Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2018, 00:00   #34
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Viktoria zarumieniła się słysząc propozycję Felixa co do pomocy w czyszczeniu kolczej zbroi.
- Lepiej prześpij się. Musimy być wypoczęci.- Odpowiedziała zawstydzonym trochę głosem i zerknęła zalotnie spod długich rzęs.
- Ale jeśli nie możesz spać jak ja to z chęcią przyjmę pomoc.- Uśmiechnęła się i spuściła powoli wzrok na zbroję leżącą na kolanach.

Ranek przywitał dziewczynę zapachem pichconego przez Ludo śniadania.
Posiłek był wyborny i po chwilowej wesołości na twarzy Viktori zagościł smutek i zakręciły się łzy.
Dziewczyna zjadła jeszcze trochę strawy, ale po chwili wstała i odłożyła niedokończony posiłek i wybiegła z chaty. Przed oczyma miała Gretę i gromadkę jej dzieciaków w izbie. Pod nos podawaną miała identyczną miskę z parującym posiłkiem. Smacznym tak jak niziołkowe danie i dziewczyna zaczynała tęsknić za opuszczonym domem i wsią.
Pobiegła za stodołę i w kuckach zaczęła szlochać. Nie trwało to długo i szybko wytarła oczy i zebrała się w sobie. Po kilku głębszych oddechach i rozejrzeniu się po okolicy ruszyła z powrotem do izby by dokończyć śniadanie.
- Byłam za potrzebą.- Rzuciła do patrzących na nią towarzyszy i usiadła zabrawszy się za resztę posiłku.

***

Gdy zbierali się do drogi Viktoria ruszyła na zewnątrz by odświeżyć się z pomocą wszechobecnej rosy i liści. W tych warunkach musiała sobie radzić jak podczas wypraw w góry w okolicach swojej wsi.
Gdy tak do pasa rozebrana myła się zgromadzoną z liści wodą usłyszała Douko robiącego patrol w okolicy. Szybko się odziała i czmychnęła za winkiel chaty. Kislevita spojrzał na nią widząc pół nagą z zakrytymi piersiami znikającą za domostwem. Gdy wreszcie zniknęła z oczu Doutko załorzyła koszulę wsadzając w opinające ciało spodnie i ruszyła do chaty.
Niestety gdy była gotowa do drogi wszyscy już tylko czekali na Viktorię. Niestety zbroja kolcza sama się nie zakładała i ze skrzywieniem się podeszła do przygotowanego przez kompanów wierzchowca.
- Możemy ruszać.- Powiedziała ni to wydając rozkaz ni to tłumacząc swoje spóźnienie.

***

Podróż mijała spokojnie. Szarówka zmuszała Panią Sierżant do czujności.
Wiedziała aż nadto jak pogoda potrafi się zepsuć w jednej chwili, ale gdy rozpogodziło się dziewczyna rozluźniła się i widząc, że kompani są czujni oddała się drzemce. Czas mijał szybciej a chciała jak najszybciej dotrzeć do celu wędrówki.

Podczas jednego z postojów Wilenborg poszła na okoliczną łączkę szukając darów natury, które w górach rzadko się pojawiały, ale jednak dawały się znaleźć wprawionemu poszukiwaczowi.
Wróciła z kubkiem pełnym jagód i z uśmiechem poczęstowała odpoczywających towarzyszy rumieniąc się nieznacznie wyciągając kubek przed Felixem.
- Częstujcie się. To góry nam dały za sprawą Ryi.- Uśmiechała się ciepło.

Gdy ruszyli pogoda rozweselała. Słońce wreszcie się wydostało spod chmur i z lekka grzało twarz. Gdy tak rozglądała się po okolicy zauważyła w oddali lewitującą postać. Z początku myślała, że jakaś ułuda lub krzak a może drzewo, ale gdy jechali dalej ten kształt podążał w tym samym kierunku co oni.
- Bardak. Nie wydaje się Tobie, że to coś o tam to nas śledzi?- Zwróciła się do zabójcy nachylając się i kiwnięciem głowy wskazała kierunek. Viktori niezbyt się to podobało, ale skoro nikt się zbytnio tym nie przejmował starała się być spokojną.

***

Gdy rozbijali obozowisko Viktoria zabrała się za swój dość duży namiot mieszczący z trzy lub cztery osoby. Sprawnie jej to szło bo nie raz na wyprawach czy patrolach wraz z oddziałem musieli spać pod gołym niebem.
Teren górzysty był trudniejszy, ale dziewczyna jakoś znajdywała odpowiednie miejsca na zaczepienie śledzi i dość wygodną pozycję do leżenia w nim.

Usiedli gdy konie zostały rozkulbaczone i dostały obrok. Ogień ogrzewał ich w górską noc, które zawsze bywały chłodne. Jedli strawę przygotowaną przez Ludo a Bianka bawiła się kociakiem niziołka. Viktoria uśmiechnęła się ciepło do kocurka lecz po chwili posmutniała przypominając sobie Kacpra, swojego kocura znalezionego w górach i który pozostał we wiosce. Potrząsnęła głową i pokiwała głową do Ludo.
- Już się nie mogę doczekać kiedy będziemy mieli jakąś świeżą zwierzynę i z niej przyrządzisz arcydzieło.- Uśmiechnęła się i usłyszała dziwne poruszenie wśród koni. Z początku nie zwróciła uwagi, ale gdy do pierwszego dołączyły kolejne sięgnęła po miecz a sama nasunęła na głowę czepiec kolczy i włożyła skórzany hełm stanęła na nogi rozglądając się.
- Co to na rogi Talla?- Zajęczała gdy zobaczyła zbliżające się wilki i świecących oczach a smród padliny doszedł do ich nozdrzy.
- Nie. Nie możliwe by były martwe. To jakaś magia?- Spojrzała na Biankę, która szykowała się do walki odwróciła się do zagrożenia.
Pani Sierżant złapała mocniej miecz i tarczę wychodząc na przeciw rzucającym się wilkom, a przynajmniej temu czemuś co je przypominało.
Serce kołatało jej w piersi, ale odpowiedzialność za towarzyszy i wiedza,
że nie można panikować powstrzymywały przed nadchodzącą paniką.
Gdy poczwary się rzuciły Viktoria ruszyła zastawiając drogę trzem wilkom.
Na szczęście do jednego ruszył Bretończyk a na dwa ruszył Bardak. Viktoria widząc, że khazad może mieć za chwilę trzech przeciwników ruszyła mu z pomocą uważając by żadne z potworów nie urwało się i nie skoczyło na Biankę i Ludo.
 
Hakon jest offline