Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2018, 21:11   #360
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Select Hotel Handelshof Essen - część pierwsza

Alice cierpliwie słuchała wypowiedzi recepcjonistki. Cóż, jeśli nie było innej opcji, gotowa była zrzucić to na kark Kościoła. Raczej wybaczą jej to… Przynajmniej miała taką nadzieję.

- Nienawidzę cię...

Nieprzyjemne ukłucie przeszyło jej ciało. Przymrużyła oczy. Mimo odczuć, uśmiechnęła się do recepcjonistki, która wyraźnie zmiękła w stosunku do nich. Ulżyło jej nieco z tego tytułu.
Zerknęła na Emerensa i dostrzegła, że jest dziwnie spięty i niespokojny. Czy to z powodu kolejnego niepokoju, który nim wstrząśnie? A może to to dziwne przeczucie, o którym mówił wcześniej…

A potem świat zdawał się jakby zwolnić.
Najpierw zobaczyła reakcję Rensa, zanim jednak zdołała się od niego dowiedzieć o co chodzi, rozległ się potworny hałas. Znała go bardzo dobrze. Już go słyszała w tym tygodniu. Nawet z własnej ręki… Na pewnym parkingu przed elegancką restauracją…

Rudowłosa zareagowała instynktownie opadając do jak najniższego poziomu, by nie zostać trafioną kulami. Powiodła spojrzeniem do Fortuyna. Wyglądało na to, że nie podzielił losu recepcjonistki, co ją ucieszyło. Kiedy dostrzegła, że wezwał windę zaczęła kalkulować, co powinni zrobić. Czy był sposób by się stąd wydostali?
Wzdrygnęła się na głos Tuonetar.
- Mylisz się… Wiem, że tam jesteś - powiedziała nieco niepewnym tonem. Spojrzała w stronę windy i Emerensa. Zawahała się, po czym złapała plecak w którym zostawiła ważne rzeczy. Ten z ubraniami był im zbędny, ale ten drugi - potrzebowali go. Spojrzała w stronę okien, a potem znów na windę.
Postanowiła zaryzykować. Nie podniosła się za wysoko, ale ile miała sił ruszyła w stronę windy. Jeśli usłyszała kolejne strzały, to choćby ślizgiem po kafelkowej podłodze, chciała się do niej dostać. Nie było czasu, musiała przekazać Emerensowi informacje. Musiała ratować chociaż jego. Miała nadzieję, że Jennifer i Fabienowi nie stało się nic po drodze, gdziekolwiek byli.

Alice zmobilizowała się i przełamała strach. Mocno chwyciła plecak i pochylona ruszyła sprintem w stronę Emerensa.
- Szybciej! - mężczyzna krzyknął. - Dalej!
Nieznacznie wyjrzał poza windę w stronę okien. Był przerażony. Odskoczył do tyłu i zaczął ponownie nawoływać Harper.
Śpiewaczka czuła adrenalinę pulsującą w całym jej ciele. Chyba nigdy nie była aż tak bardzo zmobilizowana. Poruszała się tak szybko, jak potrafiła, jednakże… plecak ją spowalniał. Był jak ciężka kotwica, blokująca jej zwinność. Nie mogła go porzucić, w środku znajdowały się pieniądze, apteczka, leki…
Wnet poczuła ogromny ból w okolicy lewego barku. Był rozdzierający, paraliżujący i niespotykany. Pociemniało jej w oczach. Padła na ziemię o krok od windy. Poczuła wilgoć rozprzestrzeniająca się po jej ubraniu, podłodze i ciele… Krew szybko wypływała z ciała śpiewaczki. Nie miała nawet siły, aby krzyczeć.

- Alice! - usłyszała wrzask Emerensa. A może jedynie go sobie wymyśliła? Powoli zaczęła jej zacierać granica pomiędzy rzeczywistością a omami...
Poczuła uchwyt dłoni na swoich ramionach, ktoś zaczął ją ciągnąć, rozmazując jasnoczerwone osocze. Nawet nie miała siły podnieść głowy, aby przekonać się, kto to był.

Harper zatkało. Wydała ciężki jęk bólu, gdy padła na ziemię, trafiona. Pojęła bowiem… Postrzelono ją. Musiała przekazać Emerensowi informacje, nim będzie za późno. Musiała jakoś pomóc mu uciec. Spróbowała zmusić swój umysł resztką szoku adrenalinowego i skoncentrować. Winda. Rens. Musiała mu powiedzieć co musi zrobić
- Rens - powiedziała ciężko i spróbowała wyprostować głowę. Łzy jej wyciekały spod powiek, tak rwący ból barku ja ogłuszał.
- Nic nie mów - głos Fortuyna był bliżej, niż Harper sądziła. A może to jej zmysły wariowały i podkręcały każdy otrzymany bodziec.
Została przełożona na plecy i oparta o ścianę. Kiedy rozwarła oczy, ujrzała, że znalazła się wewnątrz windy. To Emerens zdołał ją zaciągnąć do środka. Był cały blady i pot spływał mu ciurkiem po twarzy.
- Wytrzymaj - Duńczyk szepnął, walcząc z zamkiem plecaka, którego wniósł razem ze śpiewaczką. - Zaraz… coś znajdę… zatamujemy… krwawienia.
Huk wystrzałów wcale nie zamilkł. Tym razem wydawał się fizycznie uszkadzać bębenki uszu Alice. Sprawiał prawdziwy ból.
Rudowłosa zmusiła się i wyciągnęła zdrową rękę do Emerensa. Oparła mu ją na dłoni
- Nie… Słuchaj… - powiedziała powoli.
- Jesteśmy za słabi razem… Znajdą nas. Gdzie nie uciekniemy… Przeze mnie. Ty masz szansę uciec. Ale sam Rens… Weź paszporty tamtej dwójki… I to… Tę kartkę. Mam w kieszeni - zaczęła w niej grzebać, męcząc się dodatkowo. Wyciągnęła ją i wyleciało parę centów na podłogę, wraz ze zdjęciem Mary
- Znajdź ich. Musisz ich znaleźć. Powiesz, że jesteś wnukiem Aalto. Że możesz wziąć wersety. Jesteś ważniejszy niż ja, przynajmniej w tej chwili… - mówiła równym tempem, zawieszając się na krótką chwilę.
- Weź też pieniądze. Nie zostawaj. Odpal alarm przeciwpożarowy na korytarzu - poleciła mu
- Błagam cię, ucieknij - poprosiła i zamknęła oczy, płacząc cicho.
Bała się.
- Niby, kurwa, gdzie? - Emerens spojrzał na nią rozpaczliwie. - Przecież nie wybiegnę tam teraz! Nie zrobiłbym tego nawet, gdybym był w stanie powstrzymać stra…

Fortuyn przerwał w pół słowa, kiedy spostrzegł dwóch mężczyzn biegnących po recepcji w stronę windy. Doskoczył do panelu kontrolnego i walnął pięścią w przycisk wyższego piętra. Jednak nic nie wydarzyło się. Duńczyk zaczął desperacko uderzać każdy przycisk po kolei. Wnet mechanizm zaskrzypiał i drzwi zaczęły zamykać się. Właśnie wtedy mężczyźni podnieśli karabiny i zaczęli w nich celować. Fortuyn padł na podłogę i zasłonił głowę rękami. Kule pomknęły po podłodze pół metra od Alice i roztrzaskały lustro znajdujące się na tyle kabiny.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=9jf1WBqNpmc[/media]

Śpiewaczka zamknęła oczy mocniej i drgnęła, słysząc kolejne strzały i czując jak szkło potłukło się obok niej.
‘Siedem lat nieszczęścia dla Valkoinen’ - pomyślała z przekąsem. Otworzyła oczy i spojrzała na Rensa
- Rens… Schody przeciwpożarowe, albo zsypem na pranie, o ile mają coś takiego… Jeśli nie robią sobie nic ze strzelania do nas… - powiedziała i zatrzymała się
- Tuonetar… Czy twoi ludzie chcą nas zabić? Czyżbyśmy nie byli potrzebni? - powiedziała szeptem, ale mimo to głos jej drgnął.
Fortuyn wydawał się jej nie słuchać. Był sparaliżowany strachem i kompletnie pochłonięty strzelającymi do nich uzbrojonymi mężczyznami. Nie posiadał takiego doświadczenia w podobnych sytuacjach, jak Alice. Jego dziadkiem mógł być Alvar Aalto, jednak w gruncie rzeczy Rens pozostawał przypadkiem wmieszanym w to wszystko cywilem.

Członkowie Valkoinen byli już prawie przy windzie. Dzieliło ich od środka jedynie kilka skoków. Jednak drzwi zdążyły się zamknąć, a kabina poszybowała w górę. Tymczasem Alice ciemniało w oczach. Wciąż nie zatamowali krwotoku z jej zmasakrowanego ramienia. Adrenalina zaczynała nie radzić sobie z cierpieniem. Harper zaczęła jęczeć. To obudziło Emerensa. Przybliżył się do niej ze łzami w oczach.
- Alice… - mruknął.
Rudowłosa przechyliła głowę w stronę Rensa
- Emerens. Nie bój się… Musisz nas uratować - powiedziała mu i spróbowała otrzeć łzy. Ręka jej drżała i pewnie nawet nie miała pojęcia, że zrobiła to palcami, które były ubrudzone we krwi
- Posłuchaj mnie i ucieknij. Jakoś. Słuchaj swojej intuicji. Mówiła ci, że coś się zbliża… - powiedziała ciszej i zamilkła, bo ból zrobił się nie do zniesienia. Skrzywiła się i znów jęknęła. Nie mogła stracić przytomności, jeszcze nie. próbowała łapać się świadomości jak tylko mogła
- Zabierz też to zdjęcie - odezwała się znów. Nie błagała o pomoc i nie starała się panikować. Mówiła wręcz przerażająco spokojnie, ale tylko dlatego, że miała wolę by on uciekł. Jego Tuonetar bez niej nie wyśledzi. Spróbowała na niego spojrzeć, podnosząc głowę.
- Alice… nie mów tyle… nie mogę cię zostawić - Rens jęczał, mocując się z opaską uciskową, jaką znalazł w apteczce. Założył ją wysoko ponad ramię Harper. - Na miłość boską… - jęknął, zieleniąc, gdy dokładnie przyjrzał się jej ranie. Alice odruchowo skierowała na nią wzrok, jednak Rens przeszkodził jej. - Nie patrz - syknął. - Potrzebujesz chirurga.
Śpiewaczka zdała sobie sprawę, że nie ma czucia na postrzelonej kończynie. Zero dotyku, zmysłu czucia… nic. Próbowała poruszyć palcami, te jednak jej nie słuchały.

Harper spojrzała na ekran nad ich głowami. Winda zatrzymywała się na trzecim piętrze.
Alice powoli przeniosła wzrok znów na Emerensa
- Jeśli tu ze mną zostaniesz. Złapią cię. Nie masz siły mnie nieść Rens. Jesteś ledwo po wypadku - powiedziała i uśmiechnęła się cierpko.
- Wybierz inne piętro - poleciła mu.
- Czemu? - mężczyzna zapytał krótko, patrząc na rudowłosą.
Nacisnął przycisk powstrzymujący otwieranie drzwi.
Śpiewaczka celowo odwróciła wzrok od panelu z przyciskami
- Bo już wiedzą że stoimy na trzecim, nie tylko z powodu wyświetlacza na dole. Musisz mnie zostawić Rens, bo inaczej to będzie koniec. Ktoś musi pojechać w to miejsce i przekazać co się stało tamtej dwójce - powiedziała naciskając na temat
- Ja w tym stanie… Nie dam rady - dodała i znów zamilkła, bo ją ból przygłuszył.
- Kurwa! - wrzasnął Fortuyn. Skierował na Alice wściekłe spojrzenie.
Jednak gniew był lepszy od smutku, dodawał mu sił. Winda ponownie ruszyła w górę. Duńczyk przykucnął obok Alice i podał jej tabletki.
- Połknij je. Nie mamy czym popić - mruknął. - Powinny pomóc na ból.
Kabina zaczynała prędko nabierać prędkości.
- To co mam zrobić? Zostawić cię? Dobić ciebie? - kręcił głową. Ostatnie słowa parsknął agresywnie, wlepiając w Alice spojrzenie ciężkie od żalu.
Harper zerknęła na niego
- Zostaw. Lepiej zostaw. Śmierć nie będzie dla mnie żadnym ratunkiem - powiedziała i przed oczami błysnęła jej wizja koła na górze. Wzdrygnęła się. Chciała żyć. Jednak priorytetem było teraz przechytrzyć Valkoinen. Jeśli Kościół przechwyci Rensa, to będzie ogromny plus. Sapnęła ciężko.

Winda stanęła na którymś piętrze - Alice nie wiedziała, na szczęście, na którym. Drzwi rozchyliły się, ale Emerens patrzył na Harper.
- Nie zostawię cię… a przynajmniej nie tutaj. Nie w tej windzie - mruknął ze złością, po czym ponownie chwycił Alice i zaczął ciągnąć ją po podłodze. Harper zamknęła oczy, aby widzieć jak najmniej szczegółów. Te w żaden sposób nie mogły jej się przydać, natomiast Tuonetar ich pragnęła.
- Trzymasz się? - Fortuyn zapytał Alice. Najwyraźniej chciał, aby cały czas mówiła. Bał się utraty przytomności z jej strony. Zwłaszcza że jej rana wcale nie została zbyt dobrze zatamowana.
Rudowłosa mruknęła
- Mhm… Po prostu zamknęłam oczy… Wziąłeś… Wziąłeś zdjęcie? - zapytała ostrożnym tonem. Nie chciała mówić Tuonetar jak było ważne.
- Tak, mam je w spodniach - Emerens szybko odpowiedział tonem sugerującym, że takie rzeczy, jak obrazki, są w tej chwili ich najmniejszym zmartwieniem.
Postawił ją na podłodze i zapukał głośno do jakichś drzwi.
- Jest tam kto?! - zawołał.
Alice kiwnęła głowa
- Dasz je blondynce, jak ich znajdziesz - powiedziała tylko i słuchała ciszy korytarza. Zaraz doszło do niej jak Rens próbuje dobić się do jakiegoś pokoju. Nie była pewna co planował, ale starała się skupić na biciu serca. Ból był okropny, a tabletki jeszcze nie zaczęły działać. Oddychała dość ciężko.
- Proszę nam pomóc - usłyszała głos Fortuyna gdzieś ponad głową. - Moja przyjaciółka została ranna.
- O mój boże - rozległ się ściszony jęk mężczyzny.
- Pomoże mi pan wciągnąć ją do środka? - zapytał Emerens.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline