gwałtownie zwróciła się ku naiwnej wróżce. Trochę zbyt gwałtownie, bo pozieleniała na twarzy. Na szczęście tylko na moment.
-Nie, wcale nie! -syknęła, bo chociaż sama miała co dopiero chętkę na powędrowanie palcami po tatuażach Ruchacza, to wcale nie przysłoniło to jej zdrowego rozsądku. Pogroziła palcem przed bardką, która była tylko troszkę od niego większa - Nie wiem jak druidzi, ale musisz wiedzieć Trixie, że większość mężczyzn zrobi wszystko, nawet będzie Cię karmić najsłodszymi słówkami i słodkościami, byle tylko dobrać się do Twojej spódnicy. Trzeba na takich uważać.

Z ciężkim westchnieniem opadła z powrotem na górę barwnych poduszek.





Dłoń w teatralnym geście ułożyła na wysokości swego serca i powiedziała z boleścią w głosie - Nas obie natura obdarzyła nadzwyczajną urodą, więc tym bardziej jesteśmy narażone na takie ataki.

- No… ale to dobieranie jest takie przyjemne. Powinnaś kiedyś spróbować. - stwierdziła naiwnie Trixie. - i tyle smakowitych słodkich emocji wyzwala.
Przyjrzała się zaciekawiona bardce. - Jesteś przy nim bardziej energiczna i ożywiona niż w towarzystwie innych ludzi. Czemu?

-No to raczej jeszcze nie widziałaś zbyt wiele
- odburknęła kuglarka, która wcale nie pochwalała słodko romantycznych insynuacji wróżki. A już szczególnie, kiedy te insynuacje były wycelowane w nią samą i zboczonego czarownika. Zaraz jednak troszkę złagodniała i pokiwała głową -Ale to zrozumiałe, przecież jesteś tutaj dopiero od wczoraj. Poczekaj do naszego pierwszego wspólnego występu, a zobaczysz jaka potrafię być energiczna przed moją widownią.
Pochyliła się lekko ku bardce, po czym zlustrowała ją uważnym spojrzeniem od czubeczka jej maluśkiej głowy po palce u stópek - Może powinnam uszyć dla Ciebie nowy strój, co? Chciałabyś? Coś kolorowego, może z piórami..

- O taaak, ooo taak!
- krzyknęła z entuzjazmem wróżka unosząc się gwałtownie na skrzydełkach. - Możliwe jak najbardziej kolorowy i błyszczący i z małymi dzwoneczkami.
Wirowała gwałtownie na skrzydełkach wzbudzając chmurkę pyłku, który sprawiał że kuglarka zaczęła myślami wracać do tatuaży czarownika i miała ochotę obejrzeć te na jego pośladkach.

Kiedy dotarło do niej o CZYM myśli zrozumiała, że musi zatrzymać balet Trixie, która w wyniku swej entuzjastycznej reakcji rozsypywała swój pyłek miłości i niechcący pchała znów Eshte w ramiona Ruchacza.
Niedobrze, niedobrze, niedobrze!
Myśli przedziwnie oscylujące wokół torsu czarownika mogła jeszcze przetrwać, zrzucić je na swoją wczorajszość. Jednak teraz nie potrafiła odrzucić od siebie tego pragnienia pomacania jego pośladków i.. i jeszcze czegoś innego, co nieszczęśliwie miała okazję sobie pooglądać w kamiennym kręgu. Wprawdzie wtedy nie była sobą i to Pani Ognia cieszyła się tym widokiem, ale przecież oczami biednej elfki! I z tego powodu ten paskudny obraz wypalił się w jej wspomnieniach i podsycał teraz nagle obudzone w Eshte.. żądze. Żądze!

Skichała się głośno pod wpływem pyłku łaskoczącego ją w nos. Następnie niewiele myśląc wyrzuciła swe ciałko ku górze, niby jaka ryba wyskakująca z wody. Tyle, że jej celem nie był jakiś owad do zjedzenia na śniadanie, a pochwycenie w dłonie wirującej w powietrzu wróżki.

Udało się! Zacisneła palce na zaskoczonej Trixie i runęła wraz z nią na łóżko. Niestety tak gwałtowne ruchy odbiły się na jej wrażliwym obecnie żołądku, który chciał zwrócić swą zawartość przez jej usta. W dodatku w głowie się jej zakręciło.
- Co się dzieje?- zapytała zdziwiona skrzydlata bardka.

Twarz kuglarki przybrała barwę tak wyraźnej zieleni, że była tylko o kilka odcieni bledsza od intensywnych mazgajów zdobiących ściany i sufit wozu. Może rzeczywiście zareagowała trochę zbyt gwałtownie, ale pewnie wystarczyłaby tylko jedna chwila, aby rzuciła się w pogoń za upragnionym mężczyzną. Musiała szybko nad sobą zapanować.
I całkiem się udało. Eshte nie odpowiedziała od razu wróżce, bowiem najpierw musiała zapanować nad swym żołądkiem i wolała nie otwierać od razu ust. Cudem jakimś zdołała przełknąć gorycz wzbierającą jej w gardle, a i nawet zniknęły błyski mieniące jej się przed oczami.

-Będziesz miała.. dzwonki, piórka, kryształki.. no, czego tam tylko sobie zażyczysz. Tylko.. - zgrzytnęła zębami czując kolejne akrobatyczne wariacje w swoim brzuchu -Tylko przestań sypać pyłkiem..
- Aaaa… przepraszam… poniosło mnie.
- odparła potulnie Trixie i dodała cicho.- Jak latam to zawsze trochę rozpylam go dookoła siebie. Nie mogę nad tym zapanować.
I nie był to problem na świeżym powietrzu, ani w zamkowych komnatach… zwykle dość przestronnych. Natomiast wóz kuglarki był dość ciasny.

Kuglarka rozłożyła dłonie, by wypuścić z ich uścisku złapanego motyla o słodkim głosiku. Przyglądała mu się stanowczym spojrzeniem.
-To jeśli chcesz mieszkać w moim wozie, to będziesz musiała ograniczyć machanie skrzydełkami. Możesz chodzić, trzymać się mojego ramienia, albo.. albo.. -zająknęła się Eshte, bo chociaż nie była najlepszą gospodynią świata i nie zamierzała taką być, to jednak chciała zapewnić Trixie wygodny pobyt w swym domku. W końcu w zamian dostanie muzykę do swych występów, co nie?
Rozejrzała się więc, aż jej wzrok spoczął na puszystym kłębku drzemiącym pośród ubrań w uchylonej skrzyni - Albo możesz zrobić sobie wierzchowca ze Skel'kela. Pewno wystarczy mu zawiesić trochę fajkowego ziela nad nosem, aby poszedł gdzie tylko zechcesz.
Lisek jednak prychnął oburzony takim pomysłem i kłapnął paszczą, jakby chciał grozić wróżce zjedzeniem.

-Ale nie rozumiem. Przecież ty lubisz tego Tancrista. Ciągle się przekomarzacie.- odparła naiwnie wróżka, biorąc ich kłótnie i swary, za niewinne dogryzanie.

-Nie przekomarzam się z nim, tylko wykłócam! A robię to, bo jest przemądrzałym bubkiem, który zawsze patrzy na innych z góry - wytłumaczyła Eshte, która przecież miała już wyrobione bardzo zdecydowane zdanie w temacie nie tylko samego Ruchacza, ale także i innym podobnym mu osobnikom - Nie da się lubić szlachciurków. Urodzi się taki w bogatej rodzince, sra wyżej niż ma dupę i myśli, że przez to jest jakiś lepszy od nas wszystkich, tych bez zamków i błękitnej krwi w żyłach.

Ziewnęła szeroko, a jednocześnie jeszcze przy tym przeciągnęła się zajmując sobą prawie całą długość łóżka. Potem zagrzebała się cieplutko i milutko w barłogu koców.

-Ale Thaaneeekryyyst czasem bywa przydatny. Czasem - burknęła i było to jedyne miłe słowo wobec czarownika, jakiego wróżka mogła się spodziewać z ust kuglarki. I ani myślała tego powtarzać w jego obecności.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem