Lunie nie zostało wiele czasu na decyzję, ale wtedy z odsieczą przyszli jej towarzysze; może niezbyt rozsądnie, lecz jak zwykle - BOHATERSKO! Widząc to Luna chwyciła przygotowane wcześniej dymne patyczki, przełamała i rzuciła między siebie a orki oraz dalej w ich tłum. Miała nadzieję, że to da kompanom przewagę.
Teraz najlepiej by było w bitewnej zawierusze przeprowadzić królewnę na drugą stronę czasu - nawet jeśli przy okazji przerzuci i kilka orków. Tyle że Margery za szarżowanie się wcale nie brała i Luna nie do końca wiedziała czy biec po nią ryzykując orcze ciosy, czy czekać. Zdecydowała się więc przywołać swoje ptaszyska by utrzymały wrogów z dala od niej i kuli, którą chroniła.