Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2018, 21:54   #140
Ganlauken
 
Ganlauken's Avatar
 
Reputacja: 1 Ganlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwu

- Tyrese Coleman! - zawołał strażnik godzinę po spacerze. - Wpłynęła kaucja, z nieukrywaną radością wymeldowujemy cię z hotelu, mordowyjcu. Zbieraj klamoty i ruszaj dupę!
- Ha! - gangsterowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
- Nie ciesz się tak, jeszcze tu wrócisz.
- W twoich snach, białasie!
Rozległo się skrzypienie otwieranej kraty.
- Nara frajerzy! - rzucił na pożegnanie Murzyn. - Bawcie się dobrze w tym kurwidołku. Mat, zrobię dla ciebie zbiórkę na operację ryja! Albo wpadnij do Bayview to dostaniesz za darmo! - zapyskował jeszcze do Burtona, bezpieczny po drugiej stronie krat. Olbrzym nie odpowiedział. Po chwili trzasnęły pancerne drzwi korytarza.

Kilka minut przed czternastą dwóch strażników przyszło po Billy’ego i JJ-a. Zaprowadzili ich korytarzami do pokoju po drugiej stronie budynku. Jego całym wyposażeniem były stare fotele do VR z dorobionymi łączami sense/netu. Personelem zaś stary technik, który poinformował ich, że na podstawie kodeksu postępowania karnego, artykuł i ustęp taki i taki, rozprawa odbędzie się przez sieć, z użyciem szyfrowanego połączenia. Wypełnili jeszcze e-długopisami krótką ankietę o przeciwwskazaniach medycznych lub ideologicznych do korzystania z VR, mikro-dron zeskanował ich sylwetki do awatarów i zostali podłączeni. JJ, który nie miał wszczepionego bioportu, musiał zadowolić się przestarzałym zestawem hełm plus rękawice.


Wirtualna sala sądowa zaprojektowana była już ze staroświeckim gustem i rozmachem, mającym przytłoczyć oskarżonych udawanym majestatem wymiaru sprawiedliwości. Wszystko w marmurze i drewnie. Billy widywał prawdziwe sale rozpraw i w niczym nie przypominały tej tutaj. Aby i oni sami nie razili swym wyglądem, program automatycznie przyoblekł ich ubu w garnitury. Sądowi strażnicy, tak sztywni, że pewnie byli botami, wskazali im miejsca. Zarówno oni jak i protokolantka byli tu wszak zupełnie zbędni.
Zaraz zaczęli się pojawiać kolejni uczestnicy, od razu na swoich miejscach, psując tym samym iluzję: ich adwokat, oskarżyciel oraz Janice, która samotnie zasiadła w sekcji dla publiczności, głośnym szeptem informując Billy’ego:
- Mam na kaucję!
Ojciec Howl zaś pouczył ich:
- Nie odzywajcie się nie pytani. Od krzyczenia “sprzeciw!” jestem tu ja.
Po chwili jeden ze strażników zapowiedział sędziego, który spawnował się na fotelu między dwoma flagami: amerykańską i północno-kalifornijską.

Sędzia Velasquez, znajomy padre Francesco, miał siwe włosy i takiż wąs, oraz sędziowsko surowe spojrzenie. Odczytał szybko akt oskarżenia, w którym nie było nic zaskakującego: posiadanie i stawianie czynnego oporu dla Billy’ego, utrudnianie czynności służbowych i znieważenie funkcjonariusza dla JJ’a. Następnie oddał głos oskarżycielowi z ramienia prokuratury, który wnioskował o bezwzględny areszt, argumentując to niepodważalnymi (ich adwokat w tym momencie ironicznie prychnął) dowodami w postaci nagrania z zatrzymania oraz tym, że Billy był już wcześniej karany.
Sędzia oddał z kolei głos obronie.
Peter Howard wstał i zaczął mówić:
- Wysoki sądzie, zaczynając od nawiązania do uzasadnienia wniosku oskarżenia, pragnę dodać, iż oskarżony Bill Howlingwolf był dotąd skazany jedynie dwukrotnie na prace społeczne i nigdy nie mataczył ani nie unikał kary. Zaś oskarżony James Juan Gonzales może poszczycić się niekaralnością. Niepodważalność materiału dowodowego przyjdzie ocenić nam w postępowaniu właściwym, osobiście mocno w nią powątpiewam. Po pierwsze pouczenie o prawach zostało odczytane oskarżonym zbyt późno, bo już w radiowozie, zamiast w samym momencie aresztowania. Po drugie, nie wiem czy wysoki sąd widział materiał filmowy ze strąconego drona Pacyfikatorów opublikowany wczoraj w sieci…
- Wysoki sąd widział ten materiał - odpowiedział sędzia Velasquez. - Proszę kontynuować.
Billy i JJ też zdążyli już obejrzeć filmik wrzucony w nocy przez Chrisa wraz z oświadczeniem na oficjalnej stronie zespołu. (Cyberpunk Superstar) Puszczenie go w całości na sali sądowej byłoby niewątpliwie zabawne, niestety miało ich ominąć.
- Z materiału tego jasno wynika - podjął ich adwokat. - Że zatrzymanie oskarżonych było bezpośrednio powiązane z ich planowanym koncertem w obronie supersquatu Alamo. Korporacja policyjna Pacyfikatorów wykorzystała jako pretekst próbę zatrzymania jedynego członka zespołu Mass Æffect, wobec którego były wcześniej postawione zarzuty, to jest Christophera O’Sullivana, zaś gdy ów im uciekł postanowili w zamian aresztować innych członków zespołu, by go skompromitować wobec opinii publicznej oraz uniemożliwić występ w Alamo.
- Sprzeciw! - zawołał oskarżyciel, a gdy sędzia udzielił mu głosu, dodał - W powyższym materiale brak jakiekolwiek wzmianki o zespole i jego członkach. Mowa jest jedynie o członkach tak zwanego samorządu i samoobrony Alamo.
- Naturalnie - podjął ojciec Howl. - Ponieważ materiał ten został nagrany przed przedostaniem się wiadomości o koncercie do opinii publicznej. Co nie umniejsza jego roli w materiale dowodowym, tym bardziej, że jeden z funkcjonariuszy zapytał oskarżonych, cytuję: “Więc gracie w Alamo, tak?”, w dodatku sugerując ruchem groźbę uszkodzenia instrumentu muzycznego jednego z członków zespołu. Dlatego śmiem twierdzić, że zatrzymanie oskarżonych i stawiane im zarzuty mają charakter polityczny. Podejrzewam również, że rzekome narkotyki zostały podrzucone panu Howlingwolfowi, co jednak nie ma znaczenia, gdyż skoro oskarżenie fizycznie ich nie posiada, ich vis probandi jest zerowa. Słuszne oburzenie oskarżonych na tą brutalną i polityczną akcję tłumaczy zaś ich wszystkie działania. Wnioskuję zatem o zwolnienie ich z aresztu bez wyznaczania kaucji, by umożliwić im odpowiadanie z wolnej ręki, również na ataki medialne, które kształtować będą w tej sprawie opinię ławy przysięgłych.
- Dziękuję - kiwnął głową sędzia. - Czy oskarżeni pragną zabrać głos w sprawie?
W tym momencie na krześle z boku sali zmaterializował się detektyw Kacey z wydziału zabójstw. Wyglądał na skacowanego.
- Przepraszam za spóźnienie. Wysoki sądzie, będzie wniosek formalny…
- To zaraz, detektywie Kacey. - westchnął sędzia. - Czy oskarżeni pragną zabrać głos w sprawie? - ponowił pytanie.
- Nie, dziękuję, nie mam nic do dodania, wysoki sądzie. - Odparł JJ.
- Tak samo. Nie mam nic do dodania. - Stwierdził potulnie Billy.
- Detektywie - sędzia spojrzał na Kaceya. Ten zakasłał i zaczął recytować:
- Z upoważnienia naczelnika wydziału zabójstw miasta i hrabstwa San Francisco, prowadzonego przez korporację Dobre Gliny, zgłaszam wniosek o zwolnienie obu oskarżonych bez wyznaczania kaucji, z zastosowaniem dozoru elektronicznego, pod warunkiem zobowiązania się oskarżonych do pełnej dyspozycyjności i współpracy z wydziałem zabójstw w sprawie seryjnego mordercy, znanego pod pseudonimem Meloman.
- Wysoki sąd przychyla się do tego wniosku - rzekł sędzia. - Czy oskarżeni zgadzają się na zaproponowane warunki zwolnienia?
- Tak. Zgadzam się. - rzekł stanowczo Billy. - Tym bardziej, że czuję się niewinnie oskarżonym i chcę tą niewinność potwierdzić praworządnym wyrokiem.
- Chyba nie mamy innego wyjścia. - Dodał znudzony saksofonista.
- Dziękuję - rzekł sędzia Velasquez. - Zarządzam zwolnienie oskarżonych z aresztu wydobywczego ze skutkiem natychmiastowym, bez wyznaczania kaucji, po uprzednim wszczepieniu chipów lokalizujących na okres do rozprawy właściwej. Nadzór elektroniczny będzie sprawował detektyw Kacey z wydziału zabójstw. Równocześnie nakładam na oskarżonych zakaz opuszczania stanu Północnej Kalifornii na ten sam okres, z możliwością przedłużenia. Termin rozprawy właściwej zostanie wyznaczony w ciągu tygodnia. Dziękuję za uwagę. Zamykam rozprawę.

Wraz z trzykrotnym stuknięciem młotka o blat biurka, wirtualna sala sądowa zniknęła. Billy i JJ powrócili do obskurnego pokoiku. Musieli jeszcze poczekać godzinę w celi na przybycie technika od Dobrych Glin, który wszczepił im w ramiona mikroskopijne chipy lokalizujące. Zapewnił ich przy tym, że namiar na muzyków będzie miał tylko wydział zabójstw i nie ma możliwości, żeby ich chipy namierzyli Pacyfikatorzy.
- Powodzenia! - rzucił im na pożegnanie Mat “Kosa” Burton, gdy przechodzili obok jego celi. Posłał przy tym porozumiewawcze spojrzenie JJ-owi.
Była piętnasta trzydzieści, gdy wreszcie wyszli na wolność. Spędzili w Areszcie Ahmeda niecałą dobę, nie zdążywszy się nawet dorobić więziennych pomarańczowych wdzianek, ale mieli wrażenie, że kiblowali dobry tydzień.
Strażnik otworzył im bramę.

- Tam jest stacja kolejki - wskazał z pogardliwym uśmiechem na punkt majaczący w falującym od gorąca powietrzu za wypaloną słońcem łąką. Byli gdzieś w rejonie San Bruno, w oddali, za zabudowaniami aresztu i autostradą widać było lotnisko, na którym lądował właśnie z hukiem majestatyczny Airtrain oraz startowały śmigłowce i av-ki. Dla tych, których nie stać było na prywatny transport, pozostawała wspomniana kolejka. Odrapany i pokryty graffiti pociąg o wypchanych spoconymi kolorowymi wagonach dowiózł ich do Visitacion Valley, na przedmieścia San Francisco. Te gorsze przedmieścia, sąsiadujące z rodzinnym Baywiew JJ-a. Dalej, w zastępstwie zniszczonego metra, kursowały tramwaje, autobusy i taksówki.

Niedługo po tym jak ich holofony odzyskały w końcu zasięg dostali wiadomość od adwokata.
“Gratuluję! Nie muszę chyba dodawać, że jest dość istotne, abyście teraz unikali dalszych kłopotów z prawem. Tak, wiem, że gracie w Alamo, ale granie koncertu na demonstracji to jeszcze nie zbrodnia. Radzę jednak unikać na przykład nawoływania tłumu do bicia policji a w razie czego stawiać tylko bierny opór. Filmowanie wszystkiego samemu też nie zaszkodzi. I jeszcze jedno: wiem, że nie odwiodę swojej córki od tego, żeby tam z wami była, jeśli się uprze, więc proszę, postarajcie się, żeby nic jej się nie stało.
Pozdrawiam,
Peter Howard.”
 
Ganlauken jest offline